Nadzieja
Następne minuty „Odrodzenia 3" były o dziwo dość łagodne, więc Emil i Leon skupili się na filmie. A przynajmniej próbowali, bo bliskość tego drugiego, w ciemnym pomieszczeniu... powiedzmy, że koncentracja wcale nie była taka łatwa.
Emil bawił się rękawem czarnego smoka. Leon uprzednio rozpiął górną część przebrania, która leżała swobodnie na materacu między nimi. Krukon stwierdził, że dotykanie ubioru przyjaciela nie będzie niczym nieodpowiednim, a bardzo podobała mu się faktura materiału.
Miało być niewinnie.
Wyszło jak zwykle.
- Jeśli się boisz, możesz złapać mnie za prawdziwą rękę – podsunął Leon, mrugając do Emila.
Emil błyskawicznie odwrócił wzrok.
- Nie boję się – wymamrotał. – Po prostu podoba mi się ten puszek...
- Mi też – zaśmiał się Leon. Przejechał palcami po udzie. – Lubię te piżamki, mam kilka przy sobie. Ze względu na ograniczoną pojemność kufra resztę musiałem zostawić w Hongkongu. Teoretycznie służą do spania, ale są zdecydowanie za ciepłe dla kogoś, kto przyzwyczaił się do odpoczywania w samej bieliźnie.
Leon specjalnie to powiedział. Skupił wzrok na policzkach Emila, oceniając ich kolor.
Z satysfakcją stwierdził, że skóra chłopaka nieco się zaróżowiła.
Tymczasem Emil robił wszystko, żeby sobie tego nie wyobrażać.
- Twoi koledzy z dormitorium nie mają nic przeciwko takim widokom? – mruknął, by odwrócić uwagę od kuszących wizji.
- Mam własną sypialnię – zachichotał Leon – ponieważ jestem prefektem. Ale wielu uczniów tak śpi, serio. Słyszałem, że dziewczyny też – niestety nie miałem okazji sprawdzić.
Tym razem Leon bardzo się zdziwił. Policzki Emila nie zmieniły barwy.
Zupełnie jakby chłopak w ogóle nie był zainteresowany tematem.
Puchonowi bardzo podobało się manipulowanie kolorami Emila, więc nachylił się do jego ucha i szepnął:
- Mogę przynieść ci kiedyś jedną z takich piżamek – zaproponował. – Co powiesz na króliczka? Ma takie śmieszne długie uszy.
Bingo! Emil znów się zarumienił.
- I puszysty ogonek – dodał Leon po chwili.
Róż pociemniał o odcień.
- Jakoś mnie do tego nie ciągnie – wybąkał Krukon, uparcie patrząc w ekran, na którym pięcioletni chłopiec wchodził po skrzypiących schodach... sam... w nocy... ku zielonemu światłu sączącemu się z piętra...
- Jestem pewien, że by ci się spodobało – przekonywał Leon. – Nie daj się prosić.
Emil prychnął pod nosem.
- Co będę z tego miał? – zapytał z cieniem przekory.
Leon uśmiechnął się półgębkiem. Udało mu się wciągnąć Emila w grę. W jedną z tych specyficznych wymian zdań, które poza podstawową warstwą znaczeniową miały drugą, ukrytą... magiczną.
- A co byś chciał? – mruknął Leon zaczepnie.
- Zapytałem pierwszy – zauważył Emil, wciąż „skupiony" na filmie.
- Hmm... co powiesz na nocny spacer po zamku i błoniach? – Leon mrugnął tajemniczo. – Znam kilka ciekawych miejsc.
- Och... - Emil musiał przyznać, że nie spodziewał się tak dobrej oferty. – W takim razie stoi.
Leon wyszczerzył ząbki.
- Przyszły piątek? – zaproponował.
- Może być – wymamrotał Emil, minimalnie zbliżając się do Leona. To wszystko coraz bardziej mu się podobało, czuł się coraz swobodniej...
Ogólnie było mu bardzo miło i przyjemnie, siedzieć tak przy Leonie, ze świadomością, że czeka ich jeszcze kilka godzin rozmów.
I wspólny spacer za tydzień w piątek.
A w tygodniu najpewniej liczne pogaduchy i korepetycje.
Leon z trudem powstrzymał się od objęcia Emila. Wydawało mu się, że zrobienie tego tak szybko może przestraszyć chłopaka, zwłaszcza że przez ostatnie tygodnie byli daleko od siebie i – zakładając, że Emil nie znalazł sobie w tym czasie nowego przyjaciela – odwykli od przytulania.
Chyba właśnie dlatego Leona tak do tego ciągnęło.
Na szczęście i tym razem z pomocą przyszedł film. Z ciemnego korytarza wychynęła ociekająca śluzem postać o ludzkim ciele i twarzy upiora.
Emil spokojnie patrzył na ekran.
Leon za to podskoczył, zaciskając palce na udach.
Emil uśmiechnął się lekko. Reakcje Puchona była dla niego po prostu słodkie i... no. Bawił go fakt, że większy i silniejszy od niego chłopak boi się zwykłego filmu.
Potwór na ekranie zaczął gonić dziecko po piętrze.
Leon przygryzł wargi, żeby nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Przerażająca scena przyprawiała go o dreszcze i... no. Chłopak po prostu się bał.
I to bardzo.
Mimo to zmuszał się do spokojnego oddychania i jako takiego kontrolowania strachu. Nie chciał po raz kolejny upokorzyć się przed Emilem.
Bardzo się zdziwił, gdy poczuł delikatny dotyk na nadgarstku. Uniósł wzrok, a wtedy ich spojrzenia się spotkały.
Emilowi cudem udało się nie odwrócić wzroku.
Leon uśmiechnął się ciepło, obrócił dłoń i ostrożnie acz pewnie zamknął palce chłopaka w swoich.
- Zawsze masz takie zimne ręce? – zapytał cicho, muskając kciukiem grzbiet dłoni Emila.
- Nie – mruknął Krukon, zawstydzony. Jednakże tym razem bardzo podobało mu się to mrowienie, które czuł na twarzy.
I gdzieś w klatce piersiowej.
- Tylko kiedy się denerwuję – dodał niepewnie.
Leon zaśmiał się cichutko.
- A dlaczego się denerwujesz? – spytał miękko, znowu gładząc dłoń Emila, który zadrżał zauważalnie. Puchon udało, że tego nie zauważył, ale w rzeczywistości bardzo go to rozczuliło.
- Nie wiem... - wymamrotał Emil, choć oczywiście musiał przy tym skłamać. To bliskość Leona tak na niego działała, ale powiedzenie tego na głos nie byłoby dobrym pomysłem.
- Nie masz powodu – szepnął Leon, zbliżając się. Bardzo ostrożnie puścił dłoń Emila, wsunął w jego palce swoją drugą, a wolną już ręką objął barki chłopaka i delikatnie przytulił go do swojego boku.
Blondyn, cały w rumieńcach i cieple, zastygł. Dopiero po chwili odetchnął głęboko i przesunął się nieco, dzięki czemu mógł oprzeć potylicę o bark Leona.
Puchon z wdzięcznością uścisnął jego palce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top