Jedna z "tych" rozmów
Gdy Lukas wszedł do pokoju Emila, było po ciszy nocnej. Poprzednie godziny spędził na przemyśleniach.
Teraz był dobrze przygotowany do jednej z tych „poważnych rozmów", które powinien był odbyć lata temu.
Z drugiej strony to nie jego wina, że nikt nie przygotował go do rozmów rodzicielskich. Bez jaj, on miał tylko siedemnaście lat.
Emil nie spał i przebywał po tej stronie rzeczywistości. Siedział na parapecie zamkniętego okna, przytulony policzkiem do szyby, i płakał bezgłośnie. Kiedy zobaczył brata, zaczął pospiesznie ocierać twarz, by nie pokazać słabości. Zazwyczaj nie miał z tym problemu, bo rzadko kiedy się kontrolował, lecz teraz nie chciał go zasmucać. Kiedy ostatni raz się widzieli, Lukas nie wyglądał za dobrze i Emil nie chciał przydawać mu trosk.
- Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś? – szepnął Lukas, zamykając za sobą drzwi. Usiadł na łóżku i wpatrzył się w brata. – Mógłbym ci pomóc. Mógłbym porozmawiać, wyjaśnić...
- O czym ty mówisz? – chrypnął Emil, pociągając nosem.
Lukas oblizał wargi.
- Wiem o Leonie – powiedział po prostu.
Emil zamarł na ułamek sekundy, ale to wystarczyło, by Lukas utwierdził się w swoim przekonaniu.
On naprawdę miał z tym problem.
Emil odwrócił się do okna, próbując zasłonić rumianą twarz włosami.
- Nie rozumiem – wymamrotał drżąco.
- Rozumiesz – skorygował Lukas łagodnie. Wstał z łóżka i zbliżył się do brata. – Może to moja wina, że wcześniej nie rozmawialiśmy, ale...
- Nie, to nie twoja wina – szepnął Emil. Bardzo cicho i bardzo gorzko. – To ja jestem... dziwny. Wypaczony. Niena...
- Nawet tak nie mów – skarcił go Lukas łagodnie. Przysiadł na biurku, nad którym znajdowało się okno wraz z parapetem. – Jesteś tak samo normalny i zdrowy jak wszyscy inni. Po prostu... Hej, mały, nie, proszę – przerwał. – Nie płacz, Emil, nie tak.
Nie tak gorzko.
Emil drżał tak silnie, że uderzał potylicą o ścianę. Lukas objął go delikatnie i przeniósł na łóżko, gdzie w klasycznej już pozycji przytulił brata do piersi i zajął się głaskaniem jego włosów.
Przez chwilę po prostu pozwalał mu płakać. Potem zaczął mówić.
Cicho, spokojnie, a jednak bardzo emocjonalnie.
- Ja wiem, jak funkcjonuje czarodziejski świat. Ludzie są okrutni, zwłaszcza ci, którzy nigdy nie kochali. Nigdy nie rozmawiałem z tobą na ten konkretny temat, ponieważ nie sądziłem, że jest to konieczne. – Pogłaskał brata po włosach, rozgarniając je delikatnie. – Nie rozumiem, dlaczego nasze społeczeństwo jest tak negatywnie nastawione do miłości innej niż ta, którą wszyscy znają, ale zapewniam, że ze mną możesz o tym porozmawiać. W końcu... w końcu sam kiedyś przez to przechodziłem – westchnął.
Dopiero teraz Emil na niego spojrzał. Uniósł wzrok znad piersi starszego, nie do końca pewien, czy dobrze zinterpretował jego słowa.
- Tak, mały, ja też – zaśmiał się niemrawo. – To było dawno temu. Jeśli dobrze pamiętam, miałem wtedy dwanaście lat. I też się nienawidziłem, też sobą gardziłem i nie wiedziałem, co dalej. – Uśmiechnął się ciepło. – Ale potem poznałem Svena i zrozumiałem, że miłość jest zbyt piękna, by w jakikolwiek sposób ją piętnować. Chodziłem z nim na spacery, do kina, do restauracji...
A potem zmarli nasi rodzice i okazało się, że takie obciążenie to dla niego za dużo.
Wiedziałeś o wszystkich dziewczynach, jakie miałem w międzyczasie, ale o żadnym z chłopaków nie chciałem ci mówić. Znałem twoje zdanie na ten temat i nie chciałem cię gorszyć. Teraz widzę, że to był błąd. Pozwoliłem ci dorastać w przekonaniu, że kochanie mężczyzn jest złe i nieakceptowalne. Przepraszam za to.
- Po kolacji rozmawiałem z Leonem – podjął Lukas po chwili. Emil wytrzeszczył oczy, wystraszony, ale starszy uśmiechnął się uspokajająco. – Nie martw się, nie zrobiłem mu krzywdy. Co więcej, nawet trochę go polubiłem. Leon nie czuje do ciebie urazy za to, że się odizolowałeś... ale wciąż się martwi. Dlatego uważam, że nie powinieneś odrzucać jego przyjaźni tylko dlatego, że nie pozwalasz sobie na szczere uczucia wobec niego.
Celowo przemilczał kwestię uczuć Puchona. Znał je dokładnie, ale te sprawy chłopcy musieli załatwić sami, bez pośrednika. Tym bardziej, że Emil najpierw powinien poukładać sobie wszystko w głowie.
A Leon był jednym z tych, którzy potrafią czekać bardzo długo, jeśli trzeba.
- Zostawi mnie, jeśli się dowie – wychrypiał Emil, przymykając powieki.
- Od pięciu tygodni z nim nie rozmawiasz, a on nadal próbuje – wskazał Lukas łagodnie. – Po waszym powrocie z Hogsmeade musiałem mu grozić, żeby nie próbował wejść do twojej sypialni, by czekać, aż się uspokoisz.
Emil wzdrygnął się na to wspomnienie.
- Wiem, że potem był z tobą, dopóki go nie wyrzuciłeś. Tak, to też mi powiedział. Ale nie bądź na niego zły. On po prostu nie chce cię stracić.
W tym momencie Emil znów się rozpłakał. Wtulił twarz w pierś brata i szlochał, głośno, wylewnie, wyrzucając z siebie ból, gorycz i ulgę, której stopniowo się poddawał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top