Demoralizacja start
Zjedzenie niewielkiej miseczki wypełnionej warzywami i mięsem zajęło Emilowi pół godziny, ale zrobił to o własnych siłach, z czego był bardzo dumny.
- Możemy tu jeszcze trochę posiedzieć – zaproponował Leon. – Jest... nieco po szesnastej. Chyba że ci się spieszy?
Emil pokręcił głową. Podświadomie liczył na to, że spotkanie z Leonem będzie jak najdłuższe.
- Możemy posiedzieć – zgodził się. – Prawdę mówiąc, nie mam ochoty na zakupy.
- Ten lokal zamykają o osiemnastej, więc na resztę wieczoru będziemy musieli przenieść się gdzieś indziej – zapowiedział Leon.
Emil skinął. Nie chciał siedzieć w jednym miejscu przez cały wieczór.
- Masz na myśli coś konkretnego? – zainteresował się.
W tym momencie Leon się zawahał. I oczywiście podrapał po karku.
- Kilka – przyznał. – Ale... teraz nie jestem pewien, czy to przejdzie.
Emil przekrzywił głowę, nie rozumiejąc.
- Dlaczego?
- No bo... mech. – Leon skrzywił się przepraszająco. – Myślałem głównie o lokalach, w których pije się alkohol.
Krukon nieznacznie wzruszył ramionami.
- Możemy iść – stwierdził – jeśli obiecasz, że się nie upijesz – zaznaczył.
- Nie muszę pić – zapewnił, rozkładając ręce w poddańczym geście. – Chętnie skorzystam, jeśli mi pozwolisz, ale nic na siłę.
Emil pokiwał głową. Nie do końca rozumiał zachowanie Puchona, ale podobało mu się, że tak wiele zależy od jego opinii. To, gdzie pójdą. To, na jak długo. Co będą robić. Co zjedzą. Co wypiją.
I czy w ogóle wypiją.
- Jeżeli tak, mogę nawet napić się z tobą – zaryzykował Emil. – Ale tylko troszkę – zastrzegł.
Leon uśmiechnął się wesoło.
- Będę grzeczny – obiecał.
- A... no. Nie będzie problemu z tym, że nie jesteśmy pełnoletni?
Leon machnął ręką.
- Tu nikt tego nie sprawdza. Właściciele klubów wiedzą, że uczniowie wychodzą z zamku się zabawić. I nie protestują, bo dość sporo na nas zarabiają.
Emil zaśmiał się cicho.
- Chyba już zacząłeś mnie demoralizować – zauważył.
Puchon znacząco poruszył brwiami.
- A tobie się to podoba.
Emil odwrócił wzrok, zarumieniony. I był w pełni świadom faktu, że Leon patrzy na jego policzki.
I uśmiecha się z satysfakcją.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top