20.1

Obiecałam, więc wrzucam B)

xXxXxXxXx  

Paul spojrzał na nas w szoku, po czym pokręcił głową.

-To nie jest dobre miejsce na taką rozmowę. Zapraszam do naszej kwatery.

-Mamy iść do siedziby łowców? Chcesz nas zabić?

-Nie zrobią wam nic. Jesteście ze mną.

-Jakoś nie jestem przekonany, wiesz?

-Rusz dupę, po prostu- westchnął. Przewróciłem oczami i ruszyłem za mężczyzną.



Na miejscu byliśmy po kilku minutach. Musieliśmy zejść kanałami w dół, by znaleźć się w przyjemnym, dużym salonie wśród bandy tropicieli.

-Przyniosłeś pracę do nas?- westchnął jeden chłopak. Wyglądał na najmłodszego z całej grupy.

-To są moi przyjaciele, idioto. Louis, Liam. To jest moja mała armia.

-Nie taka mała- spojrzałem po ludziach. Było ich około czterdziestu.

-Przyjaźnisz się z wampirem i wilkołakiem?

-Słuchaj, Collin- warknął Paul- nie ma czegoś takiego jak wilkołak, a ci dwaj są całkiem w porządku. Więc kurwa zamknij mordę i wracaj na szkolenie, bo wciąż nie umiesz zbyt wiele.

-Tak jest szefie- mruknął cicho i wyszedł z pomieszczenia.

-Walker, jak ci się to udało?

-Lata doświadczenia- westchnął- siadajcie. Krwi niestety nie mam, ale mogę zaproponować herbatę.

-Ja bardzo chętnie!- skrzywiłem się, na entuzjazm brata.

-Masz chociaż kawę?

-Mam.

-To ja poproszę.

Kiedy gorące napoje stały na stoliku, a my mieliśmy ciszę i spokój, Walker chciał zrozumieć powód naszego przyjazdu.

-Przez telefon byliście dosyć tajemniczy. Na plaży spytaliście o inne rody oraz o konsekwencje. Ja się pytam, co to kurwa ma znaczyć?

Wziąłem głęboki wdech.

-Poznaliśmy kogoś z Liamem- zacząłem dosyć niepewnie- Chociaż nie. Łatwiej to rozdzielić. Na początku września poznałem młodego chłopaka. No po prostu śliczny. Starałem się go unikać, choć ciągnęło mnie do niego cholernie. Ogólnie jego do mnie też. Zapach jego krwi działa na mnie jak narkotyk na ćpuna na odwyku. Zawładnął moim martwym sercem totalnie. Potrafi mną manipulować, przy nim jestem całkowicie inny. No i zabrałem mu dziewictwo.

-Popierdoliło cię- mruknął- ale kontynuuj.

-Zakochał się we mnie, od niedawna jesteśmy razem. Ja też coś do niego czuję, nie jestem pewien co, ale nie wyobrażam sobie bez tego dzieciaka życia- Walker westchnął tylko- A Liam.. No cóż, to nieco bardziej skomplikowane.

-Taak- zaśmiał się brunet- Oczywiście pamiętasz Malika?

-Taak, tego co ci zabił Arthura?

-Tak, dokładnie. No więc, wybaczyłem mu- Walker ściągnął brwi- i przespałem się z nim?- dodał niepewnie.

-Chyba sobie jaja robisz. Spałeś z wilkiem?!

-No kurwa, tak wyszło- mruknął mój brat. Splotłem nasze palce w geście pocieszenia- I my też jesteśmy razem.

-Jesteście nienormalni. Wszyscy, cała czwórka. Czy ten dzieciak wie?- skinąłem głową- Okej, jeden problem mniej. Lub więcej, zależy jak patrzeć.

-Jakie konsekwencje czekałyby nas, gdybyśmy się z nimi połączyli?

-Wiecie, że takie związki nie mają prawa bytu. Ale jesteście rodziną królewską, myślę że jakoś by to u was przeszło. To nie jest temat dla mnie, tylko dla waszego dziadka.- Skinąłem głową ponownie.

-Inną sprawą są łowcy- zaczął Liam- Był jeden facet, Bobby Horan, polował na wampiry. Wydawało nam się, że dla zabawy, ale po jego śmierci jego syn nas zaatakował. Wychodzi na to, że tamten był łowcą, a jego dar przeszedł na dziecko. Jest to możliwe?

-Jest, ale to musiał być bardzo stary ród- westchnął.

-Jak było z tobą?

-No, wiesz...- zaśmiał się- Spotykałem się kiedyś z taką jedną dziewczyną. Byłem w niej zakochany po uszy. Ale wtedy do miasta przyjechali bracia. W ich wyglądzie było coś takiego hipnotyzującego. Kiedy jeden z nich mnie uwiódł, wiedziałem, że coś jest nie tak. Jego brat zajął się Julie. Chcieli nas osuszyć z krwi. Ale oboje mieliśmy niesamowity refleks i tej samej nocy przebiliśmy dwa wampiry. Ona zajęła się Marco, a ja pozbyłem się Sergio. Nie do końca rozumieliśmy sytuację, a potem po prostu ich rozróżnialiśmy.. I tak to już trwa.

-Ile ty właściwie masz lat?

-Dziewięćdziesiąt cztery.

-Wyglądasz na dwadzieścia sześć. Jakim cudem?

-Łowcy też odziedziczyli pewne ułatwienia od matki natury.

-Albo raczej od wiedźmy, która przeklęła naszych dziadków.

-Tak, to też jest możliwe. Pierwsza część tatuażu- podjął wcześniejszy wątek, odsłaniając swoją lewą rękę- Nie jestem pewien czy go widzicie.

-Ja nie widzę- mruknąłem- widzę jakieś czerwone plamy i blizny. Liam?

-Tak samo.

-To i tak lepiej niż zmiennokształtni. Oni widzą czarną plamę, jakby z atramentu- Mniejsza z tym. Pierwszy tatuaż pojawił się po zabiciu wilka. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że on może być człowiekiem. Co prawda był większy fizycznie i nie wyglądał na normalnego, ale nie podpadło mi to. Kiedy go zabiłem, moja ręką zaczęła piec. No i potem pojawił się ten tatuaż. Miesiąc później odkryłem, że niektórzy ludzie zmieniają się w wilki. Zacząłem ich rozróżniać po znamionach na nadgarstkach i wnętrzach dłoni. A resztę historii znacie, bo pojawiliście się wy dwaj.

-Więc jak mamy rozpoznać nowych łowców, skoro są różne rody?

-Pomogę wam- mruknął- W swoim życiu miałem już romans chyba z każdym gatunkiem, przysięgam.

-A co to ma do rzeczy?

-To, że poza ludźmi, wilkami i wampirami, sypiałem też z wiedźmami i prastarymi rodami łowców, mój drogi Tommo- uśmiechnąłem się. Jeśli ma się takiego sojusznika, życie nie może być nudne- Wezmę jakieś dwie, trzy osoby i to będzie moje wsparcie. Wyszkolimy wam tego łowcę, żeby zaczął odróżniać kogo trzeba zabić, a kogo można.

-On to chyba wie- zauważyłem- Nie chciał mnie zabić, nawet przeprosił. Stwierdził, że to instynkt wziął górę.

-A ty mu wierzysz?

-Umiem czytać w myślach. Znam jego intencje.

-No fakt. Ciągle zapominam. Collin, Julie do mnie!- ryknął nagle.

-Chcesz brać tego żółtodzioba?- jęknąłem, widząc tego młodziaka w szeregu.

-Uważaj pijawko, umiem posługiwać się bronią- warknął. Zaśmiałem się i w mgnieniu oka znalazłem się za nim, pozbawiając go broni i łokciem przyduszając.

-Wciąż nie za dobrze, kolego- klepnął mnie dwa razy w rękę, sygnalizując brak dostępu do powietrza. Westchnąłem, puszczając dzieciaka- Nie podskakuj mi więcej. Następnym razem nie będę taki miły.

-Lou, błagam- westchnął Walker.

-Ej, dalej macie te pierścienie? Te, które was chronią przed śmiercią?- spytałem nagle.

-No ale tylko przed skręceniem karku. Urwanie głowy czy wyrwanie serca i tak nas może zabić.

-A masz jakiś na zbyciu?

-Po co?- spojrzałem na niego wymownie- Chcesz chronić tego dzieciaka, prawda?

-Nie przeżyję bez niego ani jednego dnia- mruknąłem, sięgając po dzwoniący telefon.- O wilku mowa. Przepraszam na chwilę- odebrałem połączenie, przykładając słuchawkę do ucha- Coś się stało, skarbie?

-Dlaczego nie mogę iść do Nicka?-westchnąłem, odchodząc na bok.

-A dlaczego chcesz?

-Bo to mój przyjaciel. Ty spędzasz czas z Zaynem czy Stanem albo Jamesem.

-Młody, nie zaczynaj.

-Gdzie „Skarba" zgubiłeś?- prychnął. Zacisnąłem zęby- Chcę się z nim zobaczyć.

-To niebezpieczne. Nick jeszcze nie jest oswojony.

-To nie pies, żebyś tak o nim mówił.

-Dla mnie jest zapchlonym kundlem.

-Nie życzę sobie, żebyś tak o nim mówił.

-To sobie nie życz.

-Chcę się z nim zobaczyć- wciąż się upierał. Zaśmiałem się ponuro.

-Chcesz żeby cię przeleciał, to leć- rzuciłem, kończąc połączenie. Wróciłem do Liama i Paula. Byłem wściekły- Zbieramy się do dziadka?- ale starałem zachować pozór. Liam przygryzł wargę i skinął- A ty, dzieciaku- spojrzałem na najmłodszego- lepiej mnie nie denerwuj. Mój chłopak zrobił to wystarczająco i mógłbym się nie powstrzymać przed urwaniem ci głowy.

-Wiesz, że po raz pierwszy powiedziałeś o nim twój chłopak?- spytał cicho Liam, kiedy szliśmy do samochodu.

-Jeszcze trochę, a nim nie będzie.

Zaśmiał się cicho i ruszył na górę. A ja, odrzucając połączenie od Harry'ego, ruszyłem za nim.

^^

-Że niby co zrobiliście?

Przygryzłem wargę, spuszczając wzrok na swoje stopy. Cholera, wiedziałem, że dziadek nie będzie zadowolony, że spotykam się z człowiekiem, ale jakoś uważałem, że powinien wiedzieć.

Zawsze byłem z nim strasznie zżyty. Mówiłem mu o wszystkim, a dziadek opowiadał mi te wszystkie krwawe historyjki "na dobranoc". To od niego poznałem opowieść o Kwiecie Dzikiej Róży i o tym, jak nasz ród powstał.

On nauczył mnie posługiwać się białą bronią i tą palną.

Nauczył mnie strzelać z łuku.

I nauczył mnie jak się pożywić i nie zabić.

Nauczył mnie perswazji, pomógł odblokować umysł i to dzięki niemu potrafiłem zniknąć dla innych.

Zrobił dla mnie wszystko, a jak mu się odpłaciłem? Zakochałem się w pieprzonym człowieku.

-Nie jestem na ciebie zły, Louis- powiedział spokojnie, podchodząc do mnie. Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie potrafił czytać w myślach, ale potrafił czytać emocje. Myślę, że on po prostu wyczuł- Zakochałeś się. To nic złego. I myślę, że już najwyższy czas na kolejną opowieść, chłopcy- spojrzał na nas ze smutkiem- Tylko ta może wam się nie spodobać.

Spojrzeliśmy po sobie z Liamem i ruszyliśmy za mężczyzną. Znaleźliśmy się w ogromnym salonie, gdzie siedział nasz przyjaciel z grupką swoich łowców.

-Ty też powinieneś tego posłuchać- powiedział staruszek- To jest też twoje przeznaczenie.

Reszta tropicieli została oddelegowana do innego pomieszczenia, gdzie mieli zregenerować siły. Byli pod okiem Julie, która doskonale znała naszą rodzinę.

-Panie Tomlinson, z całym szacunkiem, ale co ja mam do tego?

-Od łowców się zaczęło i na łowcach się skończy-mój dziadek nie powiedział tego z uśmiechem. Miał zaciętą minę, wargi zaciśnięte w wąską kreskę, a zmarszczka na czole tylko uświadamiała mi, że coś jest nie tak-To się zaczęło w październiku w tysiąc sto jedenastym roku właśnie w Transylwanii. Poznałem tu Tinę- piękną Azjatkę o dużych niebieskich oczach i bystrym spojrzeniu. No nie ukrywam, zakochałem się w niej. Nasza znajomość była szybka i namiętna. I była niebezpieczna. Myślałem, że ją kocham, ale kochałem tylko jej wygląd. Dopiero kiedy poznałem Susan, waszą babcię, zrozumiałem, że Tina nie jest ważną postacią w moim życiu. Odszedłem. I to był największy błąd, jaki mogłem zrobić. To było średniowiecze, jeszcze za panowania Henryka I. Magia wtedy nie była niczym niezwykłym, wielu ludzi próbowało ją uprawiać, ale prawie nikomu się nie udawało. No właśnie. Prawie. Tina była prawdopodobnie pierwszą czarownicą. A już na pewno pierwszą, którą znałem. Postanowiła rzucić na nas klątwę.

-Nigdy nam tego nie mówiłeś- spiąłem się. Czy właśnie teraz miałem poznać swoje przeznaczenie?- Co było dalej?

-Ja odszedłem z Susan, a po nocy zorientowałem się, że coś jest nie tak. Pragnąłem krwi. Pragnąłem krwi Susan. Udało nam się żyć tak przez parę lat. Konkretniej, trzynaście. Starzałem się jak normalny człowiek. I jedynym co mnie odróżniało to potrzeba krwi. Dosyć szybko załapałem, że toleruję zwierzęcą. Ale najpierw wybiłem kilka wiosek. To był istny horror. A wasza babcia trwała ze mną każdego dnia. Razem odkryliśmy, że kwiat dzikiej róży mnie uczula, że jestem wrażliwy na srebro i pewne rodzaje drzewa. Tina wiedziała, że sobie radzę zbyt dobrze. Sprawiła, że prawie zabiłem Susan. To było po naszym współżyciu. Pamiętam, że Sus z każdym dniem rosła w oczach. Po sześciu miesiącach zorientowaliśmy się, że była w ciąży. Była w ciąży, będąc człowiekiem. Tak urodził się wasz wujek- Ernest. Do dzisiaj nie mamy pojęcia gdzie jest, ani czy w ogóle żyje. Ale urodził się jako dhampir. Połączenie człowieka i wampira. Poród prawie zabił waszą babcię, ale odkryłem wtedy, że mogłem ją przemienić. To była spontaniczna decyzja. Ernest leżał obok i płakał, a ja gryzłem Susan. I tak była martwa, nie miałem nic do stracenia. Obudziła się po dobie. Wiedziała czym jest i wiedziała, jak sobie z tym radzić. Wasza babcia nigdy w życiu nie miała w ustach ludzkiej krwi.

-Czekaj, czekaj- zacząłem, ściągając brwi- Byłeś z człowiekiem. To znaczy, że ja i Harry..

-Możecie się spotykać Lou. Jeśli umiesz się powstrzymać, nic nie stoi na przeszkodzie. Chociaż podziwiam cię za pieprzenie dzieciaka, kiedy żywisz się ludzką krwią- zarumieniłem się wściekle, choć zawsze myślałem, że to cecha ludzka.

-Dziadku- bąknąłem zawstydzony.

-Louis, tylko pamiętaj, że on się zestarzeje. Albo nie możesz zatrzymać procesu, albo musisz go przemienić już teraz.

-Już teraz? Ja...

-Co?- spojrzał na mnie ostro.

-Louis nie zamierza go w ogóle przemienić- mruknął Liam.

-Jesteś nieodpowiedzialny. Nie dość, że go w sobie rozkochałeś, to sam się zakochałeś i zamierzasz go zostawić w ludzkiej, słabej formie? A może zamierzasz podzielić los Charlotte?- spiąłem się. Nienawidziłem tematu siostry. Wciąż za nią tęskniłem-Wróćmy lepiej do tematu.-powiedział, widząc moją zmianę nastroju.- Wasz ojciec urodził się dwieście osiemdziesiąt osiem lat później. Jako wampir. Nie mieliśmy pojęcia, że wampiry mogą się rozmnażać. Wiedzieliśmy już, że z człowiekiem jest to możliwe. Ale wasz ojciec był dla nas zaskoczeniem, podobnie jak wujek paręset lat wcześniej.

-Ale gdzie w tym wszystkim moja rola?

-Otóż, ja byłem pierwszym wampirem, ale ty nie jesteś pierwszym łowcą Paul. Pierwszym łowcą był i wciąż jest Alexander Pierce. Brat Tiny.

-Ona też jeszcze żyje?

-Nie. Zabił ją własny brat. Alex był wściekły, że go na to skazała. Jest naszym sojusznikiem. Czego nie można powiedzieć o jego synu i wnuku i prawnuku... i tak dalej. Nie wiem jednak jak inne rody czarownic.

-Ale co nas czeka za te związki?

-Ciebie, Louis, przeznaczenie nie ominie. Jesteś skazany na człowieka. Tego, czy innego. Ale twoim przeznaczeniem jest przemiana ukochanej osoby. Tak wygląda nasza tradycja, nasz przeklęty los. Musimy przekląć innych. Tak powstajemy, Louis.

-Ale Harry jest chłopakiem! On nie może zajść w ciążę!

-I właśnie dlatego podejrzewam, że to nie on jest ci zapisany.

-No chyba sobie żartujesz. Nie ma mowy, żebym związał się z jakąś dziewczyną. FUJ! - wstałem, zaczynając krążyć po pokoju- Liam i Arthur, oni przecież...

-Louis, nie zmienisz naszego przeznaczenia, choćbyś chciał. Liama to ominęło.. Liam na siebie wziął cięższy los. Jeśli Zayn się z tobą połączy, prawdopodobnie zostaniesz łącznikiem pomiędzy rasami.

-Świetnie, kurwa. Jeszcze tego nam było trzeba- warknął Liam. Mój telefon dał o sobie znać, a widząc Zayna na wyświetlaczu, ściągnąłem brwi, odbierając.

-Co się dzieje?

-Daj mi Liama.

-Zayn, co się dzieje?!

-Po prostu go daj- warknął Mulat. Podałem telefon brunetowi, patrząc na niego ze ściągniętymi brwiami. Nawet gdybym nie słyszał, co mówił Zayn, wciąż słyszałem myśli mojego brata.

-Mamy problem, kochanie. Nick chyba oznaczył Harry'ego.

-CO KURWA?!- spojrzałem na Liama, który bez słowa zakończył połączenie.


  xXxXxXxXx 

drama time 

x

Postaram się pod koniec tygodnia wrzucić drugą część tego rozdziału:)   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top