11.


-Więc co?

-Musisz z nim pogadać.

-O nie, ja nic nie muszę.

-Sto lat nikogo nie ruchałeś i teraz zachowujesz się jak nasz dziadek- zamyśliłem się na chwilę- Nie, on jest lepszy. On ma kogo bzykać.

-Louis- warknął mój brat, patrząc na mnie groźnie.

-Słuchaj, jest coś, o czym nie wiesz.

-Co masz na myśli?

-Nie ja ci o tym powiem. Spotkaj się z nim.

-Ale..

-Mieliśmy umowę.

-Zgoda.

-Świetnie. Będzie tu wieczorem.


Harry.

Otworzyłem oczy, kiedy poczułem rażące promienie słoneczne. Westchnąłem, przeciągając się na łóżku i rozglądając po pokoju. Byłem w sypialni Louisa. W jego łóżku. Westchnąłem, rozciągając się. Miałem jeszcze około dwudziestu minut, zanim zacznie się trzecia lekcja. Świetnie. Przespałem matmę..

Zwlokłem się z łóżka, idąc powoli do kuchni. Słyszałem jak Louis i Liam o czymś rozmawiają. Zszedłem na dół z delikatnym uśmiechem. Spojrzeli na mnie.

-Dzień dobry, śpiąca królewno- zarumieniłem się. Jak przez mgłę pamiętałem wczorajszy wieczór. Kojarzę, że Louis coś mówił, że go widziałem z Zaynem i że się z kimś pobiłem. Potem byłem z nim i obsługą w garderobie, ale poza tym miałem wielką pustkę.

-Lou, co się wczoraj wydarzyło?

-Nic istotnego, skarbie- uśmiechnął się, ale był to wymuszony uśmiech.

-Grzebałeś mi w głowie?

-Nie- ściągnął brwi- Skąd wiesz, że to potrafię?

-Czytałem o was- zmarszczyłem nos- No i próbowaliście na mnie parę razy.

-Nie, nie wymazałem ci wspomnień. Po prostu masz kaca. Przypomnisz sobie wkrótce.

-Jedyne, co pamiętam, to że całowałeś się z Zaynem i że się z kimś biłem.

-Całowałeś się z Zaynem?- parsknął Liam, ale było coś dziwnego w wyrazie jego twarzy.

-Taaa.. A Harry pobił z zazdrości jakiegoś gościa.

-Louis, możesz mnie wrzucić do szkoły?- westchnąłem. Skinął głową, a ja ruszyłem na górę, by pogrzebać w jego szafie. Wyciągnąłem jego czarną bluzę z jakimś białym nadrukiem, a spodnie zostawiłem swoje. Włosy spiąłem w koka na czubku głowy i wyszedłem z sypialni. Po drodze przypomniałem sobie jeszcze coś- Lou?- odpowiedział mruknięciem- Jakim cudem przyjaźnisz się z Zaynem? Wasza relacja nie ma prawa bytu. Całowałeś się z wilkiem.

-Oh, pamiętasz więcej niż sądziłem- mruknął. Liam wytrzeszczył oczy, ale Lou machnął ręką i wyszliśmy.




-Patrzcie, kto się pojawił- prychnął Nick, kiedy wyszliśmy z Louisem do szkoły.

-Cześć Nick- mruknąłem- przepraszam za wczoraj.

-Widziałeś gdzieś Stana?- Lou spojrzał wyczekująco na mojego przyjaciela.

-Chyba poszedł do kibla- mruknął Grimshaw, patrząc na niego uważnie.

-Harry, zobaczymy się później- mruknął Louis i szybko poszedł w kierunku toalet. Ściągnąłem brwi. Coś się działo, wiedziałem to. Lou zachowywał się inaczej. Był dla mnie o wiele milszy niż na początku i jakby bardziej się troszczył. Jednocześnie wciąż mnie od siebie odpychał. Nie licząc kilku pocałunków i tego, jak się mną opiekował, wciąż był na nie.

I kręcił ze Stanem. Całował się z Zaynem. I chyba wciąż pieprzył naszego praktykanta.

-Nieprawda, już tego nie robię- szepnął mi nagle do ucha. Nie wiem nawet skąd się wziął w pobliżu- Gdyby Sparks pytał, jestem chory. I Lucas też.

-Zwijacie się?

-Tak, musimy coś załatwić. Nie będzie nas jutro. W czwartek nie wiem.

-Czekaj, czekaj. Wyjeżdżacie gdzieś?

-To jest skomplikowane, Harry. Nie mogę ci powiedzieć.

-Kolejna tajemnica?- uniosłem brew- Co może być gorszego od bycia wampirem?- spytałem cicho. Zauważyłem delikatny cień bólu na jego twarzy i analizując swoje wcześniejsze słowa, strzeliłem sobie mentalny policzek- Nie to miałem na myśli..

-Wiem- rzucił- Ale masz rację. Nie ma nic gorszego od bycia potworem- uśmiechnął się smutno i wyszedł ze szkoły.

-Przywal mi- jęknąłem, podchodząc do Nicka- jestem kretynem.

-Co zrobiłeś?

Spojrzałem na drzwi, w których przed chwilą zniknął Louis i westchnąłem.

-Powiedziałem o parę słów za dużo- mruknąłem, ucinając temat.

^^

Przestąpiłem z nogi na nogę i nerwowo przygryzłem wargę. Stałem już dwadzieścia minut pod domem Louisa i wciąż nie miałem odwagi zapukać. Jeśli Lou był w domu, to na pewno słyszał moje myśli i wiedział, że tu jestem. Co oznaczało, że albo nie chce mnie wpuścić, albo czeka czy się zbiorę w sobie, albo go po prostu nie ma.

W końcu postanowiłem spróbować i niepewnie zapukałem do ich domu. Otworzył mi Stan, który nie miał na sobie koszulki. Poczułem, jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Powoli zacząłem się wycofywać.

Louis nie pieprzył praktykanta. Louis pieprzył Stana.

-Harry? Zaczekaj- chłopak zbliżył się do mnie, ale ja się odwróciłem i pobiegłem. Czułem, jak spod powiek wypływają mi łzy, biegłem przed siebie, nie zważając na mijanych ludzi. Wbiegłem do parku, siadając pod jakimś ogromnym dębem. Kiedyś uczyłem się na biologii, że to najstarsze drzewo w Londynie i jest to bardzo rzadko spotykany w tej części świata gatunek- dąb biały.

Nie wiedziałem, dlaczego tak zareagowałem na widok półnagiego Stana. Okej, zabolało mnie to, ale Louis nie był moim chłopakiem i nie mogłem go obwiniać za sypianie z innymi.

Co nie zmienia faktu, że odpuścił sobie drugi dzień szkoły, żeby pieprzyć Lucasa.

Przyciągnąłem kolana do klatki piersiowej i oparłem na nich głowę. Wciąż płakałem i nie potrafiłem się uspokoić. Wręcz przeciwnie- szloch coraz częściej opuszczał moje gardło. Odchyliłem głowę do tyłu, uderzając o pień drzewa. Jęknąłem z bólu, ale z radością zauważyłem, że odwraca on moją uwagę od Lou. Chciałem zrobić to po raz kolejny, ale zamiast kory, poczułem czyjąś dłoń. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Louisa.

-Co ty do cholery wyprawiasz, co?- warknął.

-Odwracam swoją uwagę od niechcianych myśli.

-Nie możesz się kaleczyć- mruknął. Spojrzałem w jego oczy, które miały czerwono-fioletowy odcień z czarnymi plamkami.

-Co cię to obchodzi?

-Ty mnie obchodzisz, Harry.

-Jak pieprzysz Stana, to też cię obchodzę?- prychnąłem.

-Nie pieprzyłem Stana.

-Czy tam on ciebie. Jeden kij, Louis.

-Nie uprawialiśmy seksu.

-Jeszcze.

-Musieliśmy z Liamem wymazać mu wspomnienia. Wiedział za dużo.

-Nie wiedziałem, że do tego trzeba być półnagim- parsknąłem, kręcąc głową- Pogrążasz się.

-Liam zgłodniał- rzucił po chwili. Nie pomyślałem o tym, że mogliby się nim po prostu nakarmić. Westchnąłem cicho. To miało jakiś sens, ale i tak było dziwne. Nie lubiłem tego uczucia, które rodziło się w moim żołądku, gdy zastawałem Lou w dwuznacznych sytuacjach. Czułem się okropnie, bo nie miałem żadnego prawa do niego, a czułem się jak zazdrosny, zdradzany kochanek- Po co przyszedłeś?

-Chciałem pogadać, wyjaśnić sytuację z wczoraj... Przepraszam za..- nie dokończyłem bo Louis syknął głośno z bólu i cofnął rękę, która oddzielała moją głowę od drzewa- Co się stało?- obserwowałem przerażony, jak w dłoni Lou znajdywało się kilka małych drzazg, a skóra pokrywa się ostrą czerwienią.

-Co to za drzewo?

-Dąb.

-Biały?- skinąłem głową, a Louis zaklął pod nosem- muszę się szybko dostać do domu. Dzwoń do Liama i powiedz mu po prostu biały dąb- podał mi swój telefon, a ja pospiesznie wykręciłem numer. Kurwa, żeby tylko nic mu się nie stało.

^^

Przygryzłem swoją pięść, krążąc po ich salonie. To była moja jebana wina. Liam zabrał brata do jakiegoś pokoju i tam zaczął go opatrywać.

-Możesz usiąść? Nic mu nie będzie, nie tak łatwo zranić wampira- Stan przewrócił oczami. Spojrzałem na niego ostro, ale nie spełniłem jego prośby. Skąd on w ogóle wiedział?! Wciąż krążyłem w kółko, bojąc się, że to coś poważnego. Długo nie wracali, a ja wciąż się obwiniałem. Tym bardziej, kiedy usłyszałem głośne kurwa z ust Louisa. Westchnąłem cicho.

Po chwili do domu wpadł Zayn, podchodząc od razu do mnie.

-Co się stało?

-Woah, skąd się tu wziąłeś?- spytałem zaskoczony- Lou cię zaprosił?

-Czułem, że coś jest nie tak, więc zadzwoniłem i Liam powiedział mi, że był mały wypadek. Od razu połączyłem fakty.

-Nie chciałem- bąknąłem pod nosem.

-Słuchaj, dzieciaku. Louisowi bardzo na tobie zależy i ma dość tych twoich szopek. Wkurwiasz mnie, bo go ciągle ranisz, a on ciągle do ciebie lgnie. Kurwa, nie masz pojęcia, jak niebezpieczna jest wasza relacja, a jeszcze nawet nie jesteście razem. Weź się trochę ogarnij, bo jeśli przesadzisz, to gwarantuję ci, że Louis nawet nie pomyśli, aby się z tobą związać- warknął. Poczułem się, jakby mnie kopnął w krocze, bo cholera miał rację. Za nim dostrzegłem Liama.

-Możesz do niego iść- rzucił Liam, podchodząc do Zayna i uśmiechając się lekko. Widziałem zaskoczenie na twarzy Mulata, kiedy mijałem go, idąc do Louisa.




Leżał na łóżku, znudzony, obserwując sufit.

-Myślałem, że będziesz spał- westchnąłem, siadając na skraju łóżka.

-Wampiry nie śpią, Harry- powiedział cicho, przenosząc wzrok na mnie- Po co przyszedłeś? - jego głos ociekał jadem, a wzrok był chłodny.

-Lou, ja cię naprawdę przepraszam za to wszystko- westchnąłem.

-To nie twoja wina, młody.

-Dlaczego jesteś dla mnie taki niemiły?

-Nie wiem- westchnął.

-Lou, naprawdę przepraszam- mruknąłem, przysuwając się bliżej niego- Za moje zachowanie. Wiem, że nie mam prawa być zazdrosnym i..

-Oh zamknij się już- warknął, przyciągając mnie do pocałunku, który nie trwał długo, przez Lucasa wchodzącego do pomieszczenia.

-Wy też?- jęknął, opierając się o ścianę- Tamci dwaj wyglądają, jakby mieli się zaraz na siebie rzucić, wy się miziacie...

Szatyn zachichotał.

xxxxxxxxxxxxxx

Ostatni, na jakiś czas. Potrzebuję paru dni przerwy, żeby sobie to ff ogarnąć. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top