Rozdział 16 "Poczucie Winy"

Gdy powoli odzyskiwałem siły i nie chciało mi się co chwilę spać to w końcu używałem telefonu.

Tu w tej sali gdzie się znajduje jest okropnie nudno.

Odblokowałem telefon i wszedłem na messenger'a.

Były tam tylko wiadomości od Mikołaja. Odpisałem mu na wszystkie wiadomości które mi wysłał.

Zobaczyłem na dzisiejszą datę i godzinę. Był czwartek, godzina trzynasta, więc Mikołaj jest w szkole, siostra też i nie odpowie mi chłopak.

Przeszedłem na discorda. Byłem na tym pobocznym discordzie z rodzinką, postanowiłem że teraz się przeloguje na konto główne.

Gdy to zrobiłem zobaczyłem że dużo wiadomości miałem od osób z kwadratowej masakry, i oznaczenia na moim serwerze jak i na serwerze km. No tak... nie odpisywałem kilkanaście dobrych dni.

Postanowiłem więc że na serwerze kwadratowej ogólnikowo dla wszystkich wyślę wiadomość.

HOMER
Cześć, sorry że nie odpisywałem jakiś czas, ale nie miałem na nic kompletnie czasu

Tak, postanowiłem na kłamstwo, przecież nie napiszę im że próbowałem się zabić i przez to trafiłem do szpitala.

Nie będę jebanym atencjuszem.

Popatrzyłem się na telefon i zobaczyłem że dostałem odpowiedź.

NEXE
O, okej. A masz teraz czas? Jeśli tak to możemy ja, ty, vgz i miki porozmawiać

HOMER
Mógłbym, ale nie jestem teraz w stanie

NEXE
Czemu?

HOMER
Nie ważne

No chuj ja to napisałem. Teraz mogą zacząć podejrzewać że jestem w szpitalu. No kurwa debil.

Zastanowiłem co bym teraz porobił. Jednym z pomysłów by było może to by w końcu nadrobić media społecznościowe.

Jak pomyślałem tak zrobiłem.

Na Instagramie kilka oznaczeń w postach zobaczyłem i tam gdzie były fanarty to polubiłem.

Po kolejnych kilku dniach w końcu wyszedłem z szpitala. Trochę dziwne że tym razem nie trafiłem do psychiatryka. Czemu znowu? To historia na inny czas.

Gdy wracałem z tatą ten zaczął rozmowę.

- Lily już od kilku dni chciała do ciebie przyjechać by zobaczyć jak się czujesz.

Pokiwałem głową.

- Tato...

- Tak?

- To ona mnie znalazła w tej łazience? Prawda?

Była chwila ciszy która była zagłuszana jedynie radiem.

-Eh... Tak.

Wiedziałem. To dlatego gdy w końcu się obudziłem ona się tak na mnie pusto patrzyła.

- Jak ona to przeżyła?

- Teraz chodzi do psychologa by nie myślała aż tak o tym.

Pokiwałem głową. Teraz przeze mnie musi chodzić do psychologa. Kurwa.

-Właśnie Theo. Jutro jedziesz do psychiatry by przepisał ci mocniejsze antydepresanty.

Znowu pokiwałem głową.

Strasznie chciałem wyjść z depresji, ale tylko coraz bardziej chyba się nasila, bo teraz muszę mieć jebane mocniejsze leki antydepresyjne.

Gdy znaleźliśmy się domu poszedłem od razu do swojego pokoju.

Miałem jebane poczucie winy, bo to przeze mnie Lily musi chodzić do szpitala.

Po wejściu do pokoju od razu Podszedłem do kota.

- Cześć Koral...

Pogłaskałem go a on się do mnie zaczął tulić.

Uśmiechnąłem się. Słodziak.

Tak siedziałem sobie spokojnie dopóki ktoś nie zapukał do drzwi.

- Proszę!

- Cześć, mama kazała tobie przynieść torbę.

Powiedziała Lily do mnie nawet nie patrząc się na mnie.

Pokiwałem głową.

- Siora, nie musisz się mnie bać - powiedziałem gdy odstawiła mi torbę do pokoju.

Ta natomiast Pokiwała głową i sobie poszła.

No kurwa. Poczułem że zebrały mi się łzy w kącikach oczu. Nie mogę się popłakać.

Pomrugałem szybko oczami. Jeszcze raz pogłaskałem Korala i rzuciłem się na łóżko twarzą do poduszki.

Rozpłakałem się w poduszkę by nikt mnie nie usłyszał.

POV LILY

Odkąd Theo wrócił do domu minęło pół godziny.

Czułam się źle, nie chciałam by Theo myślał że go się boję, a tak wcale nie jest.

Ja się boję że znowu to zrobi, i jak go tylko widzę to widzę ten okropny widok, łazienka, Theo leżący koło umywalki z krwią na ręce.

To jest tak okropne uczucie. Chcę z nim normalnie rozmawiać bez obawy że będzie chciał się zabić i bez obawy zobaczenia znowu tego okropnego widoku.

POV THEO

Była godzina koło dziewiętnastej, a mama do mnie zadzwoniła bym zszedł na kolację.

No tak, tutaj też mamy pory dnia do jedzenia jak w szpitalu. Ale jedynie plus jest taki że tutaj jest dobre jedzenie niż w szpitalu.

Zszedłem na dół, i usiadłem na swoje miejsce. Na kolację był rosół. Pychota.

Gdy zjedliśmy Lily od razu uciekła do swojego pokoju.

Na prawdę nie chciałem by ta się mnie bała przez to.

- Mamo, tato czy Lily się mnie na prawdę boi?

- Wątpię, przecież się bardzo blisko trzymaliście.

- To dlaczego ucieka ode mnie gdy tylko jest na to szansa?

- Eh... Myślę że to przez to że znalazła się w tej łazience i nie chce widzieć tego obrazu gdy tam cię znalazła - odpowiedziała mama.

Pokiwałem smutno głową.

- Jutro o godzinie trzynastej musimy wyjechać - powiedział nagle tata.

Zmarszczyłem brwi.

- Gdzie? - spytałem.

- Do psychiatry by Ci przepisał te leki.

Pokiwałem głową.

- Em... To ja idę do pokoju - powiedziałem.

Wstałem od stołu i ruszyłem do swojego pokoju.

Gdy tam się znalazłem pogłaskałem kota, nakarmiłem go i położyłem się na łóżko.

Przykryłem się kołdrą podłączyłem telefon pod ładowarkę i poszedłem spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top