Rozdział 9


Tak oto ruszyliśmy w trójkę do posiadłości, zostawiając Grella na pastwę losu...

Nirf

Dni przemijały, a za oknem już od 3 tygodni leżeł i sypał śnieg.
Ciel nie chciał świętować Bożego Narodzenia. Aczkolwiek mimo tego ,że nie siadaliśmy przy stole i nie jedliśmy wigilijnych potraw, podarował mi prezent. Nie otworzyłam go jeszcze, święta były wczoraj , a ja nie wiem czemu, nie umiałam otworzyć prezentu, a może po prostu nie chciałam.
Ja oczywiście też dałam mu prezent, ale on otworzył go natychmiast.
Była to drewniana figurka konia szachowego, trochę większa niż ta której używa się do gry w szachy.
Siedziałam właśnie na łóżku ,przedemną stał prezent od Ciela ,a ja patrzyłam się na drzwi, które po chwili zaskrzypiały .
Uniosłam wzrok na twarz osoby ,która weszła do pokoju.
Był nią nie kto inny niż Ciel.
-Witaj, potrzebujesz czegoś?- zapytałam ze znudzeniem.
-Nadal nie otworzyłaś prezentu odemnie?- zapytał siadając na skraju łòżka przede mną ,ale jednak obok.
-Nie wiesz ,jakoś nie moge- położyłam się na łóżku na plecach, głową skierowaną w stronę drzwi. Na lewo od mojej głowy leżał prezent ,a na prawo siedział Ciel.
Pogłaskał mnie po włosach. Jak na niego to był bardzo pieszczotliwy gest.
-Mogę go otworzyć za ciebie, jak chcesz- powiedział ciągle gładząc moje włosy.
Wzięłam prezent i mu podałam.
-Poprosze.
Podniosłam się do siadu i położyłam głowę na ramieniu Ciela, a on delikatnie i ostrożnie odpakowywał mój prezent.
Odkrył wieczko i sięgnął w głąb pudełka, gdy wyciągnął rękę był na niej sztylet. Cały ze srebra, a całą rękojeść zdobiły wyryte zdobienia, przedstawiały japońskie kwiaty wiśni.
Wzięłam od niego mój prezent.
Był dobrze wyważony i dobrze leżał w dłoni.
Uśmuechnęłam się i pocałowałam Ciela w policzek.
-Dziękuje, jest śliczny- szepnęłam mu do ucha.
-Tylko mnie nim nie zabij- powiedział unosząc jedną brew do góry.
-Nie zrobiła bym tego- nadełam policzki ,ale po chwili przeciągle ziewnęłam zasłaniając usta ręką.
Po chwili Ciel zrobił to samo.
Oboje się zaczęliśmy cicho śmiać.
-Chyba jesteśmy zmęczeni- powiedział niebieskooki.
-Nic dziwnego ,w końcu jest już grubo po 23.- zauważyłam.
Wzięłam pudełko po prezencie odstawiłam gdzieś do kąta, a sztylet położyłam obok mojego sztyletu.
Usiadłam na łóżku z powrotem.
-Czemu ,akurat sztylet?- zapytałam chłopaka.
-A tak jakoś, a czemu pytasz-?
-A tak jakoś- zaśmiałam się, w tej samej chwili do pokoju wszedł Sebastian.
-Paniczu ,Panienko pora iść spać.-powiedział lokaj.
Przez chwile miałam pomysł ,aby wypróbować mój nowy sztylet, ale zrezygnowałam.
Ciel wstał, ale zanim wyszedł uśmiechnął się do mnie i dodał:
-Jutro popołudniu jedziemy na zakupy, a ty z nami. Dobranoc- i wyszedł.
-Dobranoc- powiedziałam do drzwi ,ale  jak można się domyśleć nie odpowiedziały mi.
Popatrzyłam na sztylet... Mam jakieś złe przeczucia co do tego jutrzejszego wypadu na zakupy.
Wstałam i poszłam się umyć.
Ciepło wody uświadomiło mi jak bardzo byłam zmęczona.
Po wytarciu się i założeniu piżamy poszłam spać.
Ale zanim zasnęłam w głowie pojawiły mi się trzy słowa:

               Kocham Cię, Ciel

Nie wiem czemu ,ale mam wrażenie ,że niedługo będę musiała ich użyć na głos.
Ale jak na teraz ,są tylko moje...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top