„Kameleon. Jego lokaj jest zazdrosny?" cz.1
Lokaj panicza Ciela Phantomhive przez dwa tygodnie nie pokazywał się. Nie miał tego w zwyczaju. Panicz nie przywykł do samotności. Jego tęsknota przerodziła się w złość, gdy rano odebrał smutna wiadomość.
„Najukochańszy-Mój Paniczu Cielu,
zdaję sobie sprawę, iż słowa te zasmucą Cię przeokropnie.
Ba, moje „obowiązki” wymagają interwencji. Przesyłam Ci
Najserdeczniejsze pozdrowienia. Wkrótce znów się zobaczymy.
P.S. Racz mi wybaczyć, Mój Panie. W ramach rekompensaty
proponuję, abyś „prezent” ode mnie wykorzystał do mojego powrotu.
Znalazłem „TO” w miasteczku Huntertown -gdzie obecnie przebywam.
Więcej nie mogę Ci wyjaśnić.
Uniżony sługa Waszej Wielmożności
Sebastian Michaelis
W oczach chłopca zakręciły się łzy. Jak to? Jego lokaj ma coś „ważniejszego” do roboty? Niemożliwe. „ Ale pieprzenie. Co on sobie myśli?” powiedział do siebie.
Rytm jego serca wzrósł strasznym tempie. Złapał się za pierś i ciężko dyszał. „Se…bastian” wycedził przez zęby.
Do drzwi ktoś zapukał. Ciela-nieprzyzwyczajonego do tego- ogarnęła panika. Sebastian by wszedł, z tacą. A on wypiłby wapń zawarty w mleku xD gdy w tym czasie Sebastian by go ubierał.
-Yy… Kto tam?- odpowiedział na pukanie.
-Umm… nowa pokojówka, sir.
„Pokojówka”. Ten wyraz wywołał u niego „chińską pasję”.
-Wejść..?
-Miło mi Cię znów widzieć, paniczu.- powitał go znajomy głos.
-Sebastian!- „odetchnął” Ciel, łapiąc go za ramię.
-Jedną chwilę, mój Lordzie. Przyszedłem się pożegnać.- przytulił swojego pana. Ciel odepchnął go. Stanął przy oknie.
-Aa, wyjeżdżasz.- przypomniał sobie bolesną prawdę.
-Hai.- odparł Sebastian.
-Czy mógłbyś…?- odwrócił się do niego z „ miną szczeniaczka”.
-Bye-Bye, my lovely Lord.- pomachał mu i odszedł.
Tak po prostu. To… to nie mogła być prawda!
Usłyszał przeraźliwe cmoknięcie. Tuż za swoimi drzwiami. Coś w nim zawrzało, gdy zobaczył Sebastiana całującego jakąś „wszę”. Już podwijał rękawy koszuli.
-Opiekuj się Gabriell.- usłyszał.
-S-Sebastian?- przełknął ślinę. Jego lokaj… miał kobietę?
-Yes.- odparł krótko. Akurat to, co ślina przyniosła mu na język. Gabriell, Gabriell..Skąd on zna te imie?
-Dobra, czego tu szukasz?- przeszedł do rzeczy.- To ty jesteś tym powodem, dla którego Sebastian…- urwał. Coś ciężko mu było dokończyć.
-Ty jesteś Ciel Phantomhive, jak się domyślam?- odezwała się. Czuł do niej odrazę. Nie mógł zrozumieć, z jakiego powodu Sebastian go opuścił. Wrócił do pokoju. Siedział tam dość długo.
Po 15 min. wyszedł. Dziewczyna stała pod drzwiami, przeszedł obok niej obojętnie.
„Greil” przychodziła mu na myśl jedynie ta postać Shinigami, który zabił tak bliską mu osobę-jego ciocię.
Stół w Jadalni był bogato zastawiony. Od włoszczyzny do puddingu z sosem wiśniowym. „Czy to Sebastian…? Iie, masaka!” Tak, Sebastian był najlepszym lokajem, ale w porę sobie uświadomił. Nie… czyżby światło spłatało figla jego oczom? Na stole była szarlotka z wiśniami, wino z Burgundii i jabłecznik po angielsku. „Sebastian… mm. Daisuki…” rozmarzył się Ciel.
-Itadakimasu!- „wykrzyknął” słowa. Posiłki przyrządzane przez Jego Lokaja smakowały jakoś tak… magicznie?
Ciel odszedł od stołu. Przechadzał się korytarzem, gdy usłyszał jakieś… piski. Nie zwróciłby na to uwagi… ale ciekawość okazała się silniejsza. Ciel przystawił głowę do drzwi… a to, co słyszał zmroziło mu krew w żyłach.
-Nie jestem żadnym Greilem czy czymś takim!- powiedziało wkurzone „to coś”, co przesłuchiwał Sebastian.
-Przez ciebie wyszedłem na głupka przed Paniczem.- zaśmiał się gorzko Sebastian.- Czyż nie czas zakończyć tą grę, Greil?- zażartował z sadystycznym uśmieszkiem.
-Wolałabym tego uniknąć, ale nie ma mowy, żeby nazywano mnie jakimś Greilem!- wyrzuciła dziewczyna.
Po korytarzu przebiegła jakaś mysz. Gdyby ciel został chwilę dłużej mógłby usłyszeć przyprawiające o mdłości jęki, dźwięk rozsuwanego gorsetu… ani odrobiny rozwagi.
Podczas gdy młody Panicz przebywał w pokoju, jego Lokaj odkrył, że dziewczyna, którą przedstawił sam swojemu Panu, naprawdę jest dziewczyną. Gdy Sebastian zawiązywał jej gorset na plecach, do pokoju weszła służba: niezdarny ogrodnik Finny, beztalencie kulinarne Bardo oraz pokojówka Meirin.
Ten niecodzienny widok „obraził” służbę.
-Sebastian… ręce- upomniała go speszona tym, że lokaj trzymał ręce tuż pod jej biustem.
-Ładnie pachniesz..- szepnął jej do ucha. Wychodząc z pozostałymi zamknął za sobą drzwi.
Od tamtej pory nikt nie widział Sebastiana… Dni mijały, chłopak(Ciel) nie mógł się przyzwyczaić do wydawania tych samych rozkazów, każdego dnia musiał Jej wszystko od nowa tłumaczyć.
-Gdzie ten Sebastian się podziewa?- westchnął, przy tym popatrzył się podejrzliwie na dziewczynę.- Co cię łączy z Sebastianem?- wypalił nim zdążył to przemyśleć.
Ciemne włosy dziewczyny zalśniły świetle palących się świec.
-Jestem Tylkowa zastępstwie, przykro mi, że pan Sebastian zrobił coś, co zdenerwowało „hrabię”.- wyjaśniła.
Po paru dniach-o dziwo- nowa „pokojówka” radziła sobie całkiem-całkiem, innymi słowy „sprawdziła się”
* * * *
Sebastian wrócił po tygodniu nieobecności, dziewczyna sobie poradziła. Demon był o nią zazdrosny, w sumie jej osoba wiązała się z miasteczkiem Huntertown, nie znał jej dobrze, więc gdy tylko miał chwilę upewnił się, że ta osoba nie jest Greilem.
-Widzę, że sobie radzisz- odezwał się do niej. Byli sami.
-Ohoo, ktoś sobie nie daje rady z zazdrością.- zadrwiła z niego. Mina jej zrzedła, gdy tylko „poczuła” jego wzrok na swoim dekolcie. Ku jej zdziwieniu, lokaj nie podszedł do niej.-Tak łatwo mnnie mieć nie będziesz- rzucił wychodząc z kantorka na drewno.
---
Koniec cz.1
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top