Rozdział 10
Hejka i o to ja ponownie. Powróciłam po długiej nieobecności. Jestem bardzo i to bardzo zadowolona że tak dużo ludzi to czyta jaki i daje gwiazdki i komentarze to naprawdę daje mi tak wiele.
Od tamtej sytuacji minęło zaledwie kilka dni.Hisokanie chciał mnie zostawić nawet na pięć minut.... Co było dość uciążliwe. Nie mogłem wymyślić planu ucieczki i ani swobodnie pomyśleć. Dalej mu nie wybaczyłem tego gwałtu.
- Mówiłem Ci już, że słodki jesteś?-Zawinął jeden z moich kosmyków na palec.
Nic nie odpowiedziałem na te słowa, tylko bardziej się zaczerwieniłem.
- Kotuś muszę wyjść, ale mam do ciebie małą niespodziankę.
-Neejaką? - Zapytałem od razu ożywiony.
- Choć to ci pokaże.
Chwycił mnie za dłoń wyprowadzać z jego sypialni.
- Czy to jest daleko? -Zapytałem ciekawy.
- Nawet nie wiesz jak blisko. - Odpowiedział.
Podeszliśmy do schodów prowadzących do głównego holu.
Delikatnie się skrzywiłem, gdy poczułem przeszywający ból tyłka. Który został po gwałcie.
Spojrzałem niepewnie naHisoke... Bałem się go zapytać, czy mi pomoże zejść. Jeszcze by mnie mógł ukarać za to...
- Kotuś stało się coś? -Zapytał jakby nigdy nic.
- Bo... bo... bo... - Zacząłem się jąkać jak jakiś pięciolatek.
- Kochanie śmiało. -Posłał uśmiech w moją stronę.
- Bo ja nie dam rady zejść! - Wykrzyczałem na jednym tchu.
Spojrzał na mnie zdziwiony, co od razu ukrył pod uśmiechem.
- Eh, czyli jednak jeszcze ciebie boli. - Stwierdził.
Podszedł do mnie i złożył czuły pocałunek na moim policzku, przez co stałem się dojrzałym pomidorem.
- Musimy cię posmarować gdzieniegdzie. - Mówiąc to, wziął mnie jak pannę młodą iwróciliśmy z powrotemdo jego sypialni.
Ułożył mnie na brzuch na dość miękkiej pościeli. Gdy zaraz potem poczułem jak ściąga ze mnie moje spodnie.
- Zostaw! - Ponownie krzyknąłem i zacząłem się wyrwać. Do oczu napłynęły mi łzy. Przed oczami stanęły mi te wszystkie gwałty...
- Kotuś nie bój się, chce tylko cię posmarować, a do tego musisz ściągnąć ubrania.
- Ale
-Ciii... - Przytulił mnie do siebie, przez co dodał mi otuchy.
- Czy mogę to zrobić sam?- Zapytałem z nadzieją.
- Raczej nie dasz rady.- Stwierdził.
- Ale rozebrać...- moje policzki znowu przybrały kolor dojrzałego pomidora.
Hisok
Hisokasię uśmiechnął i powiedział....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top