Rozdział 15
Nie zabijać mnie! Jestem gatunkiem chronionym!!!
Gdzie ja jestem?
Rozglądam się niespokojnie po pomieszczeniu w którym się znajduje.
Co to jest za miejsce?
Próbuję sobie przypomnieć ale nie pamietam.
Kogo pytam?
Przecież jestem tutaj tylko ja.
Ale za chwile oni znowu sie tutaj zjawią prawda?
I znowu będą robić to, co ostatnio?
Niech mi ktoś odpowie! Błagałam!
Tak bardzo za każdym razem chcę być posłuszny, żeby mniej bolało, ale zostało jeszcze we mnie coś z człowieka, coś, co nie pozwala mi się podać ich dotykowi.
Słysze kroki które z każdą sekundą są coraz to głośniejsze.
Delikatnie kulę się na zimnej podłodze. Chociaż wiem, że to i tak nic nie da, to próbuje. Nie chcę by moje życie tak wyglądało.
Jestem dla każdego nikim, lepiej by było, gdybym zniknął.
Więc czemu nie mogę zniknąć? Czemu mi na to nie pozwolisz?
Widzę, jak ktoś naciska klamkę, jestem pewien w 100% że to jeden z twoich pracowników, ale jak wielkie jest moje zdziwienie, gdy to ty stoisz w drzwiach ze swoim wrednym uśmieszkiem. Oglądasz moje ciało co do centymetra, tylko po co? Przecież brzydzisz się mną, prawda? Więc po co tutaj w ogóle jesteś?
Byłem grzeczny trochę ale byłem! To się liczy, prawda?
Błagam, nie rób mi nic więcej!
Podchodzisz do mnie przez co ja kulę się jeszcze bardziej. Kucasz naprzeciw mnie i patrzysz, a po chwili kładziesz swoją dłoń na mojej kostce. Nie wiem, czy chcesz sprawić mi ból, ale najwyraźniej tak. Jedziesz swoją dłonią coraz wyżej. Nie chcę byś mnie dotykał. Przez ciebie czuję się jak dziwka. Mam dość, więc błagałam, nie dotykaj. Niewytrzymałem zaczęłam cicho łkać, przez co zwróciłeś uwagę na moją twarz. Wyciągnąłeś dłoń, tym razem by dotknąć mojej twarzy. Poczułem się zagrożony, więc jeszcze bardziej przycisnąłem moje ciało do zimnej ściany, przez co z moich ust wyrwał się jęk bólu. Zapomniałem o tym, że nie powinienem się ruszać.
Delikatnie odsuwasz mnie od źrodła bólu i zimna. Patrzę na twoją twarz nie wyrażającą nic, jest kompletnie pusta.
Czuję, jak wkłada jedną z swoich dłoni pod moje nogi a drugą zaraz pod moje plecy, przez co trzymasz mnie na w rękach. Nic nie mowię, boję się.
- Kotuś, co ty na to, żeby gdzies pojechać? - zapytał sowim melodyjnym głosem, który przynosi uszą ukojenie.
Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, to to, że chce mnie zabrać znowu do burdelu. By ponownie mi to zrobili.
Patrzę na jego twarz by móc coś wyczytać, ale tak jak przedtem nic na jego twarzy nie wskazuje by miało mi się coś stać.
- A gdzie?-pytam drżącym głosem.
- Pojedziemy na bankiet. -odpowiedział po ciszy a ja zamarłem.
To tak,pod koniec opowiadania tak jak się skończy zamieszczę dodatkowy rozdział z torturami Hoshiego.
Dobra teraz przechodzimy się do mojego tłumaczenia :
- nie chciało mi się
- telefon coś trafiło
(Jeszcze coś wymyślę )
Tak jak wspomniałam w jednej z odpowiedzi do komentarz mam zamiar pisać dalej!
GWIAZDKA+KOMENTARZ = NOWY ROZDZIAŁ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top