• Początek i koniec Ery Smoków •

   W odległym zakątku świata, za wielkim oceanem, poza Pięcioma Wielkimi Nacjami, istnieje dawno zapomniany kraj. Za czasów, gdy po ziemi stąpały yokai, a po niebie latały smoki, to ci górowali nad człowiekiem. Lecz nie tylko te istoty bywały niebezpieczne. To co nikomu nie jest obce, że człowiek człowieka zabije by osiągnąć swe cele. Świat pochłaniały liczne konflikty.

   Zahil- kraj za wielkim oceanem, posiadał wojowników zdolnych wykorzystać energie duchową, która była poprzedniczką czakry. Przez lata tworzono techniki, nieznane ludziom z dalekiego kontynentu. Kraj był odizolowany od reszty świata. Lecz nawet Zahil nie obca jest wojna. Dwa wrogie sobie klany zasmakowały w sporze o ziemie, pomiędzy sobą. Klan Ryu, władający Zahil i posiadacz rzadkiego kekkei genkai, oraz Tsudose najeźdźca z niewielkiej wyspy.

   Po długich latach wojny, klan Ryu upadł, a wszyscy jego członkowie zostali wybici. Wraz z tym  Tsudose zaczęto organizować polowania na smoki, aż nie ostał się żaden.

   Pewnego razu, gdy na świecie nie było już żadnego smoka, na ziemie przybyła kobieta w bieli, nazwana później Matką Czakry. To dzięki niej człowiek z Wielkiego Kontynentu zyskał moc, którą mógł wykorzystać przeciw drugiemu. Bogowie odwrócili się od ludzi, nie zapobiegając dalszemu rozlewowi krwi, gdy ci znaleźli sobie nową boginię. Tę, która zesłała im siłę. A yokai znikli z ludzkiego świata.

   Ta historia jest tak stara jak świat sam w sobie. Nie ma już ludzi pamiętających o Matce Czakry, a tym bardziej o Zahil. Legendą jest Mędrzec Sześciu Ścieżek, ale i w to mało kto wieży. Podobnie jak nikt nie wierzy, że dni harmonii znów kiedyś nastaną. 

***

   Przechadzała się po ogrodzie wypełnionym pięknym kwieciem, a w szczególności piwonią. Nachyliła się nad jednym z kwiatów, odgarniając czarne kosmyki włosów i zaczerpnęłam jego cudowną woń. Niesamowicie piękna i uspokajająca.

- Wiedziałem, że cię tu znajdę.

   Podskoczyła lekko przestraszona słysząc męski głos. Spojrzała niebieskimi oczami w stronę domu. Niedaleko niej stał wysoki mężczyzna o długich blond włosach, ubrany w czarne kimono, a przy pasie przywiązany miecz. 

   Kobieta uśmiechnęła się widząc przyjaciela.

- Widzę, że młody kwiat kwitnie z każdym dniem, stając się piękniejszym - powiedział.

- Ale i nawet ten kwiat kiedyś zwiędnie.

- Czyżby? Według mnie pożyje dłużej niż inni.

   Uśmiechnęła się ponownie, wracając wzrokiem na piwonię.

- Co cię tu sprowadza, Hikaru? - spytała.

- Twój ojciec chce się z tobą widzieć. Mam cię zaprowadzić do niego - Jego twarz przybrała nieco poważniejszy wyraz.

- Coś się stało? - Opuszkami palców dotknęła delikatny kwiat. Wiedziała, że coś się musiało stać, skoro ojciec chce ją widzieć. 

- Najlepiej niech ojciec wyjaśni ci szczegóły - odparł, chwytając ją za dłoń. 

  Chwilę później dotarli przed pokojem głowy klanu. Hikaru rozsuną drzwi, a oczom kobiety ukazali się mężczyzna w podeszłym wieku. Siedział na podłodze ze skrzyżowanymi nogami, a w dłoni trzymał czarkę herbaty.  Gdy tylko ją zobaczył, ojciec wskazał miejsce naprzeciw siebie. Podeszła do niego, zajmując miejsce.  

- O co chodzi, ojcze? - spytała, przyglądając się jego poważnej twarzy.

- Nasi ludzie dowiedzieli się gdzie jest obozowisko wroga. Nieopodal Wężowego Wąwozu. Chcę byś ty Huen, i Hikaru, wraz z innymi ninja, zaatakowali ich i zabili wodza Tsudose.

- Ilu jest tam ludzi?

- Dwudziestu. Poruszają się w niewielkiej grupie, pewnie chcą zapoznać się z terenem i rozstawić pułapki. 

- Rozumiem, ojcze - Schyliła głowę. Po chwili wstała. - Natychmiast zaczynam przygotowywania. Zaatakujemy dziś po zmroku.

   Odwróciła się, opuszczając pokój. 

- Zrekrutuj najlepszych ludzi, sześciu. Za dwie godziny przed bramą pałacu - powiedziała. 

   Hikaru skinął głową, odchodząc w przeciwnym kierunku. 

   Huen poszła do swojego pokoju. Tam zrzuciła z siebie ubrania, zakładając czarne krótkie kimono, sięgające połowy ud, przepasane czerwonym wzorzystym pasem obi*. Wsunęła za niego katanę. Na stopy założyła czarne sandały zori**. Na ramię zarzuci materiałową torbę. Przedramiona oplotła czerwonymi bandażami, a na nie wsunęła dwa ostrza, które przypominały spinkę do włosów.

   Była gotowa do misji. 

***

   Z gałęzi na gałąź, grupa ninja mknęła przed siebie do celu swej misji. Zbliżali się powoli do obozowiska wroga. Huen i Hikru, razem z dwójką mężczyzn zeszli na ziemie, a pozostała czwórka poruszała się po drzewach. W oddali, za krzakami dostrzegli blask ogniska.

To tutaj...

   Kucnęła przy krzakach, reszta poszła w jej ślady. Kunoichi uniosła dłoń, palcem wskazującym zataczając okrąg, co znaczyło, że mają otoczyć teren. Mężczyźni skinęli głowami i rozdzielili się. 

- Wyskoczę i ściągnę na siebie ich uwagę - szepnął Hikaru. Dobył kunaia, wyskakując zza krzaków. Chciał natychmiast zaatakować, ale nie miał kogo. Zastał tylko rozpalone ognisko na środku polany. 

- Nikogo nie ma - powiedział. 

   Huen zmarszczyła brwi, wstając z ziemi. Rozejrzała się i rzeczywiście nikogo nie było. Czyżby wróg wiedział, że zaatakują i zmienił swoją lokalizację? 

   Nagle poczuła jak coś kapnęło na jej policzek. Starła to palcami, przyglądając się temu. Okazało się, że to krew. Powoli uniosła głowę ku górze i natychmiast pobladła, widząc rozczłonkowane ciało jednego z jej shinobi. 

- To zasadzka! - Usłyszała krzyk jednego ze swoich towarzyszy, który wyskoczył spomiędzy gałęzi. W locie jego klatkę przeszyło ostrze miecza. Mężczyzna padł martwy na ziemie. 

   Huen podbiegła do stojącego obok Hikaru. Przyglądali się jak z lasu wychodzi mężczyzna ubrany w kimono, o monstrualnym wzroście. Łysy z hebanową skórą. Potwór podszedł do ciała nieżyjącego ninja, wyciągając z niego miecz. Przystawił ostrze do ust, zlizując z niego krew. 

- Zostaliście tylko wy - powiedział. Z nadzwyczajną szybkością znalazł się przed nimi, biorąc zamach bronią. Blondyn zablokował atak, krzyżując ze sobą miecze. 

- Huen, uciekaj stąd! - krzyknął przyjaciel. - Słyszysz!? Ucieka - urwał, gdy przeciwnik złapał swoją łapą jego głowę. Uniósł go do góry, biorąc zamach i z impetem uderzając o ziemię. 

   Kobieta obserwowała to wszystko z przerażeniem. Była bezradna, nie wiedziała jak pomóc przyjacielowi. Widziała, że wróg ma utwardzoną skórę i żadne ostrze przez nią się nie przebije. 

   Hikaru pogodził się ze swoim losem, wiedział, że zginie. Chciał jedynie by jego przyjaciółka przeżyła. 

   Demon naparł stopą na plecy mężczyzny, ciągnąc jednocześnie za głowę. Rozległ się krzyk z ust blondyna. Huen patrzyła na jego cierpienie.

- Uciekaj! Już! Nie trać czasu na mnie! Rusz... - I w tym momencie został on pozbawiony głowy. 

   Spojrzenie napastnika jeszcze bardziej ją przestraszyło. Uśmiechał się. 

   W ostatniej chwili kobieta zareagowała i odskoczyła, gdy ten chciał ją złapać.

- Jesteś zwinniejsza niż pozostali - pochwalił ją. - Ale i tak niedługo do nich dołączysz.

   Walka z nim oznaczała śmierć, a więc trzeba się wycofać. Uniknęła kolejnego ataku, wskakując na drzewo. Zaczęła uciekać z ogromną szybkością, skacząc z gałęzi na gałąź. Zawsze była najszybsza od reszty shinobi, to jedna z jej wielu zdolności, których nie może użyć w walce z tym potworem. Jest zbyt przerażona by skorzystać z jakiejkolwiek techniki. 

   Nie spoglądała za siebie, wiedziała, że jest ścigana. Musi uciekać jak najdalej od pałacu, nie może go tam zaprowadzić. Nie chce oglądać znów śmierci bliskich jej osób. 

   Zeskoczyła z drzew, gdy gałęzie zaczynały być zbyt cienkie by po nich skakać. Biegła ile sił w nogach. Zmęczenie i suchość w gardle okropnie przeszkadzały przy ratowaniu własnego życia. 

   Nagle poczuła jak traci grunt pod nogami. Zaczęła zsuwać się po stromej skarpie, co chwila uderzając w wystające korzenie. Szybko złapała za jeden z nich, który nie wygląda na mocny. Spojrzała w dół, a pod nią czarna otchłań, spojrzała w górę i zobaczyła go. Zsuwał się powoli ze skarpy, nadal mając okropny uśmiech na twarzy. Zatrzymał się w pobliżu niej, trzymając się korzenia.

- Może pomóc? Oczywiście nic za darmo. Od dawna nie byłem w kobiecie, może wtedy daruję ci życie.

   Spojrzała na niego z obrzydzeniem. W tej chwili podjęła decyzję.

- Przysięgam ci, że wrócę z zaświatów i zetnę ci ten łeb - wycedziła przez zęby. Puściła korzeń, spadając w przepaść. 

   W locie modliła się do bogów by strzegli oni jej bliskich, i by klan Tsudose zapłacił za swoje czyny.

************************

Następny rozdział w sobotę. Pobawię się w okrutnika :)

*obi - wspólna nazwa pasów i szarf służących do przepasywania tradycyjnych japońskich kimon, yukat.

**zori - japońskie sandały dawniej głównie płaskie, ze słomy (najczęściej ryżowej), skóry, filcu, lakierowanego drewna, a współcześnie z materiałów syntetycznych, gumy, z profilowaną podeszwą.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top