• Energia •
Huen wyszła z jaskini, przecierając jeszcze senne oczy. Tego dnia spała dłużej niż zwykle. To nowość, zawsze Sayuri zrywała ją przed świtem i hartowała do wieczora. Miła odmiana.
Zauważyła Terumiego siedzącego blisko oczka wodnego. Ręce miał złożone, a powieki zamknięte, zapewne medytował.
Podeszła do niego po cichu i usiadła obok. Starzec otworzył oczy, patrząc przed siebie.
- Wyspałaś się? - spytał.
- Tak, to nowość. Gdzie Sayuri?
- Wróciła do siebie, musi tam coś załatwić. Ciężko orzec kiedy wróci, do tego czasu ja przejmuję obowiązki twojego treningu, lecz w trochę innej formie. Jashin rozwijała w tobie umiejętności fizyczne, walkę, ja zaś rozwinę twoje umiejętności duchowe. Obserwując twoje starania, dostrzegłem, że coś cię blokuje, czy to z użyciem technik z czakrą, czy energią zewnętrzną. Coś cię dręczy, widzę to - Spojrzał na nią po raz pierwszy odkąd tu się pojawiła.
- Boję się, swojej mocy, wypełnienia przeznaczenia. Boję się, że nie uda mi się tego dokonać, jeden mały błąd, a...
- Wszystko może się skończyć - dokończył. - Najbardziej obawiasz się Yonry, że jest od ciebie silniejszy. Że przegrasz. Dręczy cię przeszłość, cierpienie. I doskonale cię rozumiem.
- Nie widać tego po tobie.
- Teraz i nie, ale kiedyś także wypełniał mnie ból, strach, cierpienie. Ale obecnie osiągnąłem wewnętrzną równowagę, pogodziłem się, że straciłem bliskich, że już więcej mogę nie zobaczyć syna, i że kiedyś i ja odejdę z tego świata. Radziłbym to i tobie, pogódź się z losem, a zobaczysz jak wzrośnie twoja siła - Wstał, klasnął w dłonie. - Trening zaczynamy od teraz, mamy na to trzy miesiące zanim Jashin wróci.
- Mówiłeś, że nie wiadomo kiedy wróci.
- Przypomniało mi się, jestem już stary - Wzruszył ramionami. - Chodź, idziemy na spacer.
Ich spacerem okazało się wspięcie na zam szczyt góry. Huen podziwiała pasma gór rozciągające się na horyzoncie.
- To miejsce będzie idealne - Usiadł po turecku na płaskiej skale, klepiąc miejsce obok. Dziewczyna dołączyła do niego. - Istnieją na tym świecie siły tak stare i silniejsze do człowieka, a nawet od bogów. Wszak to co nam znane powstało z nicości jaką jest wszechświat, słońce, księżyc, gwiazdy, jak i nasza ziemia. Bogowie to nic innego jak ukształtowana energia, powstała z nicości. My posiadamy ciało fizyczne, ale wewnątrz nas znajduje się podobna energia, która nas stworzyła i kiedyś musimy zwrócić ją wszechświatu. Przed Erą Czakry, tylko ludzie z twoich stron umieli wykorzystywać energię wszechświata, czerpiąc ją z otoczenia, jak i siebie samych. Jashiniści również, ale opuścili tamte ziemie, przybywając na kontynent, a niedługo po tym pojawiła się czakra, która także wywodzi się z kosmosu. Sprowadziła ją kobieta, kosmitka, ale pewnie tą historię znasz - Huen skinęła głową. - Dobrze, więc teraz spróbujesz się połączyć ze światem poprzez tą energię. Wycisz się, rozluźnij, oddychaj powoli. Każda żywa istota ma w sobie cząstkę tej energii, która jest jak korzenie, połącz się z nimi, wyczuj je. Usłysz trzepot skrzydeł motyla nieopodal, stado koni biegnące w dolinie.
Huen wyczuwała to, co mówił starzec. Słyszała motyla, konie, a nawet mogła dostrzec. Niesamowite uczucie. Spróbowała sięgnąć dalej, za góry, lasy, pola. I odnalazła to czego szukała. Widziała jak Madara kłóci się z bratem. Izuna był naprawdę wściekły. Nie słyszała ich słów, były stłumione.
- Im dalej sięgasz, tym ciężej jest ci kogoś usłyszeć. To twój pierwszy raz i poszło ci wspaniale, mnie zajmowało to miesiące.
- A czy jest możliwość opuszczenia swojego ciała w postaci tej energii?
- To wyższa szkoła jazdy, by opuścić swoje ciało i wrócić jest trudne, przede wszystkim musisz osiągnąć równowagę by takie coś było bezpieczne. W twoim przypadku nie radzę próbować - Nagle odezwał się brzuch jashinisty, prosząc i jedzenie. - Na dziś to koniec, idziemy szamać!
***
- Co ma znaczyć zawieszenie broni!? - krzyknął Izuna. - To nasi wrogowie, zaoferowałeś pomoc!?
- Postanowiłem zepchnąć na pewien czas sprawy pomiędzy klanami i zająć się obroną osady. Tsudose to ciężki przeciwnik, nie znamy go.
- Ale musiałeś oferować wsparcie Senju w razie niebezpieczeństwa? Co, tymczasowy sojusz, a jak będzie po sprawie znowu zaczniemy walczyć, czy może od tak staniemy się przyjaciółmi i puścimy w niepamięć przeszłość!?
- Nie wiem, może znowu się skłócimy lub zawrzemy rozejm, może to najwyższa pora. Tak naprawdę to już nie wiem o co nasi przodkowie się poprztykali i teraz się to ciągnie.
- To zapomniałeś już, że zabili naszych braci?
Madara miał coś odpowiedzieć, lecz zamilkł. Przeszło go dziwne uczucie. Przetarł kark, spoglądając w niebo. Postanowił to zbyć i wrócić wzrokiem do brata.
- To jest moja decyzja, ja jestem wodzem, a ty mi podlegasz. Jeśli zdecyduję się na sojusz, będzie sojusz, ale na razie mamy zawieszenie broni. I złamanie tej zasady będzie surowo karane, zrozumiano!? - Sharingan Madary rozbłysł, nienaturalnie rozszerzając źrenice.
Izuna patrzył na niego wściekle, spuścił wzrok.
- Rób jak chcesz - powiedział, odwracając się na pięcie i odszedł.
*********************
Z tą książką idę jak burza :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top