Rozdział 7. Nie daleka Przyszłość.

Wylądowałem w szpitalu. Nie było mi dane zagrać w innych meczach. Podczas całego FFI doszło do śmierci Rey'a Dark'a. Ogólnie doszło do bardzo wielu zmian. Axel prawie codziennie odwiedzał mnie w szpitalu. Było mi bardzo przykro, że nie mogłem z nimi grać. Pokonali tyle niebezpieczństw... Szkoda, iż nie mogłem smucić się i radować, razem z nimi. Okropnie bałem się o Axel'a. Obawiałem się o jego życie, ale również, czy zapewne jest mi wierny... Nie chciałem wierzyć, że coś takiego było w ogóle możliwe, lecz zawsze, każdego, może dosięgnąć takie uczucie.

_____________________________

Dziś Axel odbiera mnie ze szpitala. Teraz będą grali mecz z Małym Gigantem. Tę drużynę trenuje dziadek Mark'a, który jednak żyje. Ogółem, zmieniło się prawie wszystko...

- Cześć.

- Hej Axel. Dzięki, że przyszedłeś.

- Nie ma sprawy. Mam do Ciebie pytanie... Czy możemy ten dzień, przeznaczyć tylko dla nas?

- Tak. Bardzo za tobą tęskniłem, wiesz?

- Ja za tobą też... Tak byłeś mi potrzebny... Tyle się działo.

- Chodźmy stąd.

Udaliśmy się do lasu w Inazuma Town. Tam miał odbyć się biwak, przed ostatnim meczem. Axel, za pozwoleniem trenera zwolnił nas, tym samym mówiąc o nas. Drużyna nic o tym nie wie. Ale dziś, trzeba im powiedzieć... Zbliżało się popołudnie. Szliśmy z blondynem na spacer, w głąb lasu. Gdy byliśmy w dość znacznej odległości, chwycił mnie za rękę. Szliśmy, rozmawiając o wszystkim, co sie wydarzyło w ostatnim czasie. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się.

- Will?

- Tak?

- Muszę to zrobić... - w tej chwili zaczął mnie namiętnie całować.

Było to coś tak niesamowitego... Czułem, jak wielkie jest jego porządnie. Jego tęsknota. Jego słabość do mojej osoby. W tym pocałunku, nie oszczędził mi, przekazania tego wszystkiego.

- Musiałem, przepraszam...

- Nic się nie stało.

- Chcę, żebyś wiedział, ile dla mnie znaczysz. To nie jest byle zauroczenie. Naprawdę, bardzo mi na tobie zależy.

- Wiem o tym. - przytuliłem się do niego.

Po powrocie ze spaceru, nadeszła pora, na pogadanki z całą drużyną. Wszyscy byli zadowoleni z mojego powrotu. Tylko problem jest, czy aby na pewno?

- Słuchajcie. Chciałbym wam coś powiedzieć. - rzekł Axel, widać było jego zdenerwowanie.

- Mamy się bać? - spytał Kevin.

- Bo... - zaczął blondyn. - Ja i Will, jesteśmy razem! - nastąpiła cisza. - Wiem, że to zrozumiecie. Prawda? Mark?

- Axel! Bardzo nas zaskoczyłeś. Cóż, ja nie mam nic do tego, ale potem musimy pogadać. - rzekł Mark.

- Jasne.

- My także to akceptujemy! - rzekli chórem.

- Żarty sobie robicie?! - oburzył się Austin. - Axel, na serio? Brzydze się wami! - pobiegł.

- Austin, czekaj! - Jude za nim pobiegł, a ja spóściłem głowę.

- Ej, spokojnie... Przejdzie mu. - szepnął Axel.

- Axel, powiem to tu i teraz. Czy to poważny związek? - powiedział Mark, a wszyscy zadrżeli.

Każdy uważał blondyna, jako tego, co robi za tego bardziej przewodniczącego. On stał. Nagle podniósł głowę i rzekł:

- Tak! Kocham go!

Mark nie potrzebował, więcej dowodów. Oczy blondyna, mówiły same za siebie. Było w nich tyle miłości... Tyle zaangażowania i radości, że po minie Mark'a, można było wnioskować, iż jest pewien. W końcu Axel, był jego przyjacielem i mu wierzył.

- To co tu jeszcze robicie? Idźcie się migdalić, bo jutro jest ostatni mecz!

- Axel, tylko się nie zmęczyj. - rzucił Dragonfly.

- Nie bój się o to.

Spędziliśmy razem czas do samej nocy. Namiot rozbiliśmy w samym środku lasu. Czyżby Axel, coś kombinował?

- I jak? Podoba Ci się nocleg w lesie?

- Cóż... Środek lasu, sam na sam, z osobą, którą kocham... Czy masz coś na myśli?

- Ja? Skąd. - odwrócił wzrok, czyli, że kłamie.

Po przebraniu się w luźniejsze ubrania, chłopak chciał mi coś pokazać. Szliśmy przez jakieś gęste krzaki, aż doszliśmy do... Jeziorka? W każdym bądź razie, był podobny do tego pamiętnego źródełka.

- Masz ochotę na kąpiel?

- Chyba nie myślisz, że ja tam wejdę. Woda jest zimna.

- Zaraz sprawdzimy... - zaczął rozpinać moją bluzę.

- Chyba nie tutaj tego...

- Uważasz mnie za aż takiego zboczeńca, mógłbym zrobić to z tobą tutaj?

- Nie no, nie. Tylko się zastanawiam.

- Spokojnie. Wykąpiemy się w bokserkach.

- Ale... Zimno...

- Przestań żartować. - wziął mnje na ręce i wrzucił do wody. - I jak, zimna?

- Powaliło cię?! Moje ciuchy!

- Zimna?

- Nie.

- Zaraz sprawdzę, tylko się rozbiorę.

- Chciałbyś! - pociągnąłem go za rękę i wpadł do jeziorka.

- Masz za swoje.

- O nie... - rzekł, po czym wyszedł na brzeg i zdjął ubrania. - Masz zamiar dalej kąpać się w ubraniach?

- Tak!

- A właśnie, że nie. - upierał się.

- Dlaczego?

- Nie dasz nawet na siebie popatrzyć...

Wyszedłem z wody, wrzuciłem jego i stanąłem na brzegu. Włączyłem piosenkę (ta w mediach).

- Teraz patrz. - powiedziałem.

Bardzo powoli zdjąłem bluzę, a następnie bluzkę. Gdy nastał czas na spodenki, zacząłem się zniżać i wywyższać. Blondyn patrzył jak zahipnotyzowany. Gdy wchodziłem do wody, potknięłem się o własne nogi i wpadłem.

- Jesteś świrem! - rzekł Axel.

Podpłynął do mnie i pocałował, przyciągając do siebie. Stykaliśmy się w każdym milimetrze. Chłopak jęknął, gdy nasze krocza otarły się o siebie.

- Napaliłeś sie Axel.

- No co ty nie powiesz...

Popływaliśmy jeszcze chwilę i potem wyszliśmy na brzeg. Axel położył się na ziemi. Wyglądał zabujczo. Po chwili fachania usiadłem na jego sprzęta i zacząłem go całować.

- Nie rób mi chęci, proszę.

- Nie umiesz nad sobą panować?

- Przy tobie jest to dość trudne.

Kiedy się wytarliśmy i zebraliśmy wszystkie rzeczy wróciliśmy do namiotu. Axel odrazu wbił się w moje usta. Moja ręka przejechała po jego nagim torsie, w skutek czego, dostał dreszczy. Po chwili poczułem, jak twardego, się o mnie otarło. To był znak, że Axel traci panowanie. Gdy moja ręka podwadziła bokserki, on mruknął i czekał na dalszy krok. Lecz ja zakończyłem czynność, zwalając go obok siebie i przytulając.

Na dziś to na tyle. Możecie spodziewać się kolejnego rozdziału z nowej książki.

mady_sharp

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top