4 - "No dobrze, tylko uważaj na siebie"

Rankiem nie działo się nic nadzwyczajnego. Wstałam i po śniadaniu postanowiłam włączyć muzykę i zacząć sprzątać. Zaczęłam nucić piosenkę (w mediach) i po chwili tańczyć.

Lubię się wygłupiać przy sprzątaniu.

- Fajnie tańczysz - powiedział Jack.

Wzdrygłam się.

- Wystraszyłeś mnie! - powiedziałam nieco podniesionym tonem.

Ten jedynie się uśmiechnął.

- Wybacz, nie chciałem.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym Roześmiany stwierdził, że mi pomoże. W taki oto sposób tańczyliśmy do różnych piosenek. Na sprzątaniu domu minęło nam aż trzy godziny. Usiedliśmy zmęczeni na kanapie.

- Pójdę po jakieś picie - powiedział i ruszył w stronę kuchni.

- Mi też przynieś! - krzyknęłam, kiedy był już w kuchni.

Do sprzątnięcia zostały mi tylko śmieci. Wzięłam worek pełny odpadów i ruszyłam na zewnątrz. Było gorąco. Wyszłam przed patio i wrzuciłam śmieci do kontenera. Kiedy miałam wracać, omal zawału nie dostałam. Wpadłam wprost na jakąś postać, ale niestety nie wiem na jaką, ponieważ upadłam, a kiedy podniosłam wzrok, to nikogo nie było.

Może to Jack robi sobie żarty?

Wróciłam pędem do domu. Jack właśnie wychodził z kuchni z dwoma szklankami.

- Co ci się stało? Krew ci leci z nosa.

- To ty byłeś na patio? - zapytałam.

Jack spojrzał na mnie zaniepokojony.

- Byłem cały czas w kuchni, nie wiem o co chodzi. - powiedział.

Teraz to mam przysłowiowy zawał.

- Ah, okej. Nie ważne. To moje picie? - zapytałam i zanim zdążył odpowiedzieć, wzięłam szklankę pełną coli.

- Tak, to twoje. Kogo tam widziałaś? - zapytał.

Wypiłam całą zawartość szklanego naczynia, po czym zaczęłam się zastanawiać, czy mu powiedzieć.

- Nie myśl, że zwariowałam, ale... Wpadłam na kogoś, a gdy chciałam zobaczyć kto to, nikogo nie było. Nie wiem, czy to ja mam halucynacje, czy ktoś sobie ze mnie robi żarty, ale się trochę boję. - powiedziałam i się do niego przytuliłam.

- To nie możliwe... - powiedział jakby sam do siebie.

- Co jest niemożliwe? Ja nie zwariowałam... - powiedziałam.

- To mój znajomy. Pogadam z nim, żeby dał ci spokój. - powiedział.

Zerknęłam na niego.

- A co twój znajomy ode mnie by chciał? - zapytałam.

- Cóż, akurat on... Parę rzeczy, ale załatwię to. Nie martw się.

- Dobrze, dziękuję. - powiedziałam i go przytuliłam.

Na jego kostiumie pojawił się kolor niebieski.

- W sumie, poczekaj u siebie w pokoju. Najlepiej się gdzieś schowaj, a ja idę to załatwię. Dobrze? - zapytał i zerknął na mnie błagalnym wzrokiem.

- No dobrze, tylko uważaj na siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top