3. Louisa McCarthy
"Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
I ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
I nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
Czy pierwsza jest ostatnią
Czy ostatnia pierwszą."
J. Twardowski
Tego dnia jestem z Nancy. Siedzę obok niej i delikatnie dotykam dużego brzucha. Maleństwo kopie. To świetne uczucie. Robert w tym czasie przygotowuje obiad w mojej kuchni. Dzwoni mama.
- Przepraszam, to mama.
ROZMOWA:
- Hej, mamuś. Co tam? - upijam łyk wody.
- Lou, kochanie... - słyszę jej szloch.
- Boże, co się stało?
- Tato... nie żyje.
Upuszczam szklankę, która tłucze się na drewnianej podłodze. Nie mogę złapać powietrza. Coś mnie ściska i nie pozwala odetchnąć. Nie żyje! Tata!!! Mój tata, który zawsze był przy mnie. Zawsze wspierał i kochał. On naprawdę odszedł. Siadam na kanapie, zaczynam płakać. Pozwalam łzom wydostać się na zewnątrz.
- Przyjadę dziś. - mówię w końcu. - Będę dziś, słyszysz mamo?
- Tak.
- Co się stało? - pyta Nan.
- Tata nie żyje. - zalewam się łzami.
Wstaję z kanapy i idę do swojej sypialni. Wyjmuję walizkę. Przyjaciółka pomaga mi się spakować. Bez niej nie dałabym sobie rady. Pakuję ją do samochodu i jadę do Bostonu. Nie patrzę na to jak bardzo przekraczam prędkość, po prosu jadę. Chcę być przy mamie jak najszybciej. Straciła miłość swojego życia. Chociaż tata był i moją miłością życia.
***
Obie zasypiamy w ich sypialni. Nie chciała być sama.
Kolejnego dnia załatwiamy wszystkie formalności związane z pogrzebem. To przykre, ale musimy to zrobić. Wiem, że mama nie dałaby sama sobie rady. Muszę być silna i załatwić wszystko. Jest z mamą gorzej niż ktokolwiek by przypuszczał. Naprawdę się załamała.
Moje rodzeństwo przyjeżdża dzień przed pogrzebem. Pomagają mi posprzątać dom czy wybrać najlepszy garnitur taty. Do kieszeni marynarki chowam nasze rodzinne zdjęcie. Przyjeżdżają także Rob i Nancy, choć wyraźnie zabroniłam jej uczestniczyć w ceremonii pogrzebowej, ona się uparła. Zakładam czarną sukienkę za kolano. Prostą, skromną. Włosy spinam w luźnego koka. Szpilki zamieniam na baleriny. Witam się z narzeczonym, który zdąża przybyć na czas i jedziemy pożegnać tatę. W kościele zachowuję kamienna twarz, przytulam mamę, która przez cały czas płacze. Na cmentarzu każde z nas trzyma w dłoni białą różę. Tam już nie potrafię powstrzymać łez. Płaczę, choć chcę być silna dla mamy. Odwracam się i wtedy widzę jego. Sama. Ubrany jest w czarny garnitur i białą koszulę. Nasze spojrzenia krzyżują się, szybko odwracam wzrok.
***
Tydzień później wracam do Nowego Jorku. Rob twierdzi, że przydałoby mi się jeszcze trochę wolnego, chociażby dlatego, żebym odpoczęła, ale ja nie chcę. Wiem, że dzięki powrotowi do pracy będzie mi łatwiej uporać się z myślą utraty taty. Poza tym Nancy zbliża się termin porodu, chcę być przy niej. Z mamą została moja siostra - Mary. Jestem pewna, że i mamie zrobi się lepiej za jakiś czas.
- No to gratulacje, stary!
- Ode mnie też! - rzuca Nancy.
Wchodzę i delikatnie się do nich uśmiecham. Robert szybko kończy rozmowę.
- Dla kogoż to te gratulacje? - pytam kładąc dokumenty na biurku Roba.
- Yyymmm... Dla... Sama. On i Leah... - waha się. - Spodziewają się dziecka.
- Oooo... Cóż to bardzo dobra wiadomość. - fałszywie się uśmiecham. - Bardzo dobra. Cóż zawsze chciał zostać ojcem, więc teraz będzie miał okazję się wykazać.
- Dokładnie.
Teraz już na zawsze muszę zapomnieć o tym facecie. Należy do Leah, już nie do mnie. Jestem pewna, że jest szczęśliwy. Ja też jestem szczęśliwa, bo mam kochanego i oddanego mężczyznę, którego kocham. Wracam do domu trochę później, ale Colin zdążył już wrócić. Całuję go w usta i przytulam.
- Może nie powinniśmy aż tyle zwlekać ze ślubem? - pytam.
- Skąd ta nagła zmiana zdania? - dodaje zaskoczony i wyciera dłonie w różowy fartuch w serduszka.
- Nie wiem, po prostu zacznijmy przygotowania. Wiem, że tata niedawno zmarł, ale ślub odbyłby się za mniej więcej osiem miesięcy.
- No dobrze, skoro tego właśnie chcesz.
- Tak, chcę tego. Chcę wreszcie zostać twoją żoną.
***
Udało mi się dziś skończyć rozdział. Mam nadzieję, zeWam się spodoba, choć trochę namieszałam w życiu obojga głównych bohaterów. Cała ja 😊😁😂 Do następnego, buziaki 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top