7. Louisa McCarthy
Siedzę na kanapie wczytana w kolejny świetny kryminał amerykańskiego autora, gdy mój iphone daje o sobie znać. Podnoszę komórkę ze stolika i odbieram nie patrząc kto to.
ROZMOWA:
- Halo. - mówię zirytowana. Akcja zaczęła się rozkręcać, a tymczasem ktoś dzwoni.
- Cześć, Lou. Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy pomogłabyś mi wynieść rzeczy z mieszkania? - rzuca naprędce Nancy.
- Czekaj... - szybko siadam. - Wynieść? Dlaczego?
- Zalało mi pół mieszkania. - słyszę jak pociąga nosem. - Mój projekt... Znaczy twój... Zniszczyłam go. - zaczyna płakać.
O mój Boże!!! Czuję jak przez moje ciało przechodzi coraz to większa fala złości. Jednak po chwili się opanowuję, bo to przecież nie jej wina, a na pewno Robert zrobił kopię.
- Nancy, zaraz będę.
- Dzięki. - łka do słuchawki.
Szybko wstaję z kanapy, zdejmuję okulary, zakładam baleriny, zabieram kluczyki i biegnę do auta. Wsiadam i ruszam z piskiem opon. Na miejsce dojeżdżam w piętnaście minut. Cholerne korki! Drzwi są otwarte, więc od razu wchodzę. Zastaję Nancy pakującą swoje rzeczy. Wierzchem dłoni ociera łzy.
- Ej, nie płacz. - rzucam i przytulam ją.
- Kurde akurat teraz jak mam nieciekawe stosunki z matką. Jeszcze ten projekt. Wiem, że był dla ciebie ważny.
- Nie przejmuj się nim.
- Jesteś zła.
- Nan, posłuchaj mnie uważnie. Ty jesteś dla mnie ważniejsza niż ten cholerny projekt. To na ciebie zawsze mogę liczyć, jesteś dla mnie jak rodzina i nie pozwolę, by jakiś tam projekt cokolwiek zepsuł. Każdemu mogło przytrafić się to samo.
- Nawet nie mam gdzie się zatrzymać.
- Ćśś... Zatrzymasz się u mnie. Mieszkam sama w wielkim domu, przyda mi się współlokatorka.
- Lou ja nie mogę...
- Nie przyjmuję odmowy.
- Lou, nie chcę się narzucać.
- Daj spokój. Chodź jedziemy.
Kiedy znajdujemy się w domu zabieramy się za zrobienie miejsca na rzeczy Nancy. Zwalniam dla niej jeden z pokoi na parterze. Razem sprzątamy i pozbywamy się tego co już dawno nie jest mi potrzebne. Gdy kładę się do łóżka wcale nie chce mi się spać, cały czas myślę o tym, że wreszcie nie jestem sama w tym wielkim domu. Czuję się mniej samotna.
Rano wstaję, robię kawę i siadam przy stole. Gdy wstaje także Nancy robię śniadanie. Przyjaciółka jedzie do domu oszacować straty, a ja w tym czasie robię porządek na strychu. Znajduję wiele rzeczy, które przypominają mi o poprzednim związku. Wygrzebuję album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Zabieram go i chowam w swojej sypialni. Potem jadę na zakupy, by kupić coś do jedzenia, ale także parę drobiazgów, dzięki którym Nan się u mnie za klimatyzuje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top