37. Louisa McCarthy
"Ból zadawany tym, których kochamy, jest jak bumerang - wraca i wbija się w nasze serce".
H. Kowalewska
To dziś! Dziś otwieramy budynek. Wkładam fioletową suknię i jadę na miejsce. Czas zakończyć pewien etap swojego życia.
- Nadszedł czas, by głos zabrały osoby, dzięki którym powstał ten wspaniały obiekt. Louisa McCarthy i Sam Darcy!
Staję u boku Sama. Czuję się mega zawstydzona. Widzę jak ukradkiem na mnie zerka. Fałszywo się uśmiecham i mówię kilka słów o projekcie i budowie.
- Nie było łatwo. - śmieję się. - Ja i Sam... - patrzę na niego. - Od samego początku go nie lubiłam. Widziałam w nim rywala, który próbuje na każdy możliwy sposób mnie upokorzyć. Jednak zmieniłam o nim zdanie kiedy go naprawdę poznałam. Dzięki pewnym aspektom zrozumiałam wiele istotnych rzeczy dotyczących nie tylko mojej kariery, ale również życia osobistego. Nie liczy się tylko czubek własnego nosa. Warto czasem zapomnieć o sobie i pomóc innym, bo niektórzy potrzebują pomocy bardziej niż my sami.
- Bardzo cieszymy się, że mogliśmy stworzyć coś co zapewni wielu osobom możliwość zatrudnienia. Być może stworzyliśmy budynek, który pomoże wielu ludziom zmienić swoje życie. Jestem naprawdę... - patrzy na mnie. - zaszczycony, że mogłem poznać tak wspaniałą osobę jaką jest Louisa. - czuję łzy.
- Już czas! - dodaję. - Czas przeciąć wstęgę. - biorę do ręki nożyczki i zerkam na Sama.
On trzyma swoje i czeka aż dam mu znak. W tym samym momencie przecinamy czerwoną wstążkę. Wokół nas rozbrzmiewają wiwaty i brawa. Wszyscy przedzierają się do budynku przez ogromne drzwi ze szkła. Stoimy po przeciwnych stronach i czekamy aż wszyscy wejdą do środka, wtedy i my za nimi podążamy. Nie rozmawiamy, wymieniamy tylko krótkie spojrzenia.
Stoję przy jednym ze stoików i popijam szampana kiedy Sam staje przede mną.
- Chciałem ci o niej powiedzieć.
- Nie obchodzi mnie to.
- Możemy pogadać w twoim gabinecie?
Odwracam się na pięcie i idziemy na górę. Słychać tylko ostatnie dźwięki muzyki i stukot moich wysokich szpilek. Opieram się o swoje biurko i czekam.
- Wiem, spieprzyłem sprawę, ale proszę cię dajmy sobie drugą szansę.
- Drugą szansę? O czym ty w ogóle mówisz? Oszukiwałeś mnie tyle miesięcy!
- Wiem, ale...
- Nie ma tu żadnego ale. Wszystko jest skończone.
- Nie możemy tak tego zakończyć. Tak po prostu.
- Mylisz się. Właśnie to robimy. Kończymy to co przez cały czas było fikcją. Prowadziłeś podwójne życie!
Omijam go, bo wiem, że jeśli dłużej będę na niego patrzeć to w końcu wymięknę, albo co gorsza rozpłaczę się. Muszę być silna. Nieoczekiwanie obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie. Czuję mocny zapach jego perfum, który tak bardzo lubię. Czuję jak drapie mnie jego kilkudniowy zarost. Kocham w tym facecie wszystko. Kocham jego wady, kocham też zalety. Kocham jego śmiech, kocham gdy się złości. Kocham jego każdą część. Jednak nienawidzę kłamstwa, a to... To każe mi odejść. Ostatni raz patrzę na niego po czym wychodzę z gabinetu.
Sam wyjeżdża tego samego dnia wieczorem. Wrócił do Los Angeles. Wrócił do swojego dawnego życia. Ja natomiast biorę kilka tygodni wolnego i wyjeżdżam jak najdalej od Nowego Jorku i LA.
Mam do ciebie tylko jedno, a zarazem ostatnie pytanie:
- Sam, którą z nas kochałeś?
***
Kochani, a więc to koniec... Zaczynamy drugą część??? Kto jest za??? Piszcie też jak Wam się podobała ta książka.
Dziękuję wszystkim, którzy ją przeczytali. Dosyć spora przerwa od wattpada, ale mam nadzieję, że książka jest w porządku. Jeszcze raz dziękuję @Marti1245 za wspaniałą okładkę. Dziękuję wszystkim bardzo, bardzo, bardzo ❤️❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top