4. Sam Darcy
"Kiedyś w końcu musi pojawić się słońce"
- Jestem w ciąży! - piszczy Leah, skacząc jak opętana.
- Czekaj, co?
- Zostaniemy rodzicami! Ja mamą, ty tatą! Cieszysz się kochanie, prawda?
- Tak.
Leah zostanie matką? Ona nie potrafi zadbać o siebie, a co dopiero o dziecko. Kocham ją, ale nie jestem pewien czy sobie poradzi, obawiam się, że nie podoła. Ale właściwie czemu się nie cieszę? Przecież to ja zachęcałem ją do założenia rodziny. To ja chciałem być ojcem, a ona ciągle marudziła, że to zaburzyłoby harmonię naszego życia. Bała się, że rodzicielstwo zniszczy nasze małżeństwo, zniszczy jej karierę czy ciało. To ja ją do tego namawiałem. Teraz, gdy jest w ciąży, nie jestem pewien czy to aby na pewno dobra wiadomość. Wyobrażałem sobie żonę, dzieci, ale nie sądziłem, że to wszystko się tak potoczy. Chciałem tego wszystkiego, ale gdy już to mam... Zaczynam wątpić, że to może być prawdą. Teraz wiem, że to nie z Leah chciałem mieć dziecko. To nie ona jest kobietą, z którą chciałem założyć rodzinę. Jest już za późno na jakiekolwiek korekty w moim życiu. Jest żona, jest dziecko. Nie ma odwrotu.
Kładę się do łóżka przed drugą w nocy. Jednak nie od razu zasypiam. Myślę o tym wszystkim. Zastanawiam się jak będzie wyglądała nasza przyszłość.
Jakiś tydzień później dowiaduję się, że Nancy rodzi. Jestem taki podekscytowany, czuję się jakby to mnie miało zaraz urodzić się dziecko. Austin. Tak będzie na imię synkowi mojego przyjaciela. Z niecierpliwością oczekuję na wiadomość o tym, że Rob już został ojcem. Kilka godzin później dzwoni do mnie i chwali się synem. O Nancy też wspomina, wychwala jej upór i walkę z bólem jaki musiała znieść, by Austin przyszedł na świat. Gdy się rozłącza, od razu sprawdzam pocztę. Już dostałem zdjęcie małego.
***
Na trzecie badanie USG idę z żoną. Zapewnia mnie, że jeśli nie chcę mogę zostać na korytarzu, jednak nie chcę. Chcę zobaczyć moje maleństwo. Lekarka informuje mnie, że to dwunasty tydzień. Leah wspominała, że dziesiąty. Może coś pomyliłem. Ale zaraz zaraz... To dwunasty tydzień? To nie możliwe...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top