Księżycowa noc
One shot dedykowany banabaa
To była jeden z nielicznych wieczorów kiedy czuła, że żyje. Księżyc wysoko świecił nad nieboskłonem, oświetlając dotychczas mroczne, nieprzyjazne uliczki. Konoha, jedna z podmiejskich dzielnic Tokyo była tego lata naprawdę piękna. Drzewa, które lata temu zostały posadzone w końcu wyrosły i ukazywały swe piękne oblicze.
Uśmiechnęła się nikle na widok tego krajobrazu.
Z całą pewnością mogła teraz stwierdzić, że była szczęśliwa. Mając przy swoim boku ukochanego chłopaka, spacerując powoli po pięknych ogrodach i uliczkach, słuchając śpiewu ptaków i szumu wiatru wreszcie czuła, że znajduje się w swoim miejscu we wszechświecie.
Ścisnęła mocniej ramię chłopaka i popatrzyła się w dal, niezbyt wiedząc co chce dokładnie mu teraz przekazać. Jaki był cudowny? Jak bardzo go kochała? Czy może, jak bardzo pożądała teraz jego czułego dotyku na ciele, ciepłych, wypełnionych miłością słów szeptanych w chwilach uniesienia? Ust błądzących po ciele, rozpalających każde miejsce pojedyńczo? Czy może, że bała się chwili, która miała już niedługo nadejść? Wiedziała, że podobnie jak ona sama, pragnął tego z całego serca. Czy jednak była gotowa postawić kolejny krok na drodze ich wspólnego życia?
– Coś nie tak, Asami? – zapytał chłopak, spoglądając na nią onyksowymi oczyma, w których tliły się teraz niewyraźne ogniki miłości.
– Nie, nie, wszystko w porządku – zapewniła go, choć po części nadal nie było to prawdą. Czuła niepewność. – Sasuke, może powinniśmy już wrócić? Zaczyna robić się coraz chłodniej.
Sasuke raz jeszcze przebadał wzrokiem całe ciało dziewczyny i uśmiechnął się nikle pod nosem, w sposób nieco mogłoby się wydawać ironiczny i kpiący, ale dla czujnego oka jakie posiadała ta ruda osóbka, był to sposób pokazania miłości i uczucia, głębokiego i szczerego, jakim ją darzył.
– Jasne, chodź. – Chwycił ją pod rękę i pociągnął za sobą, kierując swe kroki do centrum dzielnicy, gdzie mieszkała dziewczyna.
Droga nie zajęła im zbyt dużo czasu. Kilka minut szybszego marszu i znaleźli się w końcu pod ogromną, mosiężną bramą prowadzącą do pięknego, zadbanego ogrodu otaczającego średniej wielkości dworu.
– Wejdziesz? – zapytała cicho, ściskając nieznacznie jego dłoń. – Rodziców nie ma w domu, będziemy tylko my.
– W takim razie bardzo chętnie – odpowiedział jej. – Wiesz, że zbytnio za sobą nie przepadamy...
– Wiem – zaśmiała się cicho, prowadząc go w tym samym czasie przez marmurową ścieżkę prost do drzwi. – Wyjechali na kilka dni na drugi koniec kraju, więc nie musisz martwić się krzywymi spojrzeniami.
Asami otworzyła machoniowe drzwi i wprowadziła Uchihe do środka. Chłopak nie musiał się nawet rozglądać, tyle razy już tu był, że znał cały dworek na pamięć. Uśmiechnął się jednak, gdy dziewczyna zaczęła go prowadzić do jej pokoju, znajdującego się niemal po drugiej stronie domostwa, na drugim - a tym samym i ostatnim - piętrze.
Pokój rudowłosej wypchany był po brzegi różnymi pamiątkami po wielu podróżach jakie odbyła wraz z rodzicami po świecie. Jednak to łóżko - ogromne, wykonane z najlepszego drzewa, ścielone tylko najlepszymi kołdrami go najbardziej zainteresowało. Tyle razy już miał okazję z niego korzystać, mimo, że nic więcej prócz drobnych pieszczot nie było, że tym razem nawet się nie łudził.
Tym bardziej został zaskoczony, gdy dziewczyna, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, doskoczyła do niego w kilku zgrabnych, żwawych krokach i rzuciła się w ramiona, całując przy tym każdy najmniejszy skrawek jego szyi.
Westchnął cicho na te pieszczoty i, chwyciwszy za pośladki ukochanej, podniósł ją na wysokość swojego brzucha. Teraz to on kąsał jej szyję, schodząc pocałunkami na obojczyki i dekolt, zachaczając niekiedy o sutki, do których dzięki zwiewnej sukience miał doskonały dostęp.
Nie widział sprzeciwu w jej reakcji, żadnego zaprzeczenia ani niechęci, więc kontynuował pieszczoty, kierując powoli swe kroki w stronę łoża. Gdy w końcu położył ją na łóżku, zaczął schodzić coraz niżej ustami, na odkryty teraz brzuch, jak i po wewnętrznych stronach ud, blisko samego ognia pożądania.
Gdy powoli schodził pocałunkami coraz niżej, przez krótki moment miała obawy z powodu swojego dziewictwa. Gdy jednak dostrzegła jego nieme pytanie, skinęła nieznacznie głową, a wszystkie obawy zniknęły szybko szarą mgłą pożądania, gdy jego język znalazł się pomiędzy jej nogami, drażniąc językiem łechtaczkę i podniecając ją do granic możliwości.
Z każdym ruchem, jaki wykonywał językiem, pożądanie coraz bardziej zaćmiewało umysł Asami. Nie kontrolowała nawet tego, że bezwiednie wypowiadała jego imię aż do momentu, gdy ulokował się wraz ze swoim przyjacielem pomiędzy jej nogami. Wtedy też krzyknęła głośno, gdy pierwszy ruch przebił jej błonę, a następne - mimo niewielkiego bólu - sprawiały jej ogromną przyjemność. Nie zdawała sobie sprawy, że seks może być aż tak cudowny.
On z kolei... Był czuły i delikatny, choć na co dzień tego nie okazywał. Poruszając powoli miednicą składał delikatne, wręcz niemal boskie pocałunki na obojczykach, kąsał nieco boleśnie, ale za to nieziemsko przyjemnie szyję i szeptał słowa, o które nigdy w życiu by go nie podejrzewała. Rękę położył na prawej piersi, ugniatając ją lekko i drażniąc sutek. Usta błądziły po całym ciele, coraz częściej zatrzymując się na dekolcie.
Zwiększył szybkość swoich ruchów, wchodząc i wychodząc z niej coraz szybciej. Sprawiał jej tym niewyobrażalną przyjemność i doznania. Asami nigdy nie podejrzewałaby, że w tym cichym, małomównym chłopaku drzemie tyle siły.
Sasuke z kolei, nadal błądząc rękoma i ustami po ciele ukochanej czuł powoli, że kończy mu się czas. Postarał się jednak i wykrzesał z siebie ostatki sił sprawiając, że jego dziewczyna zaczęła się wić pod nim jak oszalała, wykrzykując jego imię i jękając z rozkoszy.
Sam krótko po tym wystrzelił do gumki, którą za wczasu założył.
Złączył ich usta w pocałunku i spojrzał wprost w jej piękne, cudowne oczy.
– Kocham cię, wiesz? – zapytał.
– Wiem, ja ciebie też – odpowiedziała mu, po czym znów pocałowała i przyciągnęła jeszcze bardziej do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top