PROLOG
Jesteś księżycem w mojej ciemności
Stał na przeciw mnie. Mężczyzna w czarnym długim płaszczu. Bardzo przystojny. Długie króczo czarne włosy okalały jego twarz. Szare oczy patrzyła na mnie z czułością. Usta miał jakby wykute z marmuru. Jego zimne tęczówki mnie przerażały. Miałam ochotę się wzdrygnąć.
- Witaj, moja mała słodka dziewczynko.- wyciągnął rękę chcąc dotknąć mojego policzka ale przerwała nam moja przyjaciółka Sara.
- Diana! No chodź! Szkoła się zaraz zacznie! - krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę. Mężczyzna zmrużył oczy. W jego spojrzeniu dostrzegłam złość. I gniew. Najwidoczniej nie podobało mu się że ktoś mnie dotyka.
- Nie dotykaj jej!- warknął ostro a ja się wzdrygnęłam. Jego oczy zmiękły kiedy to zobaczył jednak spojrzał że złością na Sarę. Ona nie pozostała mu dłużna.
- A kim pan jest żeby mi rozkazywać?- odwarknęła Sara napuszona ja przestraszona kotka. Oj nie jest dobrze.
- Moja sprawa. Kim jestem i czego chcę. A tobie nic do tego.- syczy tak zimnym tonem do mojej przyjaciółki.
- W takim razie nie muszę się przed tobą tłumaczyć.- warczy przyjaciółka i ciągnie mnie ponownie za rękę.- chodź Di. Zostawmy go. Wygląda podejrzanie.- mówi używając przezwiska które mi nadała kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy. Rzeczywiście tak wyglądał. Mrocznie i nie przystępnie. Zauważyłam że kiedy Sara ciągnęła mnie za rękę jego wzrok nie opuszczał mnie nawet na chwilę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top