Rozdział 5
Szłam szybkim krokiem do kwater Slytherinu. Chrzaniłam głęboko która jest godzina. Ja mam taką moc że mogłabym spalić tą cholerną szkołę w drobny mak. Wchodzę podając hasło czysta krew do pokoju wspólnego i kieruje się do pokoju Draco. Pukam delikatnie kilka razy. W końcu otwiera mi znajomy blondyn.- Malutka co się stało?- pyta kiedy widzi w jakom jestem w stanie.- Kto ci to zrobił!?- pyta surowym tonem. Po prostu wpadam mu w ramiona.
- Chlip.- szlocham mu w pierś a on mnie czule obejmuje gładząc moje włosy.
- Cii..cichutko. Teraz jesteś ze mną. Jestes bezpieczna maleńka. Powiedz mi kto to zrobił a zniszczę go.- grucha mi do ucha nie zrażony moim szlochem. Dopiero teraz orientuję się że jest bez koszulki. Rumienie się. Draco chichocze.
- Uroczo się rumienisz. Jesteś wtedy taka piękna.- wciąga mnie bez słowa do pokoju i posadził na swoim łóżku które nawiasem mówiąc było bardzo mięciutkie. Podał mi chusteczkę otarłam łzy.
- Dziękuję. To musi być trochę niesmaczne.- skrzywiłam się.
- Nic co dotyczy ciebie takie nie jest. A teraz powiedz mi co sie stało malutka.- Draco siada obok mnie czule kbejmując ramieniem.
- To nic wielkiego.- zaczynam ale mi przerywa.
- Skoro płaczesz to znaczy że to nie może nie być nic wielkiego.- odpowiada ślizgon patrząc na mnie opiekuńczo.- teraz powiedz mi co się stało. Pokręciłam głową.
- Nie chcę. Jedyne czego chce w tej chwili to po prostu być.- przytuliłam się do jego nagiego torsu a on odwzajemnił uścisk.
- Rozumiem kochanie. Więc bądźmy. Położyliśmy się na łóżku i zasneliśmy. To znaczy ja zasnęłam. Blondyn cały czas gładził mnie po głowie i śpiewał mi kołysankę do snu. Po pewnym czasie obudziło mnie palące pragnienie.- Pić.- moje gardło paliło z pragnienia. Draco podniósł się błyskawicznie.
- Poczekaj tu. Przyniosę ci.- uśmiechnął się delikatnie ale ja wiedziałam że to rozkaz i mam się z tąd nie ruszać. Zatrzymałam go zanim wstał.
- Czekaj!- zawołam. Spojrzał na mnie zdiwiony.
- Co?- zapytał zderientowany. Machnęłam ręką. Po chwili pojawiła się w moim ręku szklanka z wodą. Draco był wyraźnie zszokowany.
- Umiesz robić takie rzeczy!?- pisnął podekscytowany jak dziecko.
- Umiem znacznie więcej uśmiechnęłam się. Jak chcesz to jutro ci pokażę.
- Tak bardzo!- ślizgon się bardzo ucieszył i pocałował mnie w czoło.- teraz chodź dalej spać kochanie chyba nie chcesz jutro zasnąć na zajęciach?
- Dobranoc.- powiedziałam i wtuliłam się w niego. Śnił mi się makabryczny sen.
Byłam na kolanach Voldemorta. Nie mogłam się idwrócić żeby zobaczyć jego twarz. Za każdym razem kiedy próbowałam się odwrócić jakaś siła mnie powstrzymywała. Jego kościaste szponiaste dłonie obejmowały mnie mocno. Wbijał paznokcie w moje biodra. Nie na tyle żeby mnie zranić ale zatrzymać w miejscu.
- Mów.- rozkazał Voldemort lodowatym tonem od którego przeszły mnie ciarki.
- Chłopaka przetrzymuje zakon feniksa mój panie ale jego miejsce pobotu nie jest nam znane.
- Jakie to żałosne! Myślą że mogą ukryć go przedemną? Przedemną!? - powtórzył drugi raz. Poczułam pocałunek w szyję. Zadrżałam kiedy jego lodowate wargi dotknęły mojej skóry. Zassał ją mocno. Poczułam jak jego język jeździ po mojej skórze. Jęknęłam przeszywająco.
- Panie..- zadrwił Voldemort ze sługi.- jesteście tacy żałośni. Płaszczycie się po de mną. Jak nędzne robaki. Tylko jedna osoba jest mnie godna. Dobrze się jej przyjrzyj głupcze. Moja księżniczka będzie już ze mną zawsze.Czyż nie jest piękna?- wysyczał mi do ucha.
- Tak panie.- porwierdził sługa przestraszonym tonem.
- Powiedz mi że mnie kochasz.- zażądał Voldemort tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Kocham cię.- powiedziałam nie mogąc się opierać pod wpływem eliksiru miłosnego. Ścisnął moje ramiona mocniej.
- Powiedz! - ryknął na całe pomieszczenie a śmierciożercy się wzdrygneli.
- Kocham cię Tom.- powtórzyłam a w zamian otrzymałam pocałunek w wargi. Obudziłam się zlana potem zatanawiając się co to do cholery było.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top