Rozdział 3

Draco nie okazał się wcale lepszą alternatywą po opuszczeniu szpitala. Był bardzo nad opiekuńczy troskliwy chociaż mówiłam mu że wszystko w porządku nie chciał mnie słuchać. Za to jeśli chodzi o Pansy ta wariatka działała mi na nerwy i video versa na serio nie mogłam znieść tej dziewczyny. Robiła wszystko co tylko możliwe żeby mi dokuczyć. Starałam się ją ignorować ale bywało to niekiedy nie zwykle trudne. Czy nie mogła zrozumieć że Draco jej nie che? Rozumiem że złamane serce boli ale to już lekka przesada. Kiedy powiedziałam to Draco powiedział mi jedynie że nie jest warta mojego współczucia i żebym przestała się nią przejmować. Zauważyłam że większość ślizgonów za mną nie przepada oprócz Draco i Blaisa praktycznie nią miałam z kim porozmawiać. To oczywiście przez te dziewuchę. Draco był wściekły. A kiedy Malfoy jest wściekły nic nie idzie dobrze. Bronił mnie jak prawdziwy wąż. Syczał na wszystkich w pokoju i groźnym tonem pyskował na wszystkie zaczepki. Jego stalowy uścisk węża zacisnął się jeszcze mocniej wokół nie i teraz praktycznie nie odstępował mnie na krok. Byłam dumna z jego rycerskiej postawy ale zaczynała mnie już powoli irytować. Poważnie zaczynałam się już dusić. Postanowiłam coś z tym zrobić i dzisiaj nadarzyła się okazja.
-Draco skarbie zrób sobie przerwę a ja zostanę tu na chwilę sama.- poprosiłam delikatnie. Draco zmrużył groźnie oczy.
- Sama? Jesteś pewna?
- Tak. Po za tym słyszałam że Blaise coś od ciebie chce.
- Blaise? A czego on może ode mnie chcieć do cholery zwłaszcza teraz kiedy jestem z moją dziewczyną!?- krzyknął zirytowany.
- No idź bo się jeszcze obrazi.- zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Nie wyglądał na przekonanego.
- Dobrze. Ale wrócę szybko.- całuje mnie w czubek głowy a ja się rumienię na ten fizyczny bliski kontakt między nami.- nie rozmawiaj z innymi.- rozkazuje surowym tonem. Uśmiecham się. Wysyłam telepatyczną wiadomość koledze z przeprosinami. Odpowiada że nie ma sprawy i że jestem naprawdę potężna skoro potrafię zrobić coś takiego.
- Wiesz że nie. Czekam no leć.- macham mu delikatnie kiedy znika za rogiem jeszcze na mnie odprowadzając wzrokiem. Draco oprócz tego że był słodki i nad opiekuńczy potrafił być również bardzo zaborczy. Nienawidził szczerze kiedy rozmawiałam z kimś innym niż on sam. Nie lubi kiedy próbuję nawiązać z kimś innym głębszą relację. Jest po prostu zazdrosny. Wzdycham. I wtedy słyszę ten irytujący głos.
- No proszę kogo my tu mamy? Malfoy zostawił cię samą? Co nie pilnuje już swojej ukochanej księżniczki? Może mu się znudziłaś?- szydzi Parkinson a większość ślizgonów jej studiuje śmiechem. Zagryzam zęby. Odwracam się od niej plecami.
- Nie ignoruj mnie!- wyrywam się jej.
- Zostaw mnie w spokoju wariatko! To nie moja wina że Draco cię nie chce!- czerwienienie na twarzy i chce mnie uderzyć ale zanim zdąży to zrobić moje oczy błyszczą na złoto. Unoszę ją kilka stóp nad ziemią zaciskając pięść.
- Pomocy!- krzyczy błagając resztę żeby jej pomogła ale pozostali ślizgoni nie reagują patrzą tylko w szoku i z przerażenia nie są wstanie się ruszyć kiedy widzą pokaż mojej mocy.- postaw mnie na ziemię suko! - błaga. Uśmiecham się.
- Proszę bardzo.- odpowiadam i puszczam ją. Pansy krzyczy kiedy spada na ziemię. Słyszymy dźwięk tłuczonej kości. Dziewczyna wyje z bólu. Draco pojawia się w zasięgu mojego wzroku.
- Draco! Zobacz co ona mi zrobiła! - płacze próbując zwrócić jego uwagę.
- Jakie to żałosne.- odpowiadam krzyżując recę na piersi. Draco klaszcze. Jest zachwycony pokazem mojej mocy.
- Brawo! Przyznaję że jestem pod wrażeniem.- pojawia się obok mnie z zachwytem w oczach.- nie sądziłem że masz taką wielką moc. Gratuluję kochanie.- całuje mój policzek.
- Przestań rumienię się.- odpowiadam patrząc na niego a Draco się uśmiecha.
- Draco jak możesz! Zobacz co ona mi zrobiła!- protestuje dalej ta nie udacznica. Draco się odwraca do niej.
- Jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz pożałujesz tego!- syczy groźnie a prawdziwy ogień słychać w jego tonie. Parkinson patrzy na mnie z nienawiścią.- Niby mam uwierzyć że moja dziewczyna która ma takie dobre serce byłaby do tego zdolna!? Sięga jest altruistką. Ma wielkie serce. Opowiadała mi kiedyś jak polowała na muchę ale ta jej uciekła.- żartuje ślizgon na co wszyscy wturują mu śmiechem łącznie ze mną.
- Fakt.- potwierdzam i kładę mu dłoń na ramieniu.- skarbie chodźmy z tąd.
- Zdążyłem cię poznać. Nie byłabyś zdolna do czegoś takiego.- odpowiada blondyn i chwyta moją dłoń w swoją.- doskonale to wiem. Chodźmy z tąd. Wyprowadza mnie z pokoju wspólnego do swoich własnych kwater. Wzdycham. Czy kiedyś uwolnię się od tej dziewczyny?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top