18.
Loki prawie dosłownie spadł z nieba w sobotę popołudniu. Po szybkim zapoznaniu się z sytuacją zjechał Astrid z góry na dół za zepsucie sprawy z matką Olgi, co postanowił samodzielnie naprawić. Po powrocie z, zdaniem córki, niepotrzebnej misji ratunkowej, oznajmił wszem i wobec, że wszystko naprawił i to nawet bez użycia magii. Wzorem Księżniczki, Książę padł twarzą na łóżko i przespał snem sprawiedliwego kilkanaście godzin. W tym czasie do hotelu zdążyła dojechać również Kasandra, co sprawiło, że Astrid była zmuszona odstąpić swoją królewską sypialnię rodzicom, a sama zadowolić się kanapą w salonie, na której rozłożyła się z podręcznikiem fizyki. Olga haniebnie ją porzuciła na rzecz zażegnania konfliktu rodzinnego, bo jak mawiał bożek kłamstw, który akurat w tej kwestii rzadko kłamał – nie rób sobie wrogów w rodzinie! Oczywiście chodziło mu o to, że Thor nie powinien robić sobie wroga w Lokim, a nie Ola w matce, ale łaskawie zgodził się, że w przypadku dziewczyny jej interpretacja ma rację bytu.
Po wybudzeniu głowy rodziny i powrocie adoptowanej córki, zwołana została rada wojenna, zwana również zamiennie naradą rodzinną przez pokojowo nastawione Kasandrę i Olgę. Nie wiadomo tylko było dlaczego odbywała się ona w łazience, a Kłamca leżał w ubraniach w lodowatej wodzie. Spytany o przyczyny perfidnie skłamał, że on nie widzi powodu, by pytać o prozaiczne czynności dnia codziennego wykonywane w awangardowy sposób.
– A więc... – Rozpoczął Loki hojnie rozchlapując wodę.
– Nie zaczyna się zdań od a więc! – Płynnie wcięła się Astrid, przez co za karę została mocniej pochlapana.
– Będę zaczynał jak chcę. Więc podsumowując dyskusję, którą przeprowadziłem sam ze sobą w mojej głowie...
– Badałeś się już w kierunku schizofrenii? To chyba nie zbyt bezpieczne...
– Astrid, zamilknij, albo zrobię to za ciebie. Dla twojej wiadomości, pewnie byle psycholog zdiagnozowałby mnie na trzy strony, ale nie mamy na to czasu. – Sarknął wychodząc z wanny. Kasandra z kamiennym wyrazem twarzy podała mu puchaty ręcznik i hotelowy szlafrok.
– Powiesz nam w końcu cokolwiek? – Zapytała zrezygnowana kobieta. Jej zmęczone oczy wywołały w bożku lekkie ukłucie wyrzutów sumienia, które szybko stłumił.
– Nie. Zapomniałem, kiedy Astrid brutalnie wybiła mnie z rytmu. Nadal jestem lekko przegrzany i myślenie idzie mi trochę opornie... – Przyznał niechętnie i usiadł na brzegu wanny.
– To ja będę pytać, a ty odpowiadaj – zaproponowała nastolatka, a Kłamca po chwili namysłu skinął głową. – Thanos?
– Musisz zaczynać od najgorszego? – Jęknął Loki i ukrył twarz w dłoniach. Kasandra lekko pogłaskała go po ramieniu, co w zadziwiający sposób dodało mu sił. – Pytał o Tesseract i Kamień Umysłu. Udało mi się mu nałgać, że Tesseract został ukryty w Varhalli, a Kamień Umysłu razem z berłem przepadł podczas mojej ucieczki z asgardzkiego więzienia i od tamtej pory straciłem go z oczu.
– Nie uwierzył ci – wtrąciła cicho Olga. Brunet wzdrygnął się, ale nie zaprzeczył.
– Nie, ale przekonałem go, że nie wiem, gdzie są oba Kamienie. Chociaż tyle się udało...
– A wiesz gdzie jest Kamień Umysłu?
– Dziadek wiedział, nie powiedział, a to było tak...! – Zacytował z krzywym uśmiechem dziecięcą rymowankę. Nastolatka rzuciła mu równie krzywe spojrzenie, ale nie dociekała, co miał na myśli.
– Olga?
– Co ja? – Ożywiła się brunetka, wręcz podskakując w miejscu.
– Mówiłem już, że załatwiłem sprawę... Ola, pogodziłaś się z mamą, prawda? – Zwrócił się do dziewczyny, która z wahaniem skinęła głową.
– Taak... Mama jest trochę podejrzliwa i niechętna, tata średnio ogarnia co się odstawiło, a chłopaki są zachwyceni, bo pierwsza duża drama w rodzinie. Ogólnie to mam wracać i nie wydziwiać? – Zakończyła bardziej pytając niż odpowiadając, Loki skinął w zamyśleniu głową. Kasandra zanotowała w głowie, by później wyciągnąć z brunetki, co dokładnie się stało.
– Mhm... Tak, to dobry pomysł. Odwrócimy uwagę od sytuacji z Kamieniami, zrzucając całe zamieszanie na nastolatki z burzą hormonów. Jutro was odstawię do domu, a w tym czasie ja i Kassy zajmiemy się przeprowadzką.
W momencie zapadła idealna cisza i wszystkie kobiety jak skamieniałe wlepiły oczy w bożka chaosu. W następnej sekundzie rozpętał się właśnie chaos. Wszystkie obecne w łazience panie przekrzykiwały się jedna przez drugą i wciąż zadawały te same pytania, różniące się tylko użytymi słowami. Kłamca spokojnie postanowił zostawić krzyczące niewiasty, a sam przemieścił się do salonu, skąd zadzwonił na recepcję by zarezerwować stolik w hotelowej restauracji. Pierwsza do siebie doszła Kasandra, która odesłała nastolatki do pokoju Olgi, żeby spakowały jej rzeczy.
– Loki, słońce moje i gwizdy, najukochańszy mężu mój...
– Oho! Czyżbym miał kłopoty? – Bożek był wyraźnie rozbawiony, co rozbawiło również kobietę. Kasandra parsknęła śmiechem, ale prawie natychmiast spoważniała. Uśmiechnęła się ciepło i pociągnęła mężczyznę za sobą.
– Raczej nie, ale mam ochotę powiedzieć ci, że zaraz się przeziębisz od chodzenia w mokrych ciuchach – Loki wymownie wywrócił oczyma i założył ręce na piersi. – Tak, wiem jak to absurdalnie brzmi, ale, hej!, moje życie to jeden wielki absurd! – Teatralnie zamachnęła rękoma i usiadła na łóżku.
– Nawet nie wiesz jak mnie cieszy twoje absurdalne mówienie mi o przeziębieniu – odpowiedział cicho i szybkim zaklęciem wysuszył ubrania i włosy. Usiadł naprzeciwko rudowłosej i spojrzał w jej oczy. – Masz śmieszne kurze łapki.
– Loki! – Rzuciła w niego poduszką, na co Psotnik tylko zachichotał. – Dlaczego cieszy cię moje gadanie o przeziębieniu?
– Bo się o mnie troszczysz. Jakbyśmy byli prawdziwą rodziną – wyznał szczerze. Kasandra błagalnie wzniosła oczy ku sufitowi i sfrustrowana westchnęła.
– Bo my jesteśmy prawdziwą rodziną, idioto! Nawet jeśli to małżeństwo początkowo było tylko dla wygody i na papierze, to teraz... Po prostu jesteśmy małżeństwem z dorastającą córką. Jesteśmy rodziną – zapewniła z mocą, chwytając w dłonie twarz Kłamcy i delikatnie całując go w nos. – Marznę przez ciebie w łóżku, ale wiem, że latem będę uwielbiać to, że jesteś taki zimny.
– To było ohydnie sentymentalne, Kasandro...
– Loki, ty jesteś najbardziej sentymentalną osobą jaką znam. Gdyby nie twoja równoczesna wredota, to było by wręcz kiczowate.
– Kassy! – Oburzony brunet odsunął się i w dziecięcym geście obrazy założył ręce na piersi i obrócił się tyłem.
– Też cię kocham, Psotniku. A teraz powiedz mi, co miałeś na myśli mówiąc o przeprowadzce.
– Przeprowadzka do Nowego Jorku. Nagłe oświecenie. Pomyślałem, że w ten sposób będziemy mogli razem z As lepiej panować nad sytuacją i nie podpaść bandzie kosmitów zbierających kolorowe kamyczki.
– Kolejny kamuflaż? Loki, to nie wypali jeśli przeprowadzimy się z dnia na dzień. To będzie tylko bardziej podejrzane, jakbyśmy stąd uciekali – zaprotestowała niespokojnie rudowłosa. Asgardczyk zastanowił się i przyznał jej rację.
– Tak. Oboje mamy tutaj dobrą pracę, dom, As ma szkołę i przyjaciół. Żeby to miało sens, to powinniśmy dostać tam coś ekstra, coś dla czego warto wyprowadzić się za ocean i zmienić całkowicie życie...
– Tony szuka kogoś na miejsce Pepper. Pytał mnie, czy znam kogoś odpowiedniego. Powiedziałam mu, że mój mąż jest niezależnym prawnikiem i mógłby się nadać – oznajmiła nagle, a Kłamca zastygł w szoku z otwartymi ustami.
– Co?
– Miałam przeczucie – Kasandra wzruszyła ramionami i zakłopotaniem potarła bok szyi. Niepewnie zerknęła na Lokiego i wręcz zobaczyła obracające się trybiki w jego głowie. – A Astrid mogłaby podpisać stały kontrakt ze Stark Industries...
– Kiedy? Kiedy mógłbym zacząć pracować dla Starka, a As mogłaby podpisać kontrakt?
– Ty od zaraz. As od nowego roku.
Loki przymknął oczy i wyszeptał krótką modlitwę.
– Mamy plan, Kassy.
~*~
Przepraszam wszystkich, którzy czekali na ten rozdział. Miał on od stycznia kilka wersji, które co chwilę lądowały w koszu, a z tej nadal nie jestem zadowolona :<
Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się spodoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top