1.
Nauczycielka przerwała wpół słowa, kiedy drzwi do klasy uchyliły się z głośnym skrzypnięciem.
– Panna Astrid Hoffmann, witamy w szkole – powiedziała kobieta, siląc się na kpiący ton głosu.
– Dzień dobry, pani profesor, przepraszam za spóźnienie – odpowiedziała grzecznie rudowłosa dziewczyna i spokojnie przeszła przez całą klasę do ostatniej ławki. Zajęła miejsce obok znudzonej życiem brunetki, którą od biedy można było uznać za przyjaciółkę Astrid.
– Panno Hoffmann, jest dopiero drugi tydzień szkoły, a pani już czwarty raz spóźnia się na moją lekcję. Co jest powodem dzisiejszego spóźnienia? – usiadła za biurkiem i wyświetliła na rzutniku dziennik elektroniczny. Ktoś mruknął, że to niezgodne z przepisami o ochronie danych osobowych, kilka osób parsknęło stłumionym śmiechem, a nauczycielka krzywiąc się nieznacznie, wpisała spóźnienie.
– Szukałam mundurka...
– Jak widzę, nie znalazła go pani. – Wpisała jeszcze dziewczynie uwagę za łamanie zasad dotyczących ubioru i dodała cierpiętniczym tonem: – Przypominam, panno Hoffmann, że ma pani obowiązek nosić mundurek. Jeśli ta sytuacja będzie się powtarzać, to będę zmuszona obniżyć pani miesięczną ocenę za sprawowanie...
– Oczywiście, pani profesor. Pamiętam o tym doskonale – odpowiedziała. Nauczycielka posłała jej krzywe spojrzenie i wróciła do tematu lekcji.
– O czym ona dzisiaj smęci? – Astrid zapytał szeptem sąsiadkę. Dziewczyny zakryły się podręcznikami jak na komendę.
– A bo ja wiem... coś o ustroju państwa chyba. Nie wiem, nie słucham. – Brunetka wzruszyła ramionami i przyjrzała się koleżance. – Ciekawy wisiorek. To ze względu na niego nie założyłaś mundurka?
Rudowłosa skinęła głową, rozpięła łańcuszek i podała go dziewczynie. Zawieszka przedstawiała złoty hełm z rogami z półprofilu.
– Odbierałam go przed lekcjami od jubilera. Facet patrzył na mnie jak na wariatkę i widziałam, że korciło go, żeby zapytać mnie, dlaczego akurat to.
– Sama przyznaj, że hełm Lokiego to raczej dziwna ozdoba, szczególnie po jego ataku na Nowy Jork. Jeszcze rozumiem, gdybyś sobie to zamówiła przed tym atakiem. To spoko. Naczytałaś się mitologii nordyckiej, znalazłaś sobie ulubionego boga i go czcisz. Ale w obecnej sytuacji, kiedy wiadomo, że Asgard i ta cała banda istnieją i że Loki jest uznany za zbrodniarza, to się nie dziwię facetowi. – Po obejrzeniu wisiorka ze wszystkich stron oddała go właścicielce, która sprawnie go zapięła i ułożyła na bladym dekolcie. – Ale robota pierwsza klasa. Odezwę się kiedyś po namiary na tego jubilera.
– Dzięki, Olga. Nie masz pojęcia, jaka podekscytowana byłam wczoraj, kiedy dostałam wiadomość, że zamówienie jest już do odbioru. A tak btw, co mamy następne?
– Ja mam religię wpisaną w planie – zerknęła jeszcze do kalendarza żeby się upewnić. – Zorganizowali ci już tę etykę, wiesz z kim będziesz mieć?
– Tak, ale dopiero od drugiego tygodnia października. Dyrektor mi powiedział, że przyjdzie studentka, ale musi najpierw ustalić sobie na uczelni plan.
– Fajnie. Będziesz mieć ciekawe zajęcia, a ja się nudzę na religii bez ciebie – westchnęła Olga i położyła głowę na ławce. – Ty! A może dzisiaj przyjdziesz? I zobaczymy, czy ta stara zakonnica zauważy twojego Lokiego.
– Loki nie jest mój – mruknęła automatycznie Astrid i dotknęła zawieszki. – Hmm... W sumie to by było ciekawe.
– Byłaś kiedykolwiek na lekcji religii? – Zapytała zaintrygowana brunetka. – Bo w sumie, to nic o tobie za bardzo nie wiem, znamy się dopiero od początku roku.
– Panno Stankiewicz! Proszę się skupić na lekcji, a nie na zagadywaniu panny Hoffmann. Na swoje rozmowy będziecie mieć całą przerwę.
– Przepraszam pani profesor, już będziemy cicho – odpowiedziała skarcona Olga, a do Astrid szepnęła tylko, że pogadają na przerwie. Rudowłosa skinęła głową i skupiła się na nudnym wykładzie, który trwał bez zakłóceń aż do dzwonka.
Wyczekiwany dzwonek sprawił, że nauczycielka nie miała czasu zadać pracy domowej. Dziewczyny szybko zebrały swoje rzeczy i poszły odłożyć podręczniki do szafki.
– Kocham prywatne szkoły – westchnęła z zadowoleniem Olga i zatrzasnęła szafkę.
– Hm? W jakim sensie? – Astrid poprawiała makijaż i włosy przeglądając się w małym lusterku przyczepionym po wewnętrznej stronie drzwiczek.
– No wiesz, tu jest inaczej niż w publicznej. Widać, że nasze czesne jest odpowiednio inwestowane.
– Olga, ja nie wiem, całe życie chodzę do prywatnych szkół – odpowiedziała i poszła z koleżanką w kierunku kanap przed biblioteką, które jak zwykle były puste.
– Och, serio? To twoi rodzice muszą być bogaci – zaśmiała się brunetka i wyciągnęła z kieszeni telefon.
– Mama, mam tylko mamę. Ojca nie znam – odpowiedziała swobodnie i zanurkowała w torbie po swój telefon.
– Um, przepraszam, nie wiedziałam – zmieszana Olga nie wiedziała, co ze sobą zrobić. – Wiesz, takie głupie założenie...
– Dziewczyno, nie tłumacz się. To zupełnie normalne. A ja do mojej sytuacji przywykłam. Oczywiście, że chciałabym poznać ojca, matka mówi, że jestem do niego bardzo podobna, ale ta chęć nigdy mnie nie definiowała.
– A-aha...
– No, ale wracając do tematu z lekcji. W trzeciej gimnazjum chodziłam cały rok na religię. Klasa przygotowywała się do bierzmowania, a ja można powiedzieć, że do chrztu. Zastanawiałam się nad tym poważnie.
– Jesteś ateistką? Twoja mama też? – Olga przysunęła się bliżej do rudowłosej i z wypiekami zaciekawienia lekko pochyliła się w jej stronę. – Sorrki, że tak wypytuję, ale wcześniej chodziłam do szkół katolickich i nie miałam styczności z takimi ludźmi jak ty...
Astrid ze zdziwieniem zauważyła, że brunetka wcale nie jest tym, kim się wydaje na pierwszy rzut oka. Myślałam, że jest wiecznie znudzona i zblazowana, że jej wcale nie obchodzę i się nie zaprzyjaźnimy. A ona wręcz przeciwnie.
– A ja nigdy nie poznałam nikogo ze szkoły katolickiej.
– Okej, to zróbmy tak. Ty mi opowiesz o tym dlaczego nie chodzisz na religię i dlaczego poszłaś w trzeciej gimnazjum, a ja ci opowiem wszystko, co będziesz chciała wiedzieć o szkole katolickiej. Deal?
– Deal. Moja mama jest katoliczką, ale do kościoła chodzi tylko w duże święta. Nauczyła mnie podstaw katolicyzmu, a w gimbazie chciałam się dowiedzieć więcej, w czym pomógł mi ksiądz, który uczył mnie religii. Zrobił naprawdę solidne przygotowanie do bierzmowania, odpowiadał na wszystkie moje pytania, cierpliwie tłumaczył, dyskutował ze mną, kiedy się z nim nie zgadzałam. Zawsze, ale to zawsze szanował moje poglądy, nie próbował ich na siłę zmienić, tylko pokazywał mi swój punkt widzenia. Gdyby wszyscy księża tacy byli, to myślę, że młodzież tłumnie by chodziła do kościoła.
– Mhm, ale nie rozumiem jednego. Skoro twoja mama jest katoliczką, nawet jeśli tylko od święta, to dlaczego cię nie ochrzciła, jak byłaś dzieckiem?
– Postanowiła mi dać możliwość podjęcia decyzji, kiedy do niej dojrzeję. Poza tym powiedziała, że nie wie jakiego wyznania jest mój ojciec. Ona jest katoliczką, ale on raczej jest protestantem... – zamilkła i zastanawiała się, jak dużo może i chce powiedzieć dziewczynie. – Olga... czy my jesteśmy przyjaciółkami? – zapytała szeptem. Druga dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie i ścisnęła zimną, drobną dłoń Astrid.
– Jeśli tylko chcesz, to ja jestem jak najbardziej na tak. Ale nie mówmy nikomu, że zrobiłyśmy sobie z przerwy słaby, amerykański film o przyjaźni dla nastolatek – dodała brunetka bardzo poważnym tonem, na co rudowłosa wybuchnęła głośnym chichotem.
– Dzięki. To znowu zabrzmi jak tekst z taniego filmu o licealistach, ale prawda jest taka, że jeszcze nigdy nie miałam przyjaciółki. Poza tym... chcesz iść na wagary? – zapytała Astrid z szalonym błyskiem w zielonych oczach.
– Na wagary? Ale miałyśmy iść na religię – odpowiedziała lekko zdezorientowana Olga. Astrid machnęła niedbale ręką.
– Jeszcze będę miała okazję.
– No ja nie wiem... tak uciekać z lekcji już na samym początku roku szkolnego? Będziemy mieć przez to spore kłopoty... – Brunetka wyłamywała sobie palce i widocznie się wahała. Chciała się przypodobać nowej przyjaciółce, ale jednocześnie nie chciała robić tego kosztem szkoły.
– Nie pierwszy i nie ostatni raz. – Wzruszyła ramionami rudowłosa. – Możesz mi wierzyć, że za pojedyncze wagary nie grozi ci nic poza nieobecnością na lekcji. Sprawdzałam na własnej skórze wiele razy.
Zadzwonił dzwonek na lekcję. Astrid posłała znaczące spojrzenie Oldze, która zagryzła wargi.
– Przepraszam, chyba jednak nie będę dobrą przyjaciółką. Zostaję, ale ty możesz iść – wyszeptała dziewczyna i spodziewała się, że zostanie odrzucona i zwyzywana.
– Zaimponowałaś mi – powiedziała, podnosząc się z kanapy i zarzucając torbę na ramię. – Mało kto jest w stanie oprzeć się moim namowom.
– Przepraszam...
– Nie, nie! Wszystko w porządku, Ola. W sumie właściwie to myślę, że tak będzie nawet lepiej. Wiesz, nauczyciele będą sądzić, że może uda ci się na mnie dobrze wpłynąć i tak dalej. Tylko musisz zachować swój status wzorowej uczennicy z katolickiej szkoły – dotarły pod klasę równo z siostrą zakonną, która prowadziła lekcję. – Dzień dobry, siostro.
– Szczęść Boże. Czy chcesz do nas dołączyć? – zapytała starsza kobieta.
– Nie, ale dziękuję za zaproszenie – odpowiedziała rudowłosa i skierowała się ku schodom. Do końca dnia nie pojawiała się już w szkole – poszła na swoje pierwsze wagary w liceum.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top