10.
Minęło kilka dni od poznania historii Splintera przez żółwi i April. Cała piątka codziennie w nocy patrolowała miasto. Nic się nie wydarzyło, aż do dzisiaj.
— Chłopaki patrzcie! — krzyknęła rudowłosa, zauważając jednego z Kraangów. — Jak myślicie, co on może mieć w tej ciężarówce?
— Na pewno nic dobrego — mruknął lider. — Musimy się mu dokładniej przyjrzeć. Nie możemy go zgubić. Szybko ruszajmy!
Piątka przyjaciół rzuciła się w pościg za ciężarówką, która była zdecydowanie za szybka. April po chwili opadła z sił i kazała biec dalej żółwiom. Wojownicy nie czekając na nią, pobiegli za ciężarówką.
— Hej chłopaki spójrzcie! — wykrzyczał Mikey gdy zauważył, że auto śledzi pewna dwójka mężczyzn.
— Donnie i Raph za tymi facetami, a ja z Mikey'm biegniemy za ciężarówką!
Czwórka żółwi mimo wydanego rozkazu, wciąż biegła razem, gdyż nieznajomi także chcieli coś od auta prowadzonego przez Kraanga. Dopiero gdy owa maszyna się zatrzymała, wojownicy skazani byli na rozdzielenie. Leo i Mikey podążali za Kraangami, którzy z ciężarówki wyciągnęli kilka kartonów. Były zamknięte, dlatego nie można było zobaczyć zawartości pudeł. Kosmici zaczęły wychodzić z kartonami na samą górę budynku, kierując się na dach.
— Mikey. Nie atakuj, dopóki nie dam Ci znać, jasne? — zapytał z nadzieją, że brat zrozumie i nie stworzy problemów.
— Jak słońce bracie!
— No dobra więc..
— Boyakasha! — Michelangelo nie posłuchał brata i wskoczył na jednego z Kraangów, któremu karton wypadł z rąk. Leonardo się bardze zdenerwował lecz, widząc zaistniałą sytuację ruszył do walki pomóc bratu.
Tymczasem Raphael i Donatello wchodzili po schodach za mężczyznami, którzy ewidentnie chcieli ukraść kartony, które jeszcze przed chwilą wnosili kosmici. Gdy nieznajomi wdrapali się na górę - a żółwie razem z nimi - postanowili ukraść niezauważalnie kartony. Ten z masywniejszą budową ciała rzucił się po jeden z kartonów.
— Nie tak szybko! — wysyczał Raph, widząc jak mężczyzna już brał w ręce pudełko.
Po kilkunastu minutach, Leo i Mikey pokonali wszystkich Kraangów. Czwórka braci zwróciła teraz uwagę na napotkanych mężczyzn.
— Kim jesteście? — zapytał Donnie.
— Nie wasza sprawa! — wykrzyczał jeden z nich, rzucając się na karton. Drugi z mężczyzn podszedł do kolejnego pudełka, chcąc je zabrać. Gdy podnosił karton, Mikey podcią mężczyznę swoim nunchaku powodując upadek, a zawartość pudełka rozbiła się przez co, nieznajomy po chwili był zielono-niebieskiej cieczy.
— Nie! Co wyście zrobili?! — krzyczał mężczyzna. Z bólu do jego oczu napłynęły łzy.
— Bradford!
— Xever odejdź... zmieniam się w potwora!
Mężczyzna po chwili stał się wielkim psem. Zauważył, że w tej postaci jest silniejszy dlatego postanowił to wykorzystać i zabrać jak najwięcej pudełek. Żółwie widząc tę sytuację chcieli jej zapobiec. Xever także rzucił się po pudełko, lecz w nim była rozwalona fiolka mutagenu, której dotknął i sam zaczął się przemieniać. Po chwili przed żółwiami stała ryba, dokładniej to niebieski miecznik, który zaczął się dusić z braku wody.
— Szybko! Póki nie może oddychać! — krzyknął Leonardo, chcąc wykończyć przeciwnika.
Bradford w ostatniej chwili wziął jedno pudełko pełne szklanymi kubkami z mutagenem. Do drugiej ręki wziął przemienionego Xevera i zacząć uciekać.
— Szybko za nimi! — wykrzyczał Mikey.
— Nie.. dobra. Niech uciekają. My musimy też załatwić pewną rzecz. Donnie, czy mutagen Ci się przyda?
— Może się przydać. Ale musielibyśmy bardzo uważać, ponieważ mutant może ponownie zmutować.
— No to może nie stójmy tak i weźmiemy te pudła?! — zapytał lekko zdenerwowany Raphael.
Żółwie wzięli po jednym pudle mutagenu i udali się do swojej kryjówki. Chłopcy przy okazji poszli po April, która właśnie schodziła z dachu na, którym uznała, że nie da rady już biec.
Siedziba Shreddera
— Mistrzu Shredder! Mamy mutagen.
— Bradford? Xever? Co wyście zrobili ze sobą?!
Shredder wstał ze swojego tronu, podchodząc bliżej do do mutantów. Bradford właśnie wsadzał Xevera do wody, żeby mógł normalnie oddychać.
— A więc daliście się przemienić.
— Mistrzu..
— Dosyć! Daj mutagen Baxterowi i zejdź mi z oczu! — Bradford kiwnął głową i posłusznie wykonał polecenie swojego mistrza. Zszedł na dół do małej pracowni Stockmana i przekazał mutagen.
— Stockman. Mam coś dla Ciebie.
— Kim Ty jessteś!?
— Zamknij się zaropiała mucho. Tutaj Bradford. Ten mutagen to dla Ciebie.
Baxter podleciał bliżej sprawdzić czy to faktycznie mutagen. Kiedy się upewnił, wziął pudełko i pokierował się do pracowni.
— Tylko tyle byłło?
— Nie. Żółwie nas pokonały i zdołałem wzi...
— Żółwie? Im też jest potrzebny mutagen?!
— Najwyraźniej...
Bradford nie czekając na jakikolwiek odzew Baxtera, wyszedł na górę. Unikł mistrza Shreddera i pokierował się na jeden z dachów, chcąc trochę pomyśleć.
*
Godziny mi się pomyliły dlatego rozdzial z trzydziesto minutowym opóźnieniem. Mam nadzieję, że nie jesteście źli😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top