#6: Za dużo anime...
Zaznaczam tylko, to "cudo" spisałam jakoś w 2011-2012 roku, więc nie sugerujcie się niczym. Dziękuję.
- TobiMilobi
*****
W sumie było tak, że obudziłam się jak co rano. Wstałam i poszłam do łazienki się załatwić. Jak wyszłam, to dziwnie się poczułam, bo okazało się, że to nie mój dom i w ogóle nie znam tego miejsca, a ja w samych matkach i koszulce, no ale dobra trza się dowiedzieć, gdzie jestem. Weszłam do pierwszych drzwi, jakie napotkałam i zaliczyłam zonka, bo był korytarz z mnóstwem drzwi, a kiedy chciałam zawrócić i otworzyłam te, z których wróciłam, były zamurowane. No i nie mam jak wrócić drogą, którą przyszłam, więc musiałam znaleźć jakieś inne. Weszłam do takich w kolorze niebieskim i od razu obok mnie przebiegł królik z bajki Alicja w krainie czarów, wiec mi szczena opadła. Ten się zatrzymał, popatrzył na mnie, złapał za rękę i pociągnął za sobą, bym z nim pobiegła, a ja z racji szoku nie opierałam się i biegłam z nim. A kiedy w końcu się otrząsnęłam i wyrwałam, ten spojrzał pytająco.
- Coś ty za jeden i gdzie ja jestem? - Zapytałam.
- Naprawdę nie wiesz?
- Nie. - Odparłam zgodnie z prawdą.
- Jesteś w krainie czarów. - Wyjaśnił królik.
- Że co?
- Jajco na bekonie. - Wymamrotał z zażenowaną miną, a mnie oczy chciały z orbit wyleźć. - Dobra nie gap się, tylko chodź.
- A z jakiej racji mam ciebie niby słuchać?
Królik tylko pokazał za mnie, więc się odwróciłam i tam na nas biegło stado jakichś murzynów z dzidami. Ja i królik z wrzaskiem przytuliliśmy się do siebie, a w efekcie wzięłam go, przewiesiłam przez ramię i zaczęłam uciekać, aż nie wpadłam na jakieś drzwi. Niewiele myśląc, szybko weszłam i zamknęłam je za sobą. Przez chwilę dobijali się, ale po kilku minutach przestali. Odetchnęłam z ulgą i przypomniałam sobie, że trzymam przecież królika, a jak na niego spojrzałam, to się okazało, że trzymam pluszowego króliczka z anime Ouran High School Host Club, który należy do Honey-Senpai. I to było kolejne zdziwienie, po czym zaczęłam rozglądać się dookoła. Okazało się, że byłam w sali muzycznej numer trzy, gdzie byli goście z Host clubu, a ja nadal ubrana w koszulkę (długa do pół uda na szczęście) i w majtkach się, patrzyłam się na nich już cała czerwona jak burak. Przez chwile się na mnie gapili, aż wreszcie podbiegł Honey z okrzykiem i zabrał króliczka. Zaczął go przytulać, a ja zjechałam na podłogę i usiadłam, patrząc się na nich jak idiotka. Podszedł do mnie Tamaki z zaciekawieniem na twarzy. Usiadłam po turecku i zaplotłam ręce na piersi, po czym zaczęłam się zastanawiać, co jest grane, najpierw królik z Alicji w krainie czarów, potem mnie murzyny z dzidami goniły, a teraz Host club.
- Ona jest z naszej szkoły? - Zainteresował się blond narcyz.
- Chyba nie, chociaż nie wiem, nigdy jej nie widziałam. - Przyznała Haruhi.
- A może to córka sprzątaczki? - Zagadneli Kaoru i Hikaru.
Na mojej skroni pojawiła się żyłka i z wielkim bulwersem zaczęłam na nich wrzeszczeć:
- Ja wam kurwa dam córka sprzątaczki! Nie to, że coś do sprzątaczek mam, ale kurwa nie pozwalajcie sobie wy edo pedo snoby! - Wszystkich zamurowało. - Dobra, niech mi ktoś da jakieś ciuchy, bo zaraz zamarznę. Nikt tu nie grzeje tych podług czy co?
- Słyszeliście niewiastę? - Tamaki ogłosił w pozie księcia z bajki. - Dajcie jej natychmiast jakieś godne królowej odzienie!
- Romeo wstrzymaj swoje konie, wystarczy mi bluzka i spodnie. - Spojrzałam na niego krzywo. - Poza tym... Nie lubię twojego narcyzowego podejścia do dziewczyn.
No i Tamaki się załamał. Siadł sobie w kącie i zaczął kreślić kółka na podłodze patykiem, ale skąd on wziął patyk, to nikt nie wiedział. Zaś Kaoru i Hikaru mieli niezły ubaw z tego i położyli mi ręce na głowie.
- Hahahah aleś go załatwiła!
- Może, ale ja byłam tylko szczera i jeśli nie chcecie, żeby i wam stała się krzywda, to zabierajcie te ręce z mojej głowy. - Wycedziłam przez zęby z nikle stoickim spokojem. Zabrali je natychmiast, a Kyouya podał mi ciuchy i w końcu ubrałam się. - Nareszcie!
- A właściwie, co ty tu robisz i dlaczego byłaś w samej koszulce i majtkach? - Zagadnęła Haruhi.
- No właśnie nie wiem... Wyszłam z łazienki i poszłam z białym królikiem, a potem mnie murzyny z dzidami goniły i trafiłam tutaj. Dziwne no nie? - Podrapałam się z głupią miną w tył głowy, a członkowie Host Club oprócz Honey-Senpai odsunęli się ode mnie na kilka kroków w tył. - No co? Uważacie, że jestem dziwna?
- Nie no co ty...
- Chcesz ciastko? - Honey pociągnął mnie za rękaw.
- Ciastko?
- Tak, kremówkę.
- Kremówkę? - Oczka zaświeciły mi się. - Z budyniem?
- Tak. - Odparł z równie wielkim podekscytowaniem.
- Idę! - Odparłam z zachwytem, czym zaskoczyłam Hostów.
Poszłam do stolika i jadłam z nim kremówki. Nagle ktoś mnie pociągnął za ramie i wpadłam w czyjeś objęcia. A co się okazało był to Deidara i wielkie zdziwienie. Rozglądałam się, gdzie ja jestem... Hmmm... No w sumie nie wiem gdzie, bo dosyć ciemnawo, taki półmrok, a wokół nic zupełnie niema.
- I co się tak rozglądasz?
- Eee... Bo nie wiem, gdzie jestem? - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jesteśmy w korytarzu wejściowym do siedziby.
- Do Akatsuki?!
- Tak.
- Tej tajnej organizacji morderców?!
- Tak.
- Tej która ma w planie łapanie Biju i zawładniecie światem?!
- Tak.
- Tej samej, w której Kishimoto zabił prawie wszystkich?!
- Ta... Chwila, że co, un? - Teraz Deidara spojrzał na mnie trochę zbity z tropu. - Jaki znów Kishimoto? I, że niby nas zabił?
- A... Nieważne, coś mi się przywidziało. - Uśmiechnęłam się głupio.
- Na pewno dobrze się czujesz?
- No niezbyt jak widzę ciebie. - Uśmiechnęłam się z maślanym wzrokiem.
- Słucham?
- Kurwa! Na żywo jesteś jeszcze bardziej fajny i słodki, niż w anime i mandze! - Zapiszczałam niczym porąbana fanka, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Że w czym?
- Mniejsza, nie musisz wiedzieć, ważne, że ja wiem i mnie to wystarczy. - Uśmiechnęłam się.
- Chyba wezmę ciebie do Danny, bo coś ci się w głowie poprzestawiało i gadasz jak potłuczona... - Przyznał, po czym chwycił mnie za rękę i zaciągnął do Sasori'ego.
- Ta, do Sasora? Pojebało Kakało? On to może i jest medic ninja, ale kurwa on zajmuje się trutkami na szczury! A co jak mnie zabije? - Spojrzałam na niego płaczliwie.
- Może wtedy zapłacze nad twoim grobem. - Stwierdził blondyn z zażenowaniem.
- Miło... - Wymamrotałam.
Chcąc czy też nie, poszłam z blondynem do lalkarza, który tylko na mnie popatrzył, mierząc od góry do dołu i stwierdził, że jestem zdrowa, a tylko za dużo słodyczy zjadłam.
- Lol, to ty masz jakiś tam rentgen w oczach jak supermen, że tylko popatrzyłeś i już wiesz?
- Nie, po prostu cie znam i wiem, że takie zachowanie objawiasz jedynie po spożyciu zbyt dużej ilości cukru, albo z racji, że nudzi ci się. - Wyjaśnił bez entuzjazmu.
- Ej no! Więcej zainteresowania pacjentem pacynkarzu!
- A mam ciebie zamienić w marionetkę? - Spojrzał chłodno. - Wtedy będziesz miała sporo mojego zainteresowania.
- Nie, no to ja już lepiej pójdę i nie będę ci przeszkadzać.
Wyszłam z pokoju Sasora i zonk, znowu w innym miejscu się znalazłam. Tym razem w środku lasu. Ciemno jak w dupie, a ja nawet latarki nie mam, albo chociaż zapalniczki czy coś. Siadłam po turecku, zaplotłam ręce na piersi i zaczęłam myśleć, że mam jakieś schizy czy coś, bo co chwile jestem gdzie indziej, w innym anime, miejscu i w ogóle. To kurde jest dziwne! Moje rozmyślanie przerwało dziwne uczucie, że ktoś się na mnie gapi, podniosłam głowę w górę i zobaczyłam stojącego nade mną Idola i ten drugi blondyn (nie pamiętam jak mu było) z Vampire Knight. Zamrugałam parę razy ze zdziwieniem, gapiąc się na nich teraz jak wół w namalowane wrota.
- Ciekawe skąd ona tutaj... - Zauważył Idol-Senpai. - Nie jest na pewno z dziennej klasy, a tym bardziej z nocnej.
- Ta? A po czym poznałeś, po braku mundurka? - Zapytał sarkastycznie drugi blondyn.
- No, a nie widać? Przecież go niema na sobie, to znaczy, że nie jest z naszej szkoły!
- To był sarkazm Einsteinie... - Wymamrotał blondyn, a Idol-Senpai strzelił focha.
- Eee... Doooobraaaa.... To wy sobie pogadajcie, a ja idę, nara.
Wstałam i odwróciłam się z zamiarem pójścia w siną dal, a tu przede mną wyrósł Idol-Senpai.
- Ładniutka...
- Nawet nie próbuj jej ugryźć.
- No ale...
- Ani podgryzać
- A chociaż...
- Polizać tym bardziej.
- Ale dlaczegoooo...?! - Zaczął lamentować.
- Znasz zasady.
- Właśnie! Wara ode mnie ty krwiopijco z przeceny! - Warknęłam.
Idol-Senpai zaliczył totalnego zonka i z lekka chyba załamanie, bo padł jak kłoda na plecy. Chyba pierwszy raz jakaś dziewczyna odrzuciła go od siebie. Ominęłam go i ruszyłam przed siebie, chociaż nie wiedziałam gdzie, no ale dobra idę przed siebie. Może gdzieś dojdę, albo coś mnie zeżre... Choć tego ostatniego bym nie chciała, a na pewno nie marzyło mi się zjedzenie przez pojebanego wampira z pojebanego anime, które na mojej top 10 fajnych anime zajmuje miejsce 9. No i doszłam do... Nigdzie. Dalej byłam w lesie i mnie nogi bolały. Miałam dość, więc padłam na trawę jak długa i nie miałam ani trochę chęci, by się ruszyć, a po kilku minutach, nie wiem ilu, nade mną pochylił się Idol.
- I co? Żyje?
- Gapi się na mnie, to chyba znaczy, że żyje. - Zauważył Idol-Senpai, patrząc mi w oczy. Przyjebałam w nos. - Ała! Przywaliiłaaaa miiii... buuuu~! - Zaczął ryczeć i lamentować.
- Bo stwierdziłeś, że się gapie na ciebie, to Uno, a Dos zasłoniłeś mi widok patrzenia w przestrzeń, która jest o wiele ciekawsza niż ty.
Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam przed siebie, oczywiście przede mną po chwili wyrósł jak spod ziemi Zero.
- A ty to niby kto?
- Ja? Jestem wróżka zębuszka. Przyszłam wyrwać wszystkim zęby, bo mi zabrakło materiałów na protezę dla dziadka do orzechów. - Uśmiechnęłam się przygłupio.
- Że co? - Zero patrzył na mnie całkowicie zbity z tropu.
- To samo tylko różowe w żółte ciapki. - Odparłam bez entuzjazmu.
- Nie sarkazmuj małolato. - Wycedził przez zęby siwy..
- Jaka kurwa małolato ty siwy pederasto?! - Wrzasnęłam wkurzona.
- Że jak mnie nazwałaś?!
- Normalnie! Nie wiesz, że uszy się myje, a nie wietrzy? Skoro nie wiesz, to nie moja wina, że masz problemy ze słuchem.
- A tak na poważnie to, kim jesteś i co tu robisz? - Zapytał po chwili, gdy już się uspokoił.
- Stoję i zastanawiam się, dlaczego gadam z siwym dziadem z odzysku. - Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Przestaniesz, zanim zrobię ci krzywdę? - Wycedził z lekką nerwica Zero.
- Ty mnie? Wolne żarty, raczej ja tobie. - Parsknęłam śmiechem.
- A chcesz się założyć?
- Ja się nie zakładam, a wygrywam.
- Jesteś irytująca...
- A ty przynudzasz, więc jesteśmy kwita. - Uśmiechnęłam się przymilnie.
- Widzę, że już poznałaś Zero... - Idol-Senpai spojrzał z pogardą i zniesmaczeniem na Zero.
- I coś ci nie pasuje wampirze? - Zgromił go wzrokiem Zero.
- A żebyś wiedział. - Oczy Idol-Senpai zalśniły krwistą czerwienią.
- To na co czekasz, może zawalczysz ze mną? Hm? A może tchórzysz?
- Jak ci zaraz... - Idol-Senpai nie dokończył, bo dostał metalowym kijem w głowę. - Ała! Za co?!
- Za to i tamto. - Oddałam kij Zero. - A teraz idę sobie od was, bo jesteście bardziej zjebani umysłowo niż ja, a to już trzeba mieć talent.
I poszłam, zostawiając ich zszokowanych. Potknęłam się o coś i padłam jak długa, ale nie na trawę, tylko chyba na podłogę i już mniej mnie to zdziwiło, bo co chwile w najmniej oczekiwanym momencie gdzieś się przenosiłam. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jestem, na co długo nie musiałam czekać, bo przede mną ktoś stał, a jak podniosłam głowę w górę zobaczyłam Ichigo w stroju Shinigami. Zamrugałam parę razy, po czym podniosłam się i usiadłam, gapiąc się nadal na niego, a on na mnie się gapił i to nieźle zdziwiony, chyba z racji ze go w ogóle widzę.
- Eee... Cześć?
- Hej... Ty...
- Widzę ciebie? Tak.
- Acha...
No i kolejna chwila ciszy i gapienia się na siebie nawzajem. Wtedy pojawił się Kon, a za nim Rukia. Stanęli i zaczęli się gapić to na mnie to na Ichigo, to na mnie to na Ichigo i tak kilka razy.
- Eee... Ktoś ich zahipnotyzował? - Zapytał pluszak.
- Ichigo? Co tu się dzieje? Kim Ona jest? - Zagadnęłam Rukia wskazując na mnie.
- No właściwie, to nie wiem...
- To czemu się na nią gapisz?
- Nie wiem.
- A czemu Ona się gapi na ciebie?
- Tym bardziej nie wiem.
I znów cisza.
- To teraz trafiłam do Bleach... - Wymamrotałam.
- Co?
Wszyscy spojrzeli pytająco.
- Nie nic, tak do siebie gadam, a tak poza tematem...
- Jakim znów tematem? - Zdziwił się Ichigo.
- Tematem, że ja się na ciebie gapie, a ty na mnie. - Uśmiechnęłam się, a cała trójka zaliczyła glebę. - No to tak poza tematem, to Ty. - Wskazałam na Ichigo. - Jesteś Shinigami tak jak i Ona. - Pokazałam na Rukie. - A ten pluszak jest zmodyfikowaną duszą. - Pokazałam na Kon'a. - A ja... Nie wiem, co tu właściwie robię, więc jest iście wyjebiście... - Wszyscy zaliczyli podwójną glebę. - Teraz zastanawia mnie jedno, jakim cudem widzę ciebie, skoro jesteś Shinigami
- Eee... Może dlatego, że tez jesteś? - Zapytał Ichigo.
- Że co? - Popatrzyłam na swoje ciuchy i zaliczyłam zonka. Byłam w stroju boga śmierci, a obok leżała katana. - Looool! A od kiedy ja jestem Shinigami?!
- Nie wiesz? - Zdziwiła się Rukia.
- A wyglądam, jakbym wiedziała?
- To jesteś Shinigam nie wiesz jakim cudem nim jesteś? - Ichigo wyglądał, jakby sam nie wiedział, co o tym myśleć.
- A co ja niby przed chwilą powiedziałam? - Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- To trochę dziwne... - Zauważył Ichigo.
- Nie no cooooo tyyyy... - Przewróciłam oczami.
- Może ma amnezje? - Poddał Kon.
- Raczej wątpliwe pacynko. Wszystko pamiętam, ale nie to żebym kiedykolwiek była niby Shinigamim. To jakieś chore! - Zaczęłam wyjaśniać z irytacją. - I jeszcze te głupie buty są niewygodne!
Zaczęłam narzekać na wszystko, co możliwe, a oni się gapili jak na ufo. Jak skończyłam Ichigo wziął mnie do siebie, gdzie zostawił w swoim pokoju i poszedł pogadać z Rukią. Położyłam się u niego na łóżku i przytuliłam do siebie Kon'a, którego złapałam jak stał na biurku. Chyba przysnęłam czy coś, bo potem się obudziłam u siebie w domu, ale tak naprawdę się obudziłam...
T.M. - I co wy na to?
Keiko - (Gapi się jak na UFO ze szczeno opadem)
T.M. - Ech... -.-" A ty Nana?
Nana - Hmm...
T.M. - No?
Nana - Za dużo anime oglądasz
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top