Rozdział 9
Przeczytaj notkę! *-*
Zza drzewa wyłonił się czarny wilk o złotych oczach i białych ostrych zębach, które teraz były lekko wysunięte. Wiedziałam, że to nie był zwykły wilk tylko istota nadprzyrodzona. I wcale nie cieszyłam się z tego powodu.
Powolnym krokiem wyszedł mi naprzeciw, robiąc za sobą ślady wilczych łap. Stanęłam w bojowej postawie i przygotowałam się do ataku, bądź jego odparcia. Staliśmy tak i patrzyliśmy sobie w oczy, dopóki nie spostrzegłam innych wilkołaków, które nagle znikąd pojawiły się wokół nas. Obserwowałam każdego z nich, chociaż wiem, że nie było to możliwe do końca.
Kula w mojej dłoni powiększyła się, by sprawić aby choć trochę te bestie się cofnęły. Nic takiego się jednak nie stało, a jeszcze jeden, podobny do tego pierwszego zbliżył się do mnie. Jednak on nie patrzył się na mnie, tylko od razu na moich oczach przemienił się w człowieka.
Jego skóra pozbyła się sierści, postura się wyprostowała, a na ciele pojawiło się ubranie. W jego skład wchodził czarny podkoszulek, tego samego koloru jeansy i skórzana kurtka. Jego włosy jak podczas ostatniego naszego spotkania miał ułożone w irokeza, jednak oczy tym razem były czysto złote, co jeszcze bardziej mnie w nim przerażało. Cwaniacko się do mnie uśmiechnął i schował swoje dłonie do kieszeni. Minęło trochę czasu, zanim to on pierwszy się odezwał:
- Zgaś ten ogień, słonko, bo się poparzysz.
Posłałam mu groźne spojrzenie, po czym stanęłam w nonszalanckiej pozie.
- Jedyne co się zaraz poparzy, to twoja dupa - warknęłam zirytowana.
On jedynie zaśmiał się wielce rozbawiony moim zachowaniem, natomiast ja zaczęłam się denerwować jego.
- Nie tak ostro - rzucił kompletnie rozbawiony moją odzywką.
Zmrużyłam oczy, napinając wszystkie mięśnie.
- Daruj to sobie.
- No tak! Gdzie moje maniery? - spytał retorycznie, po czym podszedł o krok bliżej – Scott jestem.
Wyjął prawą rękę z kieszeni i wyciągnął ją w moim kierunku. Ja jednak dalej twardo wpatrywałam się w jego oczy i ani drgnęłam.
- Wybacz, ale chciałabym się dowiedzieć, po co włamałeś do sali muzycznej.
Prychnął rozbawiony i cofnął dłoń chowając ją z powrotem do kieszeni.
- Ach, więc to o to chodzi? Skąd ta pewność, że to moja sprawka?
Teraz z kolej ja popatrzyłam na niego ze śmiechem w oczach.
- Gdybyś to nie był ty, nie wiedziałbyś o czym mówię. A poza tym na ścianach widziałam ślady pazurów, które nie należały do kota.
Wysłuchał mnie do końca, po czym niewzruszony moją wypowiedzią podszedł do mnie bliżej, tak, że dzieliło nas jedynie kilka centymetrów.
- Mogłem jeszcze wysłać kogoś, żeby to zrobił. Wtedy to już nie byłbym ja. Poza tym mogłem od kogoś usłyszeć to i owo - odsunął się ode mnie powracając na swoje poprzednie miejsce - W każdym bądź razie nie ulega wątpliwości, że wiem o czym mowa. I wiem... co chcesz znaleźć.
Powrócił mój poważny wyraz twarzy i teraz nie było wątpliwości czego ten człowiek chce.
Dość tego.
Kula w mojej dłoni drastycznie się powiększyła, a ja jednym gwałtownym ruchem rzuciłam nią w stronę Scotta. Ten niestety zrobił unik, a kula wylądowała za nim. Jednak zanim ogień się rozproszył cofnął się do tyłu. Chcąc odciąć się od reszty wilkołaków pokierowałam ogniem tak, żeby stworzyć naokoło siebie okrąg. Wilki natychmiast się odsunęły, a ja spojrzałam na Scotta, który posłał mi jedynie kpiący uśmieszek i zawrócił w głąb lasu. Zaraz po nim zrobiła to także sfora.
Mając pewność, że już zniknęli, zamachnęłam się ręką i ugasiłam płomienie. Właśnie w tym momencie usłyszałam nad głową ryk. Uniosłam głowę i pomiędzy koronami drzew zobaczyłam dwa walczące smoki. Spostrzegłam też, że Krwawy Księżyc już w całości pojawił się między chmurami. Przypomniałam sobie co miałam zrobić. Jednak zanim pójdę do Chapera postanowiłam jeszcze na chwilę zawrócić do Unicorna.
Ruszyłam biegiem przed siebie. Byłam strasznie zła. Nie na tego palanta, a na siebie, że pozwoliłam mu się zagadać, kiedy tutaj jest taki armagedon. Na szczęście nie zdążyłam odejść daleko, wiec byłam na miejscu po niedługim czasie.
Szybko weszłam przez zarośnięte przejście i przeszłam na drugą stronę. Już widziałam tam nie tylko Unicorna, ale też wróżki ze sztyletami oraz drzewa, które pełniły funkcję obronną. Zdjęłam Keyla z ramienia i postawiłam go przed sobą.
- Zostaniesz tutaj i jak coś będzie się dziać...
Nie dokończyłam, bo w dali zobaczyłam biegnących w naszym kierunku łuczników. Kurza twarz! Jak oni przedostali się przez tajemniczy las?! Zaczęli wysyłać w naszą stronę strzały, a ja odruchowo stworzyłam przed nami osłonę z ognia. Jednak szybko spostrzegłam, że Unicorn już wcześniej o tym pomyślał i sam zrobił pole siłowe, chroniące nas przed strzałami. Wyszłam szybko poza nie i widząc lecące w moimkierunku strzały zatrzymałam je, zapaliłam i zawróciłam w kierunku wroga. W międzyczasie drzewa ustawiły się wokół jednorożca, a wróżki poleciały na atak. Mam nadzieję, że sobie poradzą, bo muszę sprawdzić, co dzieje się z drugiej strony.
Kiwnęłam porozumiewawczo do Keyla, a gdy ten to odwzajemnił zawróciłam szybko i wbiegłam do lasu. Po wilkołakach nie było śladu. Przynajmniej tyle dobrze. Po chwili znalazłam się już po drugiej stronie lasu, gdzie zobaczyłam istną katastrofę. Drzewa przewalone, a dookoła walczące smoki, na tle Krwawego Księżyca. Szybko oszacowałam kto ma większe szanse i zorientowałam się, że to po naszej stronie jest więcej smoków zdolnych do walki. Zaczęłam się także rozglądać za Chaperem, którego nie mogłam znaleźć. Nie minęła długa chwila, a wreszcie go zobaczyłam. Nadlatywał bodajże z kamiennej polany.
Odetchnęłam z ulgą, widząc, że nic mu nie jest, jednak nie trwało to długo, bo z jego lewej strony pojawił się wrogi smok. Jednym silnym zamachem łapą z pazurami uderzył go tak, że zaczął spadać. W powietrzu rozniósł się jego zbolały ryk.
- Chaper! - krzyknęłam, po czym pobiegłam do miejsca, gdzie prawdopodobnie chwilę temu spadł.
Wokół mnie leżały nieprzytomne smoki, czy też inne stworzenia, które pojawiły się, kiedy mnie nie było. Jednak nie zwracałam na nie większej uwagi, bo chciałam jak najszybciej mieć przy sobie Chapera. W końcu po kilku minutach zobaczyłam go, jak próbuje się podnieść. Widać, że był zmęczony i już powoli nie dawał rady. Podbiegłam do niego i uklękłam, by przyjrzeć się mu bliżej. Z tego co widziałam nie miał większych obrażeń. Szybko się podniosłam i pomogłam mu wstać. Lekko się zachwiał, ale po chwili stabilnie stanął na czterech nogach.
- Wszystko dobrze? - spytałam z troską i podrapałam go za rogiem.
W odpowiedzi jak zwykle prychnął, a ja uśmiechnęłam się z ulgą wymalowaną na twarzy.
Wtedy zorientowałam się, że wokół jest ciszej niż przedtem. Rozejrzałam się zdziwiona i zobaczyłam, że czarne smoki zaczęły się wycofywać. Ale czemu? Co było tego powodem? Jeszcze za wcześnie.
Mimo, że nie wiedziałam, czy na długo się ich pozbyliśmy, to postanowiłam wrócić do Unicorna i upewnić się czy poradzili sobie z łucznikami. Pogłaskałam ostatni raz Chapera, po czym pognałam do tajemniczego lasu.
Tak wygląda Noc Krwawego Księżyca. Latam w tą i z powrotem.
Przemierzałam drogę w szybkim tempie, by jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że Księżyc już powoli przechodzi na drugą stronę ciemnego nieba. Mam nadzieję, że szybko to minie. Przyspieszyłam kroku, jednak po chwili zatrzymałam się w miejscu, słysząc niedaleko wołanie Keyla:
- Agnes!
Zmarszczyłam brwi, bo w jego głosie usłyszałam lekką panikę. Stworzyłam w dłoni kulę ognia, by móc go zobaczyć, bowiem w lesie było strasznie ciemno. Poszukałam go chwilę wzrokiem, aż w końcu zobaczyłam go kilkanaście metrów przed sobą. Podleciał do mnie i w mgnieniu oka już był przy mnie.
- Agnes! Łucznicy przebili się przez osłonę i w dodatku dołączyły do nich jeszcze mroczne elfy -powiedział prawie na jednym wydechu.
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, lecz zaraz potem wróciła moja poważna mina.
- Musimy iść tam jak najszybciej.
Idąc za tą myślą zgasiłam kulę w moich dłoniach, po czym wyciągnęłam rękę w kierunku nieba. Wystrzeliłam promień ognia wysoko ponad drzewa, a chwilę później w oddali zobaczyłam Chapera. Leciał on w naszą stronę umiejętnie omijając korony drzew. Z rozmachem wylądował przede mną i natychmiast ukucnął, by umożliwić mi zajęcie miejsca na jego grzbiecie. Wiedział, że kiedy daję mu znak taki jak przed chwilą jest naprawdę potrzebny od zaraz. Usiadłam na nim, a Keyl jak zwykle na moim ramieniu.
- Do Unicorna! Szybko! - krzyknęłam.
Chaper zamachał kilka razy skrzydłami, po czym wzbił się w powietrze. Złapałam za łańcuch pochylając się do przodu, by uniknąć zderzenia z gałęziami drzew. Lecieliśmy naprawdę szybko, a ja nie wiedziałam zbyt wiele przez ogarniający nas mrok. Mój płaszcz, tak jak suknia trzepotały, co jakiś czas zahaczając o niewielkie gałązki. Wiedziałam, że jesteśmy już niedaleko, jednak czułam jakbyśmy lecieli o wiele dłużej niż zazwyczaj.
W końcu jednak omijając wejście zarośnięte bluszczem wpadliśmy na polanę. Tam natomiast był kompletny chaos. Łucznicy strzelający z drewnianych łuków w stronę wróżek, próbujących za pomocą sztyletów powstrzymać mroczne elfy przed dostaniem się do Unicorna, który swoją drogą nie wyglądał za dobrze. Dąb, przy którym leżał pozbył się już połowy liści, a w dalszym ciągu urywały się kolejne. Faktycznie, sytuacja nie wyglądała zbyt kolorowo.
Zeszłam z mojego wierzchowca i razem z Keylem udałam się w stronę jednorożca. Po drodze pozbyłam się jednak płaszcza, który za bardzo mi przeszkadzał. Starałam się omijać lub odpierać ataki dookoła mnie i kiedy już byłam w miarę blisko nagle ktoś złapał mnie za ramię. Syknęłam, bo ostre pazury wbiły mi się w skórę. Gwałtownie odwróciłam się napotykając spojrzenie pustych, czerwonych oczu. Wyrwałam ramię z uścisku i stanęłam w pozie do walki naprzeciw mrocznego elfa.
Miał szarą skórę, czarne, długie włosy zaczesane do tyłu, które odkrywały szpiczaste uszy i puste, czerwone oczy bez źrenic. Swoje usta wygiął w obrzydliwym uśmiechu ukazując białe, ostre zęby. Cofnęłam się o krok, kiedy wyjął zza pleców zakrzywiony sztylet. Nie czekając na jego ruch strzeliłam w jego stronę kulą ognia, którą niestety ominął robiąc przewrót do przodu. Zamachnął swoją bronią, a ja przeczuwając jego ruch stworzyłam przed sobą osłonę z ognia. Odepchnęłam go, przez co cofnął się i lekko zachwiał. Zanim zorientował się co zamierzam wystrzeliłam w jego kierunku promień, przygwożdżając go do skały za nim. Wypuścił sztylet z dłoni, przez co był bezbronny.
Zaprzestałam swoich poczynań, jednak po chwili przyłożyłam dłoń do ziemi, powodując tym samym, że języki ognia zaczęły wić się w stronę elfa. Przywiązały go do skały, a potem same ją oplotły. Ścisnęłam dłoń, a skała zaczęła pękać, by po chwili runąć w kawałkach na mojego przeciwnika. Zabrałam dłoń, a ogień zniknął.
Wiedząc, że się stamtąd nie wydostanie ruszyłam we wcześniej wyznaczonym kierunku. Nawet nie zauważyłam, że Keyl ode mnie odszedł, kiedy byłam zajęta. Teraz siedział koło Unicorna, który wyglądał naprawdę mizernie. Podeszłam do niego i uklękłam przy jego boku.
Wyciągnęłam przed siebie rękę i utworzyłam dookoła nas osłonę z ognia. Wróciłam wzrokiem do Unicorna, który wydawał się całkiem spokojny. W rzeczywistości cały czas skupiał się na tym, aby zatrzymać jak najwięcej energii przy sobie. Strzały łuczników obijały się o barierę, która na szczęście wytrzymywała to bez problemu.
Nagle usłyszeliśmy krzyki z prawej strony. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i zobaczyłam, że w naszą stronę biegną wojownicy, którzy byli po naszej stronie. Odetchnęłam z ulgą, bo naprawdę przyda nam się ich pomoc. Jednak moje szczęście nie trwało długo. Akurat w tym momencie na karku poczułam piekący ból.
Świetnie.
- Cholera, nie teraz... - szepnęłam do siebie zła.
Musiałam przyznać, że powoli opadałam z sił, a ten ból ani trochę mi niczego nie ułatwiał. Jednak on zamiast zelżeć jeszcze bardziej się nasilił. Zamknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam napotkałam zmartwiony wzrok Keyla.
- Wszystko dobrze, Agnes?
- T-tak, tylko ten znak znowu się pojawił. Że też w takim momencie...
Oddychałam ciężko nadal próbując utrzymać osłonę. Ręka mi powoli drętwiała, lecz starałam się tego po sobie nie poznać. Kątem oka zobaczyłam, że przyleciały nam pomóc jeszcze sokoły o czterech nogach. Chciałam coś powiedzieć do Keyla, jednak nagły przypływ bólu mi to uniemożliwił. Zamiast tego z moich ust wydobył się cichy jęk.
W tym samym momencie usłyszałam głos Unicorna, który nadal miał zamknięte oczy:
- Nie opieraj się temu. Spróbuj połączyć się ze swoją mocą, zamiast się jej nie opierać.
Byłam zdziwiona jego słowami, bo kompletnie nie miałam pojęcia jak to zrobić. Połączyć się z mocą, niby jak? Jednak zrobiłam tak jak powiedział. Nie byłam pewna czy to się uda, ale zawsze lepiej spróbować.
Zamknęłam oczy i zaczęłam intensywnie myśleć o tym znaku. Wyobraziłam sobie, że się z nim łączę cienką ognistą nicią. Kiedy go dotknęła, ból, który dotychczas odczuwałam zniknął, a zamiast tego po całym moim ciele przeszedł gorący dreszcz. Wypełniło mnie nieznane uczucie, które natychmiast zlikwidowało zmęczenie. Po koniuszki palców czułam napływającą moc.
Otworzyłam oczy, a przed sobą zobaczyłam jeszcze większe zamieszanie niż przedtem. Wiedziałam, że muszę coś zrobić.
- Dość tego... - powiedziałam cicho do siebie.
Keyl zrobił zdziwioną minę jednak nic nie powiedział. Ja natomiast wstałam likwidując tym samym naszą barierę. Powolnym krokiem zaczęłam iść przed siebie, w sam środek całej bitwy.
Pozostawiałam po sobie ognisty ślad, który nie zamierzał gasnąć. W pewnym momencie się zatrzymałam i zamknęłam oczy. Nie zważałam na to, co dzieje się koło mnie. Włączyłam maksymalne skupienie, ponownie łącząc się z moją mocą. Stopniowo moje ciało robiło się coraz gorętsze, a w żyłach zamiast krwi czułam czysty ogień.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na swoje ręce. Miejsca, gdzie powinny być żyły świeciły pomarańczowym blaskiem. Uniosłam ręce nad głowę, a z moich dłoni zaczął wydobywać się ogień. Na skroniach poczułam krople potu, jednak nie zaprzestałam swoich poczynań. Czułam jak moc we mnie przepływa w górę, wydostając się na zewnątrz w powolnym tempie przez dłonie. Zacisnęłam zęby i, o ile to było możliwe, skumulowałam w sobie więcej energii.
Po chwili nad sobą usłyszałam głośny ryk, przez co uśmiechnęłam się pod nosem. Uniosłam głowę w górę a moim oczom ukazał się piękny smok, który był stworzony z ognia. Zamachał ogromnymi skrzydłami i zaczął zionąć ogniem.
Opuściłam delikatnie ręce i nakazałam smokowi atakować wszystkich, co są przeciw nam. Latał nad naszymi głowami prezentując piękne skrzydła. Sam smok był ogromny, zasłaniał prawie całe niebo nad nami. Zionął ogniem, przez co większość przeciwników się wycofała, a reszta została doszczętnie spalona. Nie mogłam uwierzyć w to, że sama stworzyłam coś tak niszczycielskiego, a jednocześnie pięknego.
Po dziesięciu minutach jego działań na polanie nie było nikogo z kim moglibyśmy walczyć. Smok świetne się spisał. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam pojęcia co zrobić, żeby znikł. Zaczęłam gorączkowo myśleć i nagle wpadłam na pomysł. Uniosłam do góry obie ręce i myślami przywołałam go do siebie. Na szczęście mnie posłuchał, a potem zaczął rozpadać się pozostawiając po sobie pojedyncze języki ognia. Podleciały do mnie i moje dłonie zaczęły je ''wsysać'' z powrotem.
Jęknęłam od nadmiaru energii, bowiem, było to dla mnie za dużo, o czym uświadomiłam sobie po chwili. Stałam już ostatkiem sił, a ogień nadal jeszcze przeze mnie przepływał. W pewnym momencie upadłam na kolana nadal twardo utrzymując ręce nad głową. W końcu nie wiedziałam czy pomieściłam całą moc, ale nie wytrzymałam i po prostu opadłam z sił.
Zemdlałam.
Witam z kolejnym rozdziałem:) Nasza bohaterka pokazała na co ją stać ;) Mam nadzieję, że się podobało i przepraszam, jeśli zawiodłam tych, którzy liczyli na większą obecność naszego wilczka. Jednak zapewniam, że w następnych rozdziałach będzie go tyle, że wszyscy będą mieli go dość XD
Teraz chciałam napisać o super akcji, w której ostatnio wzięłam udział;) Nazywa się Czytanie Za Czytanie. Cały regulamin znajdziecie w książce pt. ''Dance, sing & love'', autorstwa @LaylaWheldon. Ogółem chodzi o to, by w komentarzu pod regulaminem opisać swoją książkę i jeśli spodoba się ona innemu ''wattpadowiczowi'' to można zaproponować CzC (czytanie za czytanie). Wtedy pierwsza osoba czyta opowiadanie drugiej i odwrotnie:D Nawzajem komentują swoje prace, by polepszyć styl pisania lub po prostu rozpowszechnić swoją opowieść. Wszystko dokładnie opisane właśnie w tej książce, którą podałam. Moim zdaniem to super akcja i zapraszam do wzięcia w niej udziału.
Myślę, że to tyle:) Piszcie w komentarzach co sądzicie o rozdziale:)
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top