Rozdział 26
Uchyliłam niesamowicie ciężkie powieki, kiedy obudził mnie cichy szum oraz niesamowity ból głowy. Podniosłam się nieco na łokciach, chcąc rozejrzeć się dookoła, co było niełatwym zadaniem w moim aktualnym stanie. Prawdę powiedziawszy, przyzwyczaiłam się do podobnych omdleń w ostatnim czasie.
Zanim jednak zdążyłam cokolwiek zauważyć, tuż przede mną pojawiła się nieznajoma twarz. Przestraszona odchyliłam się do tyłu, po czym jęknęłam czując łupanie w czaszce.
- Hej! Co ci jest? - zapytała dziewczyna wesołym tonem, przekrzywiając głowę w bok.
Na moją twarz wypłynął grymas, kiedy usłyszałam ten wysoki głos. Ponownie rozwarłam powieki przyglądając się nieznajomej.
Była to dziewczyna o podłużnej twarzy, ciemnozielonych oczach oraz długich blond włosach, które były delikatnie pofalowane. Wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem, poprawiając na ramieniu wiklinowy koszyk pełen kwiatów i ziół. Kiedy zjechałam wzrokiem nieco niżej napotkałam krótką sukienkę do połowy ud z dekoltem w serce w jasnym odcieniu zieleni. Z zaskoczeniem spostrzegłam, że blondynka klęczała przy mnie nie mając na sobie butów.
Ponownie spojrzałam na jej twarz i wtedy przypomniałam sobie, że nadal czeka na odpowiedź z mojej strony.
- Nie... - Odchrząknęłam, kiedy zamiast głosu z mojego gardła wydobył się skrzek. - Nie wiem, ale chyba nic...
- To świetnie, a teraz wstawaj, bo za chwilę zjawą się tu wilki. - odpowiedziała tym samym tonem głosu, czyli wesołym.
Ja natomiast patrzyłam na nią zaskoczona, kiedy podnosiła się z klęczek. Jak to: wilki? Postanowiłam jeszcze raz rozejrzeć się dookoła, by dokładniej stwierdzić gdzie się znajdowałam. Okazało się, że leżałam jak długa na zielonej trawie... w środku lasu. Zmarszczyłam brwi, przykładając dłoń do czoła. Jakim cudem się tutaj znalazłam? Cholera jasna, coraz mniej mi się to wszystko podobało, a informacja o tym, że gdzieś tutaj były wilki, jeszcze bardziej podsycała mój niepokój. Czym prędzej poszłam za radą nieznajomej dziewczyny i podniosłam się, by po chwili stanąć na miękkich nogach. Kiedy pod sobą usłyszałam cichy szelest skierowałam swój wzrok na dół po raz kolejny będąc zaskoczona tym co widziałam.
Okazało się, że ubrana byłam w dość... nietypowy strój. Długa brązowa spódnica z przetarciem po prawej stronie plątała mi się między nogami, a zielonkawa koszula zapięta do połowy wisiała na mnie niczym na wieszaku. Z ciekawości chwyciłam za kawałek materiału dolnej części ubioru i uniosłam ją do góry, by zerknąć na obuwie. Na nogach miałam podniszczone kozaki do połowy łydki wiązane na sznurowadła. Nie wiedziałam skąd się tutaj wzięłam ani skąd miałam podobny strój, jednak to nie zmieniało faktu, że z każdą chwilą miałam większy mętlik w głowie.
- Długo jeszcze będziesz się sobie przyglądać? - z rozmyślań wyrwał mnie rozbawiony głos nowo poznanej dziewczyny, która, jak szybko się zorientowałam, była już dobre kilka metrów przede mną, stojąc na leśnej ścieżce. Szybko się zreflektowałam i nie mając innego wyjścia ruszyłam w jej stronę. Stała, opierając się o drzewo i patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Kiedy stanęłam obok niej skinęła głową przed siebie - Idziemy?
Kiwnęłam głową na znak zgody, po czym ruszyłyśmy przed siebie.
Podczas naszej drogi obie milczałyśmy. Chociaż "milczenie" to duże uogólnienie, biorąc pod uwagę fakt, że dziewczyna obok mnie nuciła pod nosem jakaś wesołą melodię, kiedy ja próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć. Problem był w tym, że nie miałam pojęcia gdzie byłam i nawet nie wiedziałam czym się sugerować, by się tego dowiedzieć. W końcu, po kilku minutach spacerku, odważyłam się spojrzeć na moją towarzyszkę.
- To... - zaczęłam, przerywając "ciszę" między nami. Blondynka spojrzała na mnie pytająco, zachęcając do kontynuowania wypowiedzi - Jak masz na imię?
Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna zaśmiała się słysząc to pytanie, przez co poczułam się nieco niezręcznie. Na szczęście zaraz pospieszyła z odpowiedzią:
- Już myślałam, że nie zapytasz... Jestem Cynthia, miło mi. - zatrzymała się za sekundę, by wyciągnąć w moją stronę swoją szczupłą dłoń. Uścisnęłam ją, a następnie ruszyłyśmy w dalszą drogę. Zanim zdążyłam zadać kolejne pytanie, blondynka mnie uprzedziła - Pewnie nie wiesz gdzie jesteś, hm?
Zdziwiona jej spostrzeżeniem przeniosłam na nią swój wzrok, by następnie pokiwać głową na potwierdzenie jej wątpliwości.
- Zupełnie nie wiem jakim cudem znalazłam się... - przerwałam, rozglądając się ponownie dookoła. - ... w środku lasu. W każdym razie, byłabym wdzięczna, gdybyś opowiedziała mi co nie co.
- Pewnie! - zgodziła się od razu, co nie tyle mnie ucieszyło, co troszeczkę zdziwiło. - Ale może zacznijmy od podstaw. Jak masz na imię?
Słysząc to pytanie z jej strony przypomniałam sobie, że się nie przedstawiłam. Miałam ochotę przybić piątkę ze swoim mózgiem, jednak ograniczyłam się jedynie do krótkiej i zwięzłej odpowiedzi.
- Agnes.
- Ładnie... - zerknęła na mnie kątem oka, przekładając koszyk z jednej ręki do drugiej - Pasuje do ciebie. No dobrze, to może najpierw powiem ci jak cię znalazłam, bo to zapewne też chciałabyś wiedzieć.
Kiedy kiwnęłam głową na "tak" kontynuowała:
- W sumie to nie jest długa historia... Szłam lasem, by poszukać trochę ziół, które mi się skończyły, miałam mieć zamówienie na drobny eliksir nasenny. I wtedy zobaczyłam ciebie; leżałaś na trawie jak nieżywa i ledwo oddychałaś. Podeszłam bliżej, a ty się akurat ocknęłaś, ot cała opowieść.
Cynthia tak szybko to opowiedziała i takim tonem, że wydawało mi się, jakby mówiła mi co jadła dzisiaj na śniadanie, a nie historię znalezienia nieprzytomnej dziewczyny w środku lasu. Chyba, że takie akcje zdarzały się jej na bieżąco, a tym - szczerze powiedziawszy - nie byłabym zaskoczona.
W każdym razie postanowiłam zignorować dręczącą mnie chęć spytania o szczegóły, skupiając się kolejnym pytaniu.
- Gdzie w takim razie jesteśmy i dokąd idziemy?
- Jesteśmy w Lesie Cyrkonii, gdzie można znaleźć najwięcej rzadko spotykanych ziół oraz kwiatów bogatych w drogocenne olejki. - powiedziała bez zastanowienia, a ja z każdym kolejnym słowem coraz mniej rozumiałam. - Często tu przychodzę z samego rana, by nazbierać zapas na cały dzień. A jeśli chodzi o to gdzie idziemy, to chyba już nie muszę ci odpowiadać...
Po tych słowach uniosła wolną od trzymania koszyka dłoń, chcąc pokazać mi miejsce do którego zmierzałyśmy.
Przed nami rozpościerała się metalowa, otworzona na oścież wielka brama, zza której wydobywały się odgłosy miasteczka. W momencie przekroczenia jej progu uderzył we mnie zapach świeżo pieczonego chleba. Odruchowo spojrzałam w lewo, gdzie zgodnie z moimi przypuszczeniami znajdowała się piekarnia, z której wychodziła właśnie niska kobieta z naręczem pachnących wypieków. Jak zaczarowana rozglądałam się dookoła, mając przed oczami stare budynki z cegły, które razem z gwarem rozmów oraz słońcem poranka tworzyły sielankowy nastrój. Z tego, co mogłam zauważyć niemal wszyscy ludzie, których mijałyśmy byli ubrani podobnie jak ja. Idąc zakurzoną ścieżką mijałyśmy bawiące się dzieci oraz konne powozy, w których znajdowały się stogi siana. Coś w tym wszystkim było magiczne, tylko nie wiedziałam co.
Po tym jak mój szok minął postanowiłam odezwać się do Cynthii, która co rusz w przeciwieństwie do mnie, uśmiechała się do mijających nas ludzi.
- Gdzie my jesteśmy? W jakiejś wiosce?
Na moje pytania blondynka odpowiedziała cichym śmiechem, do czego zdążyłam się już przyzwyczaić.
- Jesteś blisko. Jesteśmy właśnie w wiosce Elfów i Wróżek.
Zaskoczona, obejrzałam się jeszcze raz całemu miasteczku i jego mieszkańcom. Dopiero teraz spostrzegłam, że niektórzy mieli przy sobie cienkie sztylety, wydłużone uszy czy ostrzejsze paznokcie. Wcześniej nie wiedziałam co wywołało u mnie dziwne wrażenie odnośnie magii. Teraz już wiedziałam.
- Ty też jesteś Wróżką lub Elfką? - zwróciłam się ponownie do mojej towarzyszki, na co ona kiwnęła głową na potwierdzenie moich słów.
- Zgadza się. Jestem Wróżką i miejscową zielarką. Często przychodzą do mnie osoby, które boją się spytać o radę magów odnośnie zdrowia albo wolą po prostu naturalne metody leczenia oparte na ziołach. - powiedziała, co wyjaśniało już sprawę rzekomego eliksiru, o którym mówiła w lesie.
Czyli znajdowałam się gdzieś, gdzie magiczne istoty oraz moce są na porządku dziennym. To już coś. Jednak dalej nie wiedziałam co ja tutaj robiłam, ani jakim cudem obudziłam się w środku lasu, a nie, na przykład, w swoim mieszkaniu u boku Keyla lub...
Właśnie! Keyl!
W momencie, kiedy to imię zabrzmiało w mojej głowie przypomniałam sobie, że odkąd się obudziłam ani razu go nie widziałam. Gdziekolwiek się nie wybierałam, on zawsze mi towarzyszył, a jego brak przy mnie teraz jeszcze bardziej rozpalił we mnie uciszony na pewien czas niepokój.
- A... - zaczęłam zwracając na siebie tym samym uwagę mojej towarzyszki. - Czy nie macie czasem tutaj jakichś magicznych stworzeń, nie wiem... kotów na przykład?
Cynthia zatrzymała się w miejscu po usłyszeniu mojego pytania, przez co również musiałam to zrobić. Dziewczyna odwróciła się w moją stroną z miłym uśmiechem, po czym złapała za moje ramiona, patrząc mi w oczy.
- Agnes... Wiem, że nie wiesz gdzie jesteś ani jak się tu znalazłaś. W Lesie Cyrkonii często zdarza zemdleć od zapachu niektórych ziół oraz kwiatów, tracąc przy tym pamięć. Jednak nie martw się, jak tylko do mnie przyjdziemy, zrobię ci specjalny napój, by przywrócić ci wspomnienia. Wtedy przypomnisz sobie wiele rzeczy, w tym również swoich przyjaciół.
Spokój w jej głosie oraz pewność w zielonych oczach upewniły mnie w przekonaniu, że wiedziała co robiła i z pewnością nie była do mnie wrogo nastawiona. Kiedy pokiwałam głową ruszyłyśmy w dalszą drogę. Na chwilę spojrzałam w bok na blondynkę, by dokładniej się jej przyjrzeć. Wtedy zwróciłam uwagę na pewien szczegół... a w zasadzie jego brak.
- Czy wróżki przypadkiem nie mają skrzydeł? - spytałam z czystej ciekawości.
- Owszem mają. - odpowiedziała natychmiast z błąkającym się uśmieszkiem na twarzy - Tylko są strasznie niewygodne podczas zwykłych, rutynowych czynności. Dlatego większość wróżek je chowa, by nie przeszkadzały.
Kolejny raz tego dnia pokiwałam głową, przyjmując do wiadomości kolejny nieznany mi do tej pory fakt. Dopiero teraz uświadamiałam sobie jak mało wiem o nadprzyrodzonych istotach.
Niezwykłe.
- O! - Z zamyślenia wyrwał mnie głos wróżki. - Jesteśmy na miejscu.
Ku mojemu zaskoczeniu dom Cynthii różnił się znacznie od mijanych przez nas do tej pory budynków; przypominał bardziej wysoką, okrągłą w przekroju, wieżę z kamieni. Od ziemi do góry piął się po niej bluszcz bogaty w liście oraz drobne czerwone kwiatki. Tak, zdecydowanie wyróżniał się na tle innych domów.
Blondynka podeszła do drewnianych, dwuskrzydłowych drzwi, po czym energicznie otworzyła je na oścież.
- Witaj, moja droga, w moich skromnych progach! - rzekła uroczystym tonem odsłaniając przede mną wnętrze budynku.
Zrobiłam parę kroków do przodu, a moim oczom ukazał się przestronny, okrągły pokój... chociaż nie wiem czy słowo "pokój" oddałoby to, co widziałam.
A widziałam naprawdę wiele. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy zaraz po wejściu były półki z księgami, pnące się po ścianach aż po sam sufit, który (swoją drogą) wisiał dobre dziesięć metrów nad nami. Okrągły, czerwony dywan ze złotymi zdobieniami oraz frędzlami leżał na samym środku kamiennej podłogi. Na przeciw mnie znajdowały się dwie pary drewnianych drzwi, a tuż koło tych po prawej stronie, stał wielki żelazny kocioł. Od wejścia można było poczuć coś magicznego, co wypełniało to pomieszczenia po brzegi.
Oderwałam od tego wszystkiego wzrok, dopiero po usłyszeniu trzasku, który oznaczał, że Wróżka zamknęła za nami drzwi. Odwróciłam się w jej stronę z szeroko otwartymi oczami.
- Tu jest przepięknie... - powiedziałam, mając na myśli dom mojej towarzyszki.
Cynthia przeszła obok mnie uśmiechając się szeroko na moje słowa.
- Cieszę się, że ci się podoba. - Nim się obejrzałam zniknęła za drzwiami przede mną. Po niedługiej chwili wróciła do mnie z ręcznikiem oraz ubraniami w rękach. - Chyba chciałabyś się trochę odświeżyć?
Nie czekając na moją odpowiedź podała mi rzeczy, po czym popchnęła mnie do drugiej pary drzwi. Zaraz potem otworzyła je przede mną, zachęcając do wejścia do środka.
- Wykąp się, a ja przygotuję eliksir pamięciowy. Mydło znajdziesz koło wanny. - powiedziała z uśmiechem, po czym odeszła, zostawiając mnie samą.
Nie mając innego wyjścia weszłam do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi.
Łazienka blondynki była małym pomieszczeniem w stosunku do pokoju, który miałam przyjemność oglądać chwilę temu. W zasadzie nie znajdowało się tutaj nic, poza toaletą, jednym wysokim stołkiem oraz wanną, która swoim wyglądem przypominała bardziej drewnianą miskę wielkości człowieka niż prawdziwą wannę.
W każdym razie, korzystając z okazji, położyłam trzymane w rękach rzeczy na stołku, po czym sięgnęłam ręką do miejsca, gdzie powinien znajdować się kran.
No właśnie... powinien. Nawet nie wiecie jak byłam zdziwiona, kiedy dotknęłam dłonią kamiennej ściany zamiast metalowego kurka. Rozejrzałam się zdziwiona po pomieszczeniu, nie wiedząc skąd miałam wziąć wodę, w której rzekomo miałam się wykąpać. Schyliłam się na dół z zamiarem spojrzenia pod wannę, gdzie natrafiłam wzrokiem na kostkę mydła i... skrzyneczkę z fiolkami?
Wiedziona ciekawością sięgnęłam po tajemnicze znaleziosko, a następnie zaczęłam przeglądać szklane naczynia. Z tego co zauważyłam każda fiolka była podpisania. Przeczytałam pierwszy z brzegu napis: "ZIMNO". Zmarszczyłam brwi, po czym sięgnęłam po drugą i również przeczytałam etykietę: "WODA". Nie wiedziałam co o tym myśleć, dlatego przeczytałam też napis, który umieszczono pod spodem mniejszym druczkiem:
"Pięć kropel wody = pełna wanna"
Teraz byłam naprawdę zdziwiona. Nie wiedziałam co to mogło znaczyć, ani co z tym zrobić. Już miałam spytać się o to Cynthii, jednak w ostatniej chwili spojrzałam na drewnianą wannę, a potem z powrotem na trzymaną fiolkę. Po krótkim namyśle podeszłam do balii, po czym odkorkowałam buteleczkę i przechyliłam nad pustym dnem. Substancja w środku była przeźroczysta oraz nieco oleista, więc potrząsnęłam trochę ręką, by przyspieszyć spadanie pierwszej kropli.
Nie od dziś wiadomo, że Agnes, to głupi i niecierpliwy cymbał, więc już po chwili w wannie wylądowało siedem, a nie pięć kropel tajemniczego eliksiru. Przez krótki moment moje serce przestało bić, przez co wstrzymałam oddech. Przez krótki moment nic się nie działo, jednak już po chwili drewniana misa zaczęła wypełniać się wodą w zastraszającym tempie. Kiedy poziom cieczy nie zatrzymał się przy brzegu wanny, zaczęłam nagle panikować, nie wiedząc co ze swoim odkryciem zrobić. Po niedługiej chwili podłoga w łazience była pokryta cienką warstwą wody, a moje kozaki były całkowicie mokre od spodu.
- O nie, nie, nie, nie... - zaczęłam grzebać w skrzynce z fiolkami, mamrocząc do siebie, mając nadzieję, że jeszcze uratuję tą beznadziejną sytuację.
Na szczęście tym razem los się do mnie uśmiechnął i już po chwili w dłoni miałam szklane naczynie z napisem: "SUCHO". Wyjęłam korek z szyjki, po czym wylałam na podłogę kroplę drugiej substancji. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy zobaczyłam, że woda zaczyna znikać, by już po chwili zostawić po sobie suchą podłogę. Odetchnęłam z ulgą, po czym odłożyłam skrzyneczkę na miejsce i zaczęłam się rozbierać.
***
Wyszłam z łazienki, wycierając włosy beżowym ręcznikiem. Skierowałam się w stronę Cynthii, która czytała coś w jednej ze swoich ksiąg. Kiedy stanęłam koło niej, podniosła na mnie swój wzrok, po czym uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Przepraszam, ale nie miałam innych ciuchów. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? - powiedziała wskazując na noszoną przeze mnie sukienkę, która stanowczo za bardzo się opinała i była zdecydowanie za krótka. Choć nie czułam się w niej za dobrze, zbyłam jej obawy machnięciem dłoni.
- Daj spokój, przeżyję. Zrobiłaś ten eliksir? - spytałam, zawieszając sobie ręcznik na karku.
Wróżka od razu się ożywiła, po czym wskazała palcem na kocioł za sobą.
- Jasne, już jest gotowy. Poczekaj znajdę tylko chochlę...
Zaczęła szukać wspomnianej rzeczy, a ja w między czasie ponownie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Gdyby nie zaokrąglone ściany, pomyślałabym, że znajdowałam się w szkolnej bibliotece.
W tym samym momencie poczułam na ramieniu delikatne pukanie. Od razu się odwróciłam, prawie zanurzając nos w misce pełnej żółtego płynu. Zaskoczona cofnęłam się do tyłu, na co blondynka zaśmiała się rozbawiona.
- Spokojnie to tylko ja. - Podała mi naczynie, po czym skinęła zachęcająco głową. - No... to do dna.
Odgarnęłam swoje mokre włosy na ramię, a następnie pochyliłam się do przodu, aby upić pierwszego łyka. W momencie, kiedy moje usta zetknęły się z żółtą substancją po pomieszczeniu rozległ się krzyk Cynthii. Zanim mogłam jakkolwiek zareagować, miska w moich dłoniach pod wpływem uderzenia spadła na kamienną podłogę, a eliksir rozlał się pod moimi stopami. Zszokowana spojrzałam na przerażoną Wróżkę, przez którą omal nie dostałam przed sekundą zawału.
- Co ty zrobiłaś?! - krzyknęłam bardziej zdziwiona niż zła.
Tamta na mnie spojrzała, po chwili podchodząc do mnie i odgarniając moje krucze włosy jeszcze bardziej na bok.
- Nie mówiłaś mi, że masz to! - krzyknęła pokazując palcem miejsce na moim karku. Od razu domyśliłam się o co jej chodzi, jednak nadal nie miałam pojęcia co to miało do rzeczy.
- A czy to ważne? - spytałam odwracając się do niej przodem.
Blondynka odeszła ode mnie parę kroków, by zaraz potem ponownie spojrzeć mi w oczy.
- Oczywiście, że ważne, bo to wszystko zmienia... - powiedziała, a po chwili wokół niej pojawiła się łuna zielonego światła, tak jasna, że musiałam na chwilę zamknąć oczy.
Kiedy je ponownie je otworzyłam, przede mną nie stała już ta sama Cynthia. Zdziwiona patrzyłam teraz na blondwłosą kobietę w długiej białej sukni oraz ciemnym płaszczu z kapturem. Bez trudu rozpoznałam strój, który przyodziewam podczas podróży do Magicznej Krainy. Co dziwniejsze, moją uwagę przykuł złoty naszyjnik przedstawiający strzałę, piękne, jasnozielone skrzydła, przytwierdzone do pleców Wróżki oraz długie, szpiczaste paznokcie. Cynthia patrzyła na mnie nadal miłym wzrokiem, unosząc się w powietrzu.
- Agnes, wybacz mi, że nie zorientowałam się wcześniej. - powiedziała, przez co ponownie zmarszczyłam brwi. Natychmiast podeszłam do niej o parę kroków, przezczesując włosy.
- Nie rozumiem. Co mam ci wybaczyć?
Kobieta uśmiechnęła się, po czym zaczęła opowiadać:
- Widzisz... Jestem Cynthia, jedna z czterech Strażniczek, władających żywiołami. - Kiedy osłupiała nie zareagowałam na tę wiadomość ona kontynuowała - W moim przypadku jest to ziemia. Po mojej śmierci, ja oraz inne Strażniczki zostałyśmy zamknięte w różnych światach. Moim jest to właśnie miejsce; pełne magii i nadprzyrodzonych istot. Sądząc po tym, że od razu nie wyczułam od ciebie złej energii byłaś już pewnie u jednej z nas, tylko o tym nie pamiętasz. O tej rozmowie również zapomnisz.
Zszokowana nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzyłam na nią nie wiedząc czy mam to wziąć za głupi żart czy poważną sytuację. Spoglądając jednak na twarz Strażniczki przede mną nie miałam wątpliwości co do tego.
- Dlaczego się tutaj znalazłam? - zadał pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy.
- Jesteś w trakcie Rytuału Oczyszczenia.
Odpowiedź kobiety omal nie wbiła mnie w ziemię. Zszokowana wpatrywałam się w jej delikatną twarz, nie będąc w stanie racjonalnie myśleć.
- T-to jest możliwe? - spytałam drżącym głosem, a Cynthia pokiwała głową twierdząco.
- Owszem, jednak jedyną osobą, która go przeżyła była...
- Moją mamą. - dokończyłam za nią, wywołując u niej zaskoczony wyraz twarzy. - Wiem o tym.
Po krótkiej chwili milczenia uniosłam na nią swój wzrok, a następnie powiedziałam twardym tonem:
- Zrób to.
Strażniczka uśmiechnęła się delikatnie, po czym kiwnęła głową, podlatując do mnie bliżej.
- Ciszę się, że jesteś tak odważna jak twoja matka. - powiedziała, a następnie wyciągnęła swoją rękę w kierunku mojej piersi.
Zamknęłam oczy, bo coś mi mówiło, że to co za chwilę przeżyję (bądź nie) będzie bardzo bolesne. Po chwili poczułam na mostku ukłucie, przez co syknęłam, by zaraz potem krzyknąć z całych sił. To było tak gwałtowne, że nie mogłam się na podobny ból przygotować. Wygięłam się w łuk, spinając wszystkie mięśnie w organizmie. Palące uczucie towarzyszyło mi nawet w samych czubkach palców. Wrzasnęłam z całych sił, kiedy poczułam jak coś ze mnie wychodzi przez ranę na mostku. Z moich oczu poleciały łzy, a ból zmiażdżył moje płuca, przprawiając mnie o zawroty głowy.
Po zaledwie dwóch minutach wszystko minęło, a ulga, która ogarnęła moje ciało, była tak ogromna, że nogi odmówiły mi posłuszeństwa i runęłam jak długa na podłogę.
Zamknęłam oczy, by po raz kolejny odpłynąć w przerażającą ciemność.
***
Hej, witam Was serdecznie ^^! Tak jak obiecałam - wstawiam nowy rozdział i to całkiem długi, przyznaję. Ma ponad dwa razy więcej słów co pierwszy, uwierzycie?! Jestem z niego mega zadowolona i jeśli pojawiły się jakiekolwiek błędy, to piszcie ;3
Widzimy się za tydzień!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top