6.
Anthony zainteresował się grobem, który został mu przesłany. Wydawało mu się, że już kiedyś go widział, ale nie był pewny gdzie. Chłopak bardzo wiele rozmyślał nad dziwnym zdjęciem, dlatego więc, chcąc wyłączyć myśli, wziął księgę i schował ją do plecaka. Następnie wyszedł cicho z domu, aby nie obudzić swojej wrednej matki. Blondyn chciał przeczytać księgę w miejscu, gdzie ją znalazł - czyli w kanałach.
Do wspomnianego wyżej miejsca, chłopiec nie miał problemu się dostać. Znalazł miejce, w którym mógł zacząć czytać. Otworzył księgę na odpowiednim rozdziale.
125 lat wcześniej...
— A więc jesteście żółwiami, które zostały zmutowane kilkanaście lat temu, natomiast waszym Ojcem jest szczur - Splinter, którego historii nie znacie, dobrze zrozumiałam? — zapytała rudowłosa dziewczyna przed wejściem do domu napotkanych mutantów.
— Dokładnie! A teraz chodź, bo mistrz Splinter czeka! — wykrzyczał radośnie Michelangelo i wskoczył do kanałów. April mimo, że dalej nie ufała żółwiom powtórzyła czynność, tak jak pozostała trójka.
— O jeju! Jak tu śmierdzi?! Jak wy tu wytrzymujecie?! — jękneła dziewczyna, zatykając sobie nos.
— Kwestia przyzwyczajenia — mruknął Raphael.
Cała piątka poruszała się w stronę domu żółwi. April analizowała każdy skręt, krok, aby w razie czego mogła stąd uciec.
— To tutaj. Sensei! Wróciliśmy! — krzyknął Donatello, zagłębiając się do domu.
— Oo..nareszcie jesteście, nic wam nie jest! Aale... kto to?! Mówiłem wam, abyście z nikim nie...
— Mistrzu, daj nam wyjaśnić! To jest dziewczyna, którą uratowaliśmy od takich dziwnych stworów, z których po pokonaniu wychodziły ogromne mózgi — powiedział Leonardo do swojego Ojca. Splinter od razu przypomniał sobie okropne wspomnienia sprzed lat. Widząc, jak dzieci spoglądają na niego niezrozumiałym wzrokiem, uśmiechnął się do dziewczyny i powiedział.
— Jak się zwiesz?
— April O'Neil – wydukała z siebie dziewczyna, widząc w jakich ogromnych rozmiarach jest szczur.
— Piękne imię — zwrócił się do dziewczyny — A więc, znaleźliście przyjaciółkę? Jesteście pewni, że jest po naszej stronie? Czy cokolwiek o niej wiecie?!
— No raczej! — wykrzyczał Michelangelo.
— Nie Mickey! Sensei ma racje — powiedział smutno Donnie — April opowiedz nam coś o sobie.
— Aale, że ja?! Ja nie mam nic o sobie do powiedzenia.
Dziewczyna zaczęła wymachiwać rękoma we wszystkie kierunki świata. Dopiero po chwili na jej policzkach pojawiły się łzy, które dostrzegł Donatello. W trybie natychmiastowym pojawił się obok dziewczyny i ją przytulił. Kobieta uspokoiła się. Usiadła naprzeciwko napotkanych mutantów, wzięła kilka wdechów i zaczęła opowiadać.
— Przeprowadziłam się do Nowego Jorku dwa lata temu. Wcześniej mieszkałam na wsi, oddalonej o ponad dwieście kilometrów. Nie znam powodu przeprowadzki. Wychowywał mnie tata, gdyż mamy nie znam. Mówiono mi, że została porwana kilkanaście lat temu i do tej pory nie wiadomo co się z nią stało. Aa... aa dzisiaj.. widzieliście te potwory — przerwała i schowała twarz w dłonie. Splinter, widząc to, położył na jej ramieniu rękę by dodać jej otuchy. April zaczęła się uspokajać i ponownie zaczęła mówić.
— Te potwory porwały mi tatę. Boję się, że mi też coś zrobią.
— Jak ja zaraz dorwę te..
— Donnie uspokój się! — wydarł się na brata Leo. Niebieskooki powoli wstał z wcześniej zajmowanego miejsca.
— Donnie ma się uspokoić? Ha! No proszę! Szef się znalazł! Będziesz nam wszystkim rozkazywał?! Zrób to, zrób tamto — krzyknął Raphael i zbliżył się bardzo blisko do brata. Niemalże stykali się nosami, a w ich oczach można było dostrzec nienawiść do siebie nawzajem. Prawdopodobnie, gdyby nie Splinter, żółwie mogłyby się pozabijać.
— Przepraszamy sensei — powiedzieli bracia jednocześnie.
— Wybaczam wam drogie dzieci, ale April potrzebuje waszej pomocy i mimo, że jej nie znamy, ja wiem, że ta dziewczyna jest bardzo dobra. Pomóżcie jej odnaleźć ojca.
— Zrobimy wszystko, żeby Ci pomóc April.
W Japonii
— Mistrzu! Dostaliśmy wiadomość od agenta dziewięćdziesiąt siedem! — wykrzyczał jeden z podwładnych, wbiegając do pomieszczenia.
— Co Ty masz na myśli?
— W mieście, dokładnie to w Nowym Jorku jest odgłos, że to właśnie tam znajduje się Twój wróg. Nigdzie indziej nie znaleziono takich śladów jak tam.
— Jesteście pewni? — Mężczyzna wstał ze swojego tronu, kierując się do swojego ucznia. — Czy może się znowu mylicie?!
— Nie! Jesteśmy pewni! W tym mieście został odnaleziony kawałek materiału szaty klanu Hamato.
— Głupcze! — wykrzyczał i uderzył podwładnego w twarz, który z rozciętą wargą upadł na ziemię. — Wiesz, że to może być podróba?! — Saki już się zamachnął, chcąc zadać ostatni cios, gdy nagle członek klanu stopy zaczął mówić.
— Tak mistrzu! Lecz jesteśmy pewni, że to właśnie tam znajduje się Hamato Yoshi. Materiał był sprawdzany wiele razy, a pod znakiem Hamato znajduje się imię osoby noszącej szatę, a w podróbce by tego nie było — Shredder się uspokoił i schował Tekkõ-kagi*
— Czyli, chcesz mi powiedzieć, że pisało tam imię mojego wroga? — zapytał, na co dostał potwierdzenie skinięciem głowy — Hm...
Saki odszedł od podwładnego kierując się do okna. Spojrzawszy przez nie zaczął mówić lekko się uśmiechając.
— A więc przekaż mojej córce, że lecimy do Nowego Jorku.
*
*Tekkõ-kagi to (nie jestem pewna) ostrza, które Shredder ma przy nadgarstkach.
Co wy na to, aby zrobić maraton z tej książki, w piątek i sobotę po trzy rozdziały?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top