17.
Żółwie wracały spokojnym krokiem do swojej bazy. Byli bardzo przerażeni. Cały czas im chodziło po głowie czy krew, którą znaleźli należy do Leo. Gdyby mieli taką pewność, wiedzą, że mają mało czasu. Chodząc po dachach zauważyli znaną im postać, która ich oglądała.
— To Lera! — wykrzyczał Mikey. Dziewczyna gdy tylko ich zobaczyła zaczęła uciekać. Mutanty czym prędzej za nią ruszyli. Po niedługim pościgu Raphael rzucił się na dziewczynę dzięki czemu ją złapał i usiadł na niej.
— Złaź ze mnie! — krzyknęła dziewczyna, chcąc się wyrwać.
— Gdzie jest Leo?! — wydarł się Raphael grożąc jej swoim Sai. Dziewczyna jak najdalej odsunęła głowę od ostrza swojego napastnika. — Mów! — ponownie krzyknął i przyłożył swoją broń do jej gardła. Mutantka nadal nie zamierzała mówić dlatego Raph ścisnął swoją broń, a z szyi poleciała strużka krwi.
— Powiem wam jak ze mnie zejdziesz — wysapała przerażona.
— Raph, zejdź z niej. Powie nam gdzie jest Leo — wydał rozkaz najwyższy z braci.
— I Ty jej wierzysz!? — spytał kątem oka spoglądając na braci. — Słuchaj no mała, ja zabiorę Sai, a Ty grzecznie powiesz gdzie jest mój brat. Stoi?
Dziewczyna przerażona kiwnęła głową. Raph zadowolony z siebie odłożył swoją broń na miejsce i czekał aż Lera zacznie mówić.
— No.. czekamy.
— Spierdalaj! — wykrzyczała i walnęła napastnika między nogami. Żółw złapał się za obolałe miejsce. Mutantka wykorzystała sytuację i zaczęła biec, a za nią wraz bracia zielonookiego. Raphael przeklą cicho pod nosem i po chwili dołączył się do pościgu. Tym razem po dłuższym biegu Donatello złapał Lerę i czekał na brata, który zmierzał do nich wolnym krokiem. Raphael wyciągnął swoje Sai i zaczął je obracać w dłoniach. Gdy był już bardzo blisko przyłożył broń do jej szyi i zaczął mówić.
— Gdzie jest Leo?! — dziewczyna tylko uśmiechnęła się złowieszczo.
— Raph to nic nie da. Weź po prostu ją zrzuć z budynku tak jak zapewne zrobiła to z naszym bratem. Albo wiem! Zabierzemy ją do mojego laboratorium i zrobimy na niej badania! — symulował mózgowiec.
— Ty wiesz, że to jest dobry pomysł? — zawturował mu brat. — Mikey co o tym sądzisz? — spojrzał na brata.
— Wylejecie na nią mutagen?! Chcę widzieć co się z nią stanie! — krzyknął wesołek.
— Nie tylko mutagen — powiedział groźnie Donatello.
— Przestańcie! Chcecie wiedzieć, gdzie jest wasz brat? Prosze! Zaraz wam powiem! — krzyknęła przerażona dziewczyna. — Już nie żyje. Zrzuciłam go z dachu, nie sądziłam, że zderzenie z betonem go zabije. Nie chciałam mu tego robić.. — symulowała dziewczyna, na jej szczęście żółwie się przeraziły.
Bracia patrzyli na nią niezrozumiałym wzrokiem. Nie wierzyli w to co słyszą. Chwilę później najmłodszy z żółwi zaczął się śmiać, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
— Lera śmieszna jesteś! — śmiał się nadal najmłodszy. — Gdzie jest nasz brat?! — rzucił się na dziewczynę trzymaną przez Donatella. Brązowooki nie wierzył w to co widzi. Mikey jest taki niewinny, a teraz rzuca się na bezbronną osobę. — Słyszysz?! Mów!
— Mikey opanuj się! — wykrzyczał Donnie i pchając dziewczynę przytulił najmłodszego brata. Lera próbowała uciec, ale Raph ją złapał.
— No to teraz idziesz z nami — powiedział i rozwiązał swoją bandanę by zawiązać oczy dziewczynie. Nie chciał, aby przypadkiem widziała gdzie jest ich baza, w której zamierza ją teraz przetrzymywać.
Bracia weszli do laboratorium najwyższego z braci. Mikey zamknął drzwi wejściowe, a Raphael odebrał swoją czerwoną bandanę i założył ją na swoje miejce. Donatello w szafce znalazł grube sznury i zawiązał je na nogach oraz rękach Lery.
— Co za zbieg okoliczności... wasz brat też został wzięty w niewolę — śmiała się dziewczyna.
— Acha! Czyli żyje! Widzisz braciszku? Nie musisz się o niego martwić — powiedział Raphael do brata dotykając jego policzka.
— Nie ma się z czego cieszyć. Obawiam się, że śmierć byłaby dla niego wybawieniem przez to co przeżywa — rzekła groźnym tonem
Kryjówka Shreddera
— Tygrysi Pazurze! — Leonarda obudził krzyk swojego największego wroga. Przerażony próbował coś zobaczyć przez szpare w drzwiach, która jako jedyna dawała mu światło w celi.
— Wołałeś mistrzu? — spytał Tygrys gdy przybył do Shreddera.
— Leonardo wkrótce ma być w pełni zdrowy. Stockman prawie skończył kolejną dawkę antidotum.
— Oczywiście. Zanim się obejrzysz stanie na nogi — zapewniał mutant.
— Mam taką nadzieję — W tym momencie rozmowa dobiegła końca, a do celi wszedł Tygrys.
— Jak się czujesz? — zapytał siadając obok żółwia. Leonardo odsunął się sprawiając sobie niepotrzebnie ból. — I po co to robisz? Za kilka dni musisz być zdrowy.
— Po co? — szepnął spoglądając w stronę wroga.
— Mistrz tak chce — rzekł i wstał z podłogi, chcąc wyjść z celi żółwia. Leonardo wpadł na pewien pomysł i sięgnął po kamień, który leżał niedaleko niego. Z całych sił rzucił w głowę tygrysa ogłuszając go przy tym. Pazur upadł łapiąc się za głowę. Przywódca doczołgał się najdalej jak łańcuchy mu pozwalały, a później próbował sięgnąć do broni mutanta. Złapał za jeden z pistoletów i strzelił w łancuchy tym samym jej zamrażając. Mimo bólu, uderzał kończynami o podłogę, chcąc je zniszczyć. Po kilku minutach przerwał je i ruszył do ucieczki. Żółw bardzo utykał i cierpiał, ale nadal biegł przed siebie. Obok tronu Shreddera znajdowały się jego katany. Wziął je ze sobą i wspiął się do okna by ruszyć do ucieczki. W tym czasie Tygrysi Pazur zrozumiał co się stało i ruszył by złapać jeszcze żółwia. Na jego nieszczęście niebieskookiego już tam nie było.
Leonardo schował się do kanałów. Tu miał pewność, że nikt go nie znajdzie. Odwodniony i osłabiony oparł się o ścianę. W pewnym momencie zakręciło mu się w głowie, ale nastolatek to zignorował i ruszył przed siebie w poszukiwaniu domu.
Chłopiec czuł coraz większy ból i w pewnym momencie upadł na ziemię. Nastolatek próbował się czołgać. W pewnym momencie wydawało mu się, że słyszy głos jednego ze swoich bracj. Uśmiechnął się, gdy ponownie go usłyszał.
— Ona powiedziała to tak strasznie.. a co jeśli ma rację i Leo teraz prosi o śmierć? — pytał przerażony Raph.
— Nie sądzę. On zniesie każdy ból. Ale musimy go czym prędzej znaleźć. Laska jest na pewno z Klanu Stopy, więc pasuje się pośpieszyć — odpowiedział mu Donnie. Przywódcy pociekły łzy z oczu i mimo braku sił próbował krzyczeć.
— Chłopaki — powiedział niezbyt głośnym tonem. — Donatello.. Raphael, Michelangelo. Prosze... — rzekł głośniej, lecz to na nic. Z czasem glosy jego braci cichły coraz bardziej. Wyciągnął swoją katanę i uderzył w ścianę, lecz to niezbyt przyniosło efekt. — Donnie!
— Ej słyszeliście to? — spytał Mikey.
— Niby co? — dociekal Donnie.
— Jak by.. — najmłodszy się chwilę zamyślił. — To Leo!
— Mikey. To ja, Leonardo! — krzyczał żółw.
— Szybko! — wydarl się i pobiegł w stronę glosu. Po chwili zobaczył na ziemii zakrwawionego, obolalego, odwodnionego i wycieńczonego starszego brata. — Leo!
— Leonardo! — krzyknął Donnie i podbiegł do żółwia.
— Mój kochany braciszek! — powiedział Raph i podbiegł do cierpiącego.
Rodzeństwo było bardzo zszokowane widokiem jaki zastali. Ich brat był torturowany i zdołał jeszcze uciec do kanałów. Donatello zabrał Leo na ręce i biegł czym prędzej do domu. Raphael trzymał jego dłoń i uspokajał, że wszystko bedzie dobrze. Natomiast Mikey wziął jego katany. Stan zdrowia ich brata z chwili na chwilę robił się coraz to gorszy, dlatego liczyła się każda minuta.
*
Co za niespodziewany zwrot akcji. Ja, napisałam kolejny rozdział książki! Możecie dać mi Nobla.
A i tak w ogóle na moim profilu została opublikowana nowa książka:
Wszystko się ułoży || Wojownicze Żółwie Ninja
Okładka taka jaka jest. Nigdy nie miałam talentu do tego. Jest to książka Raph x Leo, ale też pojawią się inne shipy jak na przykład Donnie x April i April x Casey 😏 Zdradzę tylko, że będzie zacięta rywalizacja między Casey'm i Donnie'm 😏😏
WAŻNE: Żółwie są ludźmi na potrzeby fabuły.
Haha. Ale chamska reklama. Dobra ja już nic nie reklamuje. Serdecznie zapraszam do czytania!
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top