13.
Bracia spoglądali na kobietę, która patrzyła na nich z góry. Nigdy nie spodziewali się, że napotkają na swojej drodze mutantkę - żółwia. Wpatrywali się w nią z lekko otwartą buzią.
— Widzę, że są tutaj odmieńcy tacy jak ja — rzuciła spoglądając na nich. — Jestem Lera, a wy? — zapytała podchodząc do zdezorientowanego Leo.
— Ym.. cześć Lera. Jestem Mikey, a to mój starszy brat Leonardo — mówiąc to wstał z twardej ziemii przy okazji podając rękę bratu, aby także wstał.
Leonardo wpatrywał się w kobietę jak zaczarowany. Nigdy w życiu nie widział tak pięknej osoby jaką jest Lera. Do tej pory zdawało mu się, że nigdy nie znajdzie swojej drugiej połówki.
— Leo? Wszystko w porządku? — zapytała. Lider otrząsnął się z szoku, a jego kąciki ust uniosły się do góry.
— Tak, wszystko okej — pokiwał twierdząco głową. Spojrzał na jej włosy, które owinięte były czarną bandaną noszoną przez Lere.
Między żółwiami nastała głucha cisza, którą przerwał dopiero Mikey zwracając się do dziewczyny.
— Em.. skąd pochodzisz? — zapytał na co Lera się trochę speszyła. Zaczęła błądzić wzrokiem po niebie, albo wpatrywała się na widok znajdujący się za żółwiami.
— Hm.. ja.. no.. z Nowego Jorku, a skąd mam niby pochodzić?! — krzyknęła na Mickey'go, który na jej ton głosu lekko się speszył. — Przepraszam was.. ja muszę już iść. Cześć!
Lera już miała uciec w swoją drogę, lecz Leo złapał ją za rękę. Kobieta spojrzała na niego pytającym wzrokiem przez co lider lekko się zarumienił.
— Słuchaj bo może.. — zaczął, a jego policzki przybrały różową barwe — moglibyśmy się jutro spotkać? — zapytał z nadzieją w oczach, że dziewczyna wyrazi zgodę i spotka się z nim następnego dnia. Kobieta chwilę się zamyśliła.
— Ty wiesz, że to jest dobry pomysł? — odpowiedziała po chwili namysłu. — Spotkajmy się jutro tutaj o ósmej wieczorem . A teraz muszę już iść. Do jutra — powiedziala i wyrwała dłoń z uścisku Leonarda. Zaczęła skakać po dachach w swoją stronę. Najstarszy tylko westchnął na widok oddalającej się postaci.
— Leo się zakochał! Leo się zakochał! — śmiał się najmłodszy. — Pójdę to powiedzieć chłopakom ciekawe jak zarea... — przerwał, gdy lider zamknął mu buzię.
— Nie drzyj się i chodź do domu — warknął w stronę brata i odwrócił się. Wolnym krokiem skierował się do kanałów, zostawiając swojego brata roześmianego do łez.
Bracia doszli do domu. Leonardo nie witając się z braćmi poszedł do swojego pokoju. Raphael, widząc jego zachowanie spojrzał na Mikey'ego.
— A temu co?
— Zaraz Ci powiem. Donnie! Mistrzu Splinter! — wykrzyczał najmłodszy.
— Michelangelo! Co się stało? Dlaczego nie patrolujesz miasto razem z bratem? — dociekał szczur od razu, gdy razem z Donnie'm wbiegli do głównego pomieszczenia.
— Już wyjaśniam! — uspokoił Mikey. — Gdy patrolowaliśmy Nowy Jork, napotkaliśmy pewną osobę. To był żółw, a wiecie co jest najlepsze?!
— Mów Mikey... — jękną zirytowamy Raph.
— To była kobieta! Leo jest z nią umówiony na jutro! Wiecie jak na nią patrzył?!
Bracia i Splinter spoglądali na siebie niezrozumiałym wzrokiem.
— Sugerujesz, że Leo zakochał się w tej dziewczynie? — dociekał Donnie.
— No przecież wam mówię!
Kilka godzin później Leo wyszedł ze swojego pokoju. Wszyscy już spali ze względu na późną godzinę. Cicho wyszedł z kanałów i udał się na dach gdzie wcześniej poznał Lerę.
— Leo? — usłyszał głos. Lider rozejrzał się wokoło, lecz nikogo nie zauważył. Dopiero po chwili kobieta się ujawniła. — Wiedziałam, że się tutaj zjawisz. Niby Cię nie znam, ale jesteś bardzo przewidywalny.
Leonardo się zarumienił na słowa dziewczyny. Wolnym krokiem do niej podszedł.
— Lera wiesz, że w ogóle Cię nie znam.. Chciałbym się dowiedzieć o Tobie czegoś więcej — powiedział z nadzieją na to, że dziewczyna opowie mu wszystko o sobie.
— Jeśli chcesz wiedzieć... Mam szesnaście lat. Urodziłam się w Nowym Jorku i to w sumie tyle co mogę Ci zdradzić.
— Dlaczego? — spytal dotykając jej dłoni.
Dziewczyna spoglądając na ulice miasta uśmiechnęła się.
— Dowiesz się w swoim czasie — powiedziała bardzo cicho i tajemniczo. Leonardo wzdrygnął się na ton jej głosu.
— Rozumiem, że to coś poważniejszego?
— Nawet nie wiesz jak bardzo — zaśmiała się i skoczyła na przeciwny dach.
— Lera co Ty robisz?!
— Ruszaj się! — krzyknęła z uśmiechem na ustach. Leo widząc ją, pobiegł za nią.
Żółwie skakali po dachach dopóki zdyszani nie zatrzymali się na jednym z nich. Lider usiadł na zimnej i twardej powierzchni, wpatrując się w dziewczynę.
— Słuchaj... może to za wcześnie, ale.. — zaczął mówić. Dziewczyna, widząc co chce powiedzieć Leo szybko mu przerwala.
— Tak, to jest za wcześnie. Ja muszę wracać. Zobaczymy się wieczorem — krzyknęła i pobiegła w swoją stronę.
— Nie, zaczekaj! — krzyknął lecz kobieta nawet się nie odwróciła.
Leonardo bezsilnie upadł na twardą powierzchnię. Bardzo go zabolało, gdy dziewczyna, w której się zakochał tak po prostu go odrzuciła. Chociaż nadal miał nadzieję, że Lera odwzajemni jego uczucia z upływem czasu.
Gdy zaczęła się rozjaśniać Leonardo wrócił do kanałów, gdzie bracia i Splinter czekali na wyjaśnienia tego nagłego wypadu lidera.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top