Prolog

Dzisiaj miałam się wybrać do Hogwartu czyli szkoły dla czarodzieji. Byłam tym bardzo podekscytowana zważywszy że zawsze chodziłam do zwykłej szkoły. Moi rodzice byli bardzo nad opiekuńczy wobec mnie. Zwłaszcza mój tata nie chciał mnie puścić do Hogwartu przynajmniej dopóki nie opanuję większości zaklęć. Moja magia jest niesamowita potrafię zrobić wiele rzeczy panować nad żywiołami i tym podobne. Zatrzymać czas czy przenosić przedmioty siłą woli. Mam magię w małym paluszku. Wstałam dzisiaj wcześniej jak zwykle i wyszykowałam się na podróż do szkoły. Nie mamy skrzatów domowych za to personel który wszystko robi za nas. Nie zawsze tego potrzebujemy ale czasami się przydaje. Kiedy już się ubrałam w ładną sukienkę i kurtkę jeansiwą zeszłam na śniadanie.
- Dzień dobry wam.- pocałowałam rodziców w oba policzki. Mój tata jest czarodziejem a mama jest człowiekiem co znaczy że jestem półkrwi. Siadam przy stole wcinając słodkoe naleśniki z komfiturą malinową. Uwielbiam śniadania na słodko.
- Dzień dobry córciu. Dobrze spałaś?- pyta tata odkładając książkę. Mój tata kocha czytać podobnie jak ja i cała nasza rodzina. Mamy ogromną bibliotekę a w niej mnóstwo książek magicznych jak i nie magicznych. Ojciec nienawidzi czyta tych bzdur które wypisuje ta małpa Reta Skeeter w proroku codziennym i się mu wcale nie dziwię. Ja też nie czytam tych bzdur.
- Aisho kochanie spakowałaś wszystko?- pyta mnie mama kiedy kończę śniadanie.
- Tak. I nie zapomniałam telefonu ani budzika nie martw się.- uśmiechnęłam się do niej.- bede z niego korzystać żeby nie zaspać na lekcje. Dobrze spałam. I wiecie co śniły mi się oczy w kolorze burzowego nieba. Dziwne co?- pytam patrząc na nich.
- Ja bym powiedziała że raczej niesamowite.- odparła mama patrząc na mnie.
- Co czytasz?- spytałam taty.
- Cień wiatru.- odpowiada i spogląda na zegarek. - Wielkie nieba! Za chwilę się spóźnisz! Musimy iść! - ojciec wstaje i podchodzimy do kominka. Używając sieci fiu dostajemy się do gabinetu profesora Dymblodoora.
- Albus!- woła ojciec przyjaznym tonem.
- Mój drogi przyjacielu jak dobrze cię widzieć!- wita go z radością dyrektor.
- Ciebie też dobrze widzieć Albusie. A to moja córka Aisha tak jak się umawialiśmy. Dyrektor na mnie patrzy przez co się rumienię.
- Jakie masz piękne dziecko! - ekscytuje się a ja się rumienię jeszcze bardziej.
- Dziękuję.- odpowiadam z grzeczności.
- Za chwilę zostaniesz przydzielona do odpowiedniego domu.- oznajmia dyrektor.- bądź gotowa. Kiwam głową.
- Pa córeczko.- ściskam tatę.- udanego roku.
- Dzięki tato.- odpowiadam. - kocham cię.
- Ja też cię kocham.- odpowiada ojciec i znika z powrotem do domu. Mija chwila i stoję w wielkiej sali. Nagle ktoś do mnie podchodzi. Wysoki przystojny blondyn. Ma tak delikatne złote włosy że aż mam ochotę zanurzyć w nich palce. Jego oczy przypominają burzowe niebo.
- Pierwszy raz w Hogwarcie?- pyta uprzejmym tonem. Patrzę jak zahipnotyzowana w jego piękne tęczówki.
- Jesteś piękny.- odpowiadam i rumienie się. Uśmiecha się.
- To ty jesteś piękna.- patrzy mi w oczy. Patrzymy na siebie długą chwilę która wydaje się magiczna.
- Mam nadzieję że będziesz w Slytherinie.- mówi chłopak patrząc dalej na mnie. Spoglądam na niego i teraz widzę że ma zielony krawat.
- Ja też.- uśmiecham się do niego.
- Draco Malfoy.- przedstawia się i wyciąga rękę.
- Aisha.- odpowiadam podając mu swoją. Kiedy nasze dłonie się stykają czuję przyjemne mrowienie. Dyrektor przerywa naszą magiczną chwilę a ja puszczam jego dłoń. Draco wygląda na rozczarowanego że przestał mnie dotykać. Uśmiecham się przepraszająco do niego.- Wybacz ale muszę już iść.
- Rozumiem.- mówi ale dalej na mnie patrzy. Podchodzę dumnie do stolika z tiarą z wysoko uniesioną głową. Nauczycielka zakłada mi kapelusz na głowę.
- O tak widzę dużo talentu. Niesamowita moc urok inteleginacja. Proponowałbym Slytherin ale masz też bardzo dobre serce i jesteś naprawdę odważna. Nadal obstawiam Slytherin ale myślę że masz dużo do pokazania jeśli chodzi o inteligencję niech więc będzie Ravenclaw!- krzyczy tiara a inni klaszczą. Draco wygląda na rozczarowanego ale ja uśmiecham się do niego delikatnie. Już mam podejść do mojego stołu kiedy Draco natychmiast reaguje.
- Aisha usiądziesz z nami?- pyta z nadzieją w oczach blondyn.
- Bardzo chętnie.- odpowiadam na co chłopak się rozpogodza i prowadzi mnie do swojego stolika trzymając dłoń zachęcająco na moich plecach. Czuję przyjemne ciepło w miejscu w którym mnie dotyka. Sadza mnie bez słowa tuż obok siebie.
- Cześć jestem Aisha.- przedstawiam się zakłopotana. Draco mocniej ściska moją dłoń chcąc dodać mi otuchy.
- Cześć.- mówi czarnoskóry chłopak patrząc na mnie.- Blaise.- wita się.
- Co tu robi krukonka?- pyta jakaś dziewczyna wrednym tonem.
- Bądź miła.- warczy na nią Draco mrożąc ją spojrzeniem.- nie przejmuj się nimi.- prosi mnie blondyn kiedy siedzimy obok siebie.
- Jakiej jesteś krwi?- pyta mnie mój blondyn.
- Półkrwi.- odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Super.- mówi Blaise patrząc na mnie.
- Nie gap się na nią!- warczy Draco ze swojego miejsca. Chichoczę zastanawiając się kiedy stał się taki zaborczy.
- No co? Jest śliczna.- mówi Blaise. Kolejne warknięcie ze strony Draco.- masz super włosy.- prawi mi komplement. Draco patrzy na moje włosy.
- To prawda są niesamowite.- odzywa się Draco.
- Dziękuję. Lubię się wyróżniać. Nie lubię wyglądać tak samo nudno jak wszyscy. Patrzę na blondyna i teraz to ja mu coś mówię.
- Za to twoje oczy są piękne. Są jak niebo w czasie burzy.- blondyn patrzy na mnie z zachwytem w oczach.
- Oh dajcie spokój!- wredna dziewczyna parska.
- Nie, nie niech mówi dalej.- prosi Draco zachęcającym tonem a ja rumuenię się jeszcze bardziej. Zaczynamy jeść nasz posiłek a ja czuję się trochę nie komfortowo w towarzystwie ślizgonów. Mimowolnie zastanawiam się co przyniesie mi jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top