Rozdział 1
Wiktoria
Stałam przed lustrem i ćwiczyłam. Chciałam mieć pewność że nie zacznę się jąkać przed Lilith.
- Chcę..- zaczełam pewnym siebie tonem.- chcę iść z powrotem do szkoły. Porażka. Spróbuję znowu. Spojrzałam w swoje odbicie.- Chcę iść do szkoły. Proszę.- powiedziałam jeszcze pewniej. Moje odbicie wcale nie wyglądało lepiej. W swoich zielonych oczach widziałam wachanie. Westchnęłam. Byłam sfrustrowana.
- Ty to umiesz grać. Nie ma co!- znajomy głos dociera do moich uszu. Zamieram by rzucić się tej osobie prosto w ramiona.
- Lucy!- wykrzykuję radośnie. Diabeł odpowiada od razu uściskiem i czule mnie przytula.
- Cześść księżniczko! Zdążyłaś już omotać wystarczająco moją siostrę?- Lucy puszcza mi oczko a ja przyjemnie chcichoczę i daję mu kuksańca w bok.
- Przestań! Tylko jedno ci w głowie!
- Hej! Wiesz sama że nie pogardzędobrym seksem! To jak tam szczegóły? Oj zdradź swojemu staremu ukochanemu demonowi coś więcej!- chichocze Lucyfer i kładzie się na moim łóżku. Rzucam w niego poduszką. Lucyfer jeszcze się bardziej śmieje kiedy zaczynam go nią okładać.
- Dobra dobra dobra! Przestań! Poddaję się! Już!- kapituluje diabeł po czym unosi ręce w geście poddania. Uśmiecham się.
- Moje ulubione zdanie.- chichoczę.-znowu wygrałam! Tym razem to ja dostaję pacnięcie w ramię.
- No wiesz! Co by powiedzieli moi koledzy demony gdyby się dowiedzieli że mięknę dla jednej zwykłej dziewczynki?- chichocze znowu Lucy. Przewracam oczami.
- Że jestem wyjątkowa.- zaraz przybierampoważny ton.- jak tam twoja misja? - pytam go ciekawa.- co ztymi duszami które uciekły?
- Dobrze. Udało mi się większość złapać ale nie które rozproszyły się na krawędzi piekła.- Luciemu drgnęła powieka. To zawsze kiedy kłamie. Nie mogłam tego nie zauważyć.
- Czegoś mi nie mówisz.- robię złą minę. Lucyfer blednie jakby zobaczył ducha. W jego złotych oczach po raz pierwszy widzę prawdziwy strach.
- Wiesz mi że nie chcesz o tym wiedzieć. Bezpieczniej będzie jak się o tym nie dowiesz kochanie.- Lucy całuje czubek mojej głowy.
- Ale..- protestuję. Patrzy na mnie ostro. Wzdrygam się. Bo jeszcze na mnie nigdy tak nie patrzył. W każdym razie nie Lucyfer.
- Jesteś dla mnie najcenniejsza. Nas. Jeśli muszę milczeć żeby zapewnić ci bezpieczeństwo to niech tak będzie. Kiwam głową.
- Dobrze. Rozumiem cię i twoje powody. Nie bedę drążyć.- potarłam ramiona bo to co mi powiedział nie wydawało się zbyt wesołe. Zadrżałam.
- Nie potrzebnie cię zdenerwowałem.- przyznał Lucyfer sam przed sobą. Pokręciłam głową.
- Nie. Dobrze że mi powiedziałeś. Teraz jesteśmy rodziną. Spójrz na mnie Lucy.- poprosiłam go i dotknęłam jego podbródka.- i trzymamy się razem bez względu na wszystko. Spojrzał na mnie czule.
- Lilith miała co do ciebie rację. Naprawdę jesteś wyjątkowa.
- No jestem.- wyszczerzyłam się.
- I skromna.- parska Lucyfer za co dostaje złe spojrzenie i kolejne manto.
- No już!- unosi ręce w geście kapitulacji.- chodź do mnie! - prosi a ja ostrożnie kładę się w jego ramionach. Lucyfer ma ciało prawdziwego wojownika a jego czarne długie włosy to dzieło nie z tego świata. Jego rogi są niesamowite podobnie jak te u Lilith. Macam je z uśmiechem.
- Czy wszystkie dziewczyny na ziemi są takie denerwujące?- pyta jakby sam do siebie.
- Tylko te mądre.- odpowiadam i chichoczę w jego klatkę piersiową. Obejmuje mnie mocno. Leżę w jego objęciach jeszcze długo zastanawiając się co powiedzieć Lily podczas kolacji.
W końcu nadchodzi czas żeby się wyszykować. Lucy wypuszcza mnie z objęć nie zadowolony. Podchodzę do szafy. Zastanawiam się co włożyć.
- Załóż niebieską.- proponuje ze swojego miejsca Lucy.- pasuje do koloru twoich włosów.
- Hm..słuszna uwaga. Bo jestem blondynką.
- Lilith często mówi że do twarzy ci w tym kolorze.- chichocze Lucy kiedy wyciągam sukienkę.
- Ta może być?- pytam. Sukienka jest długa, niebieska i ma długie cienkie rękawy. Rozjaśniają ją złote refleksje.
- Dobry wybór.- chwali Luhcyfer.- będziesz pasować do Lily.
- Pomożesz?- pytam kiedy mam problem z zapięciem. Lucyfer ostrożnnie do mnie podchodzi. Kiedy czuję jak jego palce zgrabnie zapinają moją suknię przechodzi mnie dreszcz. To jest dreszcz przyjemności. Czy ja lecę na Lucyfera?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top