~5~

~~***~~

- Słyszeliście?! Szef nas opuścił na cały dzień! - Dust uśmiechnął się szeroko.
- Głusi nie jesteśmy... - kontynuowałem mój posiłek.
- Robimy imprezkę! Tylko nasza piątka i alkohol! Czyż to nie piękne?! - Nightmare nie będzie z tego zadowolony...
- Jestem za... - Horror się uśmiechnął szeroko dojadając coś na kształt szynki.
- Ja też, ale dostaniemy porządny opieprz - Killer się zaśmiał lekko.
- A ty Cross? - to okropny pomysł, ale może po upiciu się zapomnę na chwilę o jego obrzydliwym dotyku... W odpowiedzi delikatnie pokiwałem głową - Świetnie! Error nigdy nam nie odmawia, więc także jest na liście! Heh! Idę załatwić alko! - i zniknął. Chciałbym, by było z Underfell... tam mają najmocniejsze...
Westchnąłem i teleportowałem się do pokoju wyciągając z szafy telefon. Po krótkiej chwili stwierdziłem, że po prostu zagram w jakąś grę dla zabicia czasu.
 I tak przesiedziałem ponad trzy godziny. Schowałem telefon tam gdzie ostatnio i wyszedłem z pokoju. Spojrzałem za okno. W tym uniwersum robi się ciemno tak szybko... To mnie przeraża...
- O Cross! Właśnie po ciebie szedłem! - Dust objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w stronę salonu - Upijmy się jak za dawnych czasów! - uśmiechnął się szeroko - Nie Papy! Ty jesteś nie pijący! - spojrzał w pustą przestrzeń.
Po dotarciu do pomieszczenia rozejrzałem się. Nawet nie wiem skąd oni wytrzasnęli jakiekolwiek dekoracje. Ale jedno jest pewne... wygląda to ślicznie i przyjemnie...
- Bierzemy się za picie! - mój towarzysz podbiegł do swoich przyjaciół. Ja natomiast usiadłem na kanapie i nalałem sobie kieliszek byle jakiego trunku.
Wziąłem szklane naczynie w dłoń. Za to, by to wszystko się skończyło... wypiłem na jednym tchu. Pali mnie w gardło, ale to dobrze. Może upicie się sprawi, że będę miał lepszy humor..?
- Nie sądziłem, że taki nieudacznik jak ty też tu będzie - podniosłem wzrok na Error'a. Usiadł niedaleko mnie i również napełnił swój kieliszek dolewając i mi. Uśmiechnąłem się lekko i kolejny raz wypiłem do dna - Aż tak z tobą źle co? - kolejna porcja promili - Przystopuj. Upijanie się nie jest nic warte w twoim przypadku. Problemy i tak nie znikną, a pod wpływem możesz powiedzieć coś czego nie powinieneś - może ma rację... ale... i tak chce... więc wypiłem kolejny kieliszek - Ostrzegałem cię debilu - wyciągnął swój telefon i zaczął coś na nim robić. Zignorowałem to rozkoszując się okropnie palącym posmakiem napoju.

~~***~~

 Wypiłem za dużo... jestem tego pewien... chciałem wstać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zerknąłem na moich kolegów, którzy zupełnie na haju balowali. Uśmiechnąłem się lekko, a mój wzrok powrócił na kolejną jeszcze nieotwartą butelkę napoju. Już miałem go dosięgnąć, gdy ktoś złapał mnie za dłoń.
- Coś ci do cholery mówiłem... - nagle pojawiłem się w mojej sypialni. Spojrzałem na Error'a.
- Chce zapomnieć... - wyszeptałem, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Glicz posadził mnie na łóżku samemu zajmując miejsce obok.
- Mówiłem, że alkohol ci nie pomoże - warknął, a ja oparłem głowę o jego ramię. Jego kości zesztywniały, a ja kontynuowałem.
- Zapomnieć... o nim... — zaszlochałem cicho - Nienawidzę go tak bardzo... gardzę nim... - objąłem jego rękę - A on o tym wie... mówiłem mu to wiele razy... ale on to uwielbiał... Więc... przestałem... - wtuliłem się - Myślałem, że jak będę wobec niego obojętny... to odejdzie... ale tak nie było... on został... męczy mnie... nawet jak zasnę... dotyka mnie we śnie... całuje... - zacząłem cicho płakać - Miałem... przyjaciół... a-ale... ich zostawiłem... Przyłączyłem się do was... i żałuję... każdego dnia... - nie umiałem powstrzymywać łez i szlochów - Chce po prostu, by to wszystko się skończyło... Chce znów się śmiać... - podniosłem wzrok, ale Error patrzył w zupełnie innym kierunku - Ch-chce się zakochać... - puściłem go i położyłem wtulając w poduszkę - P-przepraszam... - nie powinienem tego mówić... to było głupie...
Nagle poczułem jak ktoś kładzie się za mną i obejmuje. Chciałem się odwrócić, ale nie pozwolił mi na to.
- Idź spać... - nasze nogi się splątały, i jak tylko mogłem przybliżyłem się do niego i zamknąłem oczy. To było tak przyjemne...
- Dziękuję... - wyszeptałem.
Zasnąłem zaraz potem. Jednak, gdy pojawiłem się we śnie nie widziałem tego samego co zawsze miejsca. Tym razem dookoła mnie były przepiękne granatowe i żółte kwiaty... A nad głową świeciło radosne słońce...

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top