~2~
~~***~~
Wszedłem do pomieszczenia pełny obaw. Error pewnie powiedział wszystkim o tym co widział. To koniec posiadania jakichkolwiek kumpli.
- Siemka Cross! - lekko zdziwiony podniosłem wzrok. Dust i Killer patrzyli na mnie siedząc i jedząc śniadanie przy stole - Coś taki zdziwiony? Ducha widzisz? - oni... nie wiedzą? Czy może udają bym cierpiał potem jeszcze bardziej..?
- Coś nie tak? - zamrugałem kilka razy i pomachałem głową cofając się o krok.
- Chyba jednak coś jest na rzeczy... Ale mam to gdzieś... - westchnąłem z ulgą.
- Jak nie chcesz nie mów - uśmiechnąłem się lekko, ale oni tego nie zauważyli, przez komin znajdujący się na mojej szyi i częściowo na twarzy.
Wyciągnąłem z szafki paczkę ciastek. Tak wygląda moje codzienne śniadanie. Jem nic nie warte słodycze, a moja aura staje się ponura i pełna bólu coraz to bardziej. Nie pomaga fakt, że praktycznie codziennie widuje się z Nightmare'em, który wykorzystuje mnie do spełniania swoich obrzydliwych fantazji.
- O siemka Erroś - nie potrafiłem się ruszyć po usłyszeniu tego zdrobnienia.
- Ta... - zbliżył się do mnie i wyciągnął z szafy swoją czekoladę. Myślałem, że zniknie lub się odsunie, ale on pochylił się delikatnie i zaczął szeptać - Za piętnaście minut przyjdź do mnie - i rozpłynął się w powietrzu.
Czego ktoś taki jak on może chcieć od tak marnej istoty jaką jestem ja? Chce porozmawiać o wczoraj? Nie... Error nie lubi ze mną gadać. Może chce mi coś pokazać? A może po prostu zaśmiać się w twarz? Sam nie wiem...
- Cross. Zachowujesz się dziwniej niż zazwyczaj... - dokończyłem moje śniadanie i wyszedłem z kuchni.
Nie jestem pewien ile czasu minęło. Mam, więc pójść i po prostu stać przed jego sypialnią? Chyba nie mam innego wyjścia...
Po dotarciu na miejsce okazało się, że drzwi od jego pokoju były szeroko otwarte. Pukając w nie rozejrzałem się po ciemności pomieszczenia.
- Wejdź i zamknij drzwi - wykonałem jego polecenie, ale każdy kolejny ruch sprawiał, że niepokoiłem się coraz to bardziej.
Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności próbowałem dostrzec współpracownika, jednak. Nigdzie go nie widziałem...
- Boisz się? - światło zapaliło się, a ja cicho zasyczałem przez ból gałek ocznych których nie mam - Serio myślałem, że masz więcej klasy - spojrzałem na niego - A ty pieprzysz się z Nightmare'em. Obrzydliwe - odwróciłem wzrok - Mógłbym powiedzieć reszcie... - zacząłem drżeć - Ale tego nie zrobię... Pod... jednym warunkiem... - zrobię wszystko, by moje życie nie zostało odkryte - Chce byś pieprzył się ze mną - znów na niego spojrzałem. Nie patrzył na mnie tylko w bok. Starał się unikać mojego wzroku.
- Kiedy..? - spytałem, ale jak pojawił się przede mną odpowiedź stała się oczywista.
- Teraz zjebie - popchnął mnie na łóżko i zawisł nad. Patrzyliśmy sobie chwile w oczy, ale zanim cokolwiek zdążył zrobić na jego policzkach pojawiły się żółte rumieńce - Kurwa nie patrz tak na mnie - warknął wstając. Nie do końca wiedziałem co zrobić, więc usiadłem i obserwowałem go. Wyciągnął z szafy jakąś chustę i zbliżył się do mnie - Zakładaj to - rzucił mi ją w twarz. Z oporem wykonałem polecenie - Okej... Teraz się nie ruszaj... - siedziałem w bezruchu.
Nic nie widziałem, więc kiedy mnie dotknął niemal natychmiast podskoczyłem. Zabrał rękę, ale po krótkiej chwili znów mnie złapał za ramię, tyle, że tym razem nie zareagowałem jak poprzednio. Zsunął mi komin z ust. Przysunął bliżej siebie i dotknął policzka. Nigdy nie sądziłem, że Error jest taki delikatny. Czuje jakby się bał, że zaraz się rozpadnę.
Po chwili poczułem jego usta na swoich. Odwzajemniłem delikatnie pocałunek. Jego dłonie objęły mnie w tali przyciągając bliżej. Kiedy w końcu się ode mnie oderwał delikatnie uchylił usta wkładając do środka języki. Niemal cała moja buzia była nimi wypełniona. Chciałem go w jakiś sposób od siebie odsunąć, ale zaczął mocniej na mnie napierać. Jego dłonie z tali przeniosły się pod ubrania. Jęknąłem mu w usta, gdy zaczął dotykać moich żeber. Po krótkiej chwili oderwał się i zaczął cicho dyszeć, zupełnie jak ja.
- Jesteś naprawdę posłuszny... Nightmare cię wyszkolił jak psa... - wytarł spływającą po mojej buzi ślinę, którą jeszcze chwilę temu mieszaliśmy wspólnie językami - To trochę odpychające... I obleśne... - spuściłem głowę w dół czując napływające do oczu łzy, które niemal natychmiast zostały wchłonięte przez materiał wokół mojej głowy - Ugh... Idź se już... to koniec na dzisiaj - zepchnął mnie z łóżka. Zdjąłem zasłaniającą mi widoczność chustę i odłożyłem na szafkę - Jak będę chciał byś przyszedł to ci powiem... A teraz wyjdź i zajmij się tym czym miałeś - nie patrząc na niego wyszedłem z pomieszczenia.
Jest tak jak przeczuwałem... powoli staję się zabawką dla większej ilości osób... jeśli reszta się dowie... też będą tego ze mną chcieli? Przeraża mnie to... I sprawia... że brzydzę się sobą z każdą nową chwilą coraz bardziej.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top