Croissant

Woda na herbatę zawrzała nareszcie i czajnik zaczął wyć niczym wilk do księżyca. A wilki są... straszne. Dla pomarszczonej kobiecej dłoni starcie ze źródłem wycia oznaczało prawie zawsze kolejny pooparzeniowy bąbel. Trzęsła się ona niemiłosiernie, gdy tylko zdarzało się zbliżyć do gorącej powierzchni lub gdy akurat należało nawlec nitkę na przydatną do zacerowania spodni igłę. Choć ogólnie rzecz biorąc, była przecież w nienagannym stanie. Lekarz chwalił ją za siłę. Dobra, silna ręka. Grzeczne, posłuszne palce. Lekarz jednak nie okazywał się żadnym pomocnikiem w tej kwestii. To nie starość przyczyniała się do drżenia.

Ostatnio pani Anna, właścicielka owej dłoni, słyszała od sąsiadki z dołu dziwną historię. Wręcz niepokojącą. Owszem, Renatka lubiła sobie zawsze przejaskrawić co-nieco podczas sąsiedzkiej gadki. Przecież tego Zbyszka wcale żona nie wyrzuciła z mieszkania na zbity pysk i nikt niczyich ubrań przez balkon nie wyrzucił. Sam wyjechał bez słowa, a po jednej kłótni wymaszerował z klatki schodowej z walizką pod pachą, mamrocząc coś przez całą drogę do swojego czarnego Forda. Potem nikt go już nie widział – co okazało się wkrótce jedyną prawdą usłyszaną z ust Renatki.

Teraz jednak sytuacja wyglądała inaczej. Plotki rozchodziły się wśród mieszkańców osiedla bardzo szybko i opowieść o tajemniczych dźwiękach nie była wyłącznie wymysłem Renatki spod trójki. Nawet córka Szarzyńskich, Julka, rozmawiała na ławce z koleżanką o tym, że ktoś wyje w okolicy. Ktoś? Coś? Na pewno nie czajnik.

Panią Annę przeszedł dreszcz, a nie był on spowodowany tym razem oparzeniem. Na Boga, tu nie ma pijaków! Nie ma jęczącego przed drzwiami mieszkania Zbyszka! To spokojne miejsce, w którym nic nigdy poza wrzącą wodą by nie wyło! Gdy otworzyć okno... otworzyć okno... Imię Ojca i Syna, okien nie wolno już otwierać.

Aniele Boży, chroń nas ode złego. To żyje, to wyje. O Matko Boska. To wślizguje się do kuchni, to rozgląda się swoimi gadzimi oczami. Kiedy widzi bezbronną staruszkę, oblizuje się łapczywie, po czym pokazuje rząd zbrudzonych krwią zębów.

Lecz to nie gryzie. To połyka w całości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top