Rozdział 2: Uratowani!

Podczas ewakuacji z zamku każdy łapał to co uważał za najważniejsze. Dla jednych był to prowiant dla innych broń, a jeszcze inni brali rzeczy dla smoków, skarby, ubrania. Diana brała wszystkiego po trochu. W panice łapała za topór, katany, sztylety, miecze, noże, łuk i strzały, które przytwierdzała do siodła równie zdenerwowanych smoków. Gdy zbiegła na dolne piętro wparowała do kuchni i chwyciła trochę jabłek, chleba i wodę. Czym prędzej wybiegła z zamku i wsiadła na smoka.

Ze łzami w oczach patrzyła jeszcze na swój nie tek dawno odbity pałac i odleciała.

 
Leciała wraz ze smokami już bardzo długo w nocy w posykiwaniu schronienia. Już miała się poddać i lądować w lesie gdy zauważyła łunę na niebie, jakby gdzieś w lesie paliło się ognisko. Szybko wyładowała w pobliżu, przygotowała broń i postanowiła się zakraść.                                                                  

- Miejcie się na baczności- powiedziała do smoków i powoli ruszyła w stronę światła. Nie uszła jednak za daleko, gdy poczuła, że traci grunt pod nogami, a sama widziała nic prócz ciemności. Usłyszała jeszcze jak obezwładnione zostają jej smoki. Nie miała szans by została rozpoznana, bo diadem zgubiła w trakcie obrony zamku, suknia była porwana więc Diana skróciła ją przy pomocy sztyletu, a na sobie i tak miała długi, ciemny płaszcz. Poczuła ciepło '' Boże co oni chcą mi zrobić'' pomyślała. Została związana i powalona na klęczki, co stało się smokom nie wiedziała. Nagle oślepiło ją światło. Gdy tylko odzyskała ostrość obrazu nie mogła uwierzyć w to co widzi. To byli jej przyjaciele. Stali i wpatrywali się w Dianę jak w jakiś obrazek, co nie było normalne, bo z ranami po starciu i ucieczce nie wyglądała najlepiej.                                                             
- Nie skradaj się tak nigdy więcej. Mogłem ci coś zrobić- powiedział Miriam.                                            
- Też się cieszę, że was widzę- odpowiedziała Diana sarkastycznie - Może byście mnie tak rozwiązali- dodała. Szybko jej pomogli. Diana zaczęła się rozglądać jakby czegoś szukała.                

 - Wszystko ok?- spytała Astrid                                                                                                             
- Mam wrażenie, że znam to miejsce. Chodź ze mną. Dina do mnie- powiedziała po czym pociągnęła przyjaciółkę za nadgarstek.                                                                                                - Śmierć! - Astrid wezwała smoka i ruszyła za Dianą. Po chwili przedzierania się przez krzaki dotarły do małego drewnianego domku. Tak na oko był to domek czteroosobowy, otoczony trochę zarośniętym ogrodom co wskazywało na to, że był opuszczony. Za domkiem znajdował się mały wodospad z oczkiem  i rzeczką, która płynęła spokojnie przez ogródek.                                    
 - Eureka- krzyknęła Diana - Ale tam dalej chyba jest coś jeszcze. Dina- wsiadła na smoka i... i poleciała. Astrid chciała ją powstrzymać, zapytać o co chodzi, ale na to było już za późno. Poleciała za nią. Po chwili wylądowały nieopodal małego wzgórza z jaskinią.                                          

 - Diana zmywajmy się stąd- powiedziała przerażona Astrid, która również znała to miejsce.            

- Dlaczego?                                                                                                                                               
- Przecież to skaliste wzgórze. Nie znasz legendy?                                                                                 
- O strasznej ognioziejnej besti, która tu mieszka? Jasne, że znam- powiedziała i ruszyła przed siebie. Astrid chciała je w tym momencie zabić, ale ruszyła za nią. Dotarły do jaskini. Astrid miała złe przeczycie. Nagle z wnętrza wyleciało ogromne smoczysko. Astrid o mało co nie zemdlała.        

 - Tak się składa, że to nie wielka krwiożercza bestia, a miła smoczyca- powiadziała po czym dodała - Alix to ja Diana razem z Diną i przyjaciółką. Smoczyca wylądowała ..... i zaczęła łasić się do księżniczki. Astrid była w szok,u nie wierzyła własnym oczom.                                                                  

 - Alix poznaj Astrid i Śmierć- przedstawiła swoją przyjaciółkę i smoka - Uratowałam ją kiedyś, ale wybrała życie na wolności, czego nie mam jej za złe. Zamieszkała tu i założyła rodzinę. -Wyjaśniła Diana. Astrid trochę oprzytomniała i przypomniała sobie o chłopaku i przyjaciołach, który zostali i pewnie się martwią, a dodatkowo o tym , że nie mają się gdzie podziać.                        

   - Diana powinnyśmy się zbierać, pewnie się martwią no i nie mamy gdzie przenocować.                

  - Myślę, że pewnie masz rację, ale myślę też, że z domku który znalazłyśmy można by zrobić pożytek- powiedziała Diana po czym wsiadła na Dinę i poleciała po przyjaciół.

Domek był faktycznie mały jak na 11 osób, ale nic innego nie był. Po przydzieleniu miejsc każdy położył się spać z myślą jakie niespodzianki może przynieść następny dzień?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top