Rozdział 15: Wracamy
Diana leżała bezczynnie i zaczynało ją to nudzić. Wstała do smoków, ale szybko tego pożałowała. Niestety rany nie pozwalały jej na niektóre czynności. Na jej nieszczęście akurat przyszły ją odwiedzić elfy.
- Diana co ty najlepszego wyrabiasz?!
- Mam dość. Nudzi mi się, a bezczynność nie leży w mojej naturze.
- No ok, ale żeby od razu dźwigać ciężary?!
- Jak spadać to tylko z wysokiego konia.
- Dobra dosyć tego. Wracasz, a my zaraz wymyślimy ci jakieś zajęcia.
Nie czekała długo, a do komnaty weszła jej babcia. Rozmowie nie było końca biorąc pod uwagę ciekawość jaką Diana zawsze się cechowała, nie ma się co dziwić. Koniec jednak musiał kiedyś nadejść. Na pałacowym placu zaczęli zbierać się ludzie. Dina chciała w końcu wszystko wyjaśnić.
Wyszli wszyscy. Mieli kilka spraw do omówienia. Zaczęła Celestia.
- Powitajcie prawowitą władczynię Kryształowego Królestwa!- rozległy się gromkie brawa. Diana wyszła, a wszyscy się pokłonili.
- Proszę przestańcie wiecie,że tego nie lubię. Witam cały mój lud w znowu wolnym królestwie! Jest tylko jeden mały problem. Wcześniej zrzekłam się tytułów i nie mogę z czystym sumieniem pełnić funkcji.
- To żaden problem. Ja, król Górskiego Królestwa na mocy uczciwości przywracam ci Diano twoje tytuły królewskie.
- Dziękuję. Ja natomiast przywracam tytuł i przywileje królowi elfów nocy, Asherowi. Luna zwracam ci należny szacunek i witam z powrotem jako królową.
- Ja natomiast zwracam tytuły całej rodzinie królewskiej, która zrzekła się ich dla dobra wszystkich.- rozległy się brawa.
- To jeszcze nie wszystko. Wszystkim, którzy zrzekli się wszelkich przywilejów zwracam je, a moim damom dworu przywracam tytuł.- właśnie wtedy w wejściu ukazała się Celestia. Razem ze smokiem niosła korony, tiary i diademy, które trafiły do właścicieli i w końcu znalazły się na właściwym miejscu.
- Pragnę podziękować królowi Górskiego Królestwa, który pomógł nam w walce. Bez niego nie udałoby się. Chcę również przywitać nową osobę, która znalazła się tu przypadkowo. Witam Amandę!
- Witam. Królestwo zmieniło się nie do poznania.- tłum nie wierzył w to co widzi, ale powoli każdy zaczynał rozumieć jak potężną mocą jest magia.
- Jeśli można chciałabym coś powiedzieć. Ja, Celestia postanawiam się wyrzec mojej siostry Cadenz.
- Teraz kiedy wszystko jest wyjaśnione ja chciałam podziękować wszystkim, bo nie musieli walczyć dla całego królestwa. W przyszłym tygodniu odbędzie się ogromny bal. Wszyscy zaproszeni i mile widziani! Na dziś to tyle.- lud powoli zaczął się kierować do domów.Diana z całą resztą towarzystwa weszła do zamku.
- Diana i wszyscy, ja muszę wam o czymś powiedzieć.- po wypowiedzi Kuby, każdy był bardzo ciekawy.- Chodzi o to, że zanim was poznałem pracowałem dla Cadenz. Skończyłem z tym w zasadzie teraz.- jego wypowiedź zszokowała wszystkich.
- Ja ci zaufałam!
- Diana przysięgam, że później podawałem zmyślone informacje, by zmylić tego potwora. Zrozum, że nie miałem wyjścia. Inaczej poćwiartowałaby mnie.
- Nie podchodź! Znowu mnie ranisz!!- Astrid nie wytrzymała i z okrzykiem bojowym rzuciła się na Kubę. Przerwano jej jednak.
- Ast, odpuść. Celestia wyduś to wreszcie z siebie.
- Chodzi o to, że mówi prawdę. Gdyby nie on dawno by was znalazła, a tak wciąż żyjecie.
- Nie wygnam cię i nie zrobię nic. Wierzę Celesti, ale z nami koniec.
****
Minął tydzień od kiedy mijam Kuby. Za każdym razem bez słowa. Powoli przychodzi czas na bal, a ja nie mam z kim iść. Znowu. Z resztą nawet nie chcę z nikim iść. Nie potrafię od tak o nim zapomnieć, on o mnie chyba też. Koniec tego muszę się szykować w końcu głupo byłoby spóźnić się na bal, który sama organizuję. Mają dla mnie jakąś niespodziankę. Tak powiedzieli, już nie mogę się doczekać.
Diana nie miała czasu na myślenie. Musiała wyglądać pięknie. Jak zawsze z resztą. Dla Marii nie był to ogromny problem, ale Diana to nie Marii. Ona nie lubiła wystawnych kreacji.
Minął tydzień. Każdego dnia widzę Dianę. Jest piękna, a ja wszystko spartaczyłem. Dzisiaj jest ten cały bal. Muszę na nim być bo "uratowałem królestwo, jestem bohaterem". Szkoda,że prawda jet inna. Diana ma dostać jakąś niespodziankę czy coś. W zasadzie to nie wiem. Od TEGO dnia nikt ze mną nie rozmawia czy choćby się uśmiech. Nienawidzą mnie, ale nie mają serca mówić mi tego w oczy. Skończę tylko to co zacząłem i już mnie nie ma. Zniknę raz na zawsze. Nie będą musieli więcej mnie oglądać. Moją karą będzie rozłąka z Dianą, ale dla niej to lepiej.
Kuba był gotowy. Ubrał się odświętnie, a wszystko co się liczyło spakował.
Bal zaczął się punktualnie. Część oficjalna z podziękowaniami i powitaniami. Potem niespodzianka.
- Mamy zaszczyt przywrócić dawno zapomniany tytuł Królowej Magii. Otrzymuje go nie kto inny jak księżniczka Diana. Jako symbol tego zaszczytnego miejsca mam przyjemność wręczyć magiczny diadem i suknię. Na czy to polega i jak działa niestety musisz opracować sama. Brawa proszę.- w całej sali rozległy się oklaski.
- Ja chciałam podziękować i powiedzieć jedynie, że wszyscy powinni pamiętać, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze można wrócić na właściwa ścieżkę i wszystkim tutaj zebranym życzę, aby tej właściwej ścieżki nigdy nie zgubili, ale jeśli jednak tak się stanie, to żeby potrafili na nią wrócić.- Kuba doskonale wiedział, że to o nim mowa. Wszyscy którzy o tym wiedzieli również mieli takie podejrzenia.- A teraz pora się bawić. Zapraszam do stołów i na parkiet!
Kuba nie miał zamiaru się bawić. Wmieszał się w tłum i czmychną. Jedyne co zostawił to pierścień, u Diany w pokoju. Szedł przed siebie, nie zważając na nic. Zostawiał przeszłość i szedł odkupić swoje winy. Nie chciał tego, ale jednocześnie chciał szczęścia Diany, a myślał,że tak go osiągnie. Gdyby w tedy wiedział.
Diana miała dość. Tańczyła już chyba trzecią godzinę. Poszła się odświeżyć, ale to co znalazła zszokowało ją. Wiedziała, że umie odtworzyć bieg zdarzeń. Wykorzystała to. Teraz dopiero zrozumiała swój błąd. Nie miała ochoty wracać na bal. Poszła do altanki.
- Diana, a my cię szukamy, ba wszyscy cię szukają! Co jest? Coś się stało?
- Odszedł.
- Kto odszedł? Jaśniej, bo nic nie rozumiemy.
- Kuba. Zostawił swoją obietnicę i odszedł. Szkoda, że nie wiem jak ona brzmiała.
- Jak odszedł?- dziewczyny nie potrafiły zrozumieć.
- Normalnie. Znalazłam pierścień u siebie. Symbolizuje obietnicę, ale nie wiem jaką.
- Zależy ci na nim. Bierz smoka i leć. Jeśli go stracisz, tej pustki nie wypełnisz.- dłużej się nie zastanawiała. Pobiegła po Wichurę i Dinę. Wichura- smok tropiący. Może nie idealnie, ale lepsze to niż szukanie na oślep.
Znalazło go tam, gdzie on ją. Nie do końca wiedziała co robi, ale widziała, że w innym wypadku będzie tego żałowała. Weszła dyskretne do jaskini pod wodospadem. Los jednak chciał, że kopnęła w kamień. Kuba od razu się obrócił, a kiedy ujrzał źródło dźwięku wstał. Stali i wpatrywali się w siebie. Nikt nie wiedział, co ma robić. Po jakichś dziesięciu minutach w końcu odezwała się Diana
- Wróć....- odpowiedziała jej cisza. Głucha cisza.- Wróć....- powtórzyła prośbę
- Nie mogę. Nie zasługuję.- Diana nie wytrzymała i podeszła do niego.
- Wróć...- zbliżyła się jeszcze bardziej i ledwo słyszalnie dodała- To ja bez ciebie nie mogę.- Padli w swoje ramiona i zaczęli płakać. Nie wiedzieli czy ze szczęścia czy z czegoś innego. Po prostu płakali i nie wstydzili się tego. Wiedzieli, że co by się nie działo, muszą być razem. Osobno nie dadzą rady przejść przez życie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top