Rozdział 14: Walcz!


            Zwiady wróciły z bardzo dobrymi wieściami. W zasadzie nie musieli się niczego obawiać. Taka postać rzeczy uspokoiła trochę Dianę, ale teraz z kolei zaczynała się zastanawiać czy da radę pokonać Cadenz.
           Nikt nie stresował się tak jak księżniczka. Niektórzy na przykład korzystali z chwili spokoju i spali pod drzewami. W tej gromadzie znajdował się też oczywiście Kuba. Diana do tych ludzi niestety nie należała. Żeby jednak dobrze wykorzystać wolny czas i przygotować się do bitwy postanowiła ćwiczyć umiejętności, które nabyła przez te wszystkie lata nauki.
          Kuba jednak obudził się wcześniej i to co zobaczył odebrało mu na chwilę mowę, by zaraz potem wykrzyczeć na całe gardło: -Ratunku, pomocy, moja ukochana stoi w płomieniach!!!- zaczął do niej biec, ale szybko został przez kogoś powstrzymany.
- Spokojnie, nic jej nie będzie.
- Jak to nic jej nie będzie? Ona stoi w ogniu!- dalej się wyrywał, ale nie miał szans z silnymi rękami Astrid.
- Jeśli spróbujesz jej pomóc, onej się nic nie stanie, ale ty się poparzysz.
- Ale jak?
- Spokojnie to sztuka magii. Od godziny ćwiczyć wszystko czego kiedykolwiek się nauczyła. Zaczęła od obrony przed czarną magią potem białą, a to oznacza, że obronę ma już za sobą. Teraz przeszła do ataku. Zaczęła od najprostszych, które chyba wszystkie powtórzyła. To co robi teraz to władanie siłami natury. Całkiem nieźle jej to zawsze wychodziło. O na przykład teraz- widzisz ten krzew?
- No tak, ale gdzie moja ukochana?
-Przypatrz się uważnie. To jest moc ziemi, a to że stała w płomieniach to zasługa mocy ognia. Komuś, kto tym włada nie stanie się nic, ale osobie która jest kompletnie przypadkowa stanie się ogromna krzywda.
Ten ogień jest jeszcze gorętszy niż taki zwykły, a poparzenia są tysiąc razy gorsze do usunięcia i pozostawiają okropne ślady na całe życie.- tłumaczenie Luny przyniosło nawet efekt. Kuba przestał się wyrywać, jedyne co teraz robił to siedzenie na ziemi i wpatrywanie się w ukochaną, o którą zaczynał się coraz bardziej bać.

Mam nadzieję, że wyjdzie z tej bitwy cała. Nie mogę jej stracić. Teraz wiem, że nigdy na niczym mi tak nie zależało jak na Dianie

      Mijały kolejne godziny. Powoli zbliżał się czas kiedy to ustalili, że będą atakować. Diana przypomniała sobie chyba wszystko więc postanowiła dać sobie chwilę na odpoczynek. W momencie kiedy schowała różdżkę do pochwy przy pasie na jej szyję rzucił się Kuba.

- Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak mnie wystraszyłaś!

- Ale co, kiedy,jak?

- Wiesz kiedy? Ja się budzę i co widzę? Moją dziewczynę stojącą w płomieniach!

- Spokojnie jak widzisz nic mi nie jest.

- Wiem i bardzo się z tego cieszę, ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać w trakcie bitwy.

- Obiecuję, ale błagam ty też na siebie uważaj.

- Jasne, że tak.- już mieli się pocałować gdy usłyszeli za sobą wymowne chrząknięcia.

- Nie chciałbym przeszkadzać, ale trzeba jeszcze dopracować szczegóły planu.

- Jasne królu, już idę.- romantyczną chwilkę przerwał oczywiście król, ale nim odeszła rzuciła jeszcze Kubie na ucho- wrócimy do tego- i poszła do rodziny ustalać szczegółowy plan działania.

- Czy ktoś ma jakiś genialny pomysł, na który wpadł akurat teraz?- Diana powiedziała swoje zdanie z lekkim wyrzutem, ale co się dziwić.

- A co wolałabyś się dalej obściskiwać? Ty wiesz,że byłaś na widoku?

- Ah, Marii co ja bym zrobiła bez twoich docinek? Ale czekaj czy mi się dobrze wydaje, jesteś zazdrosna?

                Dziewczyny naprawdę się kochały i martwiły, ale co by to było za życie bez siostrzanych docinek. Ich kąśliwe uwagi wynikały też z ich różnic, bo o ile pod względem wyglądu były naprawdę podobne to pod względem charakteru i usposobienia były jak ogień i woda. Wyglądały podobnie, bo w końcu ich rodzice to rodzeństwo. Ambar i Anabell to siostry- właściwe spadkobierczynie tronu Kryształowego Królestwa, a Liam i Tomas to z kolei bracia. W zasadzie to poznali się dzięki sobie nawzajem, bo najpierw to Anabell miała wyjść za Tomasa, ale los chciał inaczej, co sprawiło, że dziewczyny pomimo dalekich więzów krwi wyglądają na rodzeństwo. Charakter i usposobienie było oczywiście wynikiem całego życia. Marii była poukładana, to ona zajmowała się większością spraw królestwa, bo Diana wolała nawet żeby ona przejęła tę. Lubiła długie, zdobione suknie i inne księżniczkowe rzeczy, których Diana nienawidziła i unikała jak ognia, ale w stosunku do ludzi zawsze zachowywało się sztywno, jasno stawiała granice i nie była zbytnio komunikatywna. Diana natomiast zajmowała się rzeczami do których Marii nie miała głowy. Robiła zamówienia na jedzenie dla ludzi i dla smoków. Była dużo bardziej zaradna i chętna do nauki walki. Nie obchodziła ją zbytnio etykieta, kontakty międzyludzkie przychodziły jej z ogromną łatwością. Nie lubiła skomplikowanych upięć, stawiała na warkocz, a suknia miała być krótka, by nadawała się do walki i nie wadziła na smoku. Na barkach Diany spoczywały też pakty i sojusze, bo uważała że: "Ja jestem w stanie w pięć minut podpisać pakt, ale Marii wystarczy pięć sekund, aby wywołać wojnę". Była to oczywiście przesada, ale jej dystans do ludzi zdecydowanie nie pomagał jej w takich sprawach. Diana zresztą miała już drugiego chłopaka, a Marii jak dotąd żadnego.

- A może kogoś mam, co? Nie wiesz co się działo ja ciebie nie było?

- Poduszka się nie liczy.- Dziewczyny mogłyby wykłócać się tak w nieskończoność.

- Hej, spokój! Mój plan prezentuje się następująco: smoki robią zamieszanie, moja armia korzysta z nieuwagi i wkraczamy, a potem z powrotem wspomagają nas skrzydlate bestie. Diana znajduje Cadenz i wygrywa walkę i wszyscy są szczęśliwi. A teraz nie mamy już czasu na jakiekolwiek poprawki, więc zostajemy przy moim planie.

- Plan jest naprawdę dobry, wystarczy teraz jedynie go wykonać. Uwaga wszyscy ruszamy!

        Pierwsze fazy szły naprawdę dobrze. Armia Górskiego Królestwa szła do przodu i dotarli pod zamek. Tam odbył się szturm i Diana już była w środku.

- Cadenz! Wyłaź i walcz!

- Z wielką chęcią. Zabiłaś mi posłańca.

- Ta zjawa. To coś prawie mnie wykończyło, a ja tego czegoś nie zabiłam. 

- A kto?!

- Ktoś kto już nigdy nie będzie po twojej stronie.

- Ja i niczego nie żałuje.- w tym momencie Luna wyszła z szeregu.

- A ja myślałam, że umarłaś. Szkoda, ale to nie potrwa długo.- wtedy wojownicy wpadli do sali i zaczęła się prawdziwa walka.

          Każdy dbał o siebie. Celestia starała się działać na rzecz Diany, ale nie zbyt mocno, by Cadenz niczego się nie domyśliła. Diana została sam na sam z Cadenz. Rozpoczęła się ogromna bitwa, a wygrany mógł być tylko jeden. Diana przez długi czas wygrywała, ale Cadenz atakowała czarną magią, co osłabiało Dianę. Powoli przejmowała dominację. Diana męczyła Cadenz, ale sama była coraz bardziej zmęczona. Nic dziwnego bitwa trwała już dobre pare godzin. Większość żołnierzy Cadenz to były zjawy, którymi dowodziła. Niestety żeby się ich pozbyć trzeba było najpierw wyelminować ich dowódcę. Nikt nie zwyciężał i nikt nie miał przewagi, a po sześciu godzinach było naprawdę trudno. Diana opadała z sił, a Cadenz się nad nią pastwiła. Nikt niestety nie miał czasu jej pomóc. W końcu Celestia zobaczyła co się dzieję biła się z myślami.

Co robić? Rozum podpowiada, że to moja siostra i nie mam prawa, a serce mówi, żeby iść w stronę dobra. Mogę jej pomóc tylko wtedy cala konspiracja legnie w gruzach, ale z kolei to jedyna szansa na pokonanie, no właśnie, własnej siostry.

       Spojrzała jeszcze raz na ledwo wytrzymującą Dianę, która już teraz tylko się broniła, a i to już jej nie wychodziło i coraz bardziej obrywała. Postanowiła, że pójdzie za głosem serca. Doskoczyła do Diany i przekazała jej część swojej mocy. Cadenz była tym bardzo zaskoczona,co zostało wykorzystane przeciwko niej. Diana z pomocą Celestii trafiła w sam środek jej naszyjnika. Czar był tak potężny, że naszyjnik rozpadł się na miniaturowe części, które zaczęły znikać. Z wnętrza wydobył się błysk. Rozczepił się na wiele małych części. Jedną z nich dostał Kuba, ale najwięcej przyjęła Diana. Jeden trafił w jej naszyjnik, a inne w nią samą. Celestia widząc stan swojej siostry zasłała ją do więzienia dla czarownic. Uznała, że to dobre miejsce dla niej skoro walczyła czarną magią to nie może więcej nazywać się czarodziejką. Od teraz jest czarownicą. Całe wojsko obróciło się w pył. Wszystko to była magia Cadenz, której moc aktualnie znajdowała się Dianie. Sama Diana natomiast opadła na podłogę z wycięczenia. Wszyscy z resztą padali z nóg. Był już późny wieczór. Miriam wziął Dianę na ręce. Oczywiście chciał to zrobić Kuba, ale sam ledwo trzymał się na nogach. Dopiero teraz kiedy leżała na łóżku można było określić, że nie wyszła bez szwanku.Miała trzy naprawdę głębokie rany, oczywiście Miriam jako elf wiedział, że trzeba ją zszyć. Nie czekał na pozwolenie tylko wziął się do pracy. Dina nie odstępowała swojej pani na krok, a każdy nie potrafił zbytnio spać. Chodzili więc bez większego celu po zamku. Wszyscy byli otępiali, a Diana wciąż spała. 

                                                                              ***

       Było południe kiedy Dina radośnie zaryczała. Była to nowość, bo odkąd jej pani spała nie jadła ani nie piła. Tylko leżała i czekała. Ryk spowodował ogólne poruszenie, wszyscy wpadli do komnaty, a to co zobaczyli sprawiło, że głęboko odetchnęli. Po chwili jednak zdali sobie sprawę,że Diana się obudziła, ale nie była sama. Na krześle siedziała starsza kobieta. 

- Co tu jest grane?- Kuba niczego nie rozumiał,  wszystko strasznie go bolało, a do tego czuł się dziwnie.

- Diana oberwała mocnym strumieniem magii, dlatego jest przepełniona nową mocą, którą będzie musiała nauczyć się władać. Ja jestem tu dlatego, że oberwała w naszyjnik, co wyzwoliło mnie. Jestem Amanda, babcia Diany. A ty czujesz się dziwnie, bo teraz też masz magiczne moce. Witamy w gronie czarodzieji. 

- Czyli Kuba teraz może czarować?

- Tak. Może, choć jest naprawdę niezwykłym zjawiskiem. Niewiele bowiem śmiertelników ma szansę zostać magami.

- Diana, a ty jak się czujesz?

- Słaba i obolała, ale widzę przed nami szansę na lepszą przyszłość. Celestia, gdzie wysłałaś Cadenz?

- Do więzienie dla czarownic, skoro używała czarnej magii to zasłużyła na to by się ta znaleźć.

- Marii zwołasz mi lud na wieczór?

- Jasne, ale jesteś pewna, że dasz radę.

- Tak, ludzie muszą wiedzieć, że są bezpieczni.

           Wszyscy wyszli dając Dianie odpocząć. Teraz mogli być spokojni i sami też poszli się przespać. Kuba dalej nie do końca wszystko rozumiał, ale poszedł do rodzinnego domu. Przyjęli go tam bardzo szczęśliwi. Opowiedział rodzinie o wszystkim co go spotkało od czasu odejścia. Rodzice byli jednocześnie dumni i przerażeni, ale wyrazili zgodę, aby wracał do zamku i do dziewczyny. Skorzystał z tego i poszedł pochwalić się Dianie. Był bardzo szczęśliwy.

Moi rodzice akceptują nasz związek. W zasadzie, dlaczego mieliby mieć coś przeciwko. W końcu Diana jest następczynią tronu, a teraz księżniczką. To zaszczyt móc się z nią spotykać. Jest szansa na to,że zostanę królem, ale do tego chyba jest potrzebny ślub, a na to mamy jeszcze czas.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top