Rozdział 13: Musimy ruszać

        Każdy doszlifował swoje umiejętności do maksimum. Broń była naostrzona do tego stopnia,że bali się jej dotknąć. Wszyscy wyruszyli pod Skaliste Wzgórze na trzy dni przed terminem.

-  A gdzie będziemy spali?- Luna była nastawiona dość sceptycznie.

- Jak to gdzie?

- No normalnie, nie mamy gdzie spać.

- Mamy jaskinię i smocze skrzydła. Noce są ciepłe, damy radę.

- Ty to jednak masz pomysły. A skąd  wiesz,że noce są ciepłe?

- Dobre pytanie, ale czy ja muszę się tłumaczyć?

- TAK!!!- wszyscy zrobili się strasznie ciekawi

- Nocne eskapady. Wy nawet nie wiecie kiedy byłam, a kiedy nie byłam w domku.- wszyscy byli dość zdziwieni wypowiedzią Diany. Jednak kiedy ruszyła w pełnym uzbrojeniu do drzwi wszyscy stanęli murem za nią. Przyjaźń która była między wszystkimi przez te wszystkie wypadki jeszcze się zacieśniła.

          Doszli na miejsce z nadzieją, że wygrają tą bitwę i w końcu pozbędą się Cadenz raz na dobre. W zasadzie po dojściu  na miejsce mieli wolne, bo nic ciekawego się nie działo. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Jedną z tych osób była Diana, ale wieczorem pojawił się pewien problem. Noc zapadała już na dobre, a jej dalej nie było.

           Po pewnym czasie usłyszeli kroki. Ucieszyli się niezmiernie, ale to co zobaczyli przeszło ich największe oczekiwania. Owszem była to Diana, ale nie tego się spodziewali. Była wycieńczona, a jej nogi nie dotykały ziemi. Była trzymana kilka centymetrów nad nią z nożem przestawionym do gardła. Wyglądała jakby walczyła już  z tym kilka godzin, co oczywiście było możliwe. Pierwsza z szoku otrząsnęła się Luna, która w błyskawicznym tempie wyciągnęła różdżkę i wycelowała w upiora. Po złym oprawcy nie został nawet ślad. Diana opadła stopami na ziemię, ale nie miała siły, żeby stać na nogach. Osunęła się tylko i gdyby nie Kuba wylądowała na ziemi. Została wniesiona do jaskini, dopiero wtedy ukazała się rana na jej szyi. Była identyczna jak ta, która ukazała się w dzień ataku Cadenz.

Ciekawe, czy to była jej sprawka, czy też niczego się nie spodziewa. Ale teraz za to wiem dlaczego wczoraj czułam się nieswojo. To coś chciał mnie zaatakować. Szkoda, że tak się to potoczyło, ale co poradzić. Oby król przybył już jutro, trzeba ruszać  najszybciej jak jest to możliwe.

            Diana nawet nie zorientowała się kiedy zasnęła. Wszystkich to uspokoiło, a po wystawieniu warty poszli w jej ślady. Noc była spokojna, ale skoro świt na horyzoncie pojawiła się ogromna armia. Diana spodziewała się tego i wstała wcześnie nie budząc pozostałych,aby wyjść królowi na przeciw. Jakie było zaskoczenie wszystkich kiedy wstali, a ich przywódczyni nie było. Został wszczęty ogólny alarm, ale kiedy tylko wyszli ujrzeli ją na czele armii z rodzicami i królem, odetchnęli z ulgą.  

               Diana stała i omawiała strategię, wojsko odpoczywało, a mieszkańcy zamku uzbrajali się po zęby. 

- Smoki polecą i odwrócą uwagę wtedy atakujemy z ziemi. Ważne aby z zaskoczenia, wtedy mamy największe szanse, bo jeśli to się nie uda to po nas. Wojsko Cadenz  jest ogromne i pomimo,że twoje siły są imponujące to będzie naprawdę trudno.

- Kto rozegra główna bitwę z samą królową?

- Muszę to być ja. Jestem najpotężniejsza i mam największe umiejętności.

- Dobrze więc. Myślę, że możemy ruszać.

- Jeźdźcy gotowi?- w odpowiedzi wszyscy wsiedli na smoki i zasalutowali.

- I to lubię. Możemy ruszać. - zgłosiła gotowość swoich sił i wsiadła na czoło swojej brygady. Ruszyli niezwłocznie, bo wiedzieli, że jeśli wyruszą teraz dotrą wczesnym rankiem. Mieli nadzieję, że wtedy pójdzie najłatwiej. Strażnicy zazwyczaj wtedy zaczynali spać, jeżeli była spokojna noc, a nikt raczej wtedy nie spacerował po lasach, co oznaczał, że nie ma kto donieść o obecności kilku tysięcznej armii czekającej prze granicy.

      W trakcie drogi pozbyli się w prawdzie kilku patrolujących, ale poza tym detalem przeszli bardzo spokojnie. Na miejsce dotarli nawet przed czasem. Mieli wtedy chwilkę dla siebie, ale nikt tego czasu nie marnował. Każdy sprawdzał uzbrojenie bądź siodła, bo nikt  nie chciał spadać ze smoka w trakcie bitwy. Wysłane zostały jeszcze zwiady. Teraz pozostało tylko czekać i mieć nadzieję na to, że los stanie dziś po stronie dobra i białej magii. Diana odczuwała coraz większą presję i strach, ale wiedziała za co walczy i nie chciała się teraz wycofać.

 Dla ludu, dla chłopaka, dla miłości, dla wolności, dla smoków, dla rodziny, dla przyjaciół, dla samej siebie- dam radę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top