Nie taka niewinna...
Czkawka leżał na łóżku i przeglądał Facebooka. Jednocześnie analizował miniony dzień. Helena wydawała się fajna... ale oczywiście nie w tym samym sensie, co Astrid.
Co do Astrid, Czkawka dowiedział się, że dziewczyna kocha sernik. To właśnie na tym cieście wyżywała się w kawiarni. Postanowił już sobie, że niedługo jakoś wykorzysta ten fakt. Może by tak po prostu zaprosić ją na sernik? Nie, to by było za proste jak na ASTRID. Upiec sernik? Też zbyt oczywiste. Próbował myśleć nieszablonowo, w końcu miał do czynienia z bardzo nieszablonową dziewczyną. Leżał tak i wysilał kreatywność, kiedy nagle niespodziewanie napisała do niego Helena. W całym domu rozległ się dźwięk dzwonka powiadomień, przerywając nocną ciszę. Dobrze, że ojca nie było akurat w domu. Miał jakieś spotkanie... dotyczące polityki? Chyba tak. Tyle przynajmniej wiedział Czkawka. I jeszcze tyle, że miał wrócić jutro rano. Włączył wiadomości.
Hej, ogólnie mam trochę nietypową sprawę...
Taka była treść wiadomości od Heleny. Wyraźnie domagała się odzewu.
Jaką?
No i się doczekała.
Mam taki mały problem, ale to nie jest rozmowa na telefon, możemy się spotkać?
Jest dwunasta w nocy, to nie może poczekać do jutra?
Nie bardzo. Błagam, pomóż!
Dobra, wbijaj, ulica Dziurawa 26. Trafisz?
Tak, dzięki! Zaraz będę.
To było dziwne. Bardzo. Czkawka znał Helenę jeden dzień, a ta odstawia takie coś... Chociaż to chyba naprawdę coś poważnego, inaczej pewnie by odpuściła...
Rozmyślania Czkawki przerwał dzwonek do drzwi. To była Helena. Czkawka pobiegł otworzyć. Zastał ją z... walizką. Kiedy już oderwał oczy od tego szczegółu i spojrzał na nią, normalnie mowę mu odebrało. Wyglądała, jakby uciekła z miejsca, przez które właśnie przeszło tornado. W ogóle nie przypominała tej wręcz przesadnie idealnej Heleny ze szkoły. Włosy, które jeszcze parę godzin temu były uczesane w piękny, gruby warkocz, teraz były potargane i wisiały w strąkach. Woda lała się po nich strumieniami. Jej ubrania również były mokre i pokryte błotem. Wyglądało na to, że przed chwilą płakała, bo tusz do rzęs miała rozmazany pod oczami. Ukradkiem otarła tę ostatnią, czarną łzę, która spływała jej po policzku. Czkawka nie mógł tego nie zauważyć. Stali tak przez chwilę, nie wiedząc od czego zacząć rozmowę. To znaczy, Helena szukała odpowiednich słów, a Czkawkę po prostu zatkało. Dziewczyna postanowiła przerwać ciszę.
- Przepraszam, że cię obudziłam...- zaczęła.
Czkawka wreszcie się opamiętał.
- Co ci się stało!? Napadli cię!?
- Nie... może wejdźmy do domu?- to zdanie wypowiedziała z trudem powstrzymując się od płaczu. Czkawka otworzył drzwi na oścież, Helena weszła. Poszli do salonu i usiedli na kanapie.
- Fajnie tu masz...- stwierdziła Helena. Istotnie, dom był nawet bardzo fajny.
- Byłoby fajnie, gdybym nie mieszkał sam.- westchnął Czkawka.
- Ale mówiłeś, że masz ojca?
- Jest jakby go nie było. Ma mnie głęboko w dupie od kiedy się urodziłem. Nie ważne. Co ci się stało? Znamy się jeden dzień, a ty odstawiasz taką akcję!
-Sorry...- westchnęła.- To grubsza sprawa. Tak jakby uciekłam...
- Z miejsca, w którym coś wybuchło? Z domu? Dlaczego?- Czkawka z każdą sekundą tej rozmowy był coraz bardziej w szoku.
- To siedlisko patologii to nie był mój dom!- z kolei Helena była coraz bliżej płaczu.- Oni wszyscy dosłownie zrujnowali mi życie!
Nie była już w stanie wypowiedzieć ani słowa. Łzy poleciały. Czkawka próbował ją jakoś pocieszyć, ale nie bardzo wiedział jak, bo nie miał bladego pojęcia o tym, co takiego mogło zajść w domu Heleny. Po prostu ją przytulił. Jej łzy zmoczyły mu koszulkę od piżamy. Przypomniał sobie wtedy swoją własną ucieczkę. Tą najstraszniejszą noc w swoim życiu spędził pod ławką w parku. Padał deszcz. Kiedy rano obudził się w błocie i dotarło do niego, że ojciec nawet nie próbował go szukać, ba, pewnie nawet nie zauważył, że Czkawki nigdzie nie ma, postanowił wrócić. Jak postanowił, tak też zrobił. Faktycznie, ojciec spał w najlepsze.
Jeszcze jeden ważny szczegół. Miał wtedy dziesięć lat. I nikt się nim nie przejmował. Nikt.
- Hej, będzie dobrze...- Czkawka wyrwał się ze wspomnień.- Możesz zostać na noc u mnie. Może nawet byśmy kogoś zaprosili i obejrzeli film? Co ty na to?
- Byłoby fajnie...- Helena przetarła oczy.
Czkawka był już zbyt zmęczony na ponowne poruszenie tematu ucieczki z domu. To może poczekać, w końcu znali się dość krótko, jeszcze za wcześnie na wyznania. Jedno jednak nie dawało mu spokoju.
- Helena...
- Tak?
- Bo... pytam z czystej ciekawości, ale... dlaczego przyszłaś z tym akurat do mnie? Znaczy, nie mam nic przeciwko, możesz tu zostać ile chcesz, ale no... Nie byłbym zdziwiony, gdybyś poprosiła o to na przykład Astrid, ale że mnie?
Helena się uśmiechnęła.
- Po pierwsze, gdybym poszła do niej, ktoś od niej mógłby się zorientować. A że mieszka z policją, wojskiem i siłami antyterrorystycznymi pod jednym dachem, to zaraz bym wylądowała na komisariacie i całą tą ucieczkę trafiłby szlag. Poza tym- chwyciła go za rękę.- dużo z nią rozmawiałam, wiesz, o ludziach, jak dwie baby. Dowiedziałam się od niej, że jesteś najwspanialszą osobą na tej planecie i że zawsze uratujesz, pocieszysz, pomożesz...
- Cóż...- Czkawka aż poczuł, że się rumieni. Nigdy nikt nie mówił o nim lepiej niż ,,no, chłopak żyje, ale na tym eko chlebie to długo nie pociągnie."- ona serio tak twierdzi?
- I ona, i wszyscy inni.
Minuta ciszy
- Dobra... to ja piszę na klasowej w sprawie tego filmu, a ty idź się przebierz. Co ci się w ogóle stało? Jesteś cała mokra.- odezwał się Czkawka, sięgając po telefon w wiadomym celu.
- To... szłam przy drodze, i nagle patrzę, jedzie jakiś idiota, ze sto na godzinę. Rozjechałby mnie ale zdążyłam odskoczyć, niestety prosto w kałużę.
- Chcesz jakiejś herbaty?
- Tak, dzięki.- to mówiąc Helena wyjęła z walizki jakieś ciuchy i zniknęła w łazience.
...
Jakieś pół godziny później (które Czkawka i Helena spędzili na poszukiwaniu w kuchennych szafkach jakichś chipsów, czy czegoś w tym rodzaju) ktoś zadzwonił do drzwi.
- Wreszcie ktoś przyszedł!- Helena ucieszyła się na dźwięk dzwonka, odstawiła na stół w jadalni dzbanek z lemoniadą i wręcz pobiegła do przedpokoju.
- Napisałem, że będzie darmowe żarcie, więc pewnie zlazło się tak z pół szkoły.- Czkawka pospieszył za nią, żeby otworzyć przybyłym drzwi.
Zanim oboje dotarli do przedpokoju, dzwonek do drzwi rozległ się jeszcze raz. I jeszcze raz. I kolejny. Odnalazłszy klucz, Czkawka otworzył i zastał kolejno Astrid, Smarka w kigurumi różowego dinozaura, Śledzia oraz Sandrę, która usilnie próbowała odciągnąć brata od zabawy dzwonkiem do drzwi. Kiedy ten ostatni zauważył, że drzwi zostały otwarte, wbiegł do środka prawie zwalając Czkawkę z nóg i krzycząc:
- Impreza!!! Oni tu mają dzwonek do drzwi!!!-strzelając z mini armatki z konfetti.
- Brak słów, żeby to skomentować.- mówiąc to Astrid przewaliła oczami z właściwą jej w tego typu sytuacjach irytacją.
- O co wam chodzi, może niektórzy z obecnych nie posiadają!?- Sandra szybko stanęła w obronie brata.
- Ale z was biedaki!- no kto inny, jak nie Smark mógł sypnąć tak infantylnym sucharem?
- Ty lepiej spójrz na siebie, wyglądasz jak odchody jednorożca.- no kto inny, jak nie Astrid mógł dodać do niego tak cudowny, hejterski komentarz?
- Ty... zamknij się, nie znasz się.
Helena wyszła z mroków przedpokoju, klaszcząc w dłonie w geście gratulacji.
- Zatrudnijcie się w kabarecie...Co tak stoicie, wchodźcie!- zawołała.
Wszyscy weszli i zaczęli zabawę, w przedpokoju zostali tylko Smark i Czkawka.
- A tobie się coś nie pomyliło? Co, nawigacja nawaliła, czy dla sportu postanowiłeś sobie przyjść do domu osoby, którą normalnie byś położył?- Czkawka aż sam był pod wrażeniem ostrego tonu, z jakim wypowiedział te słowa.
- Ja tu nie dla sportu, tylko dla Helenki, więc luzuj dupę i patrz na mistrza podrywu.- to powiedziawszy, Smark również przepchnął się do środka.
- Spoko, popatrzę, może się pośmieję... Ale masz się zachowywać.
- Jasne, o szanowny gospodarzu.- Smark ironicznie się ukłonił, a następnie, z tym swoim idiotycznym śmiechem, pognał prosto do celu swojego przybycia na miejsce.
Naprawdę zamierzał to robić w tym swoim dinozaurze?
Kiedy wszyscy znaleźli się już w jadalni połączonej z salonem, zaczęto zastanawiać się nad kwestią filmu na tę okazję.
- Dobra, słuchajcie, bo mam świetny pomysł.- zaczął podekscytowany Śledź.- Na Netfixa ostatnio wszedł taki super i w ogóle film o nocnym życiu mięczaków w klimacie śródziemnomorskim, to jest takie ciekawe, że...- nie zdążył nawet dokończyć, bo w słowo weszła mu Astrid.
- Ej no, wszystko, ale nie ślimaki z Grecji, bo umrę. Przyszłam, żeby obejrzeć coś fajnego.
- Ale to jest fajne! Przy okazji dowiecie się masę ciekawych rzeczy!
- Jak koniecznie chcesz coś o zwierzętach, to mogę ci zaproponować Zombiebobry! Ja pierdolę, jak ktoś mógł nazwać tak film...-dziewczyna westchnęła i wepchnęła sobie do ust wielką garść chipsów.
- Chcesz oglądać horrory!?
Astrid tylko kiwnęła głową, bo była jeszcze w trakcie przeżuwania chipsów.
- Chyba logiczne, jesteśmy sami w domu, jest noc, no to co mamy oglądać, Psi Patrol?- Sandra przewróciła oczami i zdmuchnęła z twarzy opadające na nią włosy. Jednak one nie chciały dać się zdmuchnąć i pozostały na miejscu. Dziewczyna zaczęła dmuchać w nie z całej siły celem zmuszenia ich do jego zmiany.
- Horrory fatalnie wpływają na cały organizm człowieka!- Śledź kontynuował wykład.
- Gadasz jak moja stara.- stwierdził Smark.
- Powiedział różowy dinozaur.- Astrid właśnie przełknęła chipsy i znów była gotowa do ciśnięcia Smarka.- Niech ktoś da pilota i włączmy cokolwiek.
Czkawka bez słowa podał jej to, o co prosiła. Nie miał w kwestii filmu nic do powiedzenia, głównie dlatego, że w ogóle takowych ostatnio nie oglądał, a rzucenie przypadkowej propozycji sprzed kilku lat w obecności Astrid, wielkiej znawczyni filmów, przynajmniej jego oczami nie wyglądałoby zbyt dobrze.
- Hej, a widział ktoś gdzieś Mietka?- Helena zauważyła nieobecność jednego z gości.
I w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. I jeszcze jeden. I jeszcze raz.
- Mietek! Weź to zostaw!- krzyknęła Sandra i pobiegła odciągnąć brata od zabawy dzwonkiem.
W tym czasie Astrid zdążyła włączyć telewizor, przejrzeć wszystkie kanały, włączyć Netflixa i rozpocząć filmowe poszukiwania. Czkawka usiadł obok niej na kanapie z miską popcornu na kolanach.
- Jakieś sugestie?- spytała.
- Nie, ja nie oglądam filmów.
- Okej, to może To?
- Co?
-To.
- Ale że co?
- To! Film! O klaunie w kanałach. Nie mów, że nie kojarzysz.
- Kojarzę...
Nie kojarzył.
- A może coś innego?- Smark przysiadł się do nich i oczywiście chamsko zgarnął miskę z popcornem. Przed wyjściem z domu musiał nadużyć swoich perfum, bo siedząc obok niego Czkawka ledwo mógł oddychać. Generalnie całkiem miła atmosfera prysła w ułamku sekundy.
- W szkole to każdego byś pobił, a poza nią chodząca wata cukrowa wymięka, kiedy znajomi chcą obejrzeć dobry film?- rzuciła Astrid, po czym zabrała mu popcorn.
- Nie wymiękam, tylko proponuję lepszy film!
- Jaki ,,lepszy film"?
Smark spojrzał na Helenę, siedzącą w drugim rogu kanapy.
- Eee... Do wszystkich klocków, które widziałam. Z dedykacją. - tu mrugnął do biednej dziewczyny.
- Do wszystkich Smarków, których olałam!- krzyknęła Astrid i razem z Czkawką zanieśli się głośnym śmiechem. Istotnie, zanim pojawiła się Helena, Smark próbował swoich sił w podrywaniu Astrid. I skończył z podbitym okiem...
- Ej, dobra, oglądajmy, zanim Astrid wszystko zeżre!- w salonie zmaterializowali się Sandra z bratem. Wzięła sobie wielką garść popcornu.
- Na czym stanęliśmy?- spytał Mietek.
- Na To!- odpowiedzieli jednocześnie Czkawka i Astrid.
- Co?
- Jajco!
- O matko, bo zrobiło się nerwowo- Smark sięgnął do reklamówki z logiem Biedronki, którą ze sobą przytaszczył i wyciągnął z niej pięć butelek piwa.- Napijmy się czegoś! Rodzinna robota!
- Z tobą? A w życiu, zapomnij!- zaśmiała się Astrid.
- A dlaczego?
- Bo twój stary robi najgorsze piwo pod słońcem.
Czkawka spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem.
- Próbowałaś?
- Nie słyszałeś tego.
Smark jak gdyby nigdy nic otworzył butelkę i zaczął pić.
- Hej, a gdzie jest Śledź?- Helena już po raz drugi zauważyła czyjeś zniknięcie.
Śledź odnalazł się w kuchni. Przyglądał się mikrofalówce. Reszta ekipy zaciągnęła go do salonu. Astrid włączyła film. Smark, oczywiście w celach popisania się, nieudolnie udawał pijanego i śpiewał jakąś weselną przyśpiewkę. Helena pisała z kimś przez telefon. Bliźniaki oglądały, komentując absolutnie każdy szczegół filmu. Czkawka pochłaniał chipsy, możliwie blisko Astrid, która z kolei oglądała w milczeniu. A potem film się skończył... I mimo woli wszyscy zasnęli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top