Grupy Strażników

- Dziękuję za przybycie wszystkich. Na początek chciałbym przeprosić was za tak nagłe ściągnięcie. Jak wiecie Ariony są coraz silniejsze, trudniej z nimi walczyć, a dodatkowo wśród wampirów nowonarodzonych coraz więcej tworzy się grup sprzeciwiających nam. Dlatego też, razem ze Starszyzną, postanowiliśmy podzielić was, Strażników, na pewne odziały. - Tu zamilkł. Jeden z wampirów wstał i zabrał głos.

- Nie rozumiem kontekstu. Jesteśmy przecież już podzieleni na Duchy Lecznicze, Pogromców Arion i na Iluzjonistów. Więc jak nas chcesz jeszcze ugrupować? - Był to Nicolas, jeden z najsilniejszych wampirów, znał stwórcę mojego i mojej siostry. Pytaliśmy już go o niego ale nic nie odpowiedział, dlatego uznaliśmy że to bezsensu. August uśmiechnął się.

- Nicolasie, znasz może gry MMORPG? - Odpowiedział prostując się. Nicolas miałby znać coś takiego?

- Owszem. - Odparł wciąż wpatrzony w Augusta. Aaach, nie widziałem go 22 lata, więc wziął się w garść i poznał możliwości dwudziestego pierwszego wieku? August wyszczerzył się jeszcze bardziej.

- Jest podobnie. Są różne klasy, i różni ludzie. Jeden człowiek tworzy gildię i szuka do niej ludzi z każdej klasy. - Kończąc zdanie usiadł. Po tym wstała Sylvia.

- Podzielimy was na 10 grup które będą podobne do gildii. Grupa powinna mieć: 4 Pogromców, 3 Iluzjonistów i 3 Duchów. Przywódców, których wyczytam będę prosiła o wstawienie się po zebraniu w Mniejszej Sali Tronowej. Wyczytuję więc : Nicolas, Abraham, Andrew, Clement, Luka,  Wilfred, Christopher, Idith, Lukrecja i Eugenia - Byłem trochę zaskoczony i wściekły. Zwykle działam sam, nie lubię być w grupie bo wszyscy mi przeszkadzają. Ariony nie są aż takie głupie, potrafią porywać wampiry, najczęściej tego ofiarami są Iluzjoniści, co na szczęście jest pół-biedą. Iluzjoniści jak wspominałem, świetnie kłamią, potrafią hipnotyzować, nie wydadzą nas, ale jeśli porwą kogoś innego, ucierpi na tym cała drużyna. Dlatego to jest powodem dla którego nie chcę grupy.

Po wygłoszeniu naszych imion, zaczęli opowiadać o innych, mało ważnych przyczynach naszego spotkania. Gdy zebranie dobiegło końca, chcąc nie chcąc, skierowałem się do Mniejszej sali tronowej. Idąc długim korytarzem spotkałem Nicolasa który próbował udawać że mnie nie widział. Westchnąłem głośno.

- Daj spokój, przecież wiem że mnie wyczułeś. Nie będę cię wypytywał o stwórcę. - Gdy wypowiedziałem to zdanie, stanął i odwrócił się do mnie na pięcie. Zauważyłem na jego minie pobłażliwy uśmieszek. Zapragnąłem zetrzeć mu go z twarzy. 

- Mój błąd Luka. Macie prawo wiedzieć kim jest ten który was zabił. Jednakże uznałem że nie jesteście jeszcze gotowi, a poza tym wnioskując z twojego charakteru, zabiłbyś go. - Skubaniec miał rację. Dążę do morderstwa wampira. Nie robię tego z zemsty, coś tak trywialnego nie mogło zawładnąć moim sercem, o nie. Chcę to zrobić dla zabawy. W życiu moim celem jest tylko polowanie na Ariony...ale to stało się nudne. Pomyślałem że bardziej podniecające będzie zabicie wampira. Czemu to musi być mój stwórca? Nie musi, ale przy okazji poznałbym go. 

- Luka... - Nicolas powoli się zbliżył. - Wiesz co będzie, kiedy zniszczysz jednego z nas. - Oczywiście że wiedziałem. Najwyższa z kar. Sąd słońca*. Winnego  krwiopijcę wystawia się na promienie słoneczne, które palą go do samych popiołów. Nie mogę powiedzieć, że tego nie chciałem. Może pragnąłem śmierci, ale wiem że Madeline nie byłaby szczęśliwa...dlatego niespecjalnie śpieszy mi się do jakiekolwiek zbrodni. Tym razem to ja się uśmiechnąłem złośliwie. 

- Czyżby mój stwórca jest twoim najdroższym przyjacielem? - Byłem pewny że zacznie odmawiać, lecz w jego ciemnoczerwonych oczach pojawiła się szczerość.

- Tak. Jakbyś mógł go zostawić, byłbym ci wdzięczny. - Zaskoczył mnie. Ten głupi, niedopuszczający do siebie nikogo wampir ma bliską osobę? A to ciekawe. No cóż,  znam Nica od dłuższego czasu, jest silny i dumny z tego kim jest. Nie oszukujmy się, jestem wredny. Ale nawet ja nie mogę zabrać mu kogoś kogo on ceni. Czyli nici z zabójstwa... może nadarzy się inna okazja? 

Zacząłem się cicho śmiać. 

- Wybacz mi Nicolasie. Jesteś doprawdy urokliwym mężczyzną. - Poszedłem dalej, zostawiając mojego znajomego w niemałym osłupieniu. 

Mniejsza sala tronowa, jak nazwa wskazuje była nieduża. Drewniany pokój w kształcie prostokąta niczym wspaniałym się nie wyróżniał. Jedyne co w nim było to mniejszy od prawdziwego tronu, czerwony fotel, koło którego były krwiste kotary. Oczywiście, długi czerwony dywan jak najbardziej musiał być. Przed tronem stali wszyscy ze Starszyzny i prawie każdy wyczytany.  

- Ach, Luka i Nicolas! Ile można na was czekać? - Mina Augusta automatycznie zmieniła się ze znudzonej na ożywioną. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Lubiłem Augustyna. Był to najstarszy wampir, z najlepszym poczuciem humoru. On widocznie także za mną przepadał, jego twarz z małą ilością zmarszczek robi się ciepła na mój widok. Może to dlatego że wszyscy chcą mu się przypodobać? Ja nigdy tego nie chciałem. Kiedy pierwszy raz go spotkałem, z całą szczerością powiedziałem że ma brzydki nos, jest stary i dziwnie pachnie (przy czym nie użyłem słowa "pachnie"). On zamiast się na mnie wściec, zaczął się śmiać. Rechotał tak że wszystkie wampiry w odległości stu kilometrów go usłyszały. Od tamtej pory spędzał ze mną dużo czasu, a ja w jego towarzystwie nigdy nie kłamałem. Jest chyba jedyną osobą której nie mógłbym okłamać. 

Alexander trzymał w dłoni długą listę. 

- Będę czytał jakie osoby zostaną do was przydzielone. Wilfred, zacznijmy od ciebie... - Trzy duchy, trzech iluzjonistów i 4 pogromców... nie będę ich niańczyć, mimo że ja i Madeline jesteśmy prawie najmłodsi ze wszystkich tutaj. Zamyśliłem się o mojej siostrzyczce. Będę musiał zapytać się jej czy dobrze ją traktują. Made mieszka we Włoszech, razem ze swoimi wampirzymi, starszymi koleżankami. Rozdzieliliśmy się...tak właściwie, to kazałem jej mnie opuścić. Czemu? Chciałem aby była silna. Owszem, bardzo się o nią martwię, ale wiem że jest bezpieczna i uczy się sztuk walki wraz z Olivią. Olivia to starsza, zwykła wampirzyca pochodząca z Nowego Orleanu...tak chyba. Mieszkała kilkadziesiąt lat w Japonii i nauczyła się prawie wszystkich sztuk walki. Poprosiłem ją aby zajęła się moją siostrą i nauczyła ją samoobrony oraz karate, aikido itd...

- Luka. - Obudziłem się, słysząc swoje imię. 

- Tak? Przepraszam nie słuchałem. - Uśmiechnąłem się przepraszająco do zrezygnowanego Alexandra. 

- Słuchaj! Jako trzy duchy w swojej grupie będziesz miał Evangelinę, Hikari oraz Oliviera. Jako trzech iluzjonistów Rosaline, Grega i Ariannę. Jako czterech pogromców Eliota, Ronalda, Cornera, a ostatnim jesteś ty. Wyruszycie do Paryża. - Kiedy usłyszałem "Rosaline" i "Ronald" niedobrze mi się zrobiło. Jak mam z nimi pracować?! Z całej tej grupki nie znałem tylko Arianny. Hikari, Oliviera, Grega i Cornera poznałem kiedyś na misji Ludzkiego Złodzieja. Hikari pochodzi z Japonii, jest bardzo śmiała i odważna. Olivier to tchórz pochodzący z Anglii, ale pomaga najlepiej jak może. Greg z Kanady, jest cholernie silny i pewny siebie, a Corner, jego brat, jest jego zupełnym przeciwieństwem. Cichy i działający jak płatny zabójca. Bardziej do iluzjonistów pasuje mi Corner niż Greg, ale co tam. Ledwie ich znam. Nie są najlepszą grupą, ale nie najgorszą. 

- Masz teraz maszerować do nich i im to ładnie powiedzieć, jasne?! - Wkurzyłem Alexa, więc ze skruchą pokiwałem głową i ruszyłem w stronę wyjścia. Noc jeszcze młoda. Trzeba to wykorzystać. Zanim pójdę po moją grupę, muszę się posilić. Aktualnie znajdujemy się w Nowym Orleanie, co za tym idzie duże miasto pełne pysznych złych mężczyzn albo brudnych smakowitych kobiet. Ruszyłem do najmroczniejszych uliczek, gdzie są przestępcy, dziwki i dziwkarze, handlarze narkotyków, złodzieje i zbójcy... Uznałem że dziś zamówię prostytutkę. 

Wszedłem w tłum nierządnic. Wyczułem mój cel, czyli najgorszą grzesznicę jaka tu była. Każdy wampir ma swój ulubiony, wybrany smak ludzkiej krwi. Niektórzy kochają krew złodziei, zabójców, podłych osób i tym podobne. Inni...chodź bardzo rzadko się to zdarza, adorują krew dobrych ludzi, kochających i sprawiedliwych. Różnie to bywa. Moim ulubionym smakiem jest krew najgorszych, złych ludzi. 

Podszedłem do farbowanej blondynki z ostrą czerwienią na ustach i czarnymi oczyma. Jest piękna, ale byłaby jeszcze piękniejsza bez makijażu. Prostytutka odwróciła się do mnie i uśmiechnęła sztucznie...chodź w jej oczach widziałem iskierki radości. Na moją twarz wstąpił flirciarski uśmieszek. 

- Na jedną noc. - "I prawdopodobnie twoją ostatnią" dodałem w myślach. Blondyneczka ucieszyła się, powiedziała że w końcu nie jest to żaden stary oblech. Zapłaciłem jej i poszliśmy do pokoju w pobliskim hotelu. Bez większego gadania zacząłem ją całować, powoli, namiętnie i intensywnie. Scałowałem jej brodę, przy czym wydawała z siebie jęki rozkoszy. Lizałem jej porcelanową skórę, schodząc na szyję. Zapach był cudownie upajający. Ona pewnie też była już pod moim urokiem. Obdarowałem jej łabędzią szyję pocałunkami. Lekko aby nic nie poczuła, wgryzłem się w jej delikatną powierzchnię. Blondynka zadrżała, poczuła rozkosz lepszą od seksu, a ja pyszny smak krwi, lepszy od alkoholu. Widziałem jej wspomnienia. Zabawne, była niewinnym dzieckiem, kiedyś szczęśliwym, ale wzięto ją do niewoli. Gdy w końcu uwolniła się od mężczyzn wykorzystujących ją seksualnie, była dorosła. Nie miała wykształcenia, ani rodziny. Zaczęła zarabiać jako prostytutka kompletnie zmieniając swój tok myślenia. Kradła, kusiła, była brudna...nawet raz kogoś zabiła. Z chęcią skończę jej męczarnię.

Padła, jeszcze żywa, na łóżko. Jednak po chwili jej serce przestało bić. Mój jad musiał ją zabić. Zatoczyłem się jak pijany. Wytarłem ręcznikiem ślady krwi, wziąłem moje pieniądze z jej portmonetki i ruszyłem do wyjścia. Zwykle wampiry nie brudzą się krwią, są na to zbyt zwinne, ale ja jestem niechlujny. Miałem czarne ubranie więc nie było nic widać. Podążyłem w stronę domu Eliota i Evangeliny. Pewnie mieli teraz gościć Rosaline z Ronaldem, więc przy okazji im powiem. Po krótkiej chwili stałem przed białą, nowoczesną rezydencją. Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Evangelina. Lekko się przestraszyła kiedy mnie zobaczyła.

- L-Luka...krew...

- Ach, tak wybacz. Wracam z kolacji. - Uśmiechnąłem się do niej z lekko ubrudzoną wargą. - Muszę z wami porozmawiać. Są Rosaline i Ronald? - Pokiwała głową.

- Są nawet Corner i Greg. 

- Ach! Tym lepiej! - Wpuściła mnie do środka. Razem z bratem ładnie się zadomowili. W ich willi dominowały kolory bieli i beżu. Podążyłem za Evangeliną na piętro, w którym znajdowali się goście. Weszliśmy do zielonego pokoju. Nie był duży, stał tu stolik do kawy, a przy nim grupka wampirów których szukałem. Pomieszczenie było naprawdę ślicznie przyozdobione. Był to styl barokowy. Najlepsza była reakcja Rosaline i jej chłoptasia Ronalda. 

- CO TY TU ROBISZ?! - Wiedźma wrzasnęła aż uszy mnie rozbolały. Była cała czerwona...o dziwo, nie ze złości... Nie mówiłem tego jeszcze, ale potrafię wyczuć u niektórych emocje. Rosaline czuła coś ciepłego w sercu gdy mnie zobaczyła...MIŁOŚĆ?! Kurwa, nie ma mowy! Ona jest obleśna. Może i ma jakiś tam urok, ale na mnie on nie działa. 

- Nie krzycz wariatko, chcesz żebym ogłuchł? Ron trzymaj tę swoją dupę z dala ode mnie, mam złe przeczucia co do jej myśli. - Wampir spojrzał na mnie zdziwiony, Eliot zaczął się głośno śmiać, a Rosaline stała się jeszcze bardziej czerwona. 

- Ach, Luka! - Zawołał wesoło Greg. Ma do mnie pozytywne nastawienie...coś knuje lub czegoś chce. 

- Witaj, Luka. - Corner nie była ani trochę taki jak brat. On jest raczej szczery.  Nawet z wyglądu się różnili! Greg to wysoki, umięśniony blondyn o jaskrawo czerwonych oczach, natomiast Corner miał czarne, długie włosy, niższy wzrost i oczy, co rzadko się zdarza, o kolorze jasnego nieba. Byli jak dwie przeciwności. 

- Greg, Corner. - Skłoniłem głowę na przywitanie.

- Słuchaj mój drogi przyjacielu, jest sprawa! - Greg przyczepił się do mnie. Zawsze jak jest strasznie miły, to oznacza że czegoś chce. 

- Nie przypominam sobie abyśmy byli przyjaciółmi. 

- Och daj spokój! Przecież jesteśmy! - Zaśmiał się głupkowato. - A teraz posłuchaj...

- Nie mam czasu na twoje gierki, muszę załatwić z wami pewną kwestię. Rosaline, Ronald, Evangelina, Eliot, Greg i Corner. Jesteście w mojej grupie. Jestem waszym przywódcą i niedługo wyruszamy do Paryża. Jakieś pytania? - Po krótkiej chwili ciszy, wszyscy, z otwartymi buziami ze zdziwienia, pokręcili głowami. - To dobrze, Greg, Corner, gdzie są Hikari i Olivier? 




Wiem, że mało. Ale wenę o dziwo mam tylko w szkole...właśnie, przeklęta szkoła... Mam nadzieję że Luka komukolwiek się spodobał ^_^ 

* Motyw z Wywiadu z wampirem


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top