Głupi pomysł

Każdy ma jakieś marzenia i cele. Jednym z moich marzeń z dzieciństwa było przetrwać apokalipsę. O tak, ten temat był u mnie na pierwszym miejscu, podobnie jak u mojego przyjaciela, Mariusza. Postanowiliśmy kiedyś, że stworzymy wielką grupę takich jak my. Chyba nie muszę mówić jak to na razie wygląda... Po skończeniu technikum na kierunku mechatronika, zarabiam dobre pieniądze, ale ponoszę tego koszty. Przez 6 dni w tygodniu pracuję po 12 godzin. Nie rzadko wracam po północy do domu. Byłem szczęśliwie zakochany, jednak wszytko legło w gruzach, gdy miesiąc przed ślubem dowiedziałem się o jej romansie z mężczyzną, z którym pracuje. Starszy ode mnie, silniejszy i portfel wypchany pieniędzmi. Nie mogłem nic zrobić, odpuściłem sobie zemstę. Mam dużą rodzinę, dwóch starszych braci i młodszą o rok siostrę. Każdy z nich realizuje swoje pasje i marzenia przez co prawie się nie widzimy. Bracia szczęśliwie się ożenili a siostra ma już narzeczonego. Niestety samotność daje się we znaki i zazdroszczę rodzeństwu,że się szczęśliwie ułożyć sobie życie. Wspominałem wcześniej o moim przyjacielu, Derty. Prawie, że regularnie wyskoczymy na piwo, czy mecz. Derty tak jak ja jest kawalerem, nie lubi wspominać o swojej rodzinie. Nie ma z nimi prawie kontaktu. No dwie krople wody normalnie. Pewnego dnia dowiedzieliśmy się o dziwnych zjawiskach występujących na granicy Ukrainy oraz Białorusi. Zainteresowaliśmy się chwilowo tematem, ale sprawa ucichła dosyć szybko w Polsce, więc jakoś się tym już nie przejmowaliśmy. Parę lat później sprawa wróciła z podwójną siłą. Słyszałem, że powstał teren mający około czterdziestu, może sześćdziesięciu kilometrów kwadratowych. Doszło tam do skażenia radioaktywnego co oczywiście zainteresowało nas bardziej niż nic innego na świecie. Za każdym razem gdy się spotykaliśmy to ten temat był poruszany. Przypomnę wam o naszym marzeniu, przetrwać koniec. Któregoś popołudnia o pracy wpadłem na idiotyczny wręcz pomysł.

-A co gdyby tak... Zebrać pieniądze na sprzęt? Wyruszyć w nieznane... Nie, nie,nie. To nie może się udać. To jest po prostu nierealne. Chociaż z drugiej strony innej szansy może nie być a trochę w tym temacie mam pojęcie. Co ja w ogóle przez ten cały czas osiągnąłem? Mam sporo kasy, dosyć wymagającą pracę, ograniczony kontakt z rodziną, ale co mi po tym...? Nic.

Na kolejnym spotkaniu poruszam ten temat z Dyrtym opowiadam na co wpadłem. Jego reakcja nie była taka jakiej się spodziewałem niestety.

-Jaka wyprawa, co ty pieprzysz człowieku? Chcesz żeby twoje życie było krótsze niż jakie przewidział Bóg?! Cholera jasna...-mamrocze pod nosem Dyry- W dupie ci się poprzekręcało od tych pieniędzy i wiadomości z internetu. Co ty sobie myślisz w ogóle, a?

-Myślę o moim jak na razie pustym życiu, bez niczego co mogłoby mnie tu trzymać...-odpowiadam przyjacielowi ze smutną miną.

-A ja to się nie liczę?-oburzył się Mariusz

-Dlatego proponuję wspólną wycieczkę, w kupię raźniej nie?-odpowiadam z pewnością siebie.

-To ty chyba do reszty zdurniał chcesz mnie w to wplątywać? O rany... Ale wiesz... Kiedyś ci coś obiecałem...-wymamrotał- Obiecałem ci że w razie apokalipsy nie pozwolę ci zginąć, a ty że mnie nie zostawisz, więc najlepiej by było ażebyś został. Ale patrząc też na nasze marzenia zdaje mi się że jest też druga opcja, bez łamania tych dwóch obietnic. Idę z tobą, nogi mnie za tobą poniosą na koniec świata. Jesteś tym kogo znam od dziecka. Nawet rodziców nie znam tak dobrze jak ciebie...-spuścił wzrok i wbił go w szklankę z drinkiem. Z oczu popłyneły mi łzy, uśmiechnąłem się do niego. I tak oto zacydowaliśmy o naszym losie. Minęły już 2 miesiące od podjęcia naszej decyzji, zaczęliśmy zbierać przydatne nam rzeczy do ekwipunku. Już dawno temu uzyskaliśmy pozwolenie na broń więc nie było większego problemu z jej zdobyciem. Ja jako fanatyk strzelb, wybrałem coś, co ma większego kopa, ale zdradzę wam to później. Nie wiem jakim cudem, ale Mariusz znalazł sobie Scara, jak dla mnie bomba. Potężne latarki, ciepłe śpiwory, liczniki Geigera, wojskowe racje żywnościowe, amunicja, apteczki i wiele innych mieliśmy już załatwione. Część po znajomości, a część trzeba było sprowadzić z dalekich miejsc. Zostało jeszcze parę rzeczy do zrobienia, ale raczej szybko się z tym uwiniemy. Pozostało jeszcze: wybór broni na bliski zasięg, musimy załatwić sobie transport, granaty, paszporty, krótkofalówki, ale się to ogarnie.
Dobrze by było znaleźć i stworzyć grupę, ale nie każdemu można ufać. Inni pewnie myślą to samo o nas... Ech, ten świat. Został miesiąc do wycieczki krajoznawczej. Niby wiele, ale mija to tak szybko jak skurczysyn. Czym bliżej do godziny 0 tym bardziej się stresuje. Co poradzić? Nie mogę sobie wmawiać, że to zwykły spacer, bo moje emocje opadną prawie że do zera, a wtedy jeszcze mi się może odechcieć. Wiemy o tym, że teren na którym  znajduje się Zona, jest radioaktywny. Więc bierzemy też zapas pigułek Antyradu i leków.
Nie może nam też zabraknąć masek przeciwgazowych oraz filtrów, bez których podobno się nie obejdzie.

Dertiemu niezbyt chce się w to wierzyć, ale trzeba mieć to na uwadze i nie lekceważyć żadnych informacji dotyczących Zony. Kto wie co tam się może chować...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #stalker