Rozdział 21

Jego słowa rozbrzmiały w moich uszach. Potrzebowałam kilku sekund, by całkowicie do mnie dotarły.

Najwyższa kara. Śmierć zarówno moja, Adira, jak i mych bliskich. Za czyn, którego nie popełniłam.

Nie mogłam mu na to pozwolić.

— Nie, to nie tak... — Jak mógł pomyśleć, że ta wyprawa do lasu oznaczała ucieczkę.

Przecież wróciłam!

Mój oddech przyśpieszył, a wraz z nim powrócił ostry ból. Co jeśli on jakoś wiedział o Maoriańczykach i myślał, że z nimi współpracowałam? Musiałam to wszystko wyjaśnić. Nie chciałam dopuścić, by taka głupota kosztowała te wszystkie życia.

Zmusiłam się, by spojrzeć w jego bezwzględne, szkarłatne oczy.

— Nie planowałam ucieczki, Najciemniejszy Panie — przemówiłam z trudem. — Nie zdradziłam też Czarnego Oddziału. Wybrałam się do Mistycznego Lasu, by spróbować odkryć swój talent i właśnie wracałam.

Przechylił głowę. Jego żmij syknął, a Adir mu odwarknął i oddzielił mnie od nich swoim ciałem.

— Znaleźliśmy dowody, które potwierdzają twoje plany ucieczki. Nawet jeśli nie zamierzałaś ich urzeczywistnić dzisiejszej nocy. — Spojrzał na burzowe chmury. Kolejny piorun przeciął niebo niczym ostrze. — Poza tym rekruci nie mają prawa opuszczać terenu Onyksowej Góry bez pozwolenia.

— Popełniłam błąd. — Padłam na kolana. — Błagam cię, Najciemniejszy Panie, nie karz za niego nikogo poza mną.

Po moich policzkach popłynęły łzy, które zmieszały się z deszczem.

Lustrował mnie wzrokiem przez kilka sekund.

— Wysłuchamy cię z Kosiarzem i razem zadecydujemy o wyroku — uznał ostatecznie. — Odpowiednio zdyscyplinujemy również twojego opiekuna. Każ swojemu żmijowi powrót do jaskiń, a ty udaj się ze mną do sali tronowej.

Mój wzrok spotkał się z trzema parami oczu Adira. Zacisnęłam pięści i niechętnie skinęłam.

Chciałam krzyczeć, rzucić się na Krwawego Księcia i sprawić, że ten potwór na zawsze zniknie, lecz musiałam być mu posłuszna. Liczyłam, że dzięki tej uległości okaże się on łaskawy i nas oszczędzi.

Poza tym zgadywałam, że mógł mnie powalić samym spojrzeniem.

Podniosłam się z kolan i z bólem podążyłam za mężczyzną w głąb budynku. Deszcz skapywał z naszych ubrań, tworząc kałuże na ciemnej podłodze, a samo wnętrze nie oferowało więcej ciepła niż ogarnięty burzą dziedziniec.

Zadygotałam.

Zastanawiałam się, czy serce Krwawego Księcia było na tyle zimne, że nie odczuwał wszechobecnego chłodu. Wydawał się całkiem obojętny na wszystko.

Nigdy wcześniej nie widziałam jego sali tronowej. Cieszyłam się, że nie zabrał mnie do oficjalnej jadalni, gdyż wspomnienie mojego pierwszego dnia w zamku wciąż nawiedzało mnie w snach. Nie chciałam w nim przebywać, gdy koszmar wydarzy się w prawdziwym życiu.

Weszliśmy do przestronnego pomieszczenia i od razu uderzył mnie zapach wilgoci. Łukowe sklepienia wspierane przez smukłe kolumny ginęły w półmroku. Onyksowe ściany zostały ozdobione przez szkarłatno-czarne kotary oraz różnego rodzaju miecze.

Stąpaliśmy po gładkiej podłodze, odbijającej światło pojedynczych pochodni. Po chwili weszliśmy na karmazynowy dywan, który niczym strumień krwi prowadził ku centrum sali.

— Klęknij — rozkazał mężczyzna, nawet się na mnie nie oglądając.

Wykonałam jego polecenie, łapiąc się za obolałe żebra.

On sam usiadł na monumentalnym tronie, który wyglądał, jakby został wyrzeźbiony z najgłębszych odmętów mroku. Wykonany z obsydianu, zawierał wiele ostrych wykończeń, przywodzących na myśl zęby demonów.

Czarne kolce ustawione na szczycie przypominały straszliwą koronę. Przypuszczałam, że pochodziły od poległych czarnych smoków, gdyż różniły się od tych Adira rozmiarem i kształtem.

Brakowało jedynie kości jego wrogów, by dopełnić przerażający obraz. Chociaż lodowate spojrzenie Krwawego Księcia wystarczyło, by zamrozić krew w moich żyłach.

— Trzymaj wzrok przy ziemi — rzekł.

Posłuchałam go. Chociaż nienawidziłam tej całej sytuacji, a pozostałości gniewu, który czułam w Mistycznym Lesie, podpowiadały mi, by się zbuntować, mój rozum wciąż doradzał posłuszeństwo. Tylko to mogło złagodzić karę. O ile już nie zdecydował, jaki los mnie czekał. Liczyłam jednak, że postanowi mnie wysłuchać. Szczególnie że Kosiarz wspomniał raz, że mieli wobec mnie plany.

Nawet jeśli by mnie nie zabili, co jeśli postanowią pozbawić życia mojej rodziny? Bądź zechcą skrzywdzić Lysandra?

Nie zamierzałam na to pozwolić. Gdy tylko dadzą mi możliwość głosu, musiałam ich przekonać, że nie dopuściłam się zdrady. Chciałam jedynie odnaleźć swój talent, a ściany Onyksowego Zamku mi to uniemożliwiały.

Przynajmniej to mi się udało, jeśli Adir się nie mylił. Choć w tym momencie jego sugestia, że kontrolowałam wiatr, została całkowicie przysłonięta przez zagrożenie, które stanowił Najciemniejszy Pan.

Ogromne drzwi otworzyły się z impetem, a do środka wszedł Kosiarz. Powolnym krokiem podszedł do tronu, a następnie przemówił:

— Przyniosłem je wszystkie, Najciemniejszy Panie. — Nie potrafiłam odczytać żadnych emocji z jego głosu.

Co takiego przyniósł? Czy chodziło o dowody mojej ucieczki, która tak naprawdę nią nie była? Jeśli tak to czym...

Odpowiedź uderzyła mnie, zanim Krwawy Książę cokolwiek powiedział.

Moje listy.

Listy, które Lysander kazał mi spalić, lecz ja nie dałam rady.

Klatka piersiowa pulsowała jeszcze silniejszym bólem, lecz nie wiedziałam, czy pochodził on od obrażeń z upadku. Nie zdołałam wziąć głębokiego oddechu, więc ograniczałam się do płytkich, a liczba zaczęła gwałtownie rosnąć.

— Pokaż mi je. —Kosiarz wyciągnął spod szarej szaty kilkanaście złożonych kartek i mu je podał.

Co ja najlepszego zrobiłam?

— Rozpoznajesz je? — Tym razem Krwawy Książę zwrócił się do mnie.

— Tak. — Z trudem przełknęłam ślinę.

— Czy to ty je napisałaś? — Wodził wzrokiem po moim piśmie.

— Tak, ale...

— Odpowiadaj na pytania krótko — uciął mi.

Czułam, jak powietrze uciekało z moich płuc, zanim na dobre zdołało je napełnić. Przed oczami pojawiły się mroczki.

Musiałam mu przecież wytłumaczyć, co zaszło.

— Najciemniejszy Panie, ja...

— Zamilcz. — Stanowczy ton wywoływał ciarki.

— Lepiej go posłuchaj — doradził Kosiarz, jego białe spojrzenie zdawało się błyszczeć cieniem współczucia.

Miałam wrażenie, że mrok obejmował coraz większą część sali tronowej, lecz zgadywałam, że był to skutek mojej wyobraźni bądź nieregularnych oddechów.

Ponownie doszedł do nas dźwięk otwieranych drzwi i po chwili rozległ się spanikowany głos Lysandra.

— Nemirio, w co ty się wpakowałaś? — Po raz pierwszy usłyszałam w jego słowach strach.

— Od teraz będziesz mówił tylko do mnie Lysandrze — upomniał go Krwawy Książę. — Podejdź, uklęknij i odpowiedz na moje pytania.

Chłopak skinął i spełnił polecenie.

— Czy wiadomo ci coś o próbie ucieczki twojej podopiecznej?

— Nie, ale wątpię, by próbowała uciec. Miała na to szansę podczas naszej wspólnej wyprawy do Mistycznego Lasu, lecz z niej nie skorzystała.

Skąd o tym wiedział? Czyżby obserwował całe zajście przy granicy Puszczy Śmierci?

— Dlaczego więc miałaby wylecieć sama w środku nocy? — przemówił Kosiarz.

— Nie jestem pewien... — Ugryzł się w wargę i westchnął. Na jego twarzy nieoczekiwanie pojawił się pewny siebie uśmiech. — To zapewne duże nieporozumienie, które wynikło z mojej winy. Powiedziałem Nemirii, że dostaliśmy od ciebie, Najciemniejszy Panie, pozwolenie, aby latać do Mistycznego Lasu. Nie sprecyzowałem, że było ono jednorazowe i obowiązywał mój nadzór.

Kłamał.

Dokładnie wszystko mi wytłumaczył, a teraz zrzucał winę na swoje niedopatrzenie. Chciałam mu przerwać, lecz się powstrzymałam. Jego świadectwo mogło uratować życie mojej rodziny.

Tylko czy zarazem nie ryzykował swojego?

— A jak wytłumaczysz te listy? — Krwawy Książę machnął stosem papierów.

— Czy mógłbym je zobaczyć? — Lysander wstał i się wyprostował.

Ku mojemu zdziwieniu, nikt go nie upomniał.

Najciemniejszy Pan oddał mu zbiór, a chłopak zaczął się przechadzać i zdawał pośpiesznie przeglądać zawartość listów.

W pewnym momencie nawet odwrócił się do Krwawego Księcia plecami, lecz tego mężczyzna mu już nie odpuścił.

— Przeczytałeś wystarczająco. Powtórzę pytanie. Czy potrafisz wytłumaczyć te listy?

— Potrafię — uznał. — Nemiria tęskniła za rodziną, więc poradziłem jej, by pisała do nich listy, by ulżyć emocjom. Wiem, że nie wygląda to najlepiej, lecz ponownie to moje niedopatrzenie. Powinienem był polecić jej, by je spalała po napisaniu.

Dlaczego nastawiał dla mnie karku?

Kosiarz posłał mu ciekawskie spojrzenie i wzruszył ramionami.

— Wydaje mi się, że mówi prawdę — stwierdził.

— Wydaje ci się? — Krwawy Książę zmrużył szkarłatne oczy.

— Wątpię, by dziewczyna planowała ucieczkę. Za bardzo kocha rodzinę, by postawić ich życie na szali — odparł.

— Co jeśli ta tęsknota okazała się silniejsza od rozumu?

— Spójrz na nią. Nie wygląda na winną. Poza tym ma żmija i rzadki talent. Nie powinniśmy go zaprzepaszczać przez błędy jej opiekuna. Szczególnie że jego samego wyszkolił... wiesz kto. Ta cała sytuacja zdaje się serią niefortunnych zdarzeń, głupot oraz niedociągnięć.

Krwawy Książę westchnął głęboko i zamknął oczy, masując skronie.

Jedna z niewielu pochodni w pomieszczeniu zgasła.

— No dobrze — przemówił ostatecznie Najciemniejszy Pan. — Lysandrze, mieliśmy wątpliwości z powierzeniem ci rekrutki i najwyraźniej nie myliliśmy się. Kosiarz jednak słusznie zauważył, że wina może leżeć po stronie twojego opiekuna, który, jak wiemy, nie wypełnił odpowiednio swoich obowiązków. Zanim jednak wydam wyrok, zapytam ponownie. Czy potwierdzasz, że wszystko, co tu powiedziałeś, jest prawdą i bierzesz na siebie odpowiedzialność za czyny swojej rekrutki?

Spojrzałam na niego ze strachem. Czy naprawdę planował przyjąć karę za moją głupotę i słabość?

On jednak wpatrywał się w Najciemniejszego Pana.

Zacisnął szczękę i mięśnie jego ręki lekko się spięły. Szybko jednak rozluźnił ciało i odparł z uśmiechem.

— Oczywiście.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top