Rozdział 13
Gdy coraz większej liczbie rekrutów zaczęły objawiać się talenty, nasi opiekunowie uznali, że nadszedł czas na dyskusję nad pseudonimami.
Mirona od początku nazywali Panem Marudą, Oktawiusz sam wybrał sobie przydomek Barda. Lydia ochrzciła Hiacyntę Pięknisią, jako że zawsze przychodziła na zajęcia w nienagannym stanie. Aneas za to nazwał Zaneę Perfekcjonistką, gdyż często zostawała po godzinach, by idealnie wyćwiczyć wszystko, czego ją uczył.
Jedynie ja i Tein wciąż nie dostaliśmy swoich pseudonimów, chociaż Lysander nieustannie myślał nad moim.
— Co powiesz na Królową Łez? — zaśmiał się.
Właśnie skończyłam kolejną lekcję latania, tym razem zanurkowaliśmy do stóp góry i wróciliśmy na jej szczyt. Adir stwierdził, że za tydzień czy dwa będzie już gotowy na dłuższe podróże.
Nie mogłam się doczekać. Choć poprzedniego tygodnia polubiłam również zajęcia ze szpiegostwa, szybowanie pośród chmur było największą atrakcją tygodnia. Tylko wtedy czułam się wolna. Prawie zapomniałam, jak przeraził mnie pierwszy raz.
— Jesteś wredny — Szturchnęłam go. Nie chciałam, by uważał mnie za nadwrażliwą, nawet jeśli ostatnio rzeczywiście często płakałam.
— Ej, to tylko dlatego, że wspomniałaś, że twoim talentem może być kontrola nad emocjami. — Uniósł ręce do góry.
— Znalazłam w podręczniku, że purpura odpowiada kontroli nad emocjami — poprawiłam go. — A nie jestem pewna, czy moje tęczówki są purpurowe, czy fioletowe.
Lysander zatrzymał się, stanął naprzeciwko i spojrzał mi prosto w oczy.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Sama nie potrafiłam odciągnąć wzroku od jego pięknej twarzy, więc poczułam rozczarowanie, gdy ostatecznie obrócił się z uśmiechem.
Czego ja oczekiwałam? Był moim opiekunem.
Tylko czy istniały jakiekolwiek zasady, które zakazywały, by doszło pomiędzy nami do czegoś więcej? Dzielił nas przecież jedynie rok.
Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, iż ruszył przed siebie.
— Idziesz? — zawołał, a gdy zrównałam z nim krok, dodał: — Chyba rzeczywiście są fioletowe. Jak ametysty.
— Ametysty? — Kojarzyłam tę nazwę, lecz nie wiedziałam skąd.
— Minerały. Kamienie półszlachetne. Mam jeden w pokoju, pokażę ci kiedyś.
— Skąd go wziąłeś?
— Rok temu byłem na kilku misjach z moim opiekunem i znalazłem — Wzruszył ramionami. — Po pierwszym kwartale my też zaczniemy razem latać poza obszar Mistycznego Lasu.
Cieszyłam się, że w korytarzach jaskini panował półmrok, inaczej mógłby zobaczyć moje zaczerwienione policzki.
𖤓
Pod koniec trzeciego tygodnia siedzieliśmy przy kolacji i graliśmy w karty pożyczone od Dei. Jedynie Oktawiusz siedział obok i pobrzękiwał na lutni, a jego muzyka koiła nasze spięte ciała.
Nawet Hiacynta czasem przychodziła z Mironem, lecz tym razem brakowało obojga.
— Stawiam, że ze sobą sypiają — mruknął Oktawiusz, nie spuszczając wzroku ze strun. — Nie wiem, jak Hiacynta go znosi, ale może jego narzekanie równoważy się z jej milczeniem.
— Ona czasami mnie przeraża — powiedział Tein, pocierając ramiona.
Nie dziwiłam mu się. Podczas naszego pierwszego sparingu wylądował z Hiacyntą na macie, a dziewczyna, pomimo smukłej figury, rozłożyła go na łopatki. Podobnie zrobiła z Zaneą.
Ja miałam więcej szczęścia. Co prawda przegrałam oba moje pojedynki, ale z żadnego z nich nie wyszłam z większymi obrażeniami. Jednakże wizja nadchodzącej walki z Oktawiuszem, który trenował przeróżne sztuki walki, zanim został wybrany podczas Selekcji, wywoływała u mnie dreszcze.
Wiedziałam, że byłam najsłabszym ogniwem. Choć Dea stwierdziła, że jako łuczniczka dosiadająca żmija, moją siłą miała być walka z odległości, nie chciałam pozostać bezbronna w trakcie bezpośrednich starć.
— Pewnie każą jej zostać szpiegiem lub skrytobójczynią. — Oktawiusz wzruszył ramionami. — Ale wracając do romansów, Nemirio, zdradź, co się dzieje pomiędzy tobą i twoim opiekunem.
Palce chłopaka zastygły, muzyka ucichła, a trzy zainteresowane spojrzenia powędrowały w moją stronę.
Fala ciepła przepłynęła przez moje ciało.
— A co ma się dziać? — Nie potrafiłam nawet zaprzeczyć.
— No dalej, opiekunowie też się zastanawiali. Aneas założył się o to z Deą. — Oktawiusz odłożył lutnię i skrzyżował ramiona. Jego twarz zdobił śmiały uśmiech.
— O co?
— Kiedy się zejdziecie — przyznała Zanea, rzucając mi przepraszające spojrzenie.
— Czy to w ogóle jest dozwolone?
— Na pewno — mruknął Oktawiusz. — Przecież Dea i Lydia są razem. Aneas również romansował ze swoją opiekunką rok temu.
— Skąd ty to wszystko wiesz? — Zanea popatrzyła na niego z uniesionymi brwiami.
— Zaprosiliśmy z Teinem Deę na piwo po jednym z treningów. — Poklepał chłopaka po plecach, a mój przyjaciel jedynie się zaczerwienił. — Jeden kufel i wszystko nam wyjawiła.
— Czyli każdy romansuje z każdym — podsumowałam i zaczęłam tasować karty. Planowałam rozpocząć kolejną rundę i zakończyć temat. — Aż dziwne, że Krwawy Książę tego nie zakazał.
— Dopóki stawiamy sprawę obrony Krusji na pierwszym miejscu, nie obchodzą go żadne związki. Za to jeśli myśli, że przez nie zaniedbujemy obowiązki... podobno kara jest surowa. — Oktawiusz teatralnie rozszerzył dłonie.
— Dea nazwała ją Krzesłem Łaski — dodał Tein. — Nie wytłumaczyła jednak, na czym ono polega.
Choć Krzesło Łaski nie brzmiało przerażająco, wolałam unikać wszystkiego związanego z panem tego zamku. Jakiejkolwiek kary by nie wymyślił, nie wątpiłam w jej okrucieństwo.
Kolejny powód, by przyłożyć się do sparingów. Od następnego tygodnia postanowiłyśmy z Zaneą ćwiczyć po godzinach.
𖤓
Adir wyjaśnił mi, że nasza więź z czasem powinna wzmocnić mnie fizycznie i ułatwić treningi siłowe oraz walkę wręcz. Wciąż nie widziałam efektów. Mój talent również nie postanowił się ujawnić.
Zarówno ja, jak i Miron, pozostawaliśmy zagadkami dla naszych opiekunów. Pomimo nieustannych poszukiwań w rozległych zbiorach biblioteki, nigdzie nie potrafili nawet znaleźć informacji na temat naszych barw. Dlatego podczas zajęć z talentów jedynie obserwowaliśmy, jak reszta niezgrabnie rozwijała swoje.
Z czasem zaczęłam się zastanawiać, czym obdarowany został Lysander, lecz chłopak zbywał moje pytania żartami o swoich nadzwyczajnych umiejętnościach gry w karty.
Poza próbami rozpracowania moich magicznych umiejętności większość czasu wolnego spędzałam na pisaniu listów i ćwiczeniu z Zaneą. Chociaż dziewczyna nauczyła mnie kilku chwytów i obie nazbierałyśmy nowych siniaków, wcale nie czułam się gotowa, gdy we wtorek szłam na sparing.
Weszłam do sali treningowej i usiadłam obok Teina, a napięcie wzrastało we mnie z każdą minutą. Wciąż czekaliśmy na Hiacyntę oraz Mirona. Gdy spóźniali się już dziesięć minut, Aneas postanowił rozpocząć bez nich.
— I tak są ostatni — uznał. — Nemirio i Oktawiuszu, wy pójdziecie na pierwszy ogień.
Wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że mój przeciwnik rozłoży mnie na łopatki, ale musiałam dać z siebie wszystko.
Ustawiliśmy się po przeciwnych stronach maty. Z trudem uspokajałam oddech. Spojrzałam na Oktawiusza, a on uśmiechnął się zachęcająco.
— Nie będę ci odpuszczać — zapowiedział.
— Pewnie wyjdzie mi to na dobre — westchnęłam.
Chłopak stał wyprostowany, wpatrując się we mnie ze spokojem. Zrozumiałam, że czekał na mój ruch.
Czując, jak energia pulsuje w moich żyłach, zaatakowałam pierwsza. Podbiegłam do niego i zadałam pierwsze uderzenie. On odparł je z łatwością, jakby odpędzał natrętnego komara.
— Przewidywalnie — stwierdził z uśmiechem.
— Nie każdemu bogaci rodzice zapewnili instruktora od podstaw walki — zripostowałam i wzięłam zamach lewą pięścią, celując w szyję.
Zrobił zgrabny unik.
Był silniejszy, szybszy i znał wiele technik, o których sama nigdy nie słyszałam. Mimo to nie zamierzałam się poddać. Może przynajmniej czegoś się od niego nauczę.
— Nie będę zaprzeczać — zaśmiał się, a następnie wprowadził kontrę.
Mocny cios, który bez wątpliwości obił mi żebra. Syknęłam z bólu i na chwilę zabrakło mi powietrza. Cofnęłam się, z trudem utrzymując równowagę.
Rzeczywiście się nie patyczkował.
Jego kolejne ruchy wydawały się perfekcyjne, niczym taniec okraszony godzinami potu. Podbiegł i zalał mnie kolejnymi uderzeniami. Mimo że starałam się ich unikać lub zasłaniać przedramionami, miałam wrażenie, że zaraz padnę.
Nieudolnie szukałam jakiejkolwiek słabości, oczekiwałam przerwy w natarciu. Spróbowałam odskoczyć i z zaskoczenia zaatakować go z boku, on jednak przewidział mój zamiar. Podciął mi nogę, posyłając na matę.
Chociaż uderzenie o ziemię mnie otępiło, zmusiłam się, by wstać. Mięśnie drżały i protestowały, ale nie zamierzałam poddać się tak szybko. Odnalazłam w sobie ogień.
Skoczyłam na Oktawiusza i zalałam go silnymi uderzeniami. On bez problemu je blokował, lecz wyglądał na zadowolonego.
— No, i wreszcie dajesz mi jakieś wyzwanie — zawołał.
Wykorzystałam ten moment nieuwagi i wbiłam mu łokieć w żebra.
Cofnął się o krok, a w jego oczach zabłyszczało zaskoczenie. Trwało jedynie ułamek sekundy, gdyż z powrotem rzucił się do ataku.
Wystarczyła mu krótka chwila, by ponownie powalić mnie na matę. Tym razem nie pozwolił mi wstać.
— Poddajesz się? — zapytał.
Próbowałam obmyślić, jak uwolnić się spod jego uścisku, lecz moje ciało było już zbyt obolałe.
Skinęłam niechętnie.
— Dobra robota, Nemirio! — zawołał Aneas. — Robisz postępy.
— Poszło ci lepiej, niż się spodziewałem — przyznał Oktawiusz w drodze na ławkę. — Masz rację, moi rodzice planowali dla mnie karierę w gwardii królewskiej, więc mam nad wami przewagę. Jeśli chcesz, chętnie czasami z tobą poćwiczę, żeby wyrównać szanse. Oczywiście w zamian za jakieś plotki.
Pokręciłam głową, ale zaakceptowałam propozycję. Każda pomoc się liczyła.
Zanea i Tein wyszli na matę i rozpoczęli niezgrabny taniec. Oglądaliśmy z Oktawiuszem zrównoważoną wymianę ciosów, uników oraz kontr, aż nagle przez drzwi przeszli Hiacynta oraz Miron.
Postanowili dostarczyć nam o wiele lepszego spektaklu niż sparingi.
— Ale ja nie wiem, o co ci chodzi! — krzyknął Miron, zmierzając w stronę ławki. — Po prostu mówię, że głupi ten twój nawyk.
— Jak śmiesz — syknęła, sprawiając, że włosy stanęły mi dęba.
Pomimo pięknej twarzy oraz lśniących kasztanowych włosów w tym momencie przerażała mnie równie mocno co Krwawy Książę.
— No bo teraz zauważyłem, że ogólnie jakaś taka dziwna jesteś — westchnął Miron, kręcąc głową. — Ej, a może ty użyłaś swojego talentu manipulacji i zmusiłaś mnie, żebym z tobą sypiał?
Usiadł obok mnie i Oktawiusza, ale oboje się odsunęliśmy. Żadne z nas nie chciało stać na drodze Hiacyncie. W jej różowych oczach wrzała niepowstrzymana furia.
Nawet Zanea oraz Tein wstrzymali swoją walkę.
— Pożałujesz... — zaczęła, lecz Aneas jej przerwał.
— Wasza dwójka, ogarnijcie się, ale to już! — zagrzmiał.
Po raz pierwszy słyszałam tyle złości w jego głosie.
— To nie moja wina — odburknął Miron, krzyżując ramiona.
Aneas wziął głęboki oddech i rozmasował skronie. Następnie spojrzał na Zaneę i Teina, którzy wydawali się bardziej zaciekawieni konfliktem niż własną walką.
— No dobrze, tę walkę uznamy za remis. Miron, Hiacynta na matę. Tylko mi się tu nie pozabijajcie.
Stanęli naprzeciwko siebie. Nie trzeba było długo czekać, by zaczęli walczyć. Hiacynta naparła na chłopaka z całych sił, nie dając mu szansy na kontrę. On jedynie z irytacją bronił się przed jej ciosami, nawet nie próbując atakować.
W pewnym momencie spróbował w nią uderzyć, lecz dziewczyna zrobiła wdzięczny unik i szybko go okrążyła. Skoczyła na jego plecy, oplotła nogami tułów i chwyciła głowę Mirona obiema rękami.
— Dobra, poddaję się — sapnął, unosząc dłonie w geście kapitulacji.
Zamiast go puścić, skręciła mu kark.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top