Nocna Rozmowa
Nie wiedziała co tu robi. Nie miała najmniejszego pojęcia, co każe jej przemykać się ciemnymi korytarzami. I to tymi samymi, którymi kroczyła już kilka godzin temu. Przed drzwiami do sekcji 18 oczywiście natrafiła na strażnika. Brat bitewny Wyrmfang spojrzał na nią z góry szkarłatnymi oczami swojego hełmu.
- Co robisz tu o tej godzinie, Inkwizytorze? - Zapytał dudniącym głosem. Kobieta wyprostowała się i zdecydowanie podeszła bliżej.
- Chcę się zobaczyć z więźniem. Dokładnie z Krwawym Aniołem - Nikt poza nią i oficerami Astartes nie znał imienia Spinusa.
- O tej porze? Nie lepiej byłoby ci przyjść rano?
- Nie lepiej by ci było rzadziej otwierać gębę? - Prychnęła z irytacją - Skoro przychodzę teraz, to chyba mam swoje powody, nie uważasz? A teraz mnie przepuść.
Na to Astartes nic nie odpowiedział, ale rzeczywiście odsunął się i otworzył pancerne drzwi. Deidre wkroczyła do mrocznego wnętrza. Czuła, jak jej serce przyspiesza w niespotykany dla niej do tej pory sposób. Przesuwała się wolno wzdłuż kolejnych, ponurych drzwi do cel. Co jakiś czas napotykała dwuosobowe patrole Gwardii Imperialnej, ale żołnierze nie ośmielali się stanąć na drodze potężnej Inkwizytor. Wreszcie dotarła do sektora 18. Nie była pewna, czy to rzeczywistość, czy jej sugestywna wyobraźnia, ale wydawało jej się, że mrok jakby zgęstniał, szczególnie pod drzwiami, które po tym czasie znała wszak doskonale. Delikatnym ruchem otworzyła drzwi, które przesunęły się bezszelestnie. Mimo to, Spinus, który wydawał się spać, oparty o ścianę, musiał ją usłyszeć, bo otworzył oczy i powoli uniósł głowę.
- A więc teraz nie dacie mi spokoju nawet w nocy? - Zapytał, udając zrzędliwy ton. W jego oczach jednak zabłysło coś, co możnaby uznać równie dobrze za złośliwość, jak i zwykłe rozbawienie.
- Nie tym razem, Spinusie - Odparła, mimo woli lekko się uśmiechając. Zauważyła, że znowu to on pierwszy zaczął rozmowę. Pokręciła głową, ale podeszła bliżej. Nagle zauważyła, że mężczyzny na noc wcale nie uwolniono. Wciąż był przykuty do ściany, nie mogąc wykonać nawet kroku. Mimo to nie wydawał się przez to tracić swobody bycia.
- Więc co cię sprowadza tym razem? - Zapytał, przechylając lekko głowę w próbie zrozumienia. Deidre westchnęła. Właściwie czemu się dziwiła? Jak na razie wszyscy, którzy tu przychodzili, postrzegali go niemal jako ucieleśnienie zła. Wszyscy chcieli wymusić na nim coś, czego on nie był w stanie spełnić.
Usiadła, ale nie na krześle, z którego wcześniej prowadziła przesłuchanie. Zamiast tego znalazła dla sobie miejsce na podłodze pod ścianą, dość blisko skrępowanego Krwawego Anioła. Usiadła z ugiętymi kolanami, opierając na nich łokcie i opuszczając głowę. Przez długą chwilę milczała, pogrążona we własnych myślach, układając słowa, które zamierzała wypowiedzieć. W końcu jej wzrok uniósł się i spoczął na wojowniku. Dopiero wtedy się odezwała.
- Słuchaj, Spinusie, mam do Ciebie ważne pytanie.
- Jeszcze tylko jedno? - Przerwał jej z krzywym uśmiechem. Przewróciła oczami.
- Mógłbyś chociaż przez chwilę przestać drwić i zachować nieco powagi?
- Nie - Odparł krótko i puścił do niej oko. Deidre wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić.
- Mogę zdjąć z ciebie te łańcuchy, jeśli przysięgasz, że mnie nie skrzywdzisz - Powiedziała w końcu, podchodząc tak blisko niego, jak tylko się odważyła. Wbiła przy tym wzrok w jego oczy, które wyglądały teraz całkiem zwyczajnie. Nigdy by nie odgadła, że ich właściciel jest czempionem jednej z Niszczących Potęg. W dodatku były one dziwnie przyciągające, tak że odwrócenie od nich spojrzenia okazało się nadspodziewanie trudne.
- Dlaczego miałabyś to zrobić? - w głosie mężczyzny zabrzmiała tym razem podejrzliwość
- Chcę z tobą porozmawiać. I naprawdę mam na myśli rozmowę, a nie przesłuchanie. Do tego zaś prawdopodobnie wygodniej byłoby ci zająć jakąś bardziej komfortową pozycję, nieprawdaż?
- Niechaj będzie, że prawdaż. Przysięgam na Malala, że nie uczynię ci nic złego. Może tak być?
Inkwizytor skrzywiła się, słysząc imię, które przywołał, ale skinęła głową. Podeszła do ukrytego w ścianie panelu i wpisała odpowiednią kombinację znaków. Po chwili obręcze na nadgarstkach Kosmicznego Marine otwarły się i opadły. Deidre spięła mięśnie, gotowa do konfrontacji, ale on tylko patrzył na nią z uśmiechem i rozcierał nadgarstki. Wolno wróciła na swoje miejsce, nie spuszczając go z oka. On jednak tylko usiadł naprzeciwko i wpatrzył się w nią, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- A zatem, Spinusie - Podjęła kobieta - Zapewne wiesz, dlaczego tego wszystkiego doświadczasz, dlaczego jesteśmy zmuszeni traktować cię jak wroga?
- Oczywiście - Parsknął - Boicie się, a strach wywołuje w was agresję. Boicie się prawdziwej potęgi, którą daje mi mój pan.
- A czy jesteś naszym wrogiem? - Zapytała nagle, zupełnie go zaskakując. Przekrzywił głowę i milczał przez chwilę.
- Malal nie nienawidzi Ludzkości - Odparł w końcu - Może wami gardzi, może jesteście mu obojętni, ale nie czuje z waszej strony zagrożenia, więc nie chce specjalnie z wami walczyć. Czemu o to pytasz?
- Tak sobie myślałam... Nie jesteś jak inni kultyści, prawda? I Kosmiczni Marines Chaosu?
- Oczywiście, że nie - Splunął na bok, a jego wargi uniosły się we wściekłym grymasie - Plugawe pomioty Chaosu!
- Ty też należysz do Chaosu - Odparła szybko, ale jedyną odpowiedzią było ponure spojrzenie Spinusa - W każdym razie mam na myśli, że nie jesteś pod wpływem Malala cały czas, prawda? Wykonujesz tylko jego konkretne rozkazy, a poza tym pozostajesz hm... niezależny?
- Rozumiem o co ci chodzi i odgadłaś trafnie. Jestem do jego dyspozycji, a on napełnia mnie potęgą kiedy jest to konieczne lub kiedy go o to poproszę.
- Za każdym razem?
- Oczywiście, że nie - Roześmiał się - Malal jest bogiem. Nie należy zawracać mu głowy byle głupotą.
Inkwizytor pokiwała głową ze zrozumieniem. Po chwili namysłu podjęła rozmowę, wolno i z rozmysłem dobierając słowa
- Tak czy inaczej, moje pytanie jest inne. Dlaczego nie chcesz opuścić swojego władcy? To znaczy... Chodzi o coś więcej, czy trzyma cię przy nim jedynie moc, którą cię obdarzył?
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz... - Spinus zmarszczył brwi i przymrużył oczy. Po raz pierwszy kobieta spuściła wzrok.
- Szczerze mówiąc, nie mogę znieść myśli o tym, że wciąż znajdujesz się w rękach Rujnujących Mocy. Wiem, że nie chcesz lub nie potrafisz ich porzucić, ale chcę... chcę żebyś od teraz walczył dla mnie.
Mówiła cicho i szybko, jakby bała się, że zabraknie jej siły lub odwagi, wyrzucając z siebie to, co leżało jej na sercu odkąd po raz pierwszy zobaczyła tego wojownika. On tymczasem wpatrywał się w nią w osłupieniu.
- Czy ty mi właśnie chcesz powiedzieć, że ty...
- Nie - Przerwała mu natychmiast - Nie wiem... Czy to ma znaczenie?
- Właściwie nie ma - Skinął głową mężczyzna i wstał. Deidre uniosła głowę, zdezorientowana. On jednak tylko podszedł bliżej i przykląkł zaraz obok niej. Wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął jej twarzy.
- Wiesz, że nie mogę nic ci obiecać, Deidre? - Zapytał, jak gdyby z troską, po raz pierwszy używając jej imienia.
- Wiem, ale pomyśl o tym, dobrze? - Odparła jeszcze ciszej niż wcześniej. Podniosła się, niechętnie zrywając kontakt z jego zaskakująco ciepłą dłonią i skierowała w stronę drzwi. Zrobiła wszystko co mogła, aby się nie odwrócić.
Nie była pewna, co się dzieje. Nie miała do tej pory takich doświadczeń. Z jakiegoś powodu, mimo że, tak jak każdy poddany Imperatora, nienawidziła Chaosu, jego czynów i sług, do Spinusa przyciągała ją jakaś obca, nieprzeparta siła. Siła, która wzmagała się tym bardziej, im bardziej miała świadomość, że Spinus powinien raczej ją odpychać. Nie wiedziała, co to oznacza i o czym świadczy. Nie zamierzała jednak nawet się nad tym zastanawiać. W końcu to o nie było jej zadanie. Miała pewność tylko ci do jednego. Nie chciała i nie mogła pozwolić temu Astartes pogrążyć się w potępieniu Chaosu. Malal nie mógł go zatrzymać. Z zaskoczeniem zdała sobie sprawę, w jakie słowa ułożyły się jej myśli. Chciała mieć Spinusa tylko dla siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top