Przesłuchanie
Inkwizytor Fireblaze usiadła naprzeciwko opartego o ścianę celi mężczyzny. Był niemal nagi, jedynie w bieliźnie. Górował nad nią wzrostem, nawet pomimo tego iż lekko się garbił. Opuszczone wzdłuż ciała ręce były przymocowane do ściany potężnymi, adamantowymi łańcuchami, połączonymi z szerokimi obręczami na jego nadgarstkach. Gdyby chciał się poruszyć, jego ramiona wygięłyby się nienaturalnie w tył, sprawiając mu ogromny ból. Teraz jednak, więzień stał spokojnie, ze spuszczoną głową i zamkniętymi oczami. Gdyby nie to, iż wciąż stał pewnie na nogach, możnaby uznać, że śpi. Miał krótką brodę i sięgające do ramion, czarne włosy. Nie wiedziała, jak wyglądał w chwili pojmania, ale albo od dawna nie nosił hełmu, albo też włosy pod nim zupełnie mu nie przeszkadzały. Teraz zaś opadły mu na twarz w pozlepianych kosmykach. Jego potężne ramiona i pierś lśniły od potu, co mogło wskazywać, że obecny spokój jeńca nie trwa zbyt długo. Jak każdy żołnierz Adeptus Astartes, był doskonale zbudowany, ale przecież rzadko widywano ich bez ich pancerzy. A już chyba nikt, pomijając może Adeptus Mechanicus, nie widział żadnego kompletnie bez ubrania, tak jak ona teraz. Mimo woli uniosła brwi i oblizała wargi, za co też natychmiast się zganiła. Nie powinna pozwalać sobie na takie dryfowanie myślami, zwłaszcza podczas prowadzenia śledztwa.
Zmarszczyła brwi i odchrząknęła. Dopiero wtedy mężczyzna otworzył oczy. Były ciemnoszare i dziwnie przenikliwe. Na widok Deidre jednak przymrużył je znowu z podejrzliwością i szyderstwem
- Kogo tym razem do mnie przysłali? - Zapytał cichym, schrypniętym głosem, drastycznie niepodobnym do dudniącego spod hełmu basu Setaniela czy innych Kosmicznych Marines.
- Jestem Inkwizytorem - Odpowiedziała spokojnie - Nazywam się Deidre Fireblaze i mam za zadanie ci pomóc.
- Pomóc... - Powtórzył, po czym uniósł brwi - To coś nowego, żeby Imperialna Inkwizycja rwała się do pomocy komukolwiek. Skąd taka łaskawość i zainteresowanie moją skromną osobą?
Drwina w jego głosie była aż nazbyt wyraźna, kobieta postanowiła ją jednak zignorować.
- Jak masz na imię? - Zapytała po prostu.
- Pytasz o moje prawdziwe imię, czy to, które noszę jako wojownik?
- Bez znaczenia, którekolwiek.
- Spinus. Możesz mi mówić Spinus.
- Cierń?
- Owszem, a coś ci się nie podoba? - Zapytał zaczepnie. Deidre odniosła przez chwilę dziwne wrażenie, jakby nie prowadziła przesłuchania niebezpiecznego więźnia, tylko zwyczajnie gawędziła z nowym znajomym w knajpie. Ale tylko przez chwilę.
- Kto nadał ci to imię, żołnierzu? - Kontynuowała
- Nie uwierzysz, jak ci powiem, Inkwizytorze - Zaśmiał się Astartes. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Coś cały czas było nie tak. Nie wiedzieć czemu, nie udawało jej się przejąć całkowitej kontroli nad rozmową i rozmówcą. Zresztą co tu gadać o rozmowie? Tu miała problem nawet z uzyskaniem inicjatywy, a on cały czas wybijał ją z równowagi. I to nie tylko słowami.
- Odpowiadaj lepiej na pytania - Warknęła na niego - A to, w co uwierzę, jest już tylko moją sprawą.
- Jak chcesz - Mężczyzna wyszczerzył się w uśmiechu, choć jego oczy wciąż pozostały zimne i nieruchome - Spinusem nazwał mnie sam Sanguinus. Byłem jednym z jego poruczników.
Po tych słowach, wpatrzył się w nią zuchwale, jakby tylko czekał na jej zdumiony okrzyk lub zaprzeczenie. Postanowiła go jednak rozczarować, mimo faktycznego zaskoczenia
- Sanguinus nie żyje od lat - Odparła chłodnym, rzeczowym tonem.
- To prawda. I co w związku z tym?
Zapytał, a ona mimo woli musiała przyznać mu rację, jako że raczej nie była w stanie zanegować jego stwierdzenia. Owszem, należała do Ordo Astartes, ale przecież nigdy nie zgłębiała ich budowy biologicznej czy możliwości ich organizmów. Jej wystarczyła pewność, że żaden z nich nie dopuszcza się herezji. Równie dobrze ten Kosmiczny Marine mógł sobie żyć na tym świecie przez dziesięć tysięcy lat, a także być oficerem mianowanym osobiście przez Prymarchę. Teraz jednak nie był niczym więcej niż marionetką Rujnujących Mocy, plugawym pomiotem Chaosu.
- Komu służysz? - Postanowiła zapytać wprost, przechodząc bezpośrednio do najważniejszego przedmiotu przesłuchania. I ponownie ujrzała na jego twarzy drwiący uśmiech.
- Panu Bezkresnej Pustki Poza Czasem i Wymiarami - Powiedział cicho - Wielkiej Sprzeczności i Królowi Buntu, Odmianie i Fałszowi. Burzycielowi i Władcy Zamętu. A komu ty służysz, Deidre?
W jego tonie, a także spokojnym, głębokim spojrzeniu, było coś tak przeszywającego, tyle zdumiewającej godności i siły, że Deidre się zawahała i natychmiast się tego przeraziła. Przecież od lat z całego służyła Bogu-Imperatorowi i Złotemu Tronowi. Stanowiło to jej dumę i radość. Zatem jak mogła teraz nie odpowiedzieć natychmiast i bez wahania? Jak mogła milczeć? Poczuła, że jej twarz blednie ze wstydu i poczucia winy. W tej chwili wydawała się sobie mała, słaba i niegodna łaski Władcy Ludzkości. Było to dla niej odczucie równie nowe, jak straszne. Paradoksalnie, teraz to on, sługa Chaosu, tak dumny i pewny, wydał jej się dziwnie szlachetnym, do tego stopnia, iż zaczęła niemalże podziwiać go, żałując że nie pozostał on dotąd wiernym żołnierzem Imperium.
To wrażenie znikło jednak po chwili, wraz z przypływem nowej wiary i pewności. Uznała, że to Chaos władający Spinusem, próbował wywołać w niej zwątpienie, pozbawić ją siły i sprawczości. Nie mogła mu na to pozwolić. Wstała.
- Służę Złotemu Tronowi Imperatora, tak jak ty czyniłeś niegdyś, a jak wciąż powinieneś, Spinusie - Odpowiedziała wyniośle, starając się brzmieć pewniej, niż się czuła - Pomyśl o tym, wyznaj mu swoje winy, ja powrócę tu jutro, by zapytać, czy jesteś gotów odwrócić się od Chaosu, by zyskać przebaczenie.
- Więc i ja będę tu jutro, by zapytać, czy jesteś gotowa odwrócić się od Imperatora, by zyskać prawdziwą potęgę - Odparł bezczelnie więzień, uśmiechając się dziko. W odpowiedzi Inkwizytor jedynie splunęła mu pod nogi, odwróciła się i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi. Jeszcze na korytarzu ścigał ją gromki śmiech żołnierza Chaosu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top