Rozmowa - Himmel cz.2
-Napij się... O tak. Dokładnie tak mój drogi. - Białowłosy mówił, patrząc spokojnie na młodszego, który zawzięcie zaciskał wargi, wzbraniając się przed wypiciem fioletowej cieczy. - To tylko herbata z ziół. Masz strasznie wysuszony organizm, czyż nie? Wiesz doskonale, że w takim stanie nie będziesz mógł stąd jutro wyjść.
Hiccup uchylił usta zaskoczony.
-Nie chcesz... Myślałem, że chodzi ci o zemstę.
Grimmel zacmokał z zawiedzionym wyrazem twarzy.
-Nie nie nie... Wszystko nie tak. Ty sam nie będziesz chciał stąd wyjść. Porozmawiamy i to wystarczy. A teraz pij.
Zielonooki zmarszczył brwi i przełknął kilka łyków, rozluźniając spięte do granic możliwości mięśnie. Popatrzył nieprzychylnym wzrokiem na chodzącego dookoła niego wroga i odsunął głowę na nagły ruch z jego strony. Jednak nie było to niczym innym, jak tylko pogładzeniem jego lekko wilgotnych kosmyków na karku.
-Powiedz, dlaczego jeszcze nimi kierujesz? Dlaczego nie odejdziesz i nie będziesz podróżował po Archipelagu?
Już zapomniałeś co było przed kilkoma latami?
Jak poniżanie cię było na porządku dziennym. Jak praca w kuźni była jedyną rzeczą, jaką mogłeś robić. Jak wódz był zawiedziony, kiedy zamiast silnego syna dostał pomyłkę. Jak własna matka nie chciała do ciebie wrócić po tylu latach. Przypomnij sobie mój drogi, tych wspomnień nie da się porzucić.
Hiccup popatrzył na niego zamglonym wzrokiem, nic nie robiąc, nawet gdy do cel została z powrotem wrzucona banda i Valka.
Grimmel usiadł w cieniu komnaty, nie odzywając się więcej.
-Synku powiedz coś. Hicc proszę, odezwij się. - Smocza Dama usiadła przed kratami, zmartwiona znikomym zainteresowaniem.
-Co ty mu zrobiłeś? - Mieczyk przekrzywił głowę. - Ej siora co on zrobił?
Szpadka wzruszyła ramionami, patrząc na drgającego szatyna; łańcuch był na tyle wytrzymały, że ich przyjaciel zaczął się lekko kołysać, pod wpływem coraz mocniejszych drgań ciała, co po chwili przekształciło się w lekkie szamotanie.
The Grisly wstał i zaczął się przechadzać przed celami.
-Hiccup Hiccup Hiccup. Widzisz teraz? Żaden z twych przyjaciół, jak ich nazywasz, nie pomoże ci w walce. Nie widzą tej wewnętrznej bitwy. Albo może raczej nie chcą widzieć. Czy którekolwiek z nich zauważyło, że nie tylko nie śpisz po nocach, ale także nie jadłeś nic przez ostatni tydzień? Czy którekolwiek z nich zauważyło, że ciągle trwasz w apatii po śmierci Stoick'a? Mam wrażenie, że nie chcą tego widzieć, jak ich "przyjaciel" pogrąża się coraz bardziej w sobie i przegrywa walkę ze wspomnieniami.
Jednak to widać po dłuższej rozmowie. Widać to podczas snu. Może są tak zaślepieni w sobie, że to czy umrzesz czy też nie, nie stanowi dla nich różnicy?
407 słów.
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale coraz mocniej denerwuję się pobytem tutaj - w szpitalu i ciągłym czekaniem na operację.
Mam nadzieję, że to nie będzie dla was problemem, ani że nie jesteście bardzo źli za moje dziwne obiecanki cacanki :(
No cóż...
Pytanko do was: ile chcecie części Himmel'a, na ile tego shota rozbić? Tak cztery części tego tutaj wystarczą czy więcej?
(Do dziesięciu części może dojadę, ale to zależy od was i mojej kapryśnej weny.)
Mam także nadzieję, że szkoła dobrze wam idzie!
Do następnego napisania moje małe smoczki!
A.A.J.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top