Dobry mały smoczek... cz.2
-Błagam nie krzywdź go... zrobię wszystko! Proszę! - blondwłosa dziewczyna szarpnęła się, ciągnąc za łańcuch przymocowany do ściany. - Proszę...
-Drgnij, a straci drugą nogę. Będzie to trochę kłopotliwe, ale być może szybko się przyzwyczai? Kto wie?
Chłopak popatrzył wpół przytomny na dziewczynę, wyciągając rękę w jej stronę.
Grimmel uśmiechnął się złowieszczo i założył skórzaną opaskę z klamrą na szyję młodego wodza. Przyłączył po chwili szklaną fiolkę do metalowego, małego otworu na karku, tak, że fioletowa ciecz stykała się ze skórą i wchłaniała do organizmu.
Szatyn drgnął gwałtownie, zaciskając wargi i mrużąc oczy, gdy substancja dotknęła szyi.
-Co to jest? - szepnęła Astrid, patrząc ze strachem na mamroczącego przyjaciela. - Co ty mu zrobiłeś?
-Nic takiego. To tylko mu pomoże zrozumieć, po której stronie powinien stanąć. Ty za to nie jesteś mi już potrzebna... Byłaś idealną przynętą, teraz możesz odejść. - po tych słowach wojownicy wyprowadzili zszokowaną i krzyczącą dziewczynę poza małą wioskę do pobliskiego lasu.
-A ty mój mały, nieposłuszny smoczku zastanowisz się nad odpowiedzią. - Grimmel usiadł na zdobionym krześle, patrząc na szarpiącego się chłopaka. - Mój wynalazek powinien zadziałać już za niedługo. Jeszcze chwila i będziesz mógł napawać się słodkim bólem.
Hiccup zagryzł wargę, powstrzymując jęk, jednak po kilku sekundach słabe, drżące mruknięcie wyrwało się spomiędzy zaciśniętych ust.
-Nie dasz rady tego uniknąć. Będzie tu naprawdę głośno, ale ja wytrzymam, gorzej z tobą.
Chłopak pokręcił rozpaczliwie głową, próbując zdjąć opaskę i blokady na rękach, ale gwałtownymi ruchami tylko zacieśnił węzeł na kostkach. Popatrzył na swojego wroga i otworzył szerzej oczy, czując pulsujący ból gardła i barków.
Jęknął bezgłośnie ze strachem widocznym w zielonych tęczówkach.
-Czujesz te igiełki strachu? Tę obezwładniającą panikę? To dopiero początek... Po długim oczekiwaniu niespodzianka jest o wiele przyjemniejsza, nie sądzisz? Uważam, że patrzenie na koniec swojego wroga jest ekscytujące, ale jeszcze lepsze jest patrzenie, jak pogrąża się w obłędzie i jak służy odpowiedniej stronie po namyśle.
-Nie będę ci służył! - zawył i przyciągnął kolana do klatki piersiowej, w przypływie bólu w nogach. - Nie będę... nie będę nie będę!
-Ale już ulegasz. Widzisz młody Haddocku... twoi przyjaciele nadal są na mojej wyspie, twój smok i twoja matka. Zawsze mogę ich zabić albo wplątać w pułapkę. Myślę, że raczej nie mają opatrunków. A i...
-Zamknij się!
-Czyżby trucizna zaczęła działać? Za niedługo zaczną się halucynacje, potem gorączka. Popatrzę, każdy ma inne słabości, które ukazuje na tym etapie. Jak myślisz u ciebie co to będzie?
Hiccup przekrzywił głowę, jęcząc cicho i drgając przez ledwo tłumiony płacz. Szarpnął się, po chwili wydając zduszony krzyk i czując, jak barki zaczęły palić żywym ogniem.
-Toothless! - po sali poniósł się wrzask, jednak nikt nie zareagował. Grimmel uśmiechnął się szeroko, kucając obok niego i przeczesując jego kasztanowe kosmyki długimi palcami. - Toothless proszę...!
-Twój przyjaciel nie przyjdzie. Cierpisz w samotności. Jesteś zbyt słaby byś go obchodził.
-Toothless... błagam...
-Jaki piękny widok... Nie powstrzymuj się mój drogi. Nikt cię nie usłyszy, krzycz do woli.
Osiemnastolatek zacisnął oczy, wydając z siebie jeden, pełen bólu jęk, zaczynając zaciskać palce na własnych kolanach, przyciągniętych do klatki piersiowej. Drgnął, czując smukłe palce we własnych włosach.
-Kto jak kto, myślałem, że jesteś silniejszy, a tu proszę... wystarczy wspomnieć o rodzinie i już nie wytrzymujesz. Może jakbym miał pod ręką twojego przyjaciela czy matkę, szybciej bym z ciebie coś wydobył? Ah, zapomniałbym, już ich mam w garści. Małe potknięcie i są moi.
-Nie zbliżaj się do nich... - wychrypiał szatyn, przykładając czoło do lodowatej posadzki i chłodząc rozgrzaną twarz od gorączki. - Niczego ci nie powiem...
-Mi nie o to chodzi kochany. - wyższy zacmokał z rozczarowaniem. - Nic mi nie musisz mówić. Będziesz mi służył... długie lata...
Ciąg dalszy nastąpi...
I druga część wleciała!
Tak się zastanawiam ile ich zrobię... I jeszcze nie wiem :)
Do następnego napisania moje małe smoczki!
A.A.J.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top