Rozdział III "Stara azjatycka legenda"
- Ta stara azjatycka legenda, jest znana na całym kontynencie, a prawdopodobnie również poza nim. W różnych wersjach, z różnymi bohaterami, ale tą samą fabułą i przekazem.
- Katsudon mi opowiadał japońską wersję - głos chłopaka był bardzo cichy, jakby mówienie przychodziło mu z wielkim trudem, co zapewne było prawdą; jednak starał się nie pokazywać ile kosztowały go tak zwyczajne czynności.
Gardło miał ściśnięte przez łodygi wybujałych kwiatów i zdarte od ostrego kaszlu. Patrzył spod wpół przymkniętych powiek na bruneta. Wzrok blondyna wodził powoli po jego twarzy, zatrzymując się dłużej na ustach. Poruszały się, z uwagą wypowiadając każdą głoskę. Jurij słuchał, jak oczarowany. Przyjemny ton głosu chłopak był miodem na uszy blondyna. Delikatny, ale męski i donośny, przyprawiający o szybsze bicie
Nie bardzo kojarzył moment, w którym brunet znalazł się obok niego na łóżku, może stracił przytomność na kilka minut, lub jego zmęczony umysł nie zarejestrował tej chwili, ale teraz czuł przyjemne ciepło, wręcz emanujące od ciała Beki. Nie dotykali się; choć Jurij bardzo tego pragnął. Blondyn leżał skulony na boku, niedbale opatulony puchową pościelą, która jednak nie dawała ni krztyny ciepła. Pragnął ogrzać się w innych sposób, ale nie odważył się przesunąć o te kilka centymetrów bliżej, żeby zaznać jego bliskości, choć przez moment przed śmiercią, bo pewny był, że owa chwila nadejdzie dużo szybciej niż wcześniej myślał. Było mu słabo, okropnie słabo, tak, że ledwie był w stanie utrzymać lekko uchylone powieki, jednak uparcie starał się zrobić wszystko, by jak najdłużej pozostać świadomym.
-Opowiesz mi? - zapytał nieśmiało, gdy chłopak milczał już dłuższą chwilę.
W pokoju było duszno. Może to tylko złudzenie blondyna, ale powietrze zdawało się wręcz gęste, jakby za wszelką cenę próbowało udusić drobnego młodzieńca.
- To niezbyt przyjemna wizja... Ale chyba główną fabułę już znasz - uśmiechnął się smutno, niepewnie wyciągając rękę do blondyna, żeby odgarnąć z jego twarzy splątane kosmyki. Serce mu się krajało, gdy patrzył na tą zniszczoną istotkę; nie wiedział, kogo Rosjanin kochał tak mocno, ale musiało to być ogromne uczucie, skoro zabijało chłopaka.
- Nie za dobrze ją pamiętam, bo babka opowiedziała mi ją tylko raz i to bardzo dawno temu, gdy niewiele z niej zrozumiałem, ale postaram się jak najlepiej oddać jej treść. - Dłuższa chwilę nie odsuwał dłoni od policzka blond chłopca, muskając jego chłodną, spoconą skórę jedynie opuszkami palców, jakby bał się, że ten rozpadnie się pod mocniejszym dotykiem. W końcu, choć niechętnie, opuścił rękę, układając ją na poduszce obok jego głowy, wciąż delikatnie dotykając jasnych kosmyków.
- A więc - odchrząknął, przygotowując się do dłuższego wywodu- w zamierzchłych czasach, gdy ludzie mieszkali w drewnianych, a co bardziej rozgarnięci i majętni w ceglanych chatach- zaczął może ciut zbyt sztywno, ale nie był najlepszy w snuciu opowieści; zawsze uważał się za racjonalistę i jego głos przybrał ton bardziej pasujący do nudnego wykładu z historii, niż nieco podkoloryzowanej legendy o nieszczęśliwych kochankach. - No więc w tych czasach żyła pewna dziewczyna. Miała długie złote loki, falujące niczym dojrzałe kłosy pszenicy, a jej oczy kryły mrok najciemniejszej puszczy. Wszyscy młodzieńcy wzdychali do pięknej niewiasty, jednak ona pozostawała niewzruszona, odrzucała wszystkie zaloty, czekając na tego jedynego, który skruszy lód jej serca... - przerwał na chwilę, by przypomnieć sobie dalszą treść legendy, w tej samej chwili, zaalarmowany nagłą ciszą Jurij zerknął zamglonym wzrokiem na bruneta; ten jedynie uśmiechnął się pokrzepiająco, jakby to miało w czymkolwiek pomóc i zaraz kontynuował przerwany wywód-
Lubiła, gdy chłopcy przynosili jej kwiaty, gdy zabiegali o jej uwagę. Czuła się wyjątkowa, bo inne dziewczęta w wiosce nigdy nie miały takiego powodzenia; to ona była tą najpiękniejszą, to jej zawsze wszyscy zazdrościli, a ona dobrze umiała to wykorzystać. Z każdym dniem stawała się coraz bardziej zimna, ale młodzieńcy nie dawali za wygraną. Wciąż przynosili coraz to nowsze podarki i coraz to piękniejsze wyznania prawili dziewczynie. Jednak ona niewzruszona wyganiała ich spod swojej chaty, wciąż wyglądając księcia na białym koniu. Pragnęła pięknego młodzieńca, który oddałby jej wszystkie skarby.... Z dnia na dzień coraz mniej było nowych prezentów i coraz mniej młodzieńców pukało w okienka chatki. W końcu i ci bardziej uparci zrozumieli, że szczeniackie zauroczenie musi odejść w zapomnienie; porzucili wzdychanie do niedostępnej piękności i założyli rodziny, by wieść spokojne życie w wiosce. Dziewczyna poczuła się nieswojo, gdy nagle wszyscy adoratorzy ja opuścili. Wychodziła rankiem z chatki, by wyglądać młodzieńców i wracała zafrasowana do środka, gdy nikogo nie zastała u swych drzwi.
Jednak jeden był najwytrwalszy. Mimo, że biedny był jak mysz kościelna i wiedział, że nie ma u dziewczyny szans, jego serce pałało do niej gorącym uczuciem. Nie umiał się powstrzymać przed kolejnymi próbami rozgrzania lodowatego serca ukochanej. Przynosił złotowłosej wonne kwiaty zebrane na pobliskiej łące lub w cieniu rozłożystych drzew nad srebrzystą rzeką, gdzie to rosły najróżniejsze polne zioła, ale najtrudniej było się tam dostać, bo wartki nurt zdradliwej rzeczki niejednego śmiałka pochłonął. Ale młodzieniec nic nie robił sobie z tego niebezpieczeństwa i przemierzał wodę by dostać się na drugi brzeg, po najpiękniejsze kwiaty... – zawahał się, bo dobrze wiedział, że kolejne słowa mogłyby w jakiś sposób dotknąć blondyna. Zerknął niepewnie w jego stronę, jednak ten miał zamknięte oczy, może ze zmęczenia, a może tylko dla lepszego wyobrażenia sobie treści legendy. Odetchnął głęboko i już nieco ciszej, jakby z obawą wypowiadał kolejne słowa- Zawsze były to niebieskie niezapominajki.... Robił z nich bukiety lub plótł wianki, czy naszyjniki. A palce miał zręczne, więc i jego dzieła cieszyły oko nie jednej dziewki z wioski, jednak były przeznaczone tylko dla tej wybranej. Zawsze powtarzał, że niebieskie kwiaty najlepiej pasują do słonecznych włosów ukochanej... jednak ona ciągle wyrzucała podarki. Jeszcze przy chłopcu deptała otrzymane niezapominajki i rozplatała wianki, a im były piękniejsze tym okrutniej je niszczyła. Nie chciała jego uczuć, bo był on w jej oczach zwykłym prostaczkiem,; a ona przecież zasługiwała na księcia na białym koniu, który zabrałby ją do królestwa i oddał wszystkie skarby ziemi, zapewniając pięknymi słowami o gorącym uczuciu. Nienawidziła owa dziewczyna wioski, w której przyszło jej żyć i prostego ludu, który ją otaczał. Nigdy nie skalała swoich białych, delikatnych dłoni w ziemi na polu, choć jej stara matka codziennie tam pracowała aż do kresu swych sił. Nigdy nie pomogła nikomu, choć oczekiwała, że każdy będzie na jej skinienie. Nie mogła zrozumieć, że ma obowiązki do wypełnienia i zwyczajnie uważała się za lepszą od innych. Czasem snuła opowieści, jakoby była zaginioną królewną, ukrytą w zapomnianej wiosce, przed okrutnymi ludźmi pragnącymi jej śmierci, a kto usłyszał jej bajanie miał ją za obłąkaną, lub zwyczajnie głupią, bo lud miał ważniejsze prace w wiosce niż słuchanie farmazonów nawiedzonej dziewki, a tylko współczuli jej matce, która musiała znosić krnąbrnej córkę. Piękna dziewczyna wychodziła rankiem z chaty swej matki, by nagimi stopami otrząsać rosę z traw na łące i cieszyć oczy porannym słońcem, które muskało promieniami jej mlecznobiałą skórę, tak delikatną, jak pierwszy wiosenny deszcz. Siadała nieopodal rzeczki i czesząc złote loki, wsłuchiwała się w ptasie śpiewy, wierząc, że w swych pieśniach wychwalają tylko ją...
- Była strasznie zarozumiała - niespodziewanie wtrącił się Jurij, nieco ożywiony, bo nawet uniósł się lekko na łokciach, podkreślając swoje oburzenie zachowaniem dziewczyny.
Beka drgnął zaskoczony reakcją chłopaka. Wczuty w opowieść na moment oderwał się od rzeczywistości, zapominając o obecności blondyna i całej pokręconej sytuacji, w jakiej się znalazł.
- Przecież ptaki śpiewają o niczym, a ona była po prostu głupia -burknął, kładąc się z powrotem, jakby nagle stracił siły; lecz już nie na poduszki, a na pierś Otabeka, który nijak tego nie skomentował, tylko delikatnie pogładził złote kosmyki chłopaka.
Gdyby, choć chwilę się nad tym zastanowił, mógłby nawet wysnuć myśl, jakoby ten gest ze strony chłopaka był dla niego niezwykle miły; jednak nie myślał o tym, bo jego głowę zaprzątała teraz legenda, którą starał się sobie przypomnieć jak najdokładniej.
- Chciała się poczuć wyjątkowa, lepsza od innych i dlatego tak myślała. Dla mnie to też głupie, ale to tylko legenda, niewiele w niej z prawdziwych wydarzeń - wzruszył lekko ramionami, Jurij już zamknął oczy, wzdychając jedynie cicho. Nie mógł uwierzyć, że chłopak go nie odtrącił; a teraz mógł słyszeć bicie jego serca, jakby nieco przyspieszone z emocji. Klatka Otabeka uniosła się lekko, gdy wziął głębszy oddech, powracając myślami do scen z opowieści. - Dziewczyna spędzała całe dnie na zabawie i podziwianiu przyrody. W końcu wierzyła wszystko to było stworzone dla jej uciechy, jakoby przestawienie w teatrze. Wszyscy ludzie byli jedynie kukiełkami, sterowanymi w najróżniejsze strony przez lalkarza... A młodzieniec powoli dawał za wygraną, nie mógł już znieść kolejnego odrzucenia, męczył się okropnie zabiegając o względy niezdobytej piękności, lecz mimo żalu zrozumiał w końcu, że złotowłosa nigdy nie otoczy go prawdziwą miłością. Postanowił więc poszukać żony wśród innych dziewek z wioski. Wiedział, że może być szczęśliwy z inną, a najpiękniejsza dziewczyna była tylko dawnym sennym marzeniem młodzieńca. I tak rozradowany chłopiec w końcu uwolnił się od niszczącego go uczucia i mógł znów cieszyć się życiem. Nagle zrozumiał jak rażony gromem, że zmarnował tyle czasu na dążenie do czegoś niemożliwego, bo dziewczyna ta miała serce z najtwardszego lodu i nikt nigdy nie byłby w stanie go rozkruszyć. Przestał zbierać niezapominajki nad rzeczką i poczuł się wolny jak nigdy jeszcze nie był, aż z radości śpiewał wciąż piosnki, a ciężka praca w polu, zdawała się wiele lżejsza niż przedtem... - w gardle już mu nieco zaschło, jednak nie chciał przerywać na dłużej by napić się wody, więc tylko odchrząknął cicho- niedługo po tym, gdy chłopiec to wszystko zrozumiał, w wiosce odbyło się huczne weselisko. Młodzieniec poznał dziewczynę w jego oczach jeszcze śliczniejszą niż tamta i poślubił ją rychło, by zaraz zamieszkać razem w chacie. Wiedli szczęśliwy, chłopski żywot, uprawiając rolę i wychowując gromadkę radosnych dzieci. A młodzieniec już nie myślał o złotowłosej dziewczynie. Był rad, że uwolnił się spod jej klątwy, bo tak też postrzegał teraz to nieszczęśliwe zakochanie. – zawahał się chwilę, bo właśnie dążył do najmniej przyjemnej części opowieść, choć wiedział, że Jurij już ją słyszał, pragnął mu oszczędzić ponownego wysłuchiwanie, czegoś, co pewnie sam doświadcza. Zdawał sobie jednak sprawę, że blondyn i tak wymusi na nim kontynuowanie, więc bez większego zwlekania przeszedł do meritum całej legendy- Jednak ona nie mogła zapomnieć o nim. Każdego wieczora i każdego ranka przed jej oczami pojawiała się roześmiana twarz młodzieńca. Jego rumiane policzki, lśniące brunatne loki pozłacane słońcem. Zawsze stał otoczony niezapominajkami, a ich delikatny zapach rozchodził się po pokoju. Niedługo potem dziewczyna zachorowała na gorączkę. Jej ciałem targała okropna choroba i wiele dni leżała półprzytomna, dręczona okropnymi marami we śnie i na jawie; jej matka poświadczyła, że wołała chłopców, których zaloty odrzuciła, że wołała tego jednego, który został najdłużej. Gdy dowiedziała się o weselu, zażądała od matki, by ta poszła tam z nią, bo cała wioska bawiła się na takich weselach, tak więc i one dwie mogły tam pójść i bez zaproszenia.
I pierwszy raz ujrzała dziewczyna zakrwawione niezapominajki, gdy młodzieniec brał ślub. Widziała roześmianego chłopaka, prowadzącego ukochaną do ołtarza i coś w niej pękło. Jej lodowe serce rozmarzło o wiele za późno, a teraz krwawiło najprawdziwszą czerwienią przełamane na kawałki, lecz nadal oplecione gąszczem łodyg. W akompaniamencie okropnego kaszlu z ust dziewczyny wydobyły się pierwsze niezapominajki; oznaka zaprzepaszczonej, tragicznej miłości. I tak dziewczyna zrozumiała, że odrzucając zaloty młodzieńca, straciła szansę na najprawdziwszą i najszczerszą miłość. Kochała chłopca, ale dotarła to do niej zbyt późno, dopuściła do siebie tę myśl, gdy już nie mogła nic począć, gdy straciła swoją szansę.
Wszyscy cieszyli się razem z młodą parą, rzucali kwiatami i wiwatowali, a obecni tam mówili, że pośród owego kwiecia znalazły się maleńkie zakrwawione niezapominajki.
Bo i dziewczyna była na ślubie, i ona rzucała kwiaty młodej parze, a ci przeszli po dywanie zasłanym jej złamanym sercem i żalem. Niezapominajki pozostały znakiem jej głupoty i klęski, bo na miłość nie było lekarstwa. Wiedziała, że uczucie w końcu ją wyniszczy doszczętnie. Powoli jej pokój tonął w błękitnych kwiatach, a jej serce w boleściach ściskane było okrutnie przez rozrastające się łodygi. Za każdym razem, gdy spacerowała po wiosce, nogi same niosły ją pod chatę młodzieńca, a to, co widziała tam sprawiało, że okropne torsje targały jej wątłym ciałem. Roześmiany chłopiec, piękna dziewczyna i gromadka rumianych pociech. Wszyscy tacy szczęśliwi, że serce dziewczyny krajało się z bólu i zazdrości. I tak dziewczyna długo cierpiała katusze uświadamiając sobie jak wielki błąd poczyniła. Zrozumiała, że młodzieniec, który tak zabiegał o jej względy, ten, który zawsze przynosił niezapominajki okazał się tym jedynym. A teraz leżała sama w swoim pokoju, otoczona niezliczonymi bukietami krwawych niezapominajek, niezdolna do życia, owładnięta tęsknotą i bólem. Łodygi coraz gwałtowniej rozrastały się w jej ciele, kalecząc kolejne narządy, wyrywając się w stronę jej gardła i oplatając kości. Ostatnie chwile, jakie pozostawała przy świadomości wypełnione były bólem i roześmianą twarzą młodzieńca. Śmierć z miłości jest najokrutniejszą i najbardziej bolesną ze śmierci... - urwał, mocno przygryzając wargę, bo jego głos drżał, tak jakby zaraz miał przerodzić się w szloch.
Beka spojrzał na blondyna i zamarł, bo nie spodziewał się ujrzeć łez na jego policzkach, te jednak tam były, a blada twarz chłopaka wykrzywiona była w grymasie bólu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top